Zmartwychwstały (2016)
Maciej Dowgiel, Centralny Gabinet Edukacji Filmowej
Reż. Kevin Reynolds
Data premiery: 4 marca 2016
„Zmartwychwstały” reprezentuje widowiskowe, mądre kino rozrywkowe dla szerokiego grona odbiorców. Z uczestnictwa w seansie zadowoleni będą dziadkowie, rodzice i młodzież. Być może jest on zatem świetnym pretekstem do wspólnego wyjścia do kina (np. w ramach rodzinnych rekolekcji). Film może przynieść także wiele pożytku nauczycielom, wychowawcom i katechetom, zresztą podobnie jak poprzednie filmy Kevina Reynoldsa (kultowy dla pokolenia trzydziesto- i czterdziestolatków „Robin Hood. Książe złodziei”, ale i inne cenione produkcje z lat 90. oraz pierwszej dekady XX wieku: „Rapa Nui”, „Wodny świat” — reżyserowany wraz z Kevinem Costnerem, „Paragraf 187″, „Hrabia Monte Christo”, „Tristan i Izolda). Wybierając „Zmartwychwstałego” do edukacji, należy pamiętać i podkreślać to, szczególnie w okresie wielkiego postu, który przygotowuje do świąt Wielkanocy, że należy on do popkultury — wartościowej, aczkolwiek rządzącej się swoimi prawami, a zatem wątki i motywy obecne w filmie ukazane są w sposób charakterystyczny (stosując analogię językową) dla popreligii.
Serce i rozum
Jeszcze nigdy historia kina nie odnotowała jednogłośnego zadowolenia publiczności z filmu dotyczącego życia i śmierci Jezusa Chrystusa. Prawdopodobnie dlatego, że każdy wierzący ma własne wyobrażenie o Synu Bożym — jego wyglądzie, motywacjach i działaniach. Jeżeli nie jest ono spójne z wizerunkiem ukazanym na ekranie, w odbiorcy pojawia się mało komfortowy (a istotny ze względu na rolę wiary w życiu) dysonans. I tak Mel Gibson w „Pasji” był zbyt brutalny. Aktor wcielający się w „Syna Bożego” (także serial „Biblia”) — Diogo Morgado — zbyt „gorący” (określany w mediach społecznościowych jako #hotjesus). „Opowieść wszech czasów” w reż. Jeana Negulesco, Devida Leana i George’a Stevensa była zbyt sztywna. „Ostatnie kuszenie Chrystusa” Martina Scorsese było zbyt obrazoburcze (choć reżyser wielokrotnie podkreślał, że nie ekranizował Biblii, lecz powieść Nikosa Kazantzakisa). „Jesus Christ Superstar” w reż. Normana Jewisona nie przystawał formą do treści (poza tym był zbyt ekstrawagancki i „luzacki”). „Ewangelia według św. Mateusza” Piera Paolo Pasoliniego zbyt zhumanizowana (lub nawet rewolucyjna). „Zmartwychwstały” może okazać się dla niektórych zbyt popularny. Każdy filmowiec, który podejmuje się przekładu słów Ewangelii na obraz, musi liczyć się z krytyką. Co ciekawe, każdy z twórców przedstawia Jezusa w odmienny, indywidualny sposób. Wizerunek Zbawiciela w poszczególnych dziełach odzwierciedla w pewnym stopniu sposób pojmowania Go przez twórcę. I nic w tym złego. Każdy ma przecież prawo wierzyć w Syna Bożego — Boga i Człowieka jednocześnie — a tą wiarą dzielić się ze swymi widzami.
W tym kontekście pracę ze „Zmartwychwstałym” warto podjąć na zajęciach języka polskiego w gimnazjach lub wiedzy o kulturze w szkole ponadgimnazjalnej. Celowe jest przeprowadzenie zajęć dotyczących przekładu intersemiotycznego, opartych na Ewangeliach, filmie i komiksie np. Sergio Cariello „Biblia. Komiks. Boża historia odkupienia” (red. Doug Mauss, przeł. Patrycja Warska, Kraków 2014.).
Dochodzenie do wiary
Główny bohater filmu, setnik Clavius, jest doskonałym przykładem człowieka sceptycznego. Jest tym, który mógł przebywać z Jezusem po Jego zmartwychwstaniu, a jednak długo nie mógł uwierzyć w dokonujące się na jego oczach cuda. Co ma zatem począć ze swymi wątpliwościami osoba religijna, która dogmaty musi przyjąć jedynie na wiarę? Problem ten wybrzmiewa wprost w dialogu Jezusa z Claviusem. Także apostołowie, choć ufni wobec Nauczyciela, nie są pozbawieni sceptycyzmu — Jakub otwarcie mówi o wyzwaniu, jakim jest wiara, a niewierny Tomasz, aby uwierzyć, musi dotknąć ran zmartwychwstałego Mistrza.
Dla młodych osób, poszukujących wiary i jej miejsca w życiu, może być to doskonały drogowskaz. Dochodzenie do wiary (bądź świadomej niewiary) jest w przypadku bohaterów (ale i każdego człowieka) długotrwałym procesem wypełnionym negocjacjami (przede wszystkim z samym sobą). Ten wątek warto poruszyć na zajęciach wychowania do życia w rodzinie bądź katechezy. Szczególnie istotne może okazać się to w szkołach ponadgimnazjalnych, gdzie młodzież zaznajomiona z różnymi prądami światopoglądowymi przechodzi czas poszukiwań i buntu.
Jezus i przyjaciele
W „Zmartwychwstałym” wykreowane zostały bardzo przyjazne wizerunki Jezusa i apostołów. Nie ma w nich patetyzmu, natarczywego dydaktyzmu czy nudnego moralizatorstwa. Apostołowie to kumple — ze swoimi problemami, wątpliwościami i charakterami. Potrafią się wściec, ale i w pełni zaufać swemu Nauczycielowi. Niczym grupa beztroskich (bo ufnych) hippisów przemierzają pustynię, wędrując do Galilei. Są dla siebie wsparciem w drodze do szczęścia, jakim ma być dla nich ponowne spotkanie ze Zbawicielem.
Clifford Curtis w roli Jezusa jest serdeczny, dyskretny, nienarzucający się widzowi ze swą świętością. Cuda czyni niejako mimochodem, po prostu, jakby dobro było… zwyczajne. Jest bohaterem, z którym można się zaprzyjaźnić, gdyż wiemy, że nie zawiedzie w potrzebie, nie będzie oceniał i nie będzie miał problemu z wybaczeniem. Ludzki wizerunek Jezusa jest tożsamy z jego ziemską naturą. Z miłości, przyjaźni, dobroci nie czyni wiekopomnych wydarzeń. Pogodzona ze śmiercią twarz na krzyżu wyraża ufność i przebaczenia. Ma w sobie te wszystkie ludzkie cechy, które wśród współczesnych występują jedynie w ich życzeniowych charakterystykach.
Z takim Bogiem chętnie podczas lekcji katechezy powinni zaprzyjaźnić się uczniowie gimnazjów. Młodzież w tym wieku zazwyczaj przechodzi przemianę podejścia do Boga. Syn Boży nie jest już dla nich Panem Jezusem z pamiątkowego obrazka po pierwszej komunii świętej, lecz partnerem, towarzyszem życia, doradcą — właśnie przyjacielem, z którym raźniej iść przez świat.
Kryminalna Judea
„Nie ma ciała, nie ma zbrodni” głosi hasło przewodnie… najlepiej sprzedającego się polskiego kryminału w 2015 roku, „Okularnika” Katarzyny Bondy. Porównanie jest zasadne, oczywiście, jedynie w kwestii popkulturowej gatunkowości (choć notabene w laicyzującej się Polsce byłoby bardziej trafne niż przeniesione z amerykańskiego zwiastuna: „Zobacz zdarzenie, które odmieniło świat, oczami niewierzącego”). Tajemnica zmartwychwstania w filmie Reynoldsa stanowi podstawę do wszczęcia detektywistycznego śledztwa. Wśród współczesnych śledczych, znanych przede wszystkich z popularnych serii i seriali telewizyjnych (ale też z przywróconych przez modę książek kryminalnych opartych bądź co bądź na stałym, tradycyjnym „schemacie ze zmianą”) nie ma miejsca na wiarę (wyjątek stanowi, oczywiście, przekonany do istnienia sił nadprzyrodzonych Fox Mulder i wątpiąca Dana Scully z wznowionego ostatnio „Z archiwum X”). Liczą się twarde dowody (najlepiej rzeczowe), a zeznania świadków stanowią jedynie poszlaki. Podobnie jest w Cesarstwie Rzymskim. Poncjusz Piłat, otwarty antysemita i koniunkturalista, aby uniknąć buntu Sanhedrynu, postanawia za wszelką cenę dowieść fałszu spełnionego proroctwa Jezusa. Pomysł na zrobienie kina rozrywkowego, opartego na kryminalnym schemacie, początkowo wydaje się utopijny. Dzięki sprawności scenariuszowej sztuka ta reżyserowi udała się w pełni. To zaś stanowi jedynie kolejne potwierdzenie faktu, iż to właśnie Biblia leży u podstaw współczesnej kultury — jak się okazuje, także tej popularnej.
Aby widzowie czuli się w pełni usatysfakcjonowani, a film nie okazał się zbyt patetyczny, reżyser wplata w jego fabułę kilka smaczków (gorzko) ironicznych. Okazuje się na przykład, że starania o dobrą pracę już od starożytności oparte były przede wszystkim na szerokim poplecznictwie i udziale w koteriach — casus Lucjusza (uczciwość obywatelska nakazuje zwrócić na to uwagę uczniów, którzy w najbliższej przyszłości będą starać się o pierwszą pracę), wyroki sądu nie do końca oparte są jedynie na sprawiedliwości, zeznania świadków są dokładnie wycenione, każdy system opiera się na rozbudowanej siatce donosicieli, a kupowanie niewinności i pijaństwo na służbie to problemy stare jak świat.
Gry z konwencją gatunkową sprawdzą się na zajęciach wiedzy o kulturze i języka polskiego w szkołach ponadgimnazjalnych. W detektywów mogą zabawić się także nauczyciele historii i wiedzy o społeczeństwie. Warto na lekcji spróbować prześledzić zasady funkcjonowania początków Cesarstwa Rzymskiego (WOS) i historyczne odwzorowanie zwyczajów, wyglądu i uzbrojenia rzymskich legionistów (historia).