Zieja (2020)

Reż. Robert Gliński

Data premiery: 28 sierpnia 2020

Kamila Żyto

Robert Gliński to reżyser podejmujący dwa szerokie tematy. W kręgu jego zainteresowań twórczych niezmiennie znajduje się historia i współczesność, często poddaje on refleksji to, jak bieg dziejów odciska swe piętno na losach jednostki wciągniętej, niekiedy wbrew własnej woli, w wir zdarzeń historycznych. Filmem Zieja reżyser powraca do kina zanurzonego w czasie przeszłym. Jego poprzedni obraz, Czuwaj (2017), choć był opowieścią rozgrywającą się tu i teraz, nie wzbudził większego zainteresowania ani widzów, ani krytyków. Pod przykrywką kryminalnej intrygi Czuwaj obnażało mechanizmy funkcjonowania władzy, czyli podnosiło kwestie poruszane przez takie, cieszące się statusem kultowych, seriale jak Gra o tron (2011-2019) czy House of Cards (2013-2018). Zieja jest filmem skrojonym w odmienny sposób, przeznaczonym dla innej widowni. Nie odnajdziemy tu gry z konwencjami gatunkowymi, emocji rodem z thrillera, niespodziewanych zwrotów akcji itp. Gliński wyraźnie rezygnuje z tradycyjnej dramaturgii na rzecz opowieści metaforycznej, alegorycznej oraz zasad filmu historycznego. Rodzi się jednak pytanie, czy biograficzna opowieść, której bohaterem staje się postać krystalicznie czysta, będąca symbolem antykomunistycznej opozycji (ksiądz Jan Zieja był, między innymi, założycielem Komitetu Obrony Robotników) przyciągnie Polaków do kin? Jeśli tak, to kto film obejrzy?

Zieja będzie porównywany i wpisywany w kontekst innych obrazów filmowych opowiadających o polskich duchownych, męczennikach politycznych lub orędownikach systemowych zmian takich jak Wyszyński, Popiełuszko czy Wojtyła. Tym samym część widzów filmu nie obejrzy, obawiając się kolejnego dzieła hagiograficznego. Z licealistami warto nań spojrzeć w kontekście tego gatunku, gdyż film zawiera elementy „cudowności” (wątek niewidomego chłopca czy pielgrzymki do Rzymu). Ponadto Zieja może być odczytywany w kontekście dokumentów braci Sekielskich poświęconych pedofilii w Kościele, zatytułowanych Zabawy w chowanego (2020) i Tylko nie mów nikomu[1] (2019). Filmy Sekielskich mają charakter dzieł otwarcie interwencyjnych i demaskatorskich, Gliński z kolei operuje innymi środkami wyrazu, zamiast jawnej krytyki obnaża absurd działania Kościoła jako instytucji czy państwa jako protektora obywateli za pomocą np. dyskretnej ironii. Warto więc porównać sposoby konstruowania przekazu przez formy fabularne i dokumentalne. Jakich środków używają? Jakie są ich funkcje?

Wreszcie warto wspomnieć, że niedawno swoją premierę (i to głośną) miały dwa inne filmy, rozliczające polski Kościół katolicki, a także polską religijność. Mowa tu oczywiście o Klerze (2018) Wojciecha Smarzowskiego oraz nominowanym do Oscara Bożym Ciele (2019) Jana Komasy. W tym kontekście można przypomnieć Dwóch papieży Fernando Meirellesa (The Two Popes, 2019)[2] z Jonathanem Pryce’em i Anthony Hopkinsem w rolach głównych oraz serial wybitnego współczesnego włoskiego twórcy Paola Sorrentino Nowy papież (The New Pope, 2020). Wszystkie wymienione filmy opowiadają o Kościele jako instytucji oraz zadają prowokacyjne pytania na temat istoty i roli wiary w życiu człowieka, niektóre powstały na zlecenie popularnych platform streamingowych, a także zdobyły liczne prestiżowe nagrody. Czy Zieja – oferując konserwatywną formę, tradycyjną narrację i na pierwszy rzut oka niebudzącą kontrowersji historię – ma szansę z nimi konkurować? Czy jest to film, który skłonni będą obejrzeć młodzi widzowie przyzwyczajeni do innego typu form narracyjnych, tych oferowanych przez seriale jakościowe?

Poddana w tym miejscu refleksji kwestia funkcjonowania filmu w obiegu kulturowym oraz jego możliwa recepcja – determinowane przez czynniki pozaestetyczne, pozatekstualne, pozaartystyczne – to zjawiska niezwykle ważne, zwłaszcza w wypadku kina – sztuki, która powstaje wysiłkiem zbiorowym i jest przemysłem kulturowym. Rzadko na poziomie edukacji szkolnej uczniowie mają ich świadomość, ponieważ rzadko zwraca się nań uwagę. Zieja jest doskonałym pod tym względem przykładem filmu, na którego losy wpływają okoliczności. Już pokaz premierowy wywołał konsternację wśród zgromadzonej publiczności, a ta pochodziła z różnych grup społecznych. Na sali zgromadzeni byli artyści, przedstawiciele władz, a także polskiego Kościoła katolickiego. Z całą pewnością warto śledzić, jaki odzew dzieło Glińskiego wywoła w prasie, jak i gdzie zostanie ocenione, czy sprowokuje społeczną dyskusję? Odpowiedzi na wiele pytań przyniosą wyniki box office’a. Warto także obserwować, jak długo i w jakich kinach film będzie wyświetlany, kiedy i w jakim kontekście pokaże go Telewizja Polska, czy w kinach pojawią się jego zwiastuny, czy i gdzie przeczytamy wywiady z reżyserem, scenarzystą, aktorami. Dzień po pierwszym pokazie w Polsce, który odbył się w Złotych Tarasach w Warszawie 24 lutego (!) internet milczał[3], promocja nie istniała, a tylko szczątkowe informacje pojawiały się na stronach TVP. Film miał wejść do kin w marcu, ale pandemia i lockdown opóźniły premierę o prawie pół roku. Może to przynieść dwojakie rezultaty: stęsknieni  wrażeń  widzowie albo tłumnie ruszą do kin i zapełnią sale, albo zachowawczo pozostaną w domach. Inna kwestia, że w nowej sytuacji Ziei przyjdzie rywalizować o publiczność z długo wyczekiwanym Tenetem (Tenet, 2020) Christophera Nolana, zaś związane z pierwszymi pokazami emocje zdążyły już opaść.

Kontekst recepcji, dystrybucji i promocji filmu z całą pewnością za kilka lat dużo powie o sytuacji kraju, mechanizmach filmowej dystrybucji i jej związkach z okolicznościami zewnętrznymi, co może stać się bazą umożliwiającą postawienie wielu interesujących diagnoz na temat przemian na filmowym rynku. Jednak widzowie za dekadę czy dwie nie będę już o nich pamiętali, zostaną z tekstem filmowym. Trzeba więc zadać pytanie, co będzie miał on im do zaoferowania? Jakie sensy, znaczenia i konteksty zawarte w filmie są uniwersalne?

Warto zwrócić uwagę na konstrukcję Ziei. Ramą dla biografii księdza, opowiedzianej jak w Obywatelu Kanie (Citizen Kane, O. Welles, 1941) w serii chronologicznych retrospekcji przedstawiających kluczowe momenty z jego życia, jest przesłuchanie. Prowadzi je oficer SB, major Grosicki, pragnący powrócić do służby, zdegradowany i moralnie staczający się w niebyt śledczy. Złamanie moralnie pozbawionego skazy, upartego i konsekwentnego w swych życiowych wyborach oraz przekonaniach duchownego ma odwrócić jego los i stanowić paradoksalne odkupienie win. Sytuacja przypomina więc tę, którą znamy ze Zbrodni i kary Fiodora Dostojewskiego, tyle że role zostają odwrócone, a o zbawienie duszy walczy tu nie Raskolnikow (Zieja) tylko Porfiry (Grosicki). Podążając tropem odniesień do kultury rosyjskiej (zwłaszcza literatury), nie sposób pominąć postaci starca Zosimy (z powieści Bracia Karamazow) i szeregu innych prawosławnych mędrców i mnichów znanych także z kina Andrieja Tarkowskiego. Na myśl przychodzi zwłaszcza Andriej Rublow (Andrey Rublyov, 1966). Zieja nie tylko swym wyglądem ich przypomina (rozwiane włosy, długa siwa broda), ale dorównuje im także uporem, konsekwencją i wytrwałością w podążaniu za ewangelicznymi prawdami. Charakter iluminacji w filmie pełni sekwencja pielgrzymki do Rzymu, jest to jedyna retrospekcja niechronologiczna, wieńczy ją dość pompatyczna scena wizyty w Kaplicy Sykstyńskiej. Podróż, którą młody ksiądz odbywa, ma charakter magiczny i metafizyczny – udaje mu się przekraczać granice państw bez paszportu, co – jak sądzę – ma podkreślać jego wyjątkowość, „cudowność”, a może nawet „świętość”. Ten typ argumentacji niekoniecznie trafi do każdego widza. Zieja jest wystarczająco przekonujący, gdy po prostu sprzeciwia się rozkazom czy dyrektywom jak zwykły człowiek, co widzimy we wcześniejszych sekwencjach.

Nie jest to także bohater na miarę kina amerykańskiego, nie przechodzi moralnej odnowy, przemiany, nie ewoluuje. Ponadto nie zostaje obdarzony skomplikowaną psychologią, nie ma wątpliwości, nie waha się. Widz od początku przekonany jest o jego niezłomności, tym samym Zieja staje się figurą symboliczną raczej niż postacią z krwi i kości. Konflikt w filmie związany jest z napięciem między Zieją a Grosickim, przy czym ewolucji spodziewamy się raczej po tym drugim, to on potencjalnie może zostać nawrócony. Tak się jednak nie dzieje, Grosicki pozostaje uosobieniem zła. Spotkania i rozmowy z księdzem Zieją wydają się niczego w nim nie poruszać, nie odmieniać. Postać ta w filmie zarysowana jest zbyt mgliście, by mogła stać się nośnikiem filmowej dramaturgii. Nie dowiadujemy się, co doprowadziło śledczego do upadku, bohater grany przez Zbigniewa Zamachowskiego nie ma rozterek, do końca pozostaje perfekcyjnym oficerem w służbie reżimu. Ponadto niuansowaniu wymowy filmu nie służą retrospekcje, tak jak to miało miejsce w arcydziele Wellesa. Obraz tytułowego bohatera z nich się wyłaniający nie jest wieloznaczny i niedookreślony, lecz z każdą kolejną odsłoną coraz bardziej wyrazisty i oczywisty, oglądamy portret człowieka samotnego w swej walce o prawdę, stąd zapewne w warstwie wizualnej odnaleźć można odniesienia do malarstwa Edwarda Hoppera.

Last but not least, trzeba odpowiedzieć na pytanie, czy film Glińskiego wpisuje się w założenia polityki historycznej oraz czy przedstawia atakowany ostatnio Kościół katolicki w pozytywnym świetle, co sugeruje jednoznaczność w konstrukcji postaci Ziei. Tu z całą pewnością najnowszy film Glińskiego zaskoczy wielu krytyków i widzów. Bohater w swoim życiu staje bowiem w obliczu wielu sytuacji absurdalnych, pokazujących paradoksy świata oraz obnażających działanie różnych instytucji. Bez względu na sytuację Zieja nieugięcie broni swoich przekonań. Gdy powołuje do rady parafii kobietę, naraża się konserwatywnym przełożonym. Podobnie dzieje się, kiedy wbrew regułom chowa samobójczynię. Kościół zostaje ukazany jako organizacja ksenofobiczna, konserwatywna, hierarchiczna oraz pod wieloma względami niereformowalna. Wartości chrześcijańskie (nie kłam, nie zabijaj), które bohater wyznaje, są niepodważalne i uniwersalne, ale Kościół, który na nich opera swe istnienie, nie jest bez skazy. Podobnie rzecz ma się w wypadku patriotyzmu, ten często wiąże się z konfliktem moralnym. Zieja nie ma wątpliwości, że zemsta i morderstwo, nawet na wrogu są złe, ale przecież są także częścią etosu patrioty.

Film Glińskiego nie jest dziełem doskonałym, jego niedostatki wynikają przede wszystkim z ułomności scenariusza, dramaturgicznej słabości opowiedzianej historii. Warsztatowo jest to obraz interesujący, pełen niebanalnych rozwiązań stylistycznych, a w swej wymowie pozostaje nieoczywisty i krytyczny. Walory formalne czy intertekstualne nawiązania, którymi operuje – jak sądzę – na wnikliwą analizę będą jeszcze musiały poczekać, bo konteksty społeczne i polityczne powstania Ziei zdominują póki co dyskusję wokół filmu. Powinno do niej dojść, bo obraz ten poprzez losy kapelana Szarych Szeregów nie tylko pokazuje dzieje Polski, ale także skłania do zastanowienia się nad kondycją współczesnego świata.

[1] Film ten w całości sfinansowany został dzięki środkom pozyskanym za pomocą crowdfundingu.

[2] Jest to kontynuacja powstałego w 2016 roku serialu Młody papież (The Young Pope).

[3] Premiera filmu odbyła się 20 lutego w Rzymie w jednym z najstarszych kin Cinema Farnese, wzięli w niej udział twórcy, przedstawiciele korpusu dyplomatycznego oraz rzymskiej Polonii.

tytuł: Zieja
rodzaj/gatunek: dramat, biograficzny
reżyseria: Robert Gliński
scenariusz: Wojciech Lepianka
zdjęcia: Witold Płóciennik
muzyka:
Cezary Skubiszewski
obsada: Andrzej Seweryn, Mateusz Więcławek, Zbigniew Zamachowski, Sonia Bohosiewicz
produkcja: Polska

rok prod.: 2020
dystrybutor w Polsce: TVP
czas trwania: 111 min
odbiorca/etap edukacji: od lat 13/podstawowa (7-8), ponadpodstawowa, wyższa

Wróć do wyszukiwania