Zew krwi (2020)
Reż. Chris Sanders
Małgorzata Bazan, Maciej Dowgiel
Małgosia: Chris Sanders, reżyser filmu Zew krwi, zaadaptował po raz kolejny chętnie czytaną od przeszło stu lat (powstała w 1903 r.) powieść Jacka Londona, pozostawiając jej główne przesłanie i dając widzowi czas na refleksje (co bynajmniej nie oznacza, że w filmie pojawiają się jakiekolwiek dłużyzny lub zbędne sceny). Książka i film są przeznaczone raczej dla młodszych widzów, ale my, dorośli, rodzice, również możemy znaleźć w filmowej wersji Zewu…, którego akcja rozgrywa się w 1890 roku podczas gorączki złota w Stanach Zjednoczonych, coś dla siebie. Jednak przede wszystkim jest to obraz, który pozwala na swobodną rozmowę z pociechami na temat empatii i emocji.
Jest taka scena w filmie, w której Buck budzi się zamknięty w skrzyni, zniewolony. Jeszcze nie wie, że znajduje się na statku płynącym na Alaskę. Jest zdenerwowany, zdezorientowany. Przez długi czas nie dostawał wody i jedzenia. Został odseparowany od domu rodzinnego, w którym był rozpieszczany przez sędziego i jego rodzinę. Nie wie, co się z nim teraz dzieje i dlaczego nie stoi w pobliżu miska pełna smacznego pożywienia. Reaguje agresywnie na widok ludzi, którzy go otaczają. I słusznie, bo instynktownie rozpoznaje, że są oni źli. Jeden z poskromicieli psów uderza go drewnianą pałką. Co prawda twórcy filmu nie pokazują dokładnie owego uderzenia, widzimy jedynie cienie na ścianie, ale i tak wiemy, że pies został skatowany. Potem pałki chce używać inny człowiek — Hal. To całkowicie pozbawiony empatii, wyrachowany, groźny, niebezpieczny mężczyzna, który gotów jest poświęcić zdrowie, a nawet życie i zwierząt, i ludzi, by zdobyć złoto. Buck boi się Hala. Na widok pałki staje się zwierzęciem poskromionym i posłusznym. Sceny te pokazują przede wszystkim eksploracyjny, przedmiotowy stosunek człowieka do zwierząt, a także to, jak zmieniał się on jednak przez lata — ulegając złagodzeniu, jednak z pewnością nie dotyczy to wszystkich przypadków i wszystkich części świata w jednakowym stopniu.
Opierając się na obserwacjach zgromadzonych podczas seansu filmowego, możemy rozmawiać z dziećmi na temat sposobów traktowania naszych „braci mniejszych”. O tym, jak nie robić im krzywdy, jak się do nich odnosić z szacunkiem i miłością. Zresztą w opozycji do bohaterów jednoznacznie negatywnych, co z pewnością ułatwi rozmowę z pociechami na temat empatii, postawieni zostali ci pozytywni — Perrault, zajmujący się rozwożeniem poczty oraz John Thornton, samotnik, topiący smutki w alkoholu ojciec nieżyjącego chłopca. Stosunek Perraulta do Bucka i innych psów w zaprzęgu jest surowy, ale przyjazny. Rozumie, że dzięki nim ma pracę, one ratują go z największych tarapatów i w końcu stają się jego przyjaciółmi. Warto porozmawiać z dziećmi o scenie rozstania Perraulta ze swoim psim zaprzęgiem. Mimo że nie spływa ani jedna łza z oczu tego twardziela, Perrault naprawdę cierpi, musi oddać zwierzęta, ponieważ rozwój techniki i wynalezienie telegrafu sprawiają, że nie będzie mógł prowadzić działalności w dotychczasowy sposób.
John Thornton natomiast początkowo traktuje psa z dystansem, by w końcu go pokochać. Buck ratuje go przed alkoholizmem, a może nawet przed samym sobą, ale nie potrafi uratować go przed Halem. Wcześniej jednak wspólnie zobaczą i przemierzą dziką, prawie nietkniętą ręką człowieka przyrodę, z którą trudno jest obcować w dzisiejszych czasach. Ekologia, tak modna przecież, to także konieczność, warunek przetrwania ludzi, gdyż za kilka, może kilkanaście lat nie będziemy mieli już nic do pozostawienia kolejnym pokoleniom. Porozmawiajmy więc na tematy związane z ochroną przyrody, póki jest jeszcze o czym.
Maciek: Kiedy dowiedziałem się, że mam napisać tekst o Zewie krwi, miałem mieszane uczucia. Pamiętam, że jakieś 25 lat temu męczyłem się z lekturą tej książki. Skojarzenia były dość jednoznaczne. Nuda! Jakże bardzo się pomyliłem. Film okazał się nieprzeciętnie udaną produkcją dla starszych dzieci i młodzieży, rodziców, a pewnie i dziadków. Lepszej materii do budowy ponadpokoleniowego mostu kulturowej ciągłości nie sposób sobie wyobrazić. Ale po kolei.
Dlaczego się pomyliłem, mając obawy, że film nie będzie porywający? Po pierwsze, choć tekst Jacka Londona kojarzy się z literaturą dla nastoletnich chłopców, do jego pełnego odbioru trzeba jednak dorosnąć, bowiem lektura na podstawowym poziomie daje wgląd jedynie w przygodowo-naturalistyczną historię z nutą romantyczną. Nieco bardziej dojrzały odbiór pozwala dosłyszeć w niej nuty marksizmu, darwinizmu, nietzscheanizmu, a to ciekawe połączenie w dużej mierze realizowała w swych koncepcjach filozofii obiektywistyczno-indywidualistycznej Ayn Rand (choć oczywiście ze względu na chronologię pisarz nie mógł znać twórczości filozofki). I właśnie do tych ważnych filozoficznych treści sięgnęli twórcy filmu, wyposażając psa Bucka w intelektualny aparat autorstwa przynajmniej czterech filozofów. To tak pół żartem, pół serio, rodzice i dziadkowie mogą jednak zwrócić uwagę na te wątki, czyniąc je w rozmowie po filmie łatwo rozumianymi przez dzieci. Nie będą mieli bowiem wątpliwości, jak „byt kształtuje świadomość” Bucka — salonowego szaleńca, robotnika, niewolnika, przyjaciela i, last but not least, wolnego wilka w swym naturalnym środowisku. Lepszej ilustracji koncepcji trudno sobie wyobrazić.
Po drugie, czasy, w których czytałem Zew krwi, były mimo wszystko nieco inne. Marzenia o dorosłym życiu i przyszłości były zdecydowanie mniej „komercyjne”. Oczywiście, chciałem mieć wtedy buty z logo „łyżwy” i z nutą zazdrości patrzyłem na Młode wilki Jarosława Żamojdy pławiące się w przepychu jednego z pierwszych luksusowych hoteli, usytuowanego w Międzyzdrojach. Jednak pęd do posiadania był wówczas nieco mniej silny niż jest dziś. A na pewno był inny. Obecnie coraz więcej ludzi stać na ubranie z dobrym logo, wczasy all inclusive w niezłych hotelach i lepszy lub gorszy samochód. Młodzi zaczynają marzyć o czymś więcej. Choć złoto zastąpiły karty kredytowe i bitcoiny, zasady pogoni za pieniądzem okazują się niezmienne. Historia po mniej więcej stu latach zatoczyła koło. Powiedzenie „po trupach do celu” zyskało nowe znaczenie. Zasady zdobywców Jukonu z czasów gorączki złota odżyły w politykach korporacyjnych wielkich firm (choć nie tylko, także i w innych środowiskach zawodowych).
Dzięki filmowi Zew krwi dzieci lepiej zrozumieją, co dzieje się wokół nich. Dlaczego muszą codziennie chodzić na korepetycje i dziesiątki zajęć dodatkowych rozwijających ich kompetencje już od najmłodszych lat. Później zaś łatwiej odnajdą się na studiach i w pracy. I choć nieco gorzko ironizuję, logika współczesnej pogoni za złotem może niestety okazać się prawdziwa. Dlatego tak ważne jest, aby już od najmłodszych lat wciąż na nowo zadawać sobie pytanie, czy warto. Tu za przykład może posłużyć nam John Thornton (w jego roli Harrison Ford), dla którego odnalezienie miejsca w życiu po traumatycznej utracie syna jest o wiele ważniejsze niż złoto i jakiekolwiek inne dobra materialne. Chce żyć w zgodzie ze sobą, choć oczywiście jest to dość trudne. A złoto? Ono nie ma dla niego żadnego znaczenia. Nie szuka go, nie zabiega o nie, a jednak je znajduje. I choć mógłby za nie kupić całą linię kolejową, wyrzuca je. Oddaje naturze, która mu je przesłała. Jest idealnym ucieleśnieniem koncepcji, że pieniądze szczęścia nie dają. Są za to sprawy ważniejsze: przyjaźń, miłość i spokój ducha. Tych zaś za pieniądze kupić się nie da.
Nie można pominąć też w tym kontekście postaci listonosza Perraulta (genialny Omar Sy), który — wykonując swą morderczą pracę w mroźnych i śmiertelnie niebezpiecznych warunkach Jukonu — wkłada w nią całe serce. Rozwozi listy, ale jak przekonuje Buck, nie są one jedynie papierami, ale nośnikami miłości i nadziei. Lubi swoje zajęcie, a zwierzęta, które mu w jego wypełnianiu pomagają, traktuje po partnersku. Wie przecież, że nie ma nic ważniejszego niż wzajemne dobre relacje, zarówno te spisane w wożonych przez niego listach, jak i te, które sam tworzy z bliskimi mu ludźmi i zwierzętami.
I choć wszystkie wątki, jakie pojawiają się w filmie na podstawie prozy Londona, warte są uwagi w rozmowach z dziećmi (relacje z naturą, konflikt natura-cywilizacja, problem odnoszenia się do zwierząt, budowanie relacji, prawdziwa natura człowieka i zwierzęcia), proponuję skupić się właśnie na tych, które szerzej opisałem. Stanowią one bowiem ilustrację kierunku, w jakim zmierza świat i z problemów, z którymi nasze dzieci będą musiały się zmierzyć. Zanim turkusowe koncepcje wizjonerów nowego zarządzania i współpracowania w zespole wejdą w życie, będzie musiało przeminąć jeszcze przynajmniej jedno pokolenie, a i tak nie wiadomo, czy nie okażą się one w praktyce równie utopijne, jak te stworzone przez Marksa.