Zaklęte rewiry (1975)
Między godnością a rzeczywistością
Maciej Dowgiel
Dzięki działaniom Cyfrowego Repozytorium Filmowego, na wszystkich prawdziwych kinomanów, już od 11 kwietnia 2014 roku, czeka nie lada gratka. Na ekrany Sieci Kin Studyjnych i Lokalnych zawita, po raz kolejny (po 39 latach od premiery), wybitny film Janusza Majewskiego pt. „Zaklęte rewiry”. Radość jest tym większa, że dzieło Majewskiego z 1975 roku będzie można zobaczyć na wielkim ekranie, w jakości cyfrowej!
„Zaklęte rewiry” w edukacji i wychowaniu dzieci i młodzieży
Trudno wyobrazić sobie lepszy przykład filmu, który w sposób przystępny i odnoszący się do naszego obszaru kulturowego ilustruje zagadnienie ludzkiej godności. Choć od premiery filmu minęło już kilkadziesiąt lat, a od czasów, w których rozgrywa się akcja filmu niemal wiek, tematyka tego „humanitarnego” dzieła, bez względu na czasy, ustrój społeczno-polityczno-gospodarczy oraz przemiany, jakie zaszły w kulturze przez ostatnie sto lat, pozostaje wciąż aktualna. Choć ukazane w filmie dzieje kelnerskiej kariery Romana Baryczki (Marek Kondrat) wydają nam się dziś nieco przerysowane, zapewne różne praktyki i wpływy, którym został poddany podczas pracy w restauracji Pacyfik, z powodzeniem odnieść można także do sytuacji AD 2014. Choć bicie po twarzy i brutalne ucieranie nosa (fizyczne, nie metaforyczne) nie zdarzają się już tak często, ich miejsce, choćby w korporacyjnych strategiach zatrudnienia i kariery, zajęły groźby zwolnienia z pracy czy bezwzględny wyzysk oparty na współzawodnictwie o „wyrobienie trzystu procent normy”. Dzieje się tak przede wszystkim ze względu na pewną niezmienność ludzkiej mentalności i natury oraz odwieczną ekonomię życia codziennego, opartą na pieniądzu lokującym człowieka na konkretnym szczeblu drabiny stratyfikacyjnej.
Film „Zaklęte rewiry” z powodzeniem można wykorzystać w szkołach ponadpodstawowych, przede wszystkim na zajęciach etyki, wiedzy o społeczeństwie, wychowania do życia w rodzinie, czy godzinie wychowawczej. W swoim filmie, na podstawie powieści Henryka Worcela, Majewski potraktował godność w sposób wielowymiarowy i poniekąd wieloznaczny. Biorąc pod uwagę, że „Zaklęte rewiry” są adaptacją, film może się on okazać przydatny podczas zajęć języka polskiego (także w kontekście omówienia dwudziestolecia międzywojennego). Na uwagę zasługują też zdjęcia Miroslava Ondricka: prowadzona przez niego kamera opowiada fabułę za pomocą kontrastowego obrazu, ilustrując godność na jej wielu poziomach: elitarnym (sala restauracyjna) i plebejskim (zaplecze restauracji). W tym kontekście „Zaklęte rewiry” sprawdzą się podczas zajęć wiedzy o kulturze. W związku z poruszanym tematem ludzkiej godności, jako niezbywalnej wartości, opartej na Piśmie Świętym i katolickiej wierze w Boga, „Zaklęte rewiry” przydatne będą podczas lekcji religii. Z filmu skorzystać można przy omówieniu zagadnień odnoszących się do „Dziejów początku świata i ludzkości” i zawartego w nim opisu stworzenia człowieka: „Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył…” (Rdz 1,27) oraz przykazania miłości, uważanego za kluczowe (zarówno dla Starego, jak i Nowego Testamentu): „<będziesz miłował pana boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i umysłem>. To jest najważniejsze i pierwsze przykazanie. Drugie jest podobne do niego: <będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego>. Na tych dwóch przykazaniach zawisło całe Prawo i Prorocy” (Mt 22,37-40) Zachowania poszczególnych bohaterów można odnieść też do „Obowiązków względem bliźniego” z „Księgi Kapłańskiej”: „Nie będziecie wydawać niesprawiedliwych wyroków. Nie będziesz stronniczy na korzyść ubogiego, ani nie będziesz miał względów dla bogatego. Nie będziesz szerzył oszczerstw między krewnymi, nie będziesz czyhał na życie bliźniego. Ja jestem Pan! Nie będziesz żywił w sercu nienawiści do brata. Będziesz upominał bliźniego, aby nie ponieść winy z jego powodu. Nie będziesz szukał pomsty, nie będziesz żywił urazy do synów twego ludu, ale będziesz miłował bliźniego, jak siebie samego. Ja jestem Pan!” (Kpl 19,15-18).
Ograbienie kamerą z godności
Już w pierwszej scenie filmu młody bohater, Romek Boryczko, mierzy się z godnością swoją i swojego poprzednika w pracy. Romka poznajemy, gdy wchodzi do ciemnej, brudnej bramy. Złowrogie odgłosy starej zasuwy wrót furty, sugerują, że być może zdarzy się tu jakieś nieszczęście. Rzeczywiście, za kilka sekund obserwujemy dramat poniewieranego pikolaka, wyrzucanego właśnie z pracy. Nastrajające emocjonalnie dźwięki zestawione zostają z absolutnie beznamiętnym obrazem. Statyczna kamera, na którą „nachodzi” bohater, „czeka” na niego w głębi podwórza. „Podnosi się” z brudnej kałuży, aby cierpliwie czekać na Romka zmierzającego w jej kierunku. Można odnieść wrażenie, że już od pierwszego ujęcia, jest ona jakby świadkiem wydarzeń w restauracji „Pacyfik” – chwilowo jej obskurnego zaplecza. Twórcy filmu od pierwszego ujęcia dają do zrozumienia, że nie o Romka tu chodzi. Kamera–świadek nie spieszy przed nim, ani nie śledzi każdego jego kroku, tylko wyczekuje, aż „wpadnie” on w jej zasięg widzenia, a tym samym w ludzką historię, jakich w „Pacyfiku” zapisać można wiele. To co następuje później, także dzieje się w leniwym trybie kamery–świadka, obserwującego zastaną rzeczywistość przedwojennej restauracji. Kamera powoli odwraca się, a oczom Boryczki i widzów ukazuje się pracownik kuchni, wyrzucony z pracy „na zbity pysk” (dosłownie). Jemu kamera też nie poświęca zbyt wiele uwagi, powoli zmienia perspektywę planu na bliższą – obraca się w jego stronę i obserwuje. Widokowi temu towarzyszy jedna tylko przebitka na twarz Romka, nerwowo analizującego całe zajście – z jednej strony ukazująca emocje „podglądacza”, z drugiej, dla pewnej przejrzystości opowiadania obrazem, sugerująca jedynie subiektywizm spojrzenia Romka – osoby obserwującej całe zajście. Wyrzucony z pracy pomywacz wychodzi przez tę samą bramę, przez którą kilka sekund wcześniej wszedł Boryczko. Kamera znów statyczna, jakby „obojętna” i „beznamiętna” przygląda się wyjściu byłego pracownika „Pacyfiku”, ani transfokatorem, ani jazdą nie odprowadzając go do drzwi.
W niecałą minutę autorom filmu udaje się zapisać w świadomości widzów i bohatera smutną prawdę – „nie ma ludzi niezastąpionych”. Od tej pory, myśl ta towarzyszyć będzie Romkowi wspinającemu się po szczeblach kelnerskiej kariery. Operatorsko-narracyjny majstersztyk: dzięki niespiesznym ruchom kamery, jej swoistemu „lenistwu” oraz znikomemu monologowi Roberta Fornalskiego (Roman Wilhelmi), wyrzucającego robotnika z pracy, zapoznajemy się z problemem głównego bohatera, który już za chwilę wejdzie „w skórę” swego poprzednika. Tym samym w widzu rodzi się kolejne brutalne przekonanie: aby zacząć wspinać się po szczeblach drabiny społecznej, najpierw trzeba zrzucić osoby już się na niej znajdujące. Boryczko odbiera tę lekcję już w pierwszej minucie filmu, a jej morał – także w zachowaniu samego Romka – powróci w filmie jeszcze kilkakrotnie.
Aktor bohatera godny
W rolę Romana Boryczki wcielił się dorosły już, choć wciąż bardzo młody, Marek Kondrat. Nie będzie chyba nadużyciem stwierdzenie, że od „Zaklętych rewirów” rozpoczęła się jego aktorska kariera. Pomysł na obsadzenie go w głównej roli okazał się znakomity! Jego młodzieńcza osobowość i charakterystyczne, na tym etapie życia, poszukiwanie swego miejsca w świecie, pozwoliły mu (niemal jak w „Metodzie” Stanisławskiego), wcielić się w rolę swego rówieśnika, motywowanego w filmie podobnymi, młodzieńczymi emocjami. Prawem młodości jest bowiem wiara w ideały, które niekiedy w konfrontacji z brutalnym życiem zanikają, lub, rzadziej, stanowią trzon moralnego kręgosłupa dojrzałego człowieka. Z pewną przekorą można nawet stwierdzić, że Kondrat zrósł się z rolą, a swe poszukiwania godności kontynuował w kolejnych granych przez siebie rolach (przede wszystkim u Marka Koterskiego).
I tak, nasz bohater w nieprzychylnych dla siebie czasach i okolicznościach, próbuje zachowywać się godnie w konfrontacji z niegodnymi zachowaniami innych pracowników restauracji. Toczy ze sobą niekończące się boje: kraść – nie kraść; awansować dzięki zbiegowi okoliczności, czy czekać na swoją kolej; być wyrzuconym z pracy, czy dać wyrzucić; mścić się na swym „patronie”, czy posłusznie wykonywać rozkazy; donosić – nie donosić; kłamać – nie kłamać; kochać – nie kochać; w końcu zaś być człowiekiem, do czego predestynuje go jego charakter, czy być „świnią”, do czego został „wychowany” na różnych szczeblach kariery w restauracji „Pacyfik”. Wahanie bohatera jest iście szekspirowskie – „Być albo nie być” (co zresztą brzmiałoby dość zabawnie w ustach młodego Kondrata, późniejszego Adasia Miauczyńskiego, uczącego swego syna języka angielskiego w „Dniu świra” z 2002 roku). Walkę ze sobą i z otoczeniem wygrywa, choć jego nieskazitelny charakter nie wychodzi z tej konfrontacji bez szwanku. Jest on w końcu tylko człowiekiem, a więc ma prawo do błędów. I właśnie owe błędy, złe zachowania są w filmie najciekawsze. Wskazują one bowiem, jak otoczenie, kultura miejsca, może zmienić dobrego przecież z natury człowieka w „szmatę”.
Romek, motywowany chęcią szybkiej kariery, gdy nadarza się ku temu okazja, „wpycha” się bez kolejki na stanowisko pikolaka, choć awans ten pisany był jego koledze Frycowi (Roman Skamene). Innym razem nie potrafi sprzeciwić się Fornalskiemu – naczelnemu kelnerowi, który swym zachowaniem doprowadza do groźnego (może nawet śmiertelnego) wypadku jednego z kelnerów. W końcu, nauczony doświadczeniem, już jako „ważny” kelner bije w twarz młodego pikolaka za popełnienie drobnego błędu. Takich „etycznych” wpadek Boryczko ma w swym życiu wiele. Jednak każdej z nich towarzyszą wyrzuty sumienia, które nie pozwalają zapomnieć o własnej godności – człowieka i dobrego (współ)pracownika.
Uwypuklenie tych „rozterkowych” scen, wygranych zazwyczaj jedynie pełną emocji twarzą Marka Kondrata, jest w pracy z młodzieżą szczególnie ważne. Uświadamia bowiem, że o wartości (i godności) człowieka świadczy jego charakter i, choć zabrzmi to bardzo banalnie, jego wnętrze. Szczególnie dziś warto o tym przypominać wychowankom. Być może właśnie wewnętrzna ucieczka, poczucie prawości i, przynajmniej świadomość, tego, jak powinien zachować się człowiek myślący i odczuwający – humanista – pozwoli odnaleźć się młodym ludziom w wyścigu do stanowisk, władzy czy wysokich zarobków…