Zakładnik z Wall Street (2016)
Piotr Sitarski
Reż. Jodie Foster
Data premiery: 20 maja 2016
„Zakładnik z Wall Street” należy do licznej grupy filmów hollywoodzkich, które w atrakcyjny, sensacyjny sposób mówią o najważniejszych problemach współczesnej Ameryki. Pierwszy z tych problemów to pieniądze, na które wskazuje tytuł filmu (jego polska wersja najwyraźniej próbuje dyskontować sukces „Wilka z Wall Street” Martina Scorsese). Kryzys finansowy, który w roku 2007 uderzył najpierw w USA, a potem w inne kraje świata, uświadomił obywatelom, że ich zamożność nie zależy tylko od osobistej zaradności, ale jest wynikiem sił, które niełatwo zrozumieć, a jeszcze trudniej kontrolować. Abstrakcyjne zmiany kursu opcji giełdowych mogą sprawić, że ludzie tracą domy, samochody, a nawet oszczędności całego życia. Ponieważ rynek giełdowy jest skomplikowany i nie wszystkie informacje są jawne – otwiera to pole do nadużyć. „Zakładnik z Wall Street” idzie tu inną drogą niż słynny film „The Big Short”, odpowiedzialnością obarczając nie sam system, ale konkretnego, nieuczciwego biznesmena. Jego portret rysowany jest zresztą stopniowo coraz grubszą kreską, tak że w końcu okazuje się on też nie tylko chciwy, ale i tchórzliwy oraz wiarołomny w kontaktach osobistych. Naprzeciw niego staje nie tylko para głównych bohaterów, ale i zamachowiec, co daje okazję do zastanowienia się, jak film kieruje emocjami widzów. Początkowo to przystojny, sympatyczny biznesmen budzi naszą sympatię, ale stopniowo, gdy poznajemy desperację zamachowca, zaczynamy go usprawiedliwiać, a nawet lubić.
Wbrew tytułowi, głównym bohaterem filmu Foster są jednak media. Ich rola była i jest dla kultury amerykańskiej kluczowa: w XIX wieku prasa, a dziś telewizja i internet powinny stać na straży demokracji, umożliwiając swobodną wymianę informacji i opinii, tak by życie publiczne oparte było na jawności, przejrzystości i uczciwości. Z drugiej strony, na co zwracał już uwagę piszący o XIX-wiecznej Ameryce Alexis de Tocqueville, media mogą stać się samodzielną siłą, która goni za sensacją, pogarszając w ten sposób jakość debaty publicznej. Taki jest punkt wyjścia „Zakładnika z Wall Street”. Tytułowy program telewizyjny, „Money Monster”, to połączenie tandetnego widowiska z analizą finansową i poradami inwestycyjnymi. Foster ciekawie mierzy się tu z kwestią znaczenia tego typu przekazów. Z jednej strony mamy bowiem zdesperowanego telewidza, który zaufał prowadzącemu program celebrycie Lee Gatesowi (którego gra George Clooney) i zainwestował pieniądze, kierując się jego radami. Z drugiej strony apel tegoż celebryty o kupowanie akcji konkretnej firmy, co ma – dosłownie – uratować mu życie, kończy się klęską. Zgromadzone przed ekranami tysiące widzów nie chcą poświęcić kilku dolarów dla uratowania życia gwiazdora, bo najwyraźniej nie ma ono dla nich żadnego znaczenia lub też nie widzą związku pomiędzy swoimi działaniami a światem telewizji. Jedna i druga konstatacja jest nie tylko przygnębiająca w sensie moralnym, ale prowadzi do wniosku, że media nie spełniają dziś swoich podstawowych i najważniejszych funkcji: informowania o świecie. Zamiast tego są czystą rozrywką, której nikt rozsądny nie ufa. Ten wątek może też stać się podstawą rozważań na temat roli celebrytów i ich autorytetu opartego wyłącznie na medialnej popularności. Wielu z nich, tak jak Lee Gates, wypowiada się na tematy, o których nie mają wielkiego pojęcia, przez co w zalewie informacji trudno odróżnić rzetelne i ugruntowane opinie od taniej sensacji.
Jodie Foster zwraca uwagę na jeszcze jedna cechę współczesnej telewizji: medium to przykrawa całą złożoność świata do swojego formatu. Nawet bomba w studiu telewizyjnym jest po prostu okazją do przeprowadzenia wywiadu na żywo z zamachowcem, który zresztą pokornie poddaje się poleceniom reżyserki programu, Patty Fenn (granej przez Julię Roberts). Najpierw ustawia się tak, żeby lepiej widziała go kamera, a stopniowo staje się dość biernym uczestnikiem wydarzeń reżyserowanych przez prowadzącego program i reżyserkę.
Wymowa filmu zmienia się jednak. Gdy Gates odrzuca błazenadę i zaczyna współpracować z Patty i pozostałymi członkami ekipy realizującej program, telewizja staje się medium poważnym, które wykorzystuje swój wpływ w zacnych celach: tropi nieuczciwość i obnaża kłamstwo. Te różne oblicza współczesnych mediów (według takich samych zasad działa przecież prasa i internet) mogą stać się podstawą dyskusji na lekcjach języka polskiego lub wiedzy o społeczeństwie.
„Zakładnik z Wall Street” porusza jeszcze jedno zagadnienie: globalizację współczesnego świata. Akcja prowadzi widzów od Nowego Jorku, przez Islandię i Koreę, aż do Republiki Południowej Afryki. Rozwikłanie zagadki znikającego kapitału wymaga współpracy między ludźmi, którzy wcześniej nie wiedzieli nawet o swoim istnieniu. Uświadamia to widzom, że także ich życie powiązane jest tysiącem niewidzialnych nici z losem innych mieszkańców globu.
Choć w ostateczności „Zakładnik z Wall Street” kończy się nieco wysilonym optymizmem, to pytania, które stawia, są poważniejsze i nastrajają mniej radośnie. Jodie Foster, którą znamy przede wszystkim jako aktorkę, w roli reżyserskiej potrafi połączyć sensacyjną opowieść z refleksją nad istotnymi problemami współczesności.