Z pianą na ustach (2017)

Reż. Janis Nords

Data premiery: 28 czerwca 2019

Anna Kołodziejczak

Janis Nords to mało znany w Polsce łotewski reżyser. Jego największym dotychczasowym sukcesem okazał się film Mamo, kocham cię z 2013 r., nagrodzony na festiwalu w Berlinie obraz opisujący perypetie dwunastolatka wkraczającego w struktury młodocianego gangu. Obecnie mamy okazję oglądać na ekranach naszych kin kolejny interesujący film tego twórcy pt. Z pianą na ustach. Jest to łotewsko-polsko-litewska koprodukcja, wsparta finansowo przez Polski Instytut Sztuki Filmowej, dostrzeżona przez rosyjskich krytyków filmowych podczas 40. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Moskwie (2018). Producentem polskim jest Madants specjalizujący się w kinie niezależnym, ale nie tym niszowym, mogącym zaciekawić jedynie wąskie grono odbiorców o specyficznych gustach, tylko widowiskowym, z ambicjami dotarcia do szerokiej publiczności. Staje się to możliwe dzięki wykorzystaniu w omawianym filmie wzorów zaczerpniętych z kina gatunków – przede wszystkim thrillera, horroru, dramatu psychologicznego – tak dobrze odbieranych przez widzów. Temat filmu wydaje się skrojony w sam raz na czas wakacji. Z pianą na ustach traktuje o miłosnym trójkącie i nieokiełznanych instynktach grających zarówno w ludziach, jak i w zwierzętach. Film łączy umiejętnie nastrój grozy z czarnym humorem i doprowadza wydarzenia ze świata przedstawionego na skraj realizmu, zbliżając je do bardzo atrakcyjnej wizualnie groteski. Nie jest także daleko nadbałtyckiemu Z pianą na ustach do szalenie popularnych na całym świecie, powstających po sąsiedzku produkcji spod znaku nordic noir. Filmy z tego nurtu charakteryzują się mroczną atmosferą, rysują surowy obraz nie tylko skandynawskiej przyrody, ale również relacji panujących w ludzkich społecznościach, tchnąc pesymizmem i dostarczając kulturze popularnej całej galerii typów bohaterów zdegenerowanych i skrajnie egoistycznych. W warstwie obrazowej dominują zimne kolory – szarości, niebieskości, czernie, wiarygodności dodaje im padający śnieg lub mgła. Nastrój grozy podkreśla niepokojąca muzyka autorstwa jednego z kilkorga Polaków w ekipie realizatorskiej, Mikołaja Trzaski.

Akcja Z pianą na ustach toczy się późną jesienią lub zimą na łotewskiej prowincji, dotyczy okresu zaledwie 2-3 dni. Film nie operuje jednak konkretami, które kazałyby łączyć fabułę z mocno dookreślonym miejscem czy poprzez tę lokację interpretować. Dzieje się wszędzie i nigdzie, dotyczy uniwersalnego czasu i ponadczasowych problemów. Przestrzeń, którą pokazuje nam kamera, jest ciasna, zawężona do niezbędnego minimum. Nie ma tutaj ujęć penetrujących cierpliwie okolicę i portretujących jej urodę, brak jest szerokich panoram, planów totalnych, niewiele stosuje się planów ogólnych. Autorzy filmu nie prowadzą odbiorcy przez świat przedstawiony za rękę, wyjaśniając źródła obserwowanej sytuacji, raczej ujawniają tylko niektóre elementy diegezy, licząc na wiedzę i inteligencję widza. A ten obserwuje jedynie fragmenty bliżej niesprecyzowanej rzeczywistości – małe wyrywki mieszkania bohaterów, szkoły sportowej, w której pracuje Jana, ciemnej drogi przez las widocznej przez szybę samochodu wiozącego niedoszłych kochanków. Ma do czynienie z bohaterami bez historii, bardzo niewiele wie o ich wcześniejszych losach. Są to postacie uchwycone w obecnym momencie życia, definiujące się poprzez swoje bieżące zachowania, stosunek do mającej miejsce sytuacji. Wiele mówią na ich temat wykonywane zawody i sposób zachowania w miejscu pracy (oboje małżonkowie, Didzis i Jana, pracują w strojach służbowych, które są tylko obietnicą zaufania wiążącego się z ich profesjami), silnie definiuje ich wygląd zewnętrzny (w tym kostium, np. Didzis bezpardonowo stąpa po ziemi na jednej metalowej protezie lub chroni się w stroju pozoranta, jednocześnie prowokując rozwścieczonego przeciwnika).

Poznajemy bohaterów opowieści w momencie, w którym Didzis, były policjant, a obecnie treser psów dla potrzeb służb mundurowych, znajduje w aucie swojej żony, Jany, sportową torbę, nienależąca do nikogo ze znanych mu osób. Natychmiast podejmuje trop, który prowadzi go wprost do młodego pływaka Robertsa. Chłopak okazuje się być uczniem w szkole sportowej, gdzie atrakcyjna, długowłosa Jana pracuje jako fizjoterapeutka. Didzis nie śledzi z ukrycia rozwoju wypadków, zadaje niewiele pytań, nie słucha tłumaczeń żony, która sugeruje niewinny charakter swojej znajomości z chłopakiem, od razu dąży do zwarcia w walce z młodocianym konkurentem, próbując go zastraszyć, zdominować, wejść na jego teren. Stosuje metody nie tyle policyjne, co raczej samcze, atawistyczne, instynktowne. Wydarzenia rozgrywające się w świecie ludzi przeplatają się z tymi mającymi miejsce w środowisku zwierząt – w pobliskim lesie, a także w hodowli psów prowadzonej przez Didzisa. Jedne dopełniają, zapowiadają lub komentują drugie. W okolicy rozprzestrzenia się wścieklizna – której jednym z symptomów jest przecież toczona piana – roznosi ją ogromny dzik, zarażają się nią następnie trzy owczarki Didzisa, mnożą się przypadki pokąsań ludzi przez chore zwierzęta. W pewnym momencie zostaje zaatakowana przez psy grupa uczniów ze szkoły sportowej, która odbywa swój codzienny trening biegowy. Wydaje się, że wśród poszkodowanych znajdzie się także Roberts. A może wścieklizna nie rozwija się na tym terenie za sprawą zainfekowanego dzika? Może to sfrustrowany sytuacją osobistą i zawodową Didzis przekazuje ją swoim psom, pojąc je piwem z pianą? Wydaje się, że była obecna w prowincjonalnej społeczności już wcześniej. Przejawia się przecież w impulsywnym, nieokiełznanym postępowaniu byłego policjanta, widoczna jest w odwetowych, pozbawionych lęku i zahamowań zachowaniach rosłego pływaka wobec Didzisa i własnej matki, przebija z decyzji Jany, która brnie w romans z siedemnastoletnim uczniem. Podobnie jak w Lynchowskim Miasteczku Twin Peaks jakieś utajone zło przykryte jest jedynie powierzchownie poprawnymi relacjami między ludźmi, czai się w ciemnym lesie otaczającym miejscowość.

Z pianą na ustach polecam gorąco kinomanom. Film stanowi świetną propozycje na letnie dni, zwłaszcza te upalne, bo przyniesie odrobinę „nordyckiego” chłodu. Przeniesie nas także w zupełnie inną rzeczywistość – magnetyczną, interesującą, wizualnie piekną.

tytuł: Z pianą na ustach
tytuł oryginalny: Ar putām uz lūpām
rodzaj/gatunek: dramat
reżyseria: Janis Nords
scenariusz: Matthew A. Gossett
zdjęcia: Tobias Datum
muzyka: Mikołaj Trzaska
obsada:
Vilis Daudzins, Ieva Puke,, Raimonds Celms, Indra Brike
produkcja: Polska, Litwa, Łotwa
rok prod.: 2017
dystrybutor w Polsce: Madants
czas trwania: 79 min
odbiorca/etap edukacji: od lat 16/ ponadpodstawowa, wyższa

Wróć do wyszukiwania