Ukryte działania (2016)

Dominik Wierski

Reż. Theodore Melfi

Data premiery: 24 lutego 2017

Seansowi Ukrytych działań towarzyszy pewna ambiwalencja, znana zapewne wielu widzom hollywoodzkich filmów. Z jednej strony bowiem film Theodore’a Melfiego ogląda się naprawdę świetnie: bardzo dobrzy aktorzy wcielają się w przykuwające uwagę postacie, szacunek budzi integralność odtworzenia atmosfery epoki, muzyka trafnie ilustruje ekranowe emocje. Seans jest przyjemnością, po której jednak pozostaje pewien niedosyt wynikający z nadmiernej „gładkości” narracji i nieskomplikowania przekazu. Ukryte działania są wysokiej klasy produktem hollywoodzkiego głównego nurtu, nie mają wszakże czegoś, co pozwoliłoby przekroczyć poziom bezbłędnego wykorzystania narracyjnych i realizacyjnych schematów i dzięki temu zapisać się mocniej w pamięci widza. Nie oznacza to jednak, że film nie jest godny uwagi – przeciwnie, dwugodzinna rozrywka, jaką niewątpliwie stanowi, może okazać się jeszcze bardziej wartościowa, gdy odczyta się ją przez pryzmat historycznych i kulturowych kontekstów.

Oparta na faktach opowieść skoncentrowana jest na trzech ciemnoskórych kobietach pracujących dla NASA w latach 60. XX wieku, okresie stanowiącym apogeum zimnowojennej rywalizacji o dominację w kosmicznym wyścigu. Katherine Goble (Taraji P. Henson) jest genialną matematyczką, która gdyby tylko była białym mężczyzną, to na pewno znajdowałaby się u szczytu powodzenia zawodowego i finansowego. Tymczasem wystarczać musi jej wykonywanie trudnych, ale szablonowych obliczeń i pozostawanie w ukryciu, co dobitnie zaznacza oryginalny tytuł filmu. Mary Jackson (Janelle Monáe) jest seksowną panią inżynier, świadomą, na jak wiele ograniczeń skazuje ją obowiązująca wciąż rasowa segregacja. Dorothy Vaughan (Octavia Spencer) to ucieleśnienie afroamerykańskiej obfitości humoru, ciała i serca, a przy tym osoba doskonale zdająca sobie sprawę z potrzeby dyscypliny i samorozwoju. Każda z nich jest inna, ale każda toczy podobną walkę o prawo do osobistej godności i zaspokojenia swoich zawodowych ambicji. Środowisko NASA jest bowiem wciąż bardzo konserwatywne – dominują w nim WASP-owie w białych koszulach i wąskich czarnych krawatach, a ciemnoskórzy pracownicy wykonują mniej prestiżowe zadania i muszą korzystać z oddzielnych toalet (akurat ten aspekt rasowej segregacji jest w filmie przytaczany tak często, że jawi się wręcz jako jeden z najważniejszych). Rywalizacja o wielką narodową sprawę – sukces w podboju kosmosu – toczy się więc równolegle z upartym bojem o równie istotną kwestię równouprawnienia rasy i płci. Narracyjnym spoiwem dla opowieści o absurdzie dyskryminowania ludzi z powodu ich koloru skóry, emancypacji kobiet i kosmicznym wyścigu jest zaś sprawnie, choć nieco pobieżnie przedstawiony ważny okres amerykańskiej historii – burzliwe, ale jakże inspirujące i twórcze lata 60.

Film Theodore’a Melfiego, modelowo reprezentując współczesny wariant hollywoodzkich narracji dotykających tematyki rasowej, podobnie jak choćby Służące (2011, reż. Tate Taylor) czy Kamerdyner (2013, reż. Lee Daniels) umiejętnie zestawia sceny przepełnione powagą i wzruszeniem z humorystycznymi, wiernie odtwarza ikonografię epoki, gdy zaś wymagane jest to dramaturgicznymi regułami – dość swobodnie traktuje fakty historyczne. Wydaje się jednak, że najbardziej brakuje mu tego, co miały choćby wspomniane Służące – odpowiednio tonowanego dramaturgicznego ciężaru, dzięki któremu widz lepiej zrozumiałby dramat dyskryminacji, z którą mierzyć muszą się bohaterki. Oczywiście, środowisko NASA różni się od konserwatywnego miasteczka na Południu (choć w przypadku obu filmów można mówić o próbie stworzenia figury „pars pro toto”), jednakże gładkość, z jaką toczy się opowieść w Ukrytych działaniach, osłabia siłę ich oddziaływania i doniosłość tematu. Z kolei nieskrywany dydaktyzm filmu dla obeznanego z hollywoodzkimi formułami widza nie będzie żadnym zaskoczeniem, może jednak po prostu znudzić. Ponadto, o ile osobowości i charaktery Katherine, Mary i Dorothy są dostatecznie zróżnicowane, to jednak na wizerunkach większości postaci w filmie wyraźnie ciąży stereotypowość. Rodziny głównych bohaterek są podobne w swej wielkiej miłości do bliskich, zrozumieniu i okazywaniu im wsparcia. Niektóre rodzinne fragmenty z Ukrytych działań są tak wyidealizowane, że niejeden przekorny widz dla równowagi zapragnie przypomnieć sobie scenę z głupawej, ale miejscami bardzo zabawnej komedii W krzywym zwierciadle: Strzelając śmiechem (1993, reż. Gene Quintano), w której biały detektyw grany przez Emilio Esteveza uczestniczy w obiedzie w domu swego czarnoskórego partnera. W filmie Melfiego środowisko Afroamerykanów jest też jednorodne w szlachetnym dystansie wobec przejawów rasowej nietolerancji. Jako ikona ruchu protestu lat 60. przywołany zostaje oczywiście Martin Luther King, ogranicza się to wszakże do telewizyjnej migawki, wprowadzonej chyba na zasadzie obowiązkowego elementu narracji o afroamerykańskim społeczeństwie epoki. Społeczeństwie, które było dużo bardziej zróżnicowane i ciekawsze. Od przyporządkowanych odpowiednim kategoriom schematów nie odbiegają też postacie białych, choć Melfi uniknął na szczęście prostackiego stereotypu odpychającego „białasa”. Każda z postaci z Ukrytych działań wzbudza bowiem ostatecznie sympatię, a rasowe uprzedzenia nie mają w ich przypadku głębokiego zakorzenienia ideologicznego. Jawią się raczej jako nieuświadomiona przesądna „tradycja”, z którą dość łatwo zerwać w imię zespołowej pracy i dążenia do sukcesu.

Kwestię problematyki rasowej poszerzyć można o dodatkowy, pozadiegetyczny kulturowy kontekst – (nie)przynależności Ukrytych działań do tzw. kina afroamerykańskiego. To zjawisko niejednorodne i w różny sposób definiowane. Rozumiane bywało choćby wyłącznie jako kino finansowane i tworzone przez Afroamerykanów (głównie awangardowe i niezależne) lub głos opozycyjny wobec hollywoodzkiego głównego nurtu. Podstawowymi ramami definiowania zjawiska, jak zauważają Ewa Drygalska i Marcin Pieńkowski[1], były zawsze: esencjalnie pojmowana przynależność rasowa, kulturowe doświadczenie „bycia czarnym” oraz praktyka oporu. Ukryte działania przynależą oczywiście do hollywoodzkiego „mainstreamu”, ale niewątpliwie dotykają istotnego aspektu tożsamości Afroamerykanów – potrzeby znoszenia ograniczeń i pielęgnowanej dumy z bycia sobą. O tym jednak, że jest to film głównego nurtu adresowany do możliwie najszerszej grupy odbiorców i zrealizowany z innej niż stricte afroamerykańska perspektywy, świadczy też wyraźna obecność kategorii „white savior”, czyli białego bohatera umożliwiającego czarnym ich emancypację. Funkcję tę pełni bardzo dobrze zagrany przez Kevina Costnera Al Harrison. Rozbija młotem tablicę nad toaletą dla czarnych, odkleja naklejkę „dla kolorowych” z termosu z kawą, wprowadza Katherine na naradę, na którą wstęp mieli dotąd tylko biali mężczyźni. Sceny te, co przyznaje sam Melfi, nie miały miejsca w rzeczywistości, co więcej – także sam Harrison jest postacią fikcyjną. Zabiegi te potrzebne były jednak do nadania spójności przyjętej narracyjnej formule.

Kino amerykańskie przyzwyczaiło widza do tego, że w dynamiczny i angażujący sposób pokazać potrafi prawie wszystko, łącznie z pisaniem matematycznych obliczeń kredą na tablicy (lub na szybie, by wspomnieć Piękny umysł Rona Howarda). Melfi robi ukłon w stronę potęgi ludzkiego umysłu, zdolnego w zawrotnym tempie przeprowadzać skomplikowane obliczenia, konstruować rakiety wznoszące się na okołoziemską orbitę i komputery, które umieją obliczyć jeszcze więcej i szybciej. To frapujący wątek filmu – stymulowany przez ludzki geniusz rozwój technologiczny, przed którym człowiek musi z czasem ustąpić. Kobiety obliczające dla NASA parametry kosmicznych misji mają świadomość, że lada moment ich miejsce zajmie komputer. Pierwszy, jeszcze niedoskonały IBM nie może zmieścić się w drzwiach, zajmuje całe obszerne pomieszczenie, sprawia kłopoty w obsłudze. Ale to do niego należy przyszłość. Melfi nie demonizuje technologicznego postępu (co zdarzało się choćby wielkiemu Chaplinowi), pokazując jego doniosłość i nieuchronność, ale też sposób, w jaki można go przyswoić. Pracowitość bohaterek i ich determinacja w poszerzaniu wiedzy pozwalają na to, by puenta tego wątku wybrzmiała dla nich optymistycznie.

Stawką zaawansowanej technologicznie gry, z którą równolegle toczą się zmagania przeciw różnym obliczom dyskryminacji, jest panowanie w przestrzeni kosmicznej. Melfi dobrze poprowadził ten wątek – nie przytłacza widza ogromem technicznych szczegółów, zwięźle przypomina przełomowe momenty, świetnie oddaje atmosferę tytanicznej pracy ludzi NASA pod presją oczekiwań całego narodu. Z podbojem kosmosu związany jest też jeszcze jeden istotny aspekt amerykańskiej kultury, wybrzmiewający w Ukrytych działaniach może nawet zbyt głośno – mityczny wręcz status astronautów. Filmowy John Glenn (w tej roli Glen Powell) to chodzący ideał amerykańskiego wyobrażenia o mężczyźnie, zarówno pod względem fizycznym, jak i charakterologicznym.

Po obejrzeniu Ukrytych działań w pracy z uczniami można wykorzystać każdy z trzech głównych obszarów tematycznych filmu, dotyczących różnego rodzaju przełamywania ograniczeń: rasowych, społecznych i technologicznych. Lekcje wiedzy o społeczeństwie czy godzina wychowawcza to dobre momenty, by zastanowić się nad zmianami w sytuacji rasowych mniejszości i kobiet, jakie zaszły w zachodnich społeczeństwach od lat 60. Warto zastanowić się, czy wszystkie problemy pokazane w filmie Melfiego, zostały rozwiązane? Niestety, w programie nauczania historii nie ma miejsca na zajęcia poświęcone zdobywaniu kosmosu. Można je za to przeprowadzić w ramach lekcji przyrody. Ukryte działania zestawić wówczas warto choćby nawet tylko z fragmentami innych ważnych amerykańskich filmów traktujących o fascynujących czasach pionierów programu kosmicznego. Popularny jest wciąż Apollo 13 (1995) Rona Howarda, z kolei nieco zapomniany – niezwykle ciekawy Pierwszy krok w kosmos (1983, oryginalny tytuł The Right Stuff jest trafniejszy) Philipa Kaufmana. W obu znakomite role drugoplanowe stworzył Ed Harris, w filmie Kaufmana wcielający się w postać Johna Glenna, co może stanowić asumpt do interesującego porównania z wizerunkiem legendarnego astronauty zawartym w Ukrytych działaniach. Punktem odniesienia w tej kwestii mogą być też filmy rosyjskie – Gagarin (2013, reż. Paweł Parchomienko) i Papierowy żołnierz (2008, reż. Aleksiej German jr). Rezultat walki o widza, zwłaszcza młodego, będzie jednak pewnie dokładnie taki, jak w przypadku wyścigu na Księżyc. Film o pierwszym człowieku w kosmosie razi propagandową jednowymiarowością, z kolei obraz Germana jest ambitny, ale trudny w odbiorze, skoncentrowany na wewnętrznych przeżyciach bohatera, a nie na spektakularnej rywalizacji mocarstw.

Wielki sukces Ukrytych działań na listach przebojów amerykańskich kin, gdzie obraz godnie rywalizował nawet z Łotrem 1, ale też powodzenie poza Stanami Zjednoczonymi, potwierdzają, że kinomani chyba nigdy nie odwrócą się od pewnej formuły widowiska: jednoznacznego ideologicznie, porządnie zrealizowanego filmu, który rozbawi, wzruszy i pozostawi widza w dobrym nastroju. Od chęci i umiejętności dotarcia do pozadiegetycznych kontekstów zależy natomiast, czy w trakcie takiej lektury uda się mu odczytać coś więcej.


[1] Ewa Drygalska, Marcin Pieńkowski, Wstęp [w:] Kino afroamerykańskie. Twórcy, dzieła, zjawiska, red. Ewa Drygalska, Marcin Pieńkowski, Gdańsk 2015, s. 14-17.
Pani z Ukrainy (2002)
tytuł: „Ukryte działania”
gatunek: dramat
reżyseria: Theodore Melfi
scenariusz: Allison Schroeder, Theodore Melfi na podstawie książki Margot Lee Shetterly
zdjęcia: Mandy Walker
muzyka: Hans Zimmer, Pharrell Williams, Benjamin Wallfisch
produkcja: USA
rok prod.: 2016
dystrybutor w Polsce: Imperial – Cinepix
czas trwania: 127 min
Wróć do wyszukiwania