To tylko koniec świata (2016)
Jadwiga Mostowska
Reż. Xavier Dolan
Data premiery: 10 lutego 2017
W 2009 roku 19-letni Kanadyjczyk pokazuje na festiwalu w Cannes swój debiutancki film Zabiłem moją matkę, który nakręcił za pieniądze zarobione w dzieciństwie występami w reklamach i serialach telewizyjnych. Już ten pierwszy obraz Xaviera Dolana, który wzbudził nie tylko w Cannes ogromną sensację, pokazywał z bliska toksyczność relacji łączących matkę oraz syna, którzy zarazem kochają się i nienawidzą. W kolejnych swych filmach Kanadyjczyk konsekwentnie powraca do wątków, które najbardziej go interesują: skomplikowane relacje z najbliższymi (w szczególności z matką), inność, poszukiwanie własnej tożsamości (również tej seksualnej), samotność, śmierć. Nie inaczej jest tym razem. W swoim najnowszym obrazie zatytułowanym To tylko koniec świata (wyróżnionym Grad Prix na festiwalu w Cannes) niespełna 28-letni Dolan znów dokonuje wiwisekcji rodziny i ukazuje skomplikowane relacje łączące jej członków. Tym razem jednak po raz pierwszy sięga po cudzy tekst (film jest adaptacją sztuki teatralnej Juste la fin du monde zmarłego na AIDS w 1995 roku Jean-Luca Lagarce’a). Ów teatralny rodowód jest zresztą widoczny w filmie, którego ciężar opiera się w znacznej mierze na kreacjach aktorskich (na ekranie oglądamy znakomitych francuskich aktorów: Nathalie Baye, Leę Seydoux, Marion Cotillard, Vincenta Cassela i Gasparda Ulliela) i którego akcja rozgrywa się w ograniczonej przestrzeni ciasnych pomieszczeń domu w ciągu jednego, upalnego popołudnia. Dolan konsekwentnie podkreśla ową teatralność i wydobywa ją operując ciasnymi kadrami oraz wielkimi zbliżeniami (autorem zdjęć do filmu jest André Turpin, który ma już na swym koncie zdjęcia do Dolanowskiego Toma i Mamy). I tak oto przed oczami widzów rozgrywa się rodzinna tragifarsa (nieco podobna tej, jaką oglądaliśmy w filmie Sierpień w hrabstwie Osage z 2013 w reżyserii Johna Wellsa, notabene także będącym adaptacją sztuki teatralnej).
Odnoszący sukcesy młody dramatopisarz Louis (Ulliel) powraca w rodzinne strony po 12 latach nieobecności. W znajdującym się gdzieś na prowincji domu spotyka matkę (Baye), siostrę (Seydoux) – dziś już niemal dorosłą, starszego brata (Cassel) oraz bratową (Cotillard), której nigdy wcześniej nie miał okazji poznać. Ten powrót na łono rodziny to pożegnanie. Louis jest śmiertelnie chory i chce powiedzieć bliskim, że umiera. To niełatwe zadanie i Louis nie wie, jak je zrealizować. Nie wie też, czego może się spodziewać po długo niewidzianych bliskich. Szybko okazuje się, że nie ma co liczyć na rodzinną sielankę i ponowne zbliżenie. Syn marnotrawny trafia w sam środek domowego „piekiełka” będącego mieszaniną wzajemnych pretensji i złośliwostek, kompleksów i niespełnień, a jego zaskakujący i niezrozumiały (w kontekście tak długiej nieobecności) przyjazd staje się katalizatorem podsycającym stale tlący się płomień rodzinnej awantury. Louis niby wraca na „stare śmieci”, a jednak wśród tych niby „swoich” czuje się obco. Rodzina i dom, który powraca w rozmytych, nieco już niewyraźnych wspomnieniach z dzieciństwa, należą do przeszłości. Teraźniejszość jest zaś trudna, gorzka i rozczarowująca dla wszystkich.
Choć wszystko to, co oglądamy na ekranie, może wydawać się nieco pretensjonalne i przerysowane („odstawiona” na przyjazd sławnego syna matka przypomina matrony z filmów Almodóvara), a zachowania bohaterów drażnią i budzą zażenowanie (jak choćby „popis” choreograficzny matki i córki w rytm tandetnego hitu zespołu O-Zone Dragostea din tei), to jednak – bez względu na to, jak chwilami trudno jest się temu przyglądać – ów filmowy obraz rodziny niesie w sobie pewien ładunek prawdy. Wielu widzów może bowiem odnaleźć w nim cząstki własnych doświadczeń związanych z rodzinnymi spotkaniami z okazji świąt czy ważnych uroczystości. Iluż synów czy córek marnotrawnych na całym świecie przemierza setki kilometrów, by raz na jakiś czas odprawić rytuał „rodzinnych odwiedzin” i (bez względu na to, czy udało im się odnieść sukces, czy też stanowią rodzinny przykład życiowego nieudacznika) czuje jednocześnie radość oraz niepokój? Radość z powrotu w rodzinne strony i ze spotkania z dawno niewidzianymi najbliższymi (którzy, jak sama nazwa wskazuje, powinni być nam najbliżsi), a z drugiej strony niepokój związany z tym, że znów upragnione, wyobrażone (takie, jak z idyllicznych świątecznych filmów czy reklam) rodzinne zgromadzenie przyniesie rozczarowanie. Że miast sielanki będą pretensje (niekiedy mniej lub bardziej umiejętnie skrywane pod maską uprzejmości i uśmiechu), zamiast radości wzajemne żale i awantury. A wszystko to oczywiście przy suto zastawionym stole z ulubionymi potrawami biesiadników. Bo choć, jak śpiewali Starsi Panowie, podkreślając wartość rodziny: …rodzina nie cieszy, nie cieszy, gdy jest, lecz kiedy jej ni ma samotnyś jak pies, to czasem jeszcze bardziej prawdziwe wydają się tytuł i słowa piosenki Camille Home Is Where It Hurts, która pojawia się na ścieżce dźwiękowej filmu Dolana jako swoisty komentarz do tego, co przyjdzie nam oglądać na ekranie.
Film Xaviera Dolana To tylko koniec świata może być zatem przyczynkiem do interesujących dyskusji podczas zajęć wychowawczych czy też wychowania do życia w rodzinie z młodzieżą ze starszych klas szkół ponadgimnazjalnych. Młodzi ludzie z pewnością mają własne doświadczenia i przemyślenia dotyczące relacji rodzinnych, wielu z nich niebawem opuści rodzinny dom i wyjedzie do innego miasta (być może innego kraju) na studia lub do pracy. Będą musieli, już jako samodzielne i coraz bardziej niezależne jednostki, na nowo ustalić swe relacje z bliskimi, co bywa zadaniem trudnym zarówno dla tych, który dom rodziny opuszczają, jak i dla tych, którzy w nim pozostają. Warto zatem poruszyć problem kształtowania i podtrzymywania rodzinnych więzi na odległość, kontaktów, które często, siłą rzeczy, przybierają charakter incydentalny i okazjonalny (związany z rodzinnymi uroczystościami czy świętami), a co za tym idzie mogą rodzić problemy, konflikty i emocje. Film To tylko koniec świata może stanowić bardzo interesujące wprowadzenie do rozmowy na te tematy.
Z kolei na filmowych zajęciach pozalekcyjnych warto zaproponować obejrzenie filmu tym młodym ludziom, których pasją jest aktorstwo. W najnowszym filmie Dolana wystąpili znakomici i doświadczeni aktorzy, którzy musieli unieść na swych barkach ciężar obrazu opartego na dialogu oraz wzajemnych relacjach i interakcjach wyraźnie zarysowanych postaci, których emocje oraz reakcje kamera śledzi z bardzo bliska. Warto przyjrzeć się tym kreacjom w kontekście zarówno filmowego, jak i teatralnego aktorstwa czy technik oraz środków wyrazu, jakie aktor może wykorzystywać na scenie lub przed kamerą.