Tenet (2020)

Reż. Christopher Nolan

Data premiery: 26 sierpnia 2020

Kamila Żyto

Christopher Nolan dał się poznać szerokiej publiczności jako magik kina. Jego filmy to przemyślane, precyzyjnie skonstruowane oraz z aptekarską skrupulatnością zrealizowane kuglarskie sztuczki lub – jeśli ktoś woli – dzieła sztuki. Aby je stworzyć, niezbędna jest niezwykła sprawność oraz nieograniczona wyobraźnia. Żeby je zrozumieć, trzeba wykazać się wnikliwością i cierpliwością. Jak każdy wprawny czarodziej, Brytyjczyk widzów w pierwszej kolejności olśniewa, a potem intryguje. Pierwsza lektura obrazu Nolana na ogół najpierw zaskakuje, a następnie sprawia, że mamy ochotę dowiedzieć się, „jak on to zrobił”, a więc zaczynamy zastanawiać nad tym, jakim sposobem królik wyskoczył z kapelusza? Taki przepis na kino stematyzowane w metatekstualnym Prestiżu (The Prestige, 2006) realizuje każde kolejne jego dzieło, poczynając od debiutanckiego Śledząc (Following, 1998) przez przełomowe w dorobku reżysera Memento (Memento, 2000), kończąc na oscarowej, choć i tak docenionej przez Akademię w niewystarczającym stopniu, Dunkierce (Dunkirk, 2017). Czy Tenet – wchodzący na ekrany kin późnym latem, po okresie przerwy w działaniu filmowego świata wymuszonym pandemią – powtórzy sukces poprzednich filmów? Czy okaże się kolejną misternie skonstruowaną zabawką? A może widzowie domyślą się, jak sztukmistrz zdołał ukryć asa w rękawie?

Odpowiedzi na to pytanie każdy będzie musiał udzielić samodzielnie i pewnie zdania będą rozbieżne. Dlaczego? Tenet to dzieło stojące w rozkroku, posiadające liczne intelektualne aspiracje, ale i konstrukcyjne mielizny. Z jednej strony mamy do czynienia z kinem skłaniającym do refleksji natury filozoficznej, z drugiej zaś schematycznym, powtarzalnym oraz do bólu przewidywalnym, a także pozbawionym niuansów czy dwuznaczności. Bez wątpliwości można stwierdzić, że jest to obraz więcej niż solidny warsztatowo, pierwszorzędny na poziomie wykonawstwa i mistrzowsko zrealizowany, jednocześnie raczący widza banalną, ograną fabułą. Nolan proponuje doskonałą blockbusterową rozrywkę okraszoną pewną dozę artystycznych ambicji. Niektóre sensy skrywające się za popkulturowym opakowaniem mogą okazać się atrakcyjne zarówno dla uczniów o zamiłowaniu do nauk ścisłych, jak i tych o preferencjach humanistycznych. Tylko czy taki mariaż (bo dziś już raczej nie mezalians) ma szansę na szczęśliwe zakończenie? Wiele zależy od tego, czego oczekujemy po kinie oraz od tego, co już na jego temat wiemy. Bez wątpienia miłośnikom „kina wizualnej atrakcji” (przypomnijmy, że jego twórcą był inny magik, Georges Méliès) dzieło to przyniesie wiele satysfakcji. Mamy tu bowiem do czynienia z przykładem charakterystycznym dla współczesnej kinematografii, którą Mirosław Przylipiak diagnozuje w następujący sposób: „Odmienność kina postklasycznego miałaby polegać na tym, że dzisiejsze filmy nie są już tak spójne i tak zorientowane na opowiadanie historii. Stanowią raczej zlepek autonomicznych epizodów i składają się z wielu niezależnych od siebie warstw. Inaczej konstruuje się dziś światy filmowe, są one zdecydowanie bardziej widowiskowe, rozbudowane scenograficznie i rozbuchane wizualnie. Zwolennicy tezy o wyłonieniu się kina postklasycznego twierdzą, że w kinie klasycznym najważniejsze było opowiadanie historii i wszystko było jej podporządkowane, a współcześnie największy nacisk kładzie się na poszczególne atrakcje, izolowane fragmenty”[1].

Tenet, w zgodzie z tą tendencją, zmierza w zawrotnym wprost tempie od jednej wizualnej atrakcji do drugiej, a każda kolejna scena rozgrywa się w nowej, olśniewającej scenerii. Wciągnięci w wir wydarzeń, odbywamy więc podróż dookoła świata. Orientalne Indie, malowniczy baseny ciepłych mórz, egzotyczna i dzika Europa Wschodnia stają się areną heroicznej walki toczonej przez głównego bohatera, który – co znaczące – nie posiada imienia, lecz jest po prostu Protagonistą. Ten metatekstualny zabieg stanowi dobry punkt wyjścia do dyskusji nad statusem współczesnych herosów popkultury, często pozbawionych psychologicznej głębi aktantów, których celem jest (jak w grach komputerowych) ukończenie misji. Michał Walkiewicz w recenzji filmu trafnie podsumowuje: „Monumentalny koncept, na którym wznosi się film, byłby raczej nie do pogodzenia z jakąkolwiek próbą emocjonalnego czy psychologicznego cieniowania historii; z opowieścią, w której, pomijając ogłuszającą akcję i narracyjne hołubce, ważny byłby nasz związek z bohaterami. Nolana ludzie raczej nie interesują, przynajmniej nie na obecnym etapie kariery. Nic więc dziwnego, że sprowadza ich do roli trybików w narracyjnym mechanizmie, przesuwa jak pionki na szachownicy, nie obciąża ich głów jakąkolwiek namiętnością (…)”[2]. Najnowsze dzieło twórcy Incepcji zawiera wszystkie elementy, które znamy z klasyki kina sensacyjnego w bondowskim stylu. Niestety, podane one zostały bez typowego dla serii o agencie Jej Królewskiej Mości przymrużenia oka. Po pierwsze, uraczeni zostajemy szpiegowską intrygą okraszoną licznymi scenami akcji (pościg katamaranami po lazurowych wodach zatoki, precyzyjnie zainscenizowane bójki, wielki napad na skarbiec z udziałem samolotu [!], efektowne gonitwy ulicami miasta czy finałowe starcie rodem z kina wojennego wzbogacone solidną sceną wybuchu). Po drugie, danie główne stanowi misja ratowania świata ciążąca na barkach jedynego sprawiedliwego , na drodze którego staje bardzo czarny charakter (oczywiście obowiązkowo Rosjanin), a kibicują mu wychudzona blond piękność (dziewczyny Bonda) oraz hinduska „bogini mądrości” (zamiast M.). Po trzecie, z kina policyjnego zaczerpnięty został wątek „partnera-przyjaciela”, w którego postać wcielił się przystojny Robert Pattinson.

Tenet jest wzorcowym i jednocześnie stereotypowym przykładem kina postklasycznego, a próby uaktualnienia wymowy pewnych ogranych rozwiązań nie wydają się szczególnie udane. Obraz Nolana – jak pisze przywoływany już Walkiewicz – „rymuje się ze współczesnością”[3] za sprawą takich wątków jak zagrożenie terroryzmem, nielegalny handel bronią, interesy oligarchów, kontrola nad głowicami nuklearnymi, ale i polityczną poprawnością – główny bohater jest czarnoskóry, a światem rządzą kobiety – co jednak nieznacznie tylko niuansuje wymowę Teneta. W filmie wszystko jest bigger than life, wszystko jest spektaklem, nieustającą feerią efektów wizualnych, która ucieszy tych, którzy od kina oczekują, że będzie niczym innym jak kinem właśnie.

Jest jednak i druga strona medalu. Miłośnicy twórczości Brytyjczyka znajdą w Tenecie fascynujące reżysera od początku kariery kwestie, z których najważniejszą wydaje się zainteresowanie czasem i przestrzenią jako Kantowskimi apriorycznymi formami poznania. Nolan wciąż pyta o możliwość zrozumienia świata, przystawalności doń schematów i zasad, które determinują nasze myślenie o rzeczywistości. Rozważa więc fundamentalne problemy filozoficzne o charakterze ontologicznym i epistemologicznym, jednocześnie łącząc je z kwestiami trapiącymi fizyków kwantowych. Badacze nauk ścisłych konsultowali jego fabularne pomysły, a wcześniejsze dokonania reżysera często zasadzały się na podobnych konceptach. Interstellar (Interstellar, 2014) był opowieścią o grupie naukowców, którzy odkryli tunel czasoprzestrzenny, dzięki czemu bohater wyrusza szukać nowego domu dla mieszkańców stojącej w obliczu katastrofy ekologicznej Ziemi. Incepcja (Inception, 2010) dotyka kwestii zwielokrotnionej rzeczywistości i wchodzenia w świat snów oraz możliwości kontrolowania czy wpływania na procesy mentalne innych. Jednak dla Teneta kluczowy punkt odniesienia stanowi Memento, którego bohater musi się zmierzyć z nową dla siebie sytuacją – ponieważ cierpi na utratę pamięci krótkotrwałej, nic nie jest takie, jak się wydaje i jakie ongiś było. Leonard na nowo uczy się funkcjonować i żyć. Gdy zawodzi go umysł, który był dotychczas gwarantem ładu, przyczynowo-skutkowy porządek rozumowania traci rację bytu, a protagonistą kierują impulsy, emocje, nad którymi nie jest w stanie zapanować. W pierwszej scenie Mementa czas płynie wstecz, a taśma cofa się, w wyniku czego kula trafia do lufy pistoletu bohatera. Tenet wykorzystuje ten motyw, czyniąc zeń oś strukturalną całego filmu. Inwersja czasowa, entropia, a więc miara stopnia nieuporządkowania materii i energii oraz przeszłość i przyszłość płynące w przeciwnych kierunkach i starające się nawzajem znieść, to koncepcje awizowane już przez tytuł najnowszego dzieła Nolana. Jest on palindromem (grec. palindromos, czyli biegnący na powrót), a więc wyrazem, który da się przeczytać od lewej do prawej i od prawej do lewej. Tenet to jednak w języku angielskim także zasada, dogmat, a Protagonista, aby skutecznie działać i „ocalić świat”, wszelkie wyuczone i obowiązujące reguły rozumienia tego, co go otacza, musi odrzucić. Jeden z bohaterów już na początku radzi mu, aby „nie próbował tego zrozumieć”, lecz „poczuł”. Nolan kwestionuje determinujący nasze poznanie od czasów oświecenia racjonalizm, a przynajmniej podważa hegemonię przyjętych norm i reguł kognicji. Bohaterowie mają intuicję na temat przyszłości; poddana w wątpliwość zostaje, między innymi, linearność czasowa, przyczynowo-skutkowa logika itp. Co (w świetle akcji filmu) wiemy o naturze świata, który – o czym wnosić można z postępu nauki – wydaje się być oswojony, opisany i poznany? Niewiele. Nasze nawyki myślowe tylko nas ograniczają, kategorie, którymi się posługujemy – takie jak czas i przestrzeń – są konstruktem, wymysłem, ograniczającym horyzonty rozumienia, a nie zaś porządkującym i wyjaśniającym cokolwiek. Powraca więc egzystencjalny niepokój skorelowany z maksymą „wiem, że nic nie wiem”.

Omawiany film stanowi doskonały punkt wyjścia do pokazania młodzieży, jakie filozoficzne implikacje niosą ze sobą nauki ścisłe. Uczniowie o humanistycznych preferencjach mogą dostrzec w matematyce i fizyce coś więcej niż ciąg abstrakcyjnych symboli, zaś ci, których fascynuje żelazna logika cyfr i działań, mają szansę zastanowić się nad ich niepodważalnością. Last but not least, dla kinofilów Tenet to film-układanka (puzzle film)[4], obraz wart wielokrotnej lektury, otwarty na interpretacje, zapraszający do wnikliwej analizy kadr po kadrze, ujęcie po ujęciu, a także dający szansę na burzliwe dyskusje. Na zakończenie warto wrócić do pytania, czy magikowi kina – Nolanowi udała się kolejna sztuczka? W przekonaniu autorki tekstu niestety nie, gdyż szwy gatunkowych schematów zbyt wyraźnie odznaczają się na delikatnej tkaninie filozoficznego podbicia.

[1] Film jako narzędzie myślenia. Rozmowa z Mirosławem Przylipiakiem (rozmawiał Marcin Adamczak), „Dwutygodnik. Strony kultury” dostępne przez:  https://www.dwutygodnik.com/artykul/7248-film-jako-narzedzie-myslenia.html

[2] Michał Walkiewicz, Początek końca (recenzja filmu Tenet), dostępne przez: https://www.filmweb.pl/reviews/recenzja-filmu-Tenet-23414

[3] Tamże.

[4] Współcześnie tego typu filmy określa się też mianem mind-game films Zob. Barbara Szczekała, Mind-game films. Gry z narracją i widzem, Ec1, Łódź 2019.

tytuł: Tenet
rodzaj/gatunek: akcja, thriller, science-fiction
reżyseria: Christopher Nolan
scenariusz: Christopher Nolan
zdjęcia: Hoyte Van Hoytema
muzyka:
Ludwig Göransson
obsada: Robert Pattinson, Elizabeth Debicki, Aaron Taylor-Johnson
produkcja:
Kanada, USA, Wielka Brytania
rok prod.: 2020
dystrybutor w Polsce: Warner Bros. Entertainment Polska Sp. z o. o.
czas trwania: 150 min
odbiorca/etap edukacji: od lat 15/ ponadpodstawowa, wyższa

Wróć do wyszukiwania