Stary człowiek i może (2014)
Maciej Dowgiel, Centralny Gabinet Edukacji Filmowej
Reż. Dome Karukoski
Data premiery: 19 czerwca 2015
Świat pędzi do przodu z niesamowitą szybkością. Każdego dnia pojawiają się nowocześniejsze pojazdy, telefony, komputery, artykuły gospodarstwa domowego – urządzenia ułatwiające ludziom życie i pozwalające choćby na spokojne wypicie kawy czy rozmowę z najbliższymi bez gwałtownego przerywania biegu.
Te wynalazki warunkują poniekąd styl życia, paradoksalnie, pozbawiając je wszelkiego smaku. Korzystamy z nich szybko, by zaraz po ich użyciu znów pędzić wyznaczonym sobie torem, m.in. po to, by zarobić na coraz to nowsze gadżety. Kredyt spłaca się kredytem, aby nie wypaść z kręgu wzorcowej konsumpcji najnowocześniejszych produktów. To produkty określają, kim jesteśmy i jak wysoko wdrapaliśmy się na drabinę kariery. W tym biegu zapominamy o sobie. Nie pamiętamy już, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy… Wszystkie życiowe „ułatwiacze” zamiast zapewnić nam komfort, stają się jedynie czynnikiem napędzającym dalszy bieg ku karierze. W taką pułapkę współczesności wpada wielu młodych ludzi. A starzy? Oni poruszają się w swoim tempie po poboczu życiowej drogi. Zostali zepchnięci na margines przez wynalazki współczesności. Ale czy jest im tam źle?
Właśnie na to pytanie stara się odpowiedzieć reżyser filmu „Stary człowiek i może”. Dome Karukowski zrobił film o staruszku, który pomimo życia na marginesie współczesności, zdaje się być szczęśliwy. Żyje wspomnieniami minionych czasów przedwojennych i powojennych. Trzyma się tradycyjnych wartości. Żyje w zgodzie z naturą narzucającą określone czynności w różnych porach roku. Przed zimą trzeba oczyścić rynny we własnoręcznie wybudowanym przed laty domu oraz naprawić dach, aby nie przeciekał. Jesienią zbiera się ziemniaki, aby z radością móc konsumować plony własnej pracy. Gotuje je na opalanej drewnem kuchni, wcześniej przygotowując drwa na opał. Na swój sposób kocha wiejskie życie bez telewizora, bez komputera i nowoczesnego telefonu. Tradycyjnie żyje tak, jak jego rodzice, dziadkowie i pradziadkowie. Obca jest mu poprawność polityczna. Może wydawać się, że jest seksistą i rasistą, nie dlatego, że kobiety i obcokrajowców uważa za osoby gorsze. Został wychowany w środowisku patriarchalnym, a więc stara się być panem swego domu. Czarnoskórych nazywa Murzynami, gdyż jeszcze przed laty… tak potocznie nazywano ludzi o czarnej skórze. Czuje się dobrze na własnej ziemi, w którą wrósł i dzięki której przeżył swe proste, aczkolwiek dobre życie. Nie ma więc w tym nic dziwnego, że rzucony przez zły los do wielkiego miasta, czuje się zagubiony. Tam nie funkcjonują konserwatywne, tradycyjne — znane mu zasady.
Grump, bo tak nazywa się główny bohater filmu, ze skręconą kostką trafia do szpitala na rehabilitację do Helsinek. Zanim jednak zostanie on przyjęty do szpitala, poprzestawia życie swej rodziny — synowej, syna i wnuków. Ale czy to jego wina, że lawendowy zapach do kąpieli kojarzy mu się z gazem bojowym używanym podczas wojny? Czy unormowany schemat codziennych czynności, na przykład przerwa na kawę, posiłki i odpoczynek, to grzech, za który trzeba odpokutować w wielkim mieście (będącym dla niego piekłem). Czy musi potrafić obsługiwać nowoczesną kuchnię indukcyjną, mikrofalówkę, elektryczną szczotkę do zębów lub telefon z dotykowym wyświetlaczem? Przecież każdy ma prawo do własnych skojarzeń, a użytkowanie nowoczesnych sprzętów nie jest obowiązkiem. Jednakże ze swymi przekonaniami i bez „współczesnych” umiejętności staje się Innym. Wykluczonym.
Choć nie jest mu łatwo żyć z na wskroś nowoczesną synową, w super nowoczesnym domu, da swym bliskim lekcję życia, której pewnie nie zapomną do końca swych dni. Film toczy się spokojnym trybem ułożonych sprawnie z kolejnych gagów, które są przeplatane nieco natrętnym monologiem głównego bohatera. I starość i młodość zostały potraktowane w nim z sympatyczną pobłażliwością. Każdy ma w nim prawo do błędów. Starzy i młodzi bohaterowie dostają w nim lekcję, która może służyć przykładem także podczas szkolnych zajęć wychowania do życia w rodzinie. Uczniowie gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych nauczą się z niej szacunku do starszych, a co więcej przekonają się, że także i oni mają czasem rację. Starszym widzom dzięki „Staremu człowiekowi…” zostanie dostarczony impuls do refleksji na temat współczesnej młodości. Dlatego też to niespieszne w swym biegu dzieło polecamy także na zajęcia uniwersytetów trzeciego wieku. Najlepiej zaś wybrać się do kina całą wielopokoleniową rodziną. Po seansie każdy, niezależnie od wieku, wyjdzie z kina życiowo mądrzejszy.
„Stary człowiek i może” to także film o miłości. Miłość ta jest mało romantyczna, ale za to uczciwa i mocno pragmatyczna. Dlatego też na film powinni wybrać się zakochani, którzy planują spędzić razem życie do grobowej deski.