Polak sam w wielkim mieście
– „Stacja Warszawa” Macieja Cuske, Kacpra Lisowskiego, Nenada Mikovica, Mateusza Rakowicza i Tymona Wyciszkiewicza
Maciej Dowgiel
Miasto niczyje
„Mam tak samo jak ty,
Miasto moje a w nim,
Najpiękniejszy mój świat,
Najpiękniejsze dni…”[„Sen o Warszawie”, Czesław Niemen]
O Warszawie z filmu reżyserskiego zespołu złożonego z absolwentów Mistrzowskiej Szkoły Reżyserii Filmowej Andrzeja Wajdy: Macieja Cuske, Kacpra Lisowskiego, Nenada Mikovica, Mateusza Rakowicza i Tymona Wyciszkiewicza, nikt zapewne nie marzy, a jak śni, to tylko w najgorszym koszmarze. Obraz stolicy, który wyszedł spod pióra pięciu scenarzystów i reżyserów, sfilmowany surową, „obłędną” kamerą Arkadiusza Tomiaka (autora zdjęć m.in. „Symetrii”, „EnEn” czy „Obławy”), nie odbiega znacznie od filmowych wizerunków największych miast. Są w nim panoramy nowoczesnej, tonącej w nocnych światłach aglomeracji, obskurne, pochmurne obrzeża, zasiedlone przez bohaterów ukazanych w tym filmie. Miasto nowoczesne jest anonimowe, zaanektowane przez wielkie koncerny i korporacje – jest zdehumanizowane z założenia. Brak w nim wyznaczników wskazujących, że przynależy ono do kogokolwiek. Trudno się zresztą dziwić, bo żaden z bohaterów nie jest zakorzeniony w nim na stałe. Jedni żyją w tym mieście, bo tam się urodzili (i w zasadzie nie wyobrażają sobie inaczej swojego życia), inni, jak np. Marta czy Filip traktują je jedynie jako przystanek w drodze do lepszego życia. Z jednej strony, jest to wizerunek w kulturze polskiej nowy – zazwyczaj bowiem, bohaterowie rodzimych filmów w jakiś sposób przywiązani byli do swego miejsca zamieszkania. Z drugiej zaś, przyglądając się autorskim wizjom miast mistrzów światowych kinematografii (np. Tokio w „Wkraczając w Pustkę” Gaspara Noe’go, Paryż w „Holy Motors” Leosa Caraxa, Nowy Jork w „Cosmopolis” Davida Cronenberga), ten obraz Warszawy odpowiada współczesnym tendencjom ukazywania wielkich metropolii początku XXI wieku.
Stacja w drodze do…
„W moich snach wciąż Warszawa,
Pełna ulic, placów, drzew,
Rzadko słyszysz tu brawa,
Częściej to drwiący śmiech.
Twarze w metrze są obce,
Bo i po co się znać…
To kosztuje zbyt drogo,
Lepiej jechać i spać”.[Lady Pank, „Stacja Warszawa”]
Film pierwotnie miał nosić tytuł „Warszawskie historie”, jednak ostatecznie twórcy zdecydowali się na „Stacja Warszawa”. Czemu tak się stało? Pierwotna wersja tytułu sugeruje, że miałby on dotyczyć Warszawy jako miejsca, które ma swe historie, a zatem także i mieszkańców owe historie tworzących. W filmie zaś zarysowany zostaje obraz mieszkańców stolicy, jako anonimowych jednostek, zamieszkujących jedynie określony teren. Dla jednych Warszawa jest smutnym miejscem wegetacji, dla innych jedynie przystankiem, kolejną stacją do nowego, lepszego życia.
Samotni ludzie, których nie łączy nic poza siecią służbowych zależności, nie są zdolni do stworzenia społeczności opartej na wzajemnym zaufaniu, wsparciu czy zwykłej, ludzkiej pomocy. Nic zatem dziwnego, że historie, które ich dotyczą mogą opowiadać tylko o samotności, choć często, co najlepiej odzwierciedlają sceny „pod krzyżem” na Krakowskim Przedmieściu, jest to samotność w tłumie. Sama tematyka „walki o krzyż lub przeciw krzyżowi” jest tylko pretekstem do pokazania, jak bardzo samotny jest współczesny człowiek, choć pozornie posiada przecież sprzymierzeńców, walczących w sprawie wspólnej idei. Problem, być może, polega na tym, że owa idea (jakakolwiek by ona nie była) jest dziś często jedynie pozorna, a schlebianie lub przeciwstawianie się jej wynika z potrzeby światopoglądowego opowiedzenia się po tej stronie, której aktualnie wymaga polityczna poprawność danego środowiska.
Co ciekawe, przedstawieni w filmie bohaterowie prawie wcale nie poszukują bliskich relacji z drugim człowiekiem. Jedynie pedofil Dariusz domaga się przyjaźni od swej ofiary. Zdają się oni być samowystarczalni lub zbyt zajęci walką o przetrwanie w nowej Warszawie, która wymaga od nich bezrefleksyjnego życia w ciągłym biegu. Miasto, niekiedy metaforycznie, przedstawia się jako zdrowy organizm, którego poszczególne części (narządy) tworzą żyjący w tym mieście ludzie. Przyjmując tę metaforę za trafną, Warszawa jawi się w jej kontekście jako bezkształtny, żywy twór, a ludzie w nim żyjący to zagubione, samotne tkanki, niewiedzące czy stanowią jego symboliczne nogi czy głowę.
Zagubienie w mieście, zagubieni w życiu
„Zagubiłem się w mieście, kawał drogi od domu,
Chciałem przejść niezauważony, przemknąć po kryjomu,
Że nie wiem gdzie jestem, gdy pojąłem wreszcie,
Efekt jest taki, że zgubiłem się w mieście.
Zagubiłem się w mieście po raz kolejny,
Pomyliłem ulice, czy ja to ty?”[Kazik Staszewski, „Zagubiłem się w mieście”]
Miasto w filmie „Stacja Warszawa” ma także charakter metaforyczny w innym, szerszym znaczeniu. Zagubienie pojedynczego człowieka ukazane na tle stolicy, z jednej strony otwartej, wielkomiejskiej przestrzeni uwydatnianej przez liczne panoramy kamery, z drugiej zaś, przez „duchotę” zamkniętych, małych pomieszczeń, potęguje poczucie osamotnienia, wyizolowania czy egzystencjalnej pustki, niezakorzenionej w bezdusznej metropolii jednostki ludzkiej. Każdy z bohaterów sześciu nowel jest po porostu zagubiony, tyleż w wielkim mieście, co we własnym życiu.
Igła (Eryk Lubos) — bohater noweli przewodniej, opuszcza zakład penitencjarny, w którym odbywał „pokutę za nie swoje grzechy”. Wydaje mu się, że jest Chrystusem, któremu wciąż objawia się Matka Boska (Marta Lipińska). To jej wyimaginowana osoba podtrzymuje go przy życiu, ułatwia odnalezienie drogi w świecie, w którym wszyscy uważają go za szaleńca. Zresztą sama Matka Boska, choć obecna jedynie w wizjach Igły, także zagubiła się gdzieś „pod Krzyżem” (podczas demonstracji na Krakowskim Przedmieściu).
Filip (Rafał Garnecki), najmłodszy bohater filmu, także nie może znaleźć swego miejsca w życiu. Planuje ze swą dziewczyną ucieczkę do „lepszego świata”. Na pierwszy miesiąc już nazbierali pieniędzy, brakuje im tylko na bilety — dokąd, tego nie wiadomo. Aby „dozbierać” funduszy na podróż, odwiedza pedofila Dariusza (Zbigniew Zamachowski), którego zabija, broniąc się przed gwałtem. Dariusz, też jest zagubiony, nie radzi sobie ze swoim „księżym” powołaniem, poszukując przyjaźni i oddając się pedofilii.
Także o pracownikach lokalnego sex-shopu — Lucy (Klara Bielawka) i Andrzeju (Grzegorz Sowa) — trudno powiedzieć, że odnaleźli swoje życiowe powołanie. Gdy Andrzej zostaje zwolniony ze sklepu z akcesoriami erotycznymi, odchodzi bez żalu, chce dalej żyć, poszukiwać jeszcze nieodnalezionego. W Lucy zaś, pod wpływem bezsilności spowodowanej niemocą policji i systemu, dokonuje się przełom. Za sprawą staruszki uwięzionej w samochodzie przez swego zwyrodniałego syna, który trzy dni wcześniej poszedł po benzynę do starego malucha, postanawia choć trochę zmienić świat na lepsze. Odwozi niechcianą staruszkę (Magdalena Celówna-Janikowska) do domu, za co bynajmniej nie spotyka jej nagroda.
Alkoholizm Jerzego (Janusz Chabior) przyczynia się do utraty rodziny, to zaś powoduje jego zagubienie w „trzeźwym” (od jakiegoś czasu) życiu. Czarę goryczy przelewa brak możliwości wpływu na biznesmena (Piotr Machalica), którego żona prawdopodobnie podjęła próbę samobójczą.
Jerzy poddaje walkowerem walkę z własną trzeźwością. Rozgrywa ważny, życiowy mecz, w którym każdy gol (relacjonowanego przez siebie autentycznego, historycznego wydarzenia sportowego — meczu Polska-Haiti) przypieczętowany jest wypiciem kolejnego kieliszka wódki.
Marcin (Marcin Simlat) jest kierowcą na usługach bogatego biznesmana, choć zapewne wolałby być kimś zupełnie innym. Przed kolegą z podstawówki gra człowieka sukcesu. Nie potrafi zaś sprzeciwić się swemu pracodawcy, który pomiata nim na każdym na kroku. Każdy człowiek ma jednak granice swej psychicznej wytrzymałości. Marcin nie znosi kolejnej obelgi, odchodzi. Na środku skrzyżowania porzuca pracę i zamyślony „płynie” w poszukiwaniu swego miejsca w tłumie demonstrujących na Krakowskim Przedmieściu.
Postacią najbardziej wyrazistą, zagubioną w swym życiu, metaforycznie i dosłownie, jest Monika (Monika Bryl). Pracownica korporacji, która zapomniała adresu swego zamieszkania, kodu PIN do karty kredytowej i numerów telefonu do najbliższych. W Warszawie jest najbardziej obca ze wszystkich bohaterów filmu. Krążąc taksówką po mieście poszukuje swego miejsca w mieście i w życiu. Nie ma nikogo, do kogo mogłaby zwrócić się o pomoc. To właśnie w jej osobie skupia się sedno pojęcia „zagubienie”, które prowadzi ją do nieuniknionej kolizji… z życiem.
Wszyscy bohaterowie „Stacji Warszawa” próbują odnaleźć się w stolicy, która swym ogromem przytłacza, stając się metaforą ludzkich losów. Niekiedy mówi się, że miasto to ludzie, którzy je tworzą. W przypadku filmowej Warszawy, owo miasto jawi się wyjątkowo nieciekawie — jako splątana sieć ludzkich uliczek, z których większość okazuje się ślepych… jak los, który ekranowym postaciom nie szczędzi codziennych problemów.
Jest w „Stacji Warszawa” scena, która, gdy ogląda się film, przykuwa uwagę i, poprzez wizualne skojarzenie z „Ręce do góry” Jerzego Skolimowskiego, zmusza do smutnej refleksji. W filmie z 1967 pijani bohaterowie — Zastawa (Jerzy Skolimowski), Alfa (Joanna Szczerbiec), Opel Rekord (Tadeusz Łomnicki), Romeo (Adam Hanuszkiewicz) i Wartburg (Bogumił Kobiela) naklejają wielki „billboard” ze srogą twarzą Józefa Stalina. Coś jednak idzie nie tak i na miasto, niczym wschodnie bóstwo, spogląda wszechwidzący, czterooki Stalin. Ówczesny wódz, który wytycza drogę Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, wszystko widzi, wskazuje palcem jak i co myśleć oraz prowadzi obywateli na liczne pochody, manifestacje, defilady, wiece czy uroczyste apele.
We współczesnym filmie grupy młodych twórców, w ujęciach panoramy miasta także widzimy górujące nad Warszawą oczy. Trudno powiedzieć do kogo należą. Nie ma to zresztą większego znaczenia. Istotna pozostaje idea. Wodzowie się zmieniają, nastają nowe czasy, jednak mechanizm władzy, kierowania zagubionymi ludźmi pozostaje wciąż ten sam. „Ktoś” zawsze widzi, „ktoś” zawsze czuwa, „ktoś” zawsze prowadzi zagubionych ludzi, którzy nie wiedzą dokładnie czego chcą (co widać w filmie), na barykady, wiece poparcia lub protestu. Zagubienie w życiu, zarówno osobistym, jak i społecznym, od zawsze jest bowiem dobrą pożywką dla polityków, którzy przy pomocy ludu próbują utrzymać się przy władzy.
Ostatnia wieczerza polskiego kina
Ostatni kadr filmu „Stacja Warszawa” jest mocny, symboliczny, buńczuczny i trochę pyszałkowaty. Choć fabuła filmu skupiona jest wokół rodzimej problematyki walki o krzyż, która rozpoczęła się w Polsce po katastrofie rządowego samolotu w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku, mam wrażenie, że twórcy filmu — korzystając z ikonografii religijnej, jakże ważnej dla polskiej kultury chrześcijańskiej, po części ową ikonografię negują. Naiwnością byłoby sądzić, że autorzy i aktorzy mają odzwierciedlać w tym kadrze Jezusa Chrystusa i dwunastu apostołów podczas „Ostatniej wieczerzy”, jak np. w obrazie Leonarda da Vinci. Nie ma podstaw, aby przypuszczać, że nawiedzony Igła, bohater noweli przewodniej, zbawi świat, który nie chce być zbawiony, a pozostali bohaterowie filmu staną się apostołami „dobrej nowiny”.
Warto przyjrzeć się temu kadrowi z zupełnie innej perspektywy — z perspektywy kina i zmian jakie zachodziły w nim na przestrzeni ponad stuletniej historii. Kino od swego zarania przynależało do kultury popularnej — „wysokiej” lub „niskiej” — ale popularnej (nie należy mylić szeregu klasyfikacji na kulturę popularną i elitarną, z jednej strony oraz „wysoką” lub „niską”, z drugiej strony), powszechnie dostępnej, skierowanej do szerokiego grona odbiorczego o zróżnicowanych kompetencjach odbiorczych. Formuła kina przechodziła różne przemiany pod względem estetycznym, technologicznym czy choćby ekonomicznym. W końcu zmiany w kinie związane były z przemianami kulturowymi, wynikającymi z dojścia do głosu nowych pokoleń twórców, ich odmiennego światopoglądu, a także nieuniknionych przeobrażeń świata: politycznych, ekonomicznych czy kulturowych. Najbardziej znamienną ikoną, prawdopodobnie największej zmiany w kinie światowym, obrazującą koniec „systemu gwiazd” w kinie hollywoodzkim jest obraz Renato Casaro — „Invitation” („Zaproszenie”), na którym odchodzące do lamusa „perły” największej kinematografii świata, ukazane są na wzór Chrystusa i apostołów znanych z obrazu da Vinci.
Obraz ten symbolizuje koniec pewnej epoki, która otworzyła drzwi nowym, mniej znanym twórcom, którzy z czasem wytworzyli swój własny, odmienny, a przede wszystkim oparty na trochę innych zasadach język filmu. Twórcy filmu, dla których „Stacja Warszawa” jest pełnometrażowym, zbiorowym debiutem fabularnym, prawdopodobnie mają podobne aspiracje. Swoim dziełem pokazali, jak w sposób inny (nielinearny, trochę awangardowy, pełen niedopowiedzeń i urwanych wątków — chciałoby się powiedzieć językiem nowego „PR”, innowacyjny i kreatywny, robić oryginalne filmy. Z nadzieją podejmują wyzwanie, próbują wywarzyć drzwi, otwarte przecież już wcześniej przez wielu twórców polskiej kinematografii, których z powodzeniem można nazwać uznanymi na całym świecie „pionierami” nowej sztuki filmowej. I choć uznanych mistrzów było (i jest) wielu: Wajda, Polański, Skolimowski, Holland, Bajon, Kolski i wielu innych, nadchodzi czas pokoleniowej zmiany. Być może „Stacja Warszawa” ma być właśnie taką „pierwszą jaskółką” nowego filmu polskiego. Jednak, jak powszechnie wiadomo, jedna jaskółka wiosny nie czyni.
Nota biograficzna
Wszystkie biogramy autorów pochodzą „wprost” ze strony www.stacjawarszawa.com
Maciej Cuske — jeden z najbardziej cenionych dokumentalistów młodego pokolenia, autor m.in. „Kuracji”, „Antykwariatu” i „Na niebie, na ziemi” o lądowaniu UFO pod Gnieznem.
Kacper Lisowski — z wykształcenia operator, autor zdjęć do filmów dokumentalnych oraz fabularnych m.in. „Chemii” Pawła Łozińskiego czy „Patrzę na Ciebie Marysiu” Łukasza Barczyka. Jego film „Ojcze Masz” zrealizowany w Studiu Munka w ramach programu „30 minut” miał premierę w styczniu 2014.
Nenad Miković — reżyser i scenarzysta, zrobił kilka filmów krótkometrażowych, w tym nagradzaną „Edinę”. Współtwórca pierwszego polskiego branżowego pisma Film Pro.
Mateusz Rakowicz — absolwent ASP, reżyser, scenarzysta i storyboardzista, rozrysowywał filmy m.in. A. Holland, czy W. Pasikowskiego. Reżyser reklam, teledysków, wielokrotnie nagradzanego filmu krótkometrażowego „Latarnik”. Laureat Fryderyka 2011.
Tymon Wyciszkiewicz — reżyser i scenarzysta. Autor filmów dokumentalnych, krótkometrażowych, teledysków i reklam społecznych. Laureat Fryderyka 2011.
Pytania pomocne w dydaktyce
- Zapoznaj się z definicją filmu nowelowego np. w „Encyklopedii kina” pod red. Tadeusza Lubelskiego: „Nowelowy film (ang. episode film), pełnometrażowy utwór fabularny złożony z dwóch lub więcej części mieszczących się w ramie kompozycyjnej całości, posiadających wspólną tematykę, podobny wątek lub należących do jednego gatunku. Całość może być dziełem jednego reżysera – np. <zmęczona śmierć=””> (1921) F. Langa, (1946) R. Rosseliniego, (1957) A. Munka, (1991) J. Jarmuscha, (1995) M. Antonioniego – lub kilku, tworzących wspólną strukturę epizodyczną, znacznie jednak częściej realizujących indywidualnie oddzielne nowele np. <miłość w=”” mieście=””> (1953) M. Antonioniego, F. Felliniego, A. Lattuady, C. Lizzaniego, F. Masellego i D. Risiego, <miłość dwudziestolatków=””> (1961) F. Truffaut, R. Rosseliniego, M. Ophulsa, S. Ishihary i A. Wajdy, (1968) R. Vadima, L. Malle’a, f. Felliniego, (1987) N. Roega, Charlesa Sturridge’a, J.-L. Godarta, Juliena Temple’a. B. Beresforda, R. Altmana, Franka Roddama, K. Russella, D. Jarmana i Billa Brydena”. Zastanów się, co wyróżnia film nowelowy od innych dzieł kinematografii oraz które, z wymienionych w definicji, wyznaczniki filmu nowelowego przypisać można „Stacji Warszawa”.
- Po zapoznaniu się z filmem „Stacja Warszawa”, opowiedz własnymi słowami, jak czują się w tym mieście poszczególni bohaterowie. W dalszej kolejności napisz krótkie wypracowanie na temat: „Ja i moje miasto” — spróbuj zawrzeć w nim swoje odczucia, obawy i osobiste spostrzeżenia, dotyczące miasta w którym żyjesz.