Spider-Man Uniwersum (2018)
Reż. Bob Persichetti, Peter Ramsey, Rodney Rothman
Data premiery: 25 grudnia 2018
Wojciech Świdziński
Hollywoodzka strategia remake’u wydaje się powoli osiągać apogeum. Sequel, spin-off, czy reboot stały się powszechnie stosowanymi „zaklęciami”, mającymi gwarantować – i przeważnie rzeczywiście gwarantującymi – producentom zysk, a publiczności oczekiwaną satysfakcję. Załamywanie rąk nad brakiem inwencji, asekuranctwem i pożeraniem własnego ogona przez tak sprofilowaną kinematografię głównego nurtu jest także nieodłącznym elementem obecnego stanu rzeczy, nikogo specjalnie nie dziwiąc i nie wywołując żadnej zmiany. Bardzo rzadko pojawiają się zresztą przekonujące przykłady pozwalające dostrzec w dominującej tendencji szanse na rozwój języka filmowego oraz ziarna artystycznych ambicji[1]. Tymczasem takim właśnie filmem okazuje się najnowsza animacja studia Sony – Spider-Man Uniwersum.
Już od pierwszych ujęć orientujemy się, że realizatorzy nie widzą żadnego problemu w fakcie, że jest to enta wersja historii zamaskowanego ulubieńca Ameryki, zaprezentowana na ekranach na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat. Co więcej – czynią z tego atut i dominujący motyw filmu. Z nieledwie nowofalowym przekonaniem podkreślają umowność historii oraz jej autotematyczny charakter, komunikując się z widzem na przeróżnych płaszczyznach (komentarz z offu, komiksowe ramki i napisy objaśniające, uwagi na stronie samych bohaterów czy refrenowo powracające streszczenia ich losów). W intensywnej, wielopłaszczyznowej narracji z werwą powraca niewypowiedziane na głos zawołanie: „Znacie to? Oczywiście! Ale zobaczcie, co my z tym zrobiliśmy!”.
Sama historia jest prosta i raczej pretekstowa. Jej punktem wyjścia stało się kilka komiksów opublikowanych także w Polsce[2]. W Nowym Jorku pojawia się nowy posiadacz mocy Spider-Mana – czarnoskóry nastolatek Miles Morales. Gdy jego pierwowzór, Peter Parker, ginie pokonany przez szajkę przestępczą, próbuje on podjąć przerwaną superbohaterską misję. Mentorem nowicjusza zostaje podstarzały i sterany życiem kolejny Spider-Man, sprowadzony z innego wymiaru. Film konfrontuje więc trzy autonomiczne wersje tej samej postaci na różnych etapach życia (przy czym dwie z nich są tą samą osobą). Gdy w powodzi wartkich przygód temat ten wydaje się powoli wyczerpywać, twórcy mają dla nas kolejne atrakcje. Z innych wymiarów (i innych faktycznie istniejących komiksów) przybywają kolejne wersje Spider-Manów. Przede wszystkim jego zadziorna żeńska odpowiedniczka Spider-Gwen, ale także wydobyty z komiksów stylizowanych na czarny kryminał Spider-Man Noir, jego inkarnacja w stylu japońskiego anime oraz wyglądający jak Prosiaczek Porky kreskówkowy Spider-Ham. Razem stawiają czoła grupie superzłoczyńców, przywracając zaburzoną równowagę pomiędzy nakładającymi się na siebie uniwersami.
W opisie brzmi to zapewne niespecjalnie mądrze, jednak realizatorzy z dużym wdziękiem i humorem czynią z tej „bujdy” wiarygodną psychologicznie opowieść o dojrzewaniu do ról społecznych, a nawet spontanicznie filozofującą powiastkę o możliwościach wyboru i niewyczerpanych szansach na odmianę własnego losu.
To, co najbardziej wartościowe, kryje się jednak w formalnej warstwie filmu. Oprócz wspomnianej już złożoności narracyjnej oraz będącej źródłem najlepszych żartów meta-świadomości bohaterów jest to przemyślane wykorzystanie formuły filmu animowanego. Obecnie najwięksi producenci animacji 3D, na czele ze studiami Disney i Pixar, wypracowali charakterystyczny styl mający – najogólniej rzecz ujmując – naśladować i werystycznie potęgować efekt animacji lalkowej. Tymczasem w najnowszym Spider-Manie mamy do czynienia z wygenerowaną cyfrowo animacją, symulującą najrozmaitsze style i techniki. W „typową” animację 3D wpisane zostają wstawki w stylu dwuwymiarowego rysunku komiksowego czy ujęcia pastiszujące specyfikę japońskiego anime. Projekty wizualne postaci zdają się pochodzić również z innych porządków, prezentując całą gamę stylów graficznych charakterystycznych dla komiksu oraz animacji – od quasi-realistycznych, przez karykaturalnie wyolbrzymione, aż po czysto umowne, jak ów kreskówkowy Spider-Prosiak. Wszystko to okraszono szeregiem efektów wizualnych, przywodzących na myśl specyfikę narracji komiksowej – niejednokrotnie dosłownie cytowanej – z różnego rodzaju zabiegami „trashującymi”, naśladującymi błędy drukarskie, ostrym lub symulującym przekładanie stron montażem oraz pozornie wymykającym się spod kontroli dwukolorowym obrysem linii, charakterystycznym dla projekcji trójwymiarowych oglądanych bez okularów 3D. Wszystko to nadaje programowo niespójnemu światu przedstawionemu paradoksalnej spójności, a nawet zaskakującego wysmakowania. Barokowe bogactwo efektów oraz uzasadnione narracyjnie żonglowanie językiem animacji już uczyniły z najnowszego Spider-Mana czarnego konia w wyścigu po Oscara w kategorii filmu animowanego.
Spider-Man Uniwersum ma więc poważne szanse, by stać się młodzieżowym przebojem. Jest szalenie atrakcyjny, wdzięczny, teledyskowo dynamiczny i autentycznie zabawny. Warto więc postawić sobie pytanie, czy istnieje możliwość, by twórczo spożytkować naturalne zainteresowanie, jakim niewątpliwie zostanie obdarzony.
Po pierwsze, można młodych widzów postawić przed zadaniem przeprowadzenia szczegółowej analizy środków – narracyjnych i wizualnych – służących przedstawieniu historii. Nawiązania do języka komiksu czy wideoklipu oraz rozmaitych przekształceń obrazu są z pewnością młodzieży bliskie, jednak prawdziwym wyzwaniem powinno być wykazanie ich celowości.
Po drugie, warto spróbować pogłębić kluczową tematykę filmu, opartą na kwantowej hipotezie wielu światów. Zagadnienie wszechświatów równoległych jest doskonale znane wszystkim konsumentom fantastyki, a twórcy najnowszego Spider-Mana również z tego zdają sobie doskonale sprawę, ostentacyjnie pomijając popularyzujące wyjaśnienia na rzecz kilku dowcipnych egzemplifikacji. Warto więc tę daleko posuniętą popkulturową wizję skonfrontować z tekstami nieco mniej przystępnymi, ale niewątpliwie poszerzającymi umysłowy horyzont. Ambitnej młodzieży – zwłaszcza o predylekcji do nauk ścisłych – można polecić sięgnięcie po popularyzujące naukę – w tym teorię kwantową – książki Michała Hellera, takie jak Początek jest wszędzie. Nowa hipoteza pochodzenia Wszechświata. Z kolei odbiorcom o bardziej humanistycznych zainteresowaniach warto podsunąć tomik miniaturowych arcydzieł Jorge Luisa Borgesa Fikcje. Zwłaszcza słynne opowiadania Biblioteka Babel oraz Ogród o rozwidlających się ścieżkach mogą w nieoczywisty sposób pobudzić wyobraźnię zelektryzowaną wizją zawartą w Spider-Man Uniwersum.
[1] Niedawno wytrawny filmoznawca Mirosław Przylipiak w rozszerzonym wznowieniu książki Kino stylu zerowego wykazał na przykładzie bezczelnego, forsującego granicę dobrego smaku przeboju Deadpool (2017) zacieranie się różnic formalnych między stylem autorskim, a językiem filmu popularnego.
[2] To przede wszystkim wydana u nas w 2018 r. historia Spiderversum, a także cykl Ultimate Spider-Man, którego fragmenty publikowano w 2016 i 2017 r., a od 2018 r. rozpoczęto polską edycję całości.
tytuł:Spider-Man Uniwersum
tytuł oryginalny: Spider-Man: Into the Spider-Verse
rodzaj/gatunek: animacja, familijny, akcja
reżyseria: Bob Persichetti, Peter Ramsey, Rodney Rothman
scenariusz: Phil Lord, Rodney Rothman
muzyka: Daniel Pemberton
produkcja: USA
rok prod.: 2018
dystrybutor w Polsce: United International Pictures Sp z o.o.
czas trwania: 117 min
odbiorca/etap edukacji: od lat 10/podstawowa (4-6), podstawowa (7-8), ponadpodstawowa