Sen o śląskich korzeniach

Justyna Hanna Budzik

„Każdy ma jakieś korzenie, niech więc każdy robi filmy
ze swojego kąta Europy, w swoim języku”.

Claude Chabrol

Przywołane jako motto słowa francuskiego reżysera nabierają szczególnego znaczenia, gdy czytamy o historii powstania filmu Sól ziemi czarnej. Kazimierz Kutz pisał jego scenariusz w 1968 roku, kiedy po dwudziestu latach nieobecności wrócił na rodzinny Śląsk z Warszawy, po kilkuletniej przerwie w twórczości. W późniejszych wywiadach przyznawał, że był to dla niego czas powrotu do korzeni, odnalezienia wcześniej odrzuconej śląskiej tożsamości i pełnej identyfikacji z wartościami, jakie reprezentuje kultura śląska. Osią fabularną stały się wydarzenia 1920 roku — drugiego powstania śląskiego, w którym Ślązacy sprzeciwili się szykanowaniu i dyskryminacji polskojęzycznych mieszkańców regionu. Wszystkie plenery są autentyczne, a film w całości mówiony jest gwarą śląską i grany przez aktorów śląskiego pochodzenia. Historyczne tło jest jednak pretekstem do namysłu nad istotą kultury śląskiej, reżyserską deklaracją przynależności do Śląska, afirmacją rodzinnych tradycji. Historia pracy nad Solą… zdaje się potwierdzać słowa śląskiego poety i filozofa — Zbigniewa Kadłubka: „Z pełnią śląskości obcuje nie ten, który mniema, że się w śląskości urodził, ale ten, kto się w niej obudził”[1]. Tym bardziej, iż Kutz deklaruje w rozmowach, że punktem wyjścia do napisania scenariusza filmu był sen.

Ballada o Śląsku

Wydarzenia rozgrywające się między nocą z 19 na 20 a 25 sierpnia 1920 roku oglądamy, śledząc losy braci Basistów, udających się wspólnie do powstania, walczących w jednym oddziale. Najmłodszy z nich, Gabriel (Olgierd Łukaszewicz), jest przewodnikiem po świecie filmu — to za nim podąża kamera i z jego perspektywy widz patrzy na Śląsk i na Polskę za rzeką. Jest to spojrzenie postaci z ludu, „zwykłego” człowieka (Kutz dał wyraz swojemu zainteresowaniu prostym bohaterem już wcześniej, dlatego też historycy filmu mówią o „plebejskim” odłamie polskiej szkoły filmowej, reprezentowanym m.in. przez tego właśnie reżysera).

Bardziej niż opartą na faktach fabularną kroniką II powstania śląskiego jest Sól… kinowym obrazem „małej ojczyzny”, o czym świadczy między innymi „mitograficzny” aspekt filmu, zauważony przez krytyków zaraz po premierze. Aleksander Ledóchowski przenikliwie analizował konstrukcję filmu, wyróżniając warstwę autentyczną i warstwę balladową, poetycką: „Jest więc w tej poetyckiej wizji coś z ludowej balladowości, zasłyszanej przypowieści, song o ziemi śląskiej. Misterium grane w imię domyślnych reguł, sztywne i chropowate, w niezawsze udokumentowanych gestach lub reakcjach, w których — przecież — zastyga w ekspresyjnych skrótach obraz-znak, obraz-symbol”[2]. O takim charakterze dzieła przesądza na przykład epizodyczna narracja — poszczególne wydarzenia to jakby odrębne miniatury, często oddzielone od siebie poprzez wyciemnienie ekranu, i choć mamy do czynienia z narracją chronologiczną, to jednak montaż nie jest uzasadniony logiką przyczynowo-skutkową. Kolejne sekwencje składają się na serię tableaux, w których obserwujemy poszczególne miejsca i postaci, z których układamy mozaikę różnych „widoków” Śląska. Życie bohaterów jest też zrytualizowane, co zauważamy w jednej z pierwszych sekwencji, kiedy bracia odbierają w razach „wypłatę” od ojca, jako element cotygodniowego rodzinnego spotkania.

Charakterystyczna dla balladowości jest również typizacja postaci. Poszczególni bohaterowie reprezentują określone modele zachowań, np. ojciec (Antoni Zwyrtek) to nestor rodu, który jest najważniejszą osobą w rodzinie i cieszy się ogromnym respektem oraz poważaniem również w społeczności; matka (Halina Bełkowska) jest mediatorką między synami a ojcem; Erwin — dowódca oddziału (Jan Englert) to uczciwy i prawy człowiek, który nie uznaje sztucznej hierarchii; porucznik Stefan Sowiński (Daniel Olbrychski) ma zaś cechy romantycznego, polskiego powstańca, przybywa do Ślązaków jakby z innego świata.

Poetyckość filmu wypływa również z przemyślanego i konsekwentnego stylu wizualnego, o którym Ledóchowski pisał: „Akcja filmu rozgrywa się w scenerii daleko przestylizowanej, choć w sposób niedostrzegalny”[3]. W ujęciach Śląska przeważają ciemne kolory, nad pejzażem dominują szare hałdy, powstańcy są brudni, ubłoceni, nad drogami i domami unosi się pył i kurz. To kraina przemysłowa, nieco „księżycowa”, zasiedlona jakby wbrew prawom natury — w pamięć zapadają ujęcia samotnego domu Basistów pod koniec powstania, mitologicznego centrum świata pośród zniszczeń i pogorzelisk. W ujęciach kominów, hałd oraz familoków widać również wpływy malarzy prymitywistów tzw. Grupy Janowskiej — naiwnych portrecistów Śląska metafizycznego, Śląska, który jest całym światem.

Krajobraz dookreśla bohaterów, czas i przestrzeń, a zupełnie inaczej niż „ciemny” Śląsk twórcy (w tym odpowiedzialny za zdjęcia Wiesław Zdort) pokazują Polskę, co zauważa na przykład Maria Lipok-Bierwiaczonek: „W Soli ziemi czarnej obok bohaterów gra również pejzaż, w pejzażu zaś pojawia się przeciwstawienie dwóch światów. Jest poczerniały od wyziewów kominów i hałd świat śląski, realny, dobrze znany bohaterom, oswojony ich życiem i pracą — i jest Polska o idyllicznym krajobrazie zielonych pól i wzgórz: krajobraz taki najmłodszy powstaniec, Gabriel Basista, ogląda przez okular lunety z wyniosłej wieży ciśnień”[4]. Podobne ujęcia polskiego pejzażu, w którym pomoc Gabrielowi niosą szlachcianki, pojawiają się również pod koniec filmu. Wybrane kadry można porównać z malarstwem okresu Młodej Polski — na przykład z obrazami Jana Stanisławskiego, Ferdynanda Ruszczyca czy Jacka Malczewskiego. Rozpoznajemy idealizację terenu Polski, pełnej soczystych kolorów, kwitnącej, rozświetlonej słońcem. Jest ona przestrzennie oddzielona od Śląska: za rzeką, a zatem za wyraźną granicą, w oddaleniu — co oddaje przywołana przez Lipok-Bierwiaczonek scena, w której Gabriel zdobywa wieżę strażniczą i przez lunetę obserwuje sielski, polski krajobraz.

Autentyzm

Wszystkie zabiegi stylizacyjne, mitograficzne i poetyckie w Soli… nadbudowane są nad warstwą autentyzmu, z jakim Kutz portretuje ludzi i miejsca. Bardzo ważnym aspektem jest język, czyli gwara śląska (nazywana godką). Język odzwierciedla postrzeganie świata, a zatem obraz Śląska byłby niepełny, gdyby gwary zabrakło. Tymczasem to często w języku bohaterów tkwi istota komizmu wielu sytuacji. Język uzmysławia nam, jak różnią się powstańcy śląscy od polskiego porucznika, który wydaje się nieco groteskowy ze swoją górnolotną mową. W filmowych dialogach odczuwalna jest szczerość, prawość i uczciwość bohaterów, prostota, poczucie wspólnoty oraz współodpowiedzialności za walkę — nawet do dowódcy wszyscy zwracają się bezpośrednio, nie używa się form hierarchicznych.

Innym wątkiem zaświadczającym o autentyczności portretu Śląska są relacje rodzinne. Ojciec jest najważniejszy, wszyscy — nie tylko synowie, ale też inni żołnierze — zwracają się do niego z szacunkiem, nie śmią przeciwstawić się jego woli. Bez jego zgody niepełnoletni Gabriel nie mógłby zgłosić się do powstania. To człowiek przywiązany do wartości, surowy, ale też dobry i opiekuńczy — wzruszająca jest scena, kiedy podaje wyczerpanym żołnierzom zupę. Wielokrotnie widać też jego zatroskanie o los najmłodszego syna. Kobiety w rodzinie również odgrywają istotną rolę, co widoczne jest na przykład w humorystycznym wątku kolegi Basistów, który tłumaczy się, że nie idzie walczyć, bo jest jedynym mężczyzną w domu, na co żona stanowczo nakazuje mu przyłączyć się do powstańców, by nie przynosił rodzinie wstydu. Rodzinny charakter ma także wspólnota społeczna, której członkowie kierują się tymi samymi wartościami.

Interesujące jest zwłaszcza filmowe przedstawienie powstania, osadzone w logicznym, „biologicznym” (za Ledóchowskim) podejściu do walki wyzwoleńczej. Elżbieta Ostrowska trafnie analizuje podejście Ślązaków: „Ich walka niewiele ma wspólnego z romantycznym zrywem, obca jest im heroiczna koncepcja walki »do ostatniej kropli krwi«, każda jej kropla jest bowiem potencjałem na przyszłość, gdy znowu trzeba będzie »zrobić«, jak oni sami powiadają, powstanie. Wrodzony pragmatyzm i racjonalizm oraz naturalna siła instynktu samozachowawczego nie pozwalają im ulegać polskiemu mitowi »pięknej śmierci« (…)”[5]. Dlatego też sceny dramatyczne sąsiadują z komicznymi, a patos i rubaszność są w filmie wymieszane, tworząc organiczną całość. Ponadto obserwujemy też kontrast między powstańcami a armią niemiecką — uporządkowaną, zawsze w zwartym, równym szyku. Na tle walk rozgrywa się również prosta, codzienna historia: posiłki, wizyty w domu, żarty czy powodowane miłosną fascynacją do niemieckiej sanitariuszki (Izabella Kozłowska) wypady Gabriela na drugą stronę barykady.

Dla podkreślenia przenikliwości i adekwatności wizji Kutza warto przywołać reakcje widzów z regionu po premierze filmu. Lipok-Bierwiaczonek wspomina: „Dla mojego pokolenia dwudziestolatków — iluminacja! W kręgu moich śląskich przyjaciół (a obracałam się wówczas również w krakowskim kręgu studenckim) film zaczął spełniać rolę niemal kultową. Pomógł w ucieczce od gazetowo-podręcznikowej wersji historii najnowszej, dopisał się do historii opowiadanej w rodzinnych domach. Pejzaże z familokami i hałdami, typy ludzkie, jędrna gwara, jej anegdotyczność, gorzka i chwalebna historia powstania — to wszystko było nasze, jakże celnie wyartykułowane”[6]. Udało się więc reżyserowi stworzyć wiarygodną opowieść o przeszłości, z którą identyfikowali się ówcześni Ślązacy, a biorąc pod uwagę czas powstania filmu — okres, kiedy o historii Śląska nie pisano w podręcznikach niemal wcale, a zamiast powstań śląskich fetowane były rocznice wyzwolenia regionu przez Armię Czerwoną — zaproponować młodym widzom tekst uzupełniający historię, pomocny w budowaniu tożsamości.

Z podobnym entuzjazmem pisał o premierze Soli… filmoznawca Andrzej Gwóźdź: „To był ten moment, kiedy w kinie odnalazłem siebie: w opisie miejsca, języku i kolorze ziemi. I ten Antoni Zwyrtek — stary Basista z fizjonomią mojego dziadka”[7]. W pracy z uczniami (szczególnie na Śląsku) warto zastanowić się, czy obrany przez Kutza styl nadal jest przekonujący, czy tropy mitograficzne i poetyckie są czytelne dla współczesnego odbiorcy, czy rytualizacja codziennych wydarzeń i symbolika przestrzeni oparta na archetypowych wzorcach nadal wywołuje efekt „odnalezienia siebie” w filmie.

Sztuka filmowa

Olgierd Łukaszewicz w rozmowie z Łukaszem Maciejewskim przywołuje wspomnienia z pracy na planie filmowym u Kutza: „(…) Kutz to śląski żywioł, wyraźne rysunki postaci. Ale impetyczne wejście w strumień działania było w filmach Kazimierza Kutza zawsze równoważone analityczną powagą. Postać rodziła się w logicznym łańcuchu. Od energii pomysłu do matematyki rzemiosła”[8]. Wynika z tych słów, że strategia twórcza Kutza była połączeniem artystycznej wizji ze świadomym planowaniem rozwiązań formalnych. I choć scenariusz Soli… oraz niektóre ujęcia (np. twarz Gabriela w kościele św. Anny na katowickim Nikiszowcu spowita światłem i kolorami witrażu) mają swoje źródło we śnie, film odznacza się niebywałym kunsztem formalnym. Wiele scen (jak wspomniana w kościele) cechuje się malarskością (choć krytycy zauważali w nich czasem zbytnią dekoracyjność), co podkreśla symboliczny charakter obrazowania miejsc. Postacie, mimo typowości, są wiarygodne, widz wierzy w autentyczność ich motywacji i emocji.

Z obrazem współgra muzyka skomponowana przez Wojciecha Kilara, podkreślająca zmiany nastroju. Podobną funkcję spełnia oświetlenie. Jasne, słoneczne kadry pokazują Polskę, ale też piękną sanitariuszkę. Słońce towarzyszy również powstańcom w marszu, kiedy mają jeszcze nadzieję na zwycięstwo. Sceny symboliczne, jak przywołany wyżej moment w kościele, kiedy Gabriel po raz pierwszy widzi krew, ale i zakochuje się, wydobyte są światłem nie do końca realnym, niezwykłym. Wreszcie, spora część filmu rozgrywa się w półmroku: w okopach, nocami, w ciemnych wnętrzach. Wszystkie środki wyrazu składają się na styl idealnie pasujący do opowieści na wpół rzeczywistej, na wpół balladowej.

 Kontynuacje

Historycy filmu zwykli określać Sól… jako pierwszą część tzw. trylogii śląskiej Kutza. W kolejnych latach reżyser nakręcił jeszcze Perłę w koronie (1971), z akcją dziejącą się w latach 30. XX wieku i w której pojawiają się bohaterowie oraz aktorzy znani z Soli…, a także Paciorki jednego różańca (1979), na podstawie noweli Albina Siekierskiego Tego domu już nie ma. W kolejnych dziełach twórca również skupia się na wartości rodziny i wspólnoty, pogłębiając portrety członków śląskiej społeczności.

Wizja Kutza to nie jedyny obraz Śląska we współczesnym kinie polskim. W pracy z uczniami interesujące może być porównanie przestrzeni wykreowanej przez Kutza z dziełami nowszymi, np. z Angelusem (2001) Lecha Majewskiego o malarzach Grupy Janowskiej czy mniej poetyckimi filmami Macieja Pieprzycy (Drzazgi, 2008; Jestem mordercą, 2016), Magdaleny Piekorz (Pręgi, 2004; Senność, 2008) lub Jana Kidawy-Błońskiego (np. Skazany na bluesa, 2005). Historyk filmu Tadeusz Miczka stwierdza: „W żadnym regionie Polski, oprócz Górnego Śląska, nie powstała odrębna poetyka filmowa”[9]. Poetyka ta wypływa z inspiracji kulturą ludową, skomplikowaną historią i wielokulturowością regionu, połączonych z odniesieniami do tradycji literackich i filozoficznych. Współcześnie odżywa fascynacja śląskimi korzeniami, a obok przenikania się tradycji śląskich i tych spoza regionu słyszalny jest też głos separatystyczny (Ruch Autonomii Śląska).

U Kutza w tle „małej ojczyzny” widzimy oczyma powstańców Polskę, wykreowaną na ekranie na podobieństwo ziemi obiecanej. Pod koniec walk Gabriel pyta „Dlaczego nam Polska nie pomogła?”. Mimo tego, Ślązacy nie ustali w walce o przyłączenie do Polski, w 1921 roku ma miejsce kolejne powstanie. Sól… jest też więc opowieścią o otwarciu na dialog, o nadziei na porozumienie mimo różnic, a filmy o tej tematyce stają się szczególnie potrzebne i dydaktycznie cenne w dzisiejszym świecie.

Nota biograficzna:

Kazimierz Kutz (ur. 1929)—reżyser filmowy, teatralny, publicysta, polityk. Absolwent Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej w Łodzi (1955). Pracę na planie rozpoczynał jako asystent Andrzeja Wajdy przy Pokoleniu (1954), był również II reżyserem Kanału (1956). Za film Paciorki jednego różańca otrzymał Złote Lwy na festiwalu w Gdańsku.

Pytania pomocne w dydaktyce:

  1. W jaki sposób filmowy obraz Śląska różni się od obrazów Polski? Porównaj wybrane ujęcia z filmu z malarstwem śląskich twórców naiwnych z grupy janowskiej oraz obrazami malarzy młodopolskich.
  2. Jakie miejsca (budynki, pejzaże) decydują o specyfice Waszego regionu? W jakich plenerach nakręcilibyście film o Waszej „małej ojczyźnie”?
  3. Jakimi wartościami kierują się bohaterowie filmu?
  4. Jakie środki filmowe decydują o poetyckim, symbolicznym charakterze niektórych scen?

Bibliografia:

  1. Aleksander Ledóchowski, Czerwona sól, „Kino” 1970, nr 2, dostęp online: http://akademiapolskiegofilmu.pl/pl/historia-polskiego-filmu/artykuly/czerwonasol/330
  2. Maria Lipok-Bierwiaczonek, Śląsk według Kutza, „Kwartalnik Filmowy” 1997, nr 18, s. 53, dostęp online: http://akademiapolskiegofilmu.pl/pl/historia-polskiego-filmu/artykuly/slask-wedlug-kutza/478
  3. Elżbieta Ostrowska, Śląskie pejzaże Kazimierza Kutza [w:] Kino polskie w dziesięciu sekwencjach, red. E. Nurczyńska-Fidelska, Łódź 1996.

[1] Z. Kadłubek, Res novae, „Fabryka Silesia” 2016, nr 4 (14), s. 90.

[2] A. Ledóchowski, Czerwona sól, „Kino” 1970, nr 2, dostęp online: http://akademiapolskiegofilmu.pl/pl/historia-polskiego-filmu/artykuly/czerwona-sol/330

[3] Tamże.

[4] M. Lipok-Bierwiaczonek, Śląsk według Kutza, „Kwartalnik Filmowy” 1997, nr 18, s. 53, dostęp online: http://akademiapolskiegofilmu.pl/pl/historia-polskiego-filmu/artykuly/slask-wedlug-kutza/478

[5] E. Ostrowska, Śląskie pejzaże Kazimierza Kutza [w:] Kino polskie w dziesięciu sekwencjach, red. E. Nurczyńska-Fidelska, Łódź 1996, s. 70.

[6] M. Lipok-Bierwiaczonek, op. cit., ss. 50–51.

[7] A. Gwóźdź, Pamiętając pamięć [w:] Pamięć kina, red. tenże, B. Kita, Katowice 2013, ss. 227–228.

[8] O. Łukaszewicz, O początkach [w:] Ł. Maciejewski, Przygoda myśli. Rozmowy obok filmu, Warszawa 2009, s. 213.

[9] T. Sernik, Filmy, bez których nie można zrozumieć Śląska, http://www.dziennikzachodni.pl/artykul/396678,filmy-bez-ktorych-nie-mozna-zrozumiec-slaska,id,t.html

tytuł: „Sól ziemi czarnej”
gatunek: historyczny, obyczajowy
reżyseria: Kazimierz Kutz
scenariusz: Kazimierz Kutz
muzyka: Wojciech Kilar
zdjęcia: Wiesław Zdort
obsada: Olgierd Łukaszewicz, Jan Englert, Jerzy Bińczycki, Jerzy Cnota, Wiesław Dymny, Bernard Krawczyk
produkcja: Polska
rok prod.: 1969
czas trwania: 98 min.

Wróć do wyszukiwania