Sala samobójców. Hejter (2020)
Reż. Jan Komasa
Data premiery: 6 marca 2020
Wojciech Świdziński
W ciemnym zwierciadle najnowszego filmu Jana Komasy przegląda się spory wycinek współczesnej Polski. Dwie barykady politycznego sporu, rozgrzana od emocji przestrzeń ulicy i podbijające stolicę silent disco, sztab wyborczy kandydata na prezydenta miasta i agencja reklamowa przypominającej osławione kotłownie w warszawskim „Mordorze”, zamożny patointeligencki dom jak z przebojowego rapu Maty i „piwnica” incela coraz bardziej pogrążającego się w swoim wirtualnym schronie. To tylko najważniejsze zakątki labiryntu, po którym krąży Tomek Giemza (Maciej Musiałowski). Studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego były jego wielkim osiągnięciem – dzięki nim wyrwał się z rodzinnej wsi, gdzie rodzice prowadzili gospodarstwo agroturystyczne. Po pierwszym roku zostaje jednak relegowany za plagiat, popełniony raczej z desperacji niż braku zdolności. To pierwsze nadużycie wydarza się jeszcze w przedakcji, anatomię kolejnych oglądamy już na ekranie. Półprawdy i kłamstwa, którymi się osłania, wydają się naturalną bronią słabszego, wykonującego desperackie ruchy, aby utrzymać to, co zdobył do tej pory. Tomka motywuje ponadto młodzieńcze zauroczenie Gabi (Vanessa Aleksander) – córką dobrze sytuowanych Krasuckich (Danuta Stenka i Jacek Koman), którzy wypłacali mu skromną zapomogę. To jednak z ich strony chłopak doznaje gorzkiego rozczarowania i upokorzenia, których podłożem są najwyraźniej klasistowskie uprzedzenia pozornie otwartej i liberalnej rodziny. Gdy także Gabi – nazywająca go wzgardliwie „Tomalą” – rozwieje nadzieje na poważniejszą relację, Tomek postanowi się odegrać. Choć swoich działań nigdy nie nazwie zemstą, rozpęta prawdziwe piekło o skali charakterystycznej dla XXI wieku. Pomocna przy tym stanie się nowa praca w agencji reklamowej, specjalizującej się w czarnym PR oraz koordynowaniu trwającej kampanii wyborczej.
Szkoda byłoby jednak zdradzać zbyt wiele szczegółów fabuły, gdyż jest ona nakreślona z wielowątkowym rozmachem, pełna zwrotów akcji i zaskoczeń współtworzących jakość nowej Sali samobójców. Film śmiało wpisuje się w czas dzisiejszy i sam środek politycznych podziałów, co z pewnością przyniesie mu dodatkowy rozgłos. Tymczasem w istocie wydaje się opowieścią o czymś innym. Podobnie jak ubiegłoroczna Mowa ptaków Xawerego Żuławskiego – przy której zresztą Jan Komasa współpracował – wykorzystuje pewne rzeczywiste wątki polityczno-medialne, by przedstawić własną historię. Gdy jednak Żuławski – podążając za scenariuszem ojca – tworzył egotyczną wizję artystyczną, Komasa zaproponował bodaj najbardziej współczesną reaktywację kina moralnego niepokoju. Wybrał przy tym jego szczególnie wymagającą wersję, której patronuje Wodzirej Feliksa Falka. Jego film nie jest więc opowieścią o szlachetnym idealiście poddawanym próbom, stającym przed dwuznacznymi wyborami, bądź niszczonym przez system. W Sali samobójców obserwujemy, jak inteligentny i dotknięty w swojej dumie młody człowiek z walczącego o przetrwanie i błądzącego oportunisty zmienia się w skończoną, niebezpieczną kanalię. Jednocześnie jednak jako widzowie mamy ochotę towarzyszyć mu w tym procesie, stając się sekundantami i mimowolnymi współuczestnikami jego upadku. Jest to z pewnością wielka zasługa młodego odtwórcy głównej roli, ale też wizji świata roztoczonej przez Komasę. W Sali samobójców trudno doszukać się pozytywnych bohaterów. Właściwie ich jedynymi ekwiwalentami są ofiary i przegrani, którzy nie umieli rozpoznać mechanizmów zmieniającej się i toczącej ku katastrofie rzeczywistości.
Brak pozytywnych wzorców oraz pesymizm nie oznaczają jednak, że film nie jest nośnikiem wartości moralnych. Przeciwnie – odwołując się do klasycznych zasad wyłożonych w Poetyce Arystotelesa – można stwierdzić, że opowieść Komasy przybiera postać zawikłaną i zarazem etyczną. Domaga się wręcz moralnego sądu nad protagonistą, który wykazałby skalę jego faktycznych przewin, możliwe do uniknięcia błędy, a także okoliczności łagodzące. Taki proces warto przeprowadzić w wyobraźni, ale można także pokusić się o jego inscenizację z udziałem młodzieży, co mogłoby stać się nie tylko znakomitym ćwiczeniem etycznym, ale także wprawką retoryczną i sposobem wniknięcia w głębszy sens filmu.
Nowa Sala samobójców – podobnie jak jej pierwsza odsłona – przenikliwie i bez znieczulenia definiuje wiele problemów współczesności, na temat których media i eksperci chętnie się wypowiadają, ale których realność jest przez nas zbyt często ignorowana. Tymczasem – jak pokazuje historia Tomka Giemzy – każdy z nas nosi przy sobie broń, którą może wymierzyć w kogokolwiek i z której może też zostać trafiony. Najspokojniejszy i pozornie niegroźny człowiek, powodowany poczuciem krzywdy, urazą czy ambicją w przestrzeni wirtualnej może zmieniać się w bestię realizującą swoje zamiary z zimną precyzją i konsekwencją. Jeszcze gorzej, gdy taka osoba trafi na organizacje, które profesjonalnie – także z użyciem pozaprawnych metod – prowadzą wirtualne kampanie podjazdowe przeciwko wskazanym celom. Upubliczniając w sieci przez całe lata najrozmaitsze informacje o swoim życiu, sami odlewamy amunicję umożliwiającą tego typu potencjalne ataki. Wizerunek osób publicznych – dla których jest przecież podstawową wartością – może zostać nadszarpnięty na tysiące sposobów – od wydobywania kłopotliwych spraw z przeszłości, przez insynuacje, fake newsy, aż po celowo zaaranżowane akcje prowokacyjne. Służby i wymiar sprawiedliwości wciąż pozostają daleko w tyle za faktycznymi sprawcami zjawisk takich jak umyślne fałszowanie informacji, hejt, czy mowa nienawiści.
Ponura diagnoza Jana Komasy nie koliduje z faktem, że Sala samobójców. Hejter jest filmem doskonale zaaranżowanym, trzymającym w napięciu i unikającym poważniejszych barier odbiorczych. Definiując się w ramach gatunkowych jako cyberthriller, spełnia zarazem ambicje szersze, stając się dotkliwą metaforą współczesności i ważnym głosem w sprawie palących problemów dzisiejszego świata. Możliwe zresztą, że spotka się z zarzutami o stronniczość czy nazbyt stereotypowe odmalowanie niektórych drugoplanowych postaci. Nie sposób jednak odmówić jej autentyzmu, rozmachu oraz żarliwej szczerości w stawianiu nie zawsze przyjemnych pytań.
Polecając najnowszy film Jana Komasy młodzieży, warto zaznaczyć, że – inaczej niż pierwsza Sala samobójców – jest on przede wszystkim adresowany do dwudziestokilkulatków. Z pewnością jednak także młodsi widzowie odnajdą w odmalowanych w nim sytuacjach i relacjach problemy, z którymi się stykają. Hejter może być także ważną przestrogą i sposobem na neutralizację przynajmniej niektórych zagrożeń, na które w związku z obecnością w przestrzeni wirtualnej narażeni jesteśmy wszyscy.
tytuł: Sala samobójców. Hejter
rodzaj/gatunek: thriller
reżyseria: Jan Komasa
scenariusz: Mateusz Pacewicz
zdjęcia: Radosław Ładczuk
obsada: Maciej Musiałowski, Vanessa Aleksander, Danuta Stenka, Jacek Koman, Agata Kulesza, Maciej Stuhr, Adam Gradowski, Piotr Biedroń
produkcja: Polska
rok prod.: 2020
dystrybutor w Polsce: Kino Świat
czas trwania: 135 min
odbiorca/etap edukacji: od lat 16/ponadpodstawowa, wyższa