Recenzja filmu „The Doors”
Aleksandra Mirosław
Liceum Ogólnokształcące w Piasecznie
Ogromne wrażenie wywarł na mnie film w reżyserii Olivera Stone’a opowiadający historię niezwykłego człowieka wszechczasów – sławnego filozofa, pisarza i wokalisty znanej grupy The Doors – Jima Morrisona. Ze względu na to, iż obraz ten ukazuje momenty od chwili założenia zespołu do śmierci Morrisona i rozpadu grupy, został nazwany dość banalnie, nie skłaniając odbiorcy do szerszych skojarzeń – „The Doors”. Całość dzieje się na przestrzeni lat 60 XX wieku, gdzie mamy do czynienia z ruchem hipisowskim, rozprzestrzenieniem się rock’n’rolla, poglądami zachęcającymi do bezgranicznej wolności i używek, co przejawia się w różnych wątkach. Film wyreżyserowany został 20 lat po śmierci Morrisona – w 1991r. w Stanach Zjednoczonych z udziałem wspaniałej obsady aktorskiej, zarówno znanej jak i tej mniej popularnej, która poradziła sobie z zadaniem fantastycznie. W rolę głównego bohatera wcielił się słynny amerykański aktor Val Kilmer, który zasługuje na ogromne uznanie, prawie że idealnie odwzorował postać Jima Morrisona, jego mimikę, gesty, sposób poruszania się, jak i cechy, które ukazują nam wnętrze i duszę artysty, jego lęki i nieustabilizowanie emocjonalne, a także charakterystyczne skłonności autodestrukcyjne. W filmie możemy zobaczyć również Meg Ryan, która zagrała postać Pam Courson, wybranki serca głównego bohatera, która jest nim zafascynowana i gotowa z miłości oddać za niego życie. Jednak bohaterka potrafiła również okazać zażenowanie i zdenerwowanie dla czasami niesfornego Jima.
Film „The Doors”, to opowieść o potrzebie miłości i wolności, której głodny jest każdy żyjący na ziemi człowiek, tak jak i nasz bohater, próbujący w każdej chwili postępować na przekór normom i zasadom, nie czujący strachu przed prawdą. Ważnym poruszanym tu problem jest również śmierć, z którą bohater pragnie obcować. To wszystko możemy wyczytać z poezji i tekstów piosenek Jima Morrisona, które mają za zadanie ubarwiać film. Jak można zauważyć wszystkie utwory Jima, zostały tutaj recytowane przez odtwórcę głównej roli, który podjął się również zadania śpiewania utworów „The Doors”. Istotnym elementem jest stosunek bohatera do otoczenia. Morrison nie był osobą, dla której szacunek dla innych jest podstawą kontaktów międzyludzkich, to on ustala tu granice, które tak naprawdę w jego oczach nie istnieją. Potrafi ł w sposób karygodny bawić się ludzkimi uczuciami i emocjami. Widać to, choćby w jego chorym związku z Pam, który był przejawem miłości, lecz także ogromnym doświadczeniem bólu, cierpienia i poświęcenia ze strony dziewczyny. Jim zdradzał Pam na wszelkie możliwe sposoby, miał wiele kochanek, jedna z nich wywarła nawet ogromny wpływ na jego życie. Była to Patricia Kennealy, którą pod sam koniec znajomości bohater, także potraktował nieprzyjemnie. Morrison stosował psychologiczną manipulację, której ludzie nie zauważali, wręcz odwrotnie – potrafiliby skoczyć za nim w ogień. Takie momenty ukazują nam choćby sceny koncertów, gdzie bohater obraża publiczność, obnaża się przed nimi, pijąc co chwilę alkohol, który też był nieustanną częścią jego życia.
Problem nadużywania alkoholu, papierosów, czy kwasu – stanowił codzienność w tamtych czasach. Głównie alkohol i narkotyki były dla bohatera ucieczką od zwykłego życia, w którą próbował zaangażować swoich przyjaciół z zespołu: poddającego się wszelkim pomysłom Morrisona: gitarzystę Robby’ego Kriegera, przeciwnego wszelkim nienormalnym zachowaniom głównego bohatera, perkusistę Johna Densmora i założyciela zespołu oraz najbardziej odpornego psychicznie na wszelkie używki – klawiszowca Raya Manzarka. Głównym momentem scalającym członków zespołu jest scena, w której poddani są oni działaniu LSD. Ta chwila jednoczy bohaterów, otwierają się przed sobą i rozmawiają o lękach, problemach. Całość upiększa grający w tle jeden z najlepszych utworów zespołu The Doors – „The End”
Faktem jest to, że tak krótkie życie Morrisona, bowiem trwało tylko 27 lat, jest wynikiem jego nigdy nie rozwiązanych problemów z dzieciństwa i skłonności autodestrukcyjnych, które sprowadziły bohatera do świata używek. Nigdy już nikt nie dowie się, co tak naprawdę bohater skrywał w środku, co zmusiło go do takiego a nie innego życia i jakie lęki w sobie nosił.
Jest to jeden z najlepszych filmów biograficznych. Znajduje się w nim miejsce na refleksje, dokładne poznanie wnętrza bohatera, zapoznanie się z głównymi problemami filmu, a wszystko na tle najważniejszych wydarzeń w dziejach jego życia jak i zespołu The Doors. Obejrzałam film z ogromną przyjemnością, bowiem interesuję się historią tego artysty i doszukuję się różnorodnych wątków z jego życia, a znakomity reżyser Oliver Stone, wplótł w akcję większość ciekawszych i autentycznych informacji z życia prywatnego artysty.