Przełęcz ocalonych (2016)

Dominik Wierski

Reż. Mel Gibson

Data premiery: 4 listopada 2016

Latem 2015 roku na okładce jednego ze znanych polskich miesięczników znalazło się zdjęcie Mela Gibsona opatrzone słowami „upadły heros”. Deklarujący głęboką wiarę w Boga twórca „Pasji”, kojarzony był wówczas głównie z ekscesami w życiu prywatnym, nie miał też dobrej passy jako aktor i od dawna nie reżyserował. Mogło się wydawać, że świetność dawnej gwiazdy „Mad Maxa” bezpowrotnie minęła. Jego najnowszy film „Przełęcz ocalonych” pozwala jednak sądzić, że na nowo odnalazł twórczą energię i wysoką formę.

Akcja „Przełęczy ocalonych” rozgrywa się przede wszystkim podczas bitwy o wyspę Okinawa w 1945 roku. Było to jedno z decydujących wydarzeń walk na Pacyfiku. W trakcie ponad dwumiesięcznych zmagań śmierć poniosły tysiące żołnierzy walczących po obu stronach konfliktu – amerykańskiej i japońskiej. Zginęło też ponad sto tysięcy japońskich cywilów mieszkających w rejonie walk. Gibson wyraźnie nakreśla historyczny kontekst i militarny sens działań, ale narrację podporządkowuje ukazaniu postawy głównego bohatera filmu – amerykańskiego lekarza polowego Desmonda T. Dossa, który z powodów religijnych odmawia noszenia broni (jest tzw. „obdżektorem”). Grany przez bardzo dobrze obsadzonego Andrew Garfielda, Doss był postacią autentyczną. W trakcie walk o Okinawę odznaczył się wielkim bohaterstwem, ratując życie ponad siedemdziesięciu amerykańskim żołnierzom. Za swe zasługi odznaczony został Honorowym Orderem Kongresu. Przez całe życie pozostawał człowiekiem skromnym i religijnym.

Podobnie, jak w przypadku swych poprzednich utworów – „Braveheart”, „Pasji” czy „Apocalypto”, Gibson także i tym razem sięgnął po historię, która została brawurowo zainscenizowana, oddana z wielką dbałością o kostium i realia epoki oraz uatrakcyjniona realizacyjnym rozmachem. W centrum opowieści ponownie ulokował niezwykle wyrazistego bohatera, niezłomnego idealistę i reprezentanta konkretnych wartości. Ich klarownemu ukazaniu służy przemyślana, choć w istocie bardzo prosta konstrukcja filmu, potwierdzająca, iż Gibson znakomicie odnajduje się w formule hollywoodzkiego widowiska wzbogaconego głębszymi znaczeniami. Nie ulega bowiem wątpliwości, że w tej perfekcyjnej technicznie superprodukcji swą obecność ujawnia dojrzały autor, kontynuujący eksplorację bliskiej sobie tematyki i sięgający po charakterystyczne dla siebie środki wyrazu i symbolikę.

„Przełęcz ocalonych” wyraźnie dzieli się na trzy części, poprzedzone krótkim, wyestetyzowanym prologiem pełniącym funkcję futurospekcji. Widz poznaje Dossa jako młodego chłopaka, pełnego energii i imponującego sprawnością fizyczną. Jego dzieciństwo naznaczone jest jednak traumą – ojciec, weteran walk na zachodnim froncie I wojny światowej, wrócił z Europy okaleczony psychicznie. Pokłosiem jego przeżyć z francuskich pól bitew są alkoholizm i przemoc wobec członków rodziny. Stanie się to jednym z fundamentów pacyfizmu Desmonda. Dramatycznie doświadczona rodzina Dossów jest jednak pełna miłości – braterskiej, matczynej, ale też ojcowskiej, wprawdzie trudnej, ale znacząco dookreślonej w dalszych partiach filmu. Po kilku latach nową wartość w życie Desmonda wnosi miłość do pięknej i pełnej wdzięku Dorothy (sympatyczna rola Teresy Palmer). Nasycony od początku humorem i młodzieńczym urokiem wątek miłosny posłuży później jako jeden z obszarów konfrontacji Dossa w walce o prawo do pozostania wiernym swoim przekonaniom.

Drugi segment filmu przedstawia szkolenie w bazie wojskowej, podczas którego odmawiający jakiegokolwiek kontaktu z bronią Doss musi stawić czoła naciskom na zmianę swej postawy. Doświadcza szykan ze strony przełożonych i towarzyszy, nie ugina się jednak pod presją otoczenia. Trzeba zwrócić uwagę, że wizerunek rekrutów i dowódców amerykańskiej armii jest bardzo patriotyczny i nie ma w sobie nic z rewizjonizmu znanego choćby z „Full Metal Jacket” Stanleya Kubricka czy „Plutonu” Olivera Stone’a. Nawet tym, którzy z początku jawią się jako bohaterowie negatywni, Gibson pozwala ukazać lepszą, ludzką stronę.

Główna część „Przełęczy ocalonych” rozgrywa się podczas bitwy o Okinawę. Przemyślany układ sekwencji pozwala zarówno na przejmujące oddanie grozy pola bitwy, jak i na ukazanie heroizmu i niezłomności głównego bohatera. Doss, „uzbrojony” jedynie w medykamenty i bandaże, niestrudzenie niesie pomoc rannym, kryjąc się przed artyleryjskim ogniem i wrogimi patrolami oraz prosząc Boga o możliwość uratowania jeszcze jednej osoby. Wiarygodnie sportretowani zostali wojenni towarzysze bohaterskiego sanitariusza, ale Gibson będzie być może krytykowany za obraz żołnierzy japońskich – jednoznacznie negatywny, czyniony wręcz z rewanżystowskiej perspektywy. Nie interesuje go, jak Clinta Eastwooda w „Listach z Iwo Jimy”, zniuansowanie postaw Japończyków i ukazanie ich człowieczeństwa. Nie musi to mijać się z prawdą – historyczne świadectwa potwierdzają przecież wyjątkową determinację, ale i okrucieństwo Japończyków w walce. Gibson wprowadza wszakże jedną scenę w iście Remarque’owskim duchu – w podziemnych tunelach Doss natyka się na rannego, przerażonego żołnierza cesarskiej armii. Moment ten podkreśla bezgraniczny wymiar chrześcijańskiego miłosierdzia amerykańskiego sanitariusza, który udziela wrogowi pomocy (zresztą, tak jak i kilku innym Japończykom), ale, co chyba jeszcze bardziej przejmujące, stanowi świadectwo strachu, w niemy sposób jednoczącego na chwilę dwóch żołnierzy z przeciwnych armii.

Najnowszy film Gibsona to modelowy przykład realizacyjnej perfekcji i odpowiedniego wyważania nastrojów w oparciu o sprawdzone metody. Typową dla hollywoodzkich superprodukcji wysoką jakość zdjęć, montażu i montażu dźwięku wzbogacają przy tym momenty wyraźnie ujawniające styl autora. Widać to np. w przesyconym symboliką ujęciu, gdy już pod koniec filmu ranny Doss unosi się na noszach, a perspektywa kamery sugeruje jego bliskość z Bogiem. W ten sposób do głosu dochodzi predylekcja Gibsona do używania metafizycznej symboliki, zazwyczaj ostro skontrastowanej z dynamicznie ukazaną przemocą. Być może u innych twórców takie fragmenty byłyby nieznośnie kiczowate, w „Przełęczy ocalonych” wybrzmiewają jednak bez fałszu.

Pozbawiona kiczu jest też stylizacja Desmonda Dossa na Chrystusa. To kolejna warstwa autorskiego podpisu Gibsona. W tym kontekście trzeba oczywiście przywołać „Pasję”, ale warto pamiętać, że cechy Zbawiciela miał również William Wallace. Śmierć bohatera „Braveheart” została zresztą wystylizowana na mękę Chrystusa [Piotr Zwierzchowski, „Spektakl i ideologia. Szkice o filmowych wyobrażeniach śmierci heroicznej”, Rabid, Kraków 2006, s. 125]. W „Przełęczy ocalonych” pojawia się natomiast ciekawa realizacja kategorii „figury Chrystusa”, która z założenia – jak pisze Paul Coates – „sprzeciwia się uwięzieniu Jezusa w fizycznej zgodności ze stereotypem. W zamian ma ona pokazywać jego istotę ujawnioną w działaniu. Może on jeszcze działać w tym świecie i czyni to za pośrednictwem ludzkich istot” [Paul Coates, „To może być Jezus. O Chrystusie i figurach Chrystusa”, tłum. Teresa Rutkowska, „Kwartalnik Filmowy” 2004, nr 45, s. 15]. Trudno oprzeć się wrażeniu, że w postaci Dossa ta nadużywana niekiedy przez twórców i interpretatorów kategoria jest akurat uzasadniona. Film Gibsona to opowieść o bezkompromisowym chrześcijaninie, który konsekwentnie trwa przy wyznawanych przez siebie wartościach i zasadach, czerpiąc z nich siłę do przetrwania w ekstremalnej sytuacji. Desmond Doss zwycięża bez zabijania, by sparafrazować reklamowe hasło obecne na polskim plakacie filmu. W ten sposób opowieść pozostawia w widzu ładunek nadziei i wiary w triumf czystych intencji i dobra.

Z uwagi na drastyczność scen batalistycznych „Przełęcz ocalonych” jest filmem, który zaproponować można raczej dojrzalszej młodzieży, głównie ze szkół ponadgimnazjalnych. Wojenne okrucieństwo Gibson najdobitniej pokazuje w pierwszej sekwencji walk na Okinawie. Wprawdzie widz spodziewa się już w tym momencie, że za chwilę nastąpi eksplozja przemocy, jednakże sposób, w jaki do niej dochodzi, i tak zaskakuje, czy wręcz szokuje swą gwałtownością. „Przełęcz ocalonych” pełna jest naturalistycznych scen śmierci, widoków zmasakrowanych i pożeranych przez szczury ciał poległych. Paradoksalnie jednak drastyczność obrazu Gibsona może stanowić jego atut w wykorzystaniu go w procesie edukacji. W dobie bezrefleksyjnego nadużywania oraz trywializacji przemocy i śmierci w kulturze popularnej reżyser pokazuje, iż ekranowa brutalność może być w pełni uzasadniona, jeśli tylko znajduje koherencję z tematyką filmu i nie służy rozrywce czy eksploatacji. Umowność i oszczędność w tej kwestii odebrałyby dziełu Gibsona autentyczność i nie pozwoliłyby wybrzmieć jego moralnej problematyce – obrazy wojennego okrucieństwa tworzą bowiem wyrazisty kontrast dla humanitaryzmu głównego bohatera.

Mimo, iż „Przełęcz ocalonych” nie pozostawia miejsca na ideologiczne niejasności, to jest doskonałym tematem dyskusji na zajęciach religii, etyki oraz wychowawczych. W odróżnieniu od często sztampowych i nudnych filmowych hagiografii w autentyczny i żywy sposób dotyka takich kwestii, jak bohaterstwo, autorytet, altruizm, obowiązek, wiara i religijność. Stawia również pytania (i udziela jednoznacznych odpowiedzi, co nie każdy widz musi zaakceptować) o obecność Boga w skrajnie nieludzkich czasach. Z kolei ukazana w „Przełęczy ocalonych” groza wojennego doświadczenia może być cennym punktem wyjścia do rozmów na temat sensu prowadzenia wojen i towarzyszącej im zawsze dehumanizacji. Rozmów jakże zasadnych w czasach, gdy niektórzy ludzie z przerażającą łatwością mówią o ewentualnych konfliktach zbrojnych. Tym niemniej, nie można w tym przypadku mówić o bezwarunkowym pacyfizmie – Doss zgłasza się przecież do wojska na ochotnika i nie kwestionuje słuszności walki z Japończykami. Z oddaniem spełnia swój wojenny obowiązek. W jakich zatem sytuacjach wojna jest – straszną, ale jednak – koniecznością? I jak w tym kontekście interpretować dość kontrowersyjną poetykę ostatniej sekwencji bitewnej filmu?

„Przełęcz ocalonych” zainteresuje zapewne również nauczycieli historii, jako efektowne i rzetelne artystyczne oddanie charakterystyki i przebiegu walk na Pacyfiku. Jest to o tyle cenne, że w Polsce akurat ten obszar działań wciąż pozostaje mniej znanym aspektem przebiegu II wojny światowej.

Zagadnienie to, np. na kole filmoznawczym czy zajęciach wiedzy o kulturze, poszerzyć można o kwestie związane z historią amerykańskiego filmu wojennego jako gatunku. Warto bowiem przyjrzeć się temu, jakie pytania i znaczenia kryją się w najlepszych filmach wojennych pod warstwą batalistyki. To temat bardzo rozległy, być może nie zawsze atrakcyjny dla młodego widza, którego jednak na pewno zainteresować można dokonaniami gatunku po 1998 roku. Wówczas bowiem powstały dwa wybitne, przełomowe, choć zupełnie różne dzieła o II wojnie światowej – „Szeregowiec Ryan” Stevena Spielberga i „Cienka czerwona linia” Terrence’a Malicka. Oba doskonale wzbogacą odbiór „Przełęczy ocalonych” – pierwszy głównie ze względu na nowatorską realizację naturalistycznych scen walk, ale i tematykę losu i honoru amerykańskiego żołnierza, ujętą przez Spielberga inaczej niż u Gibsona. Film Malicka, który również imponuje sposobem realizacji sekwencji bitewnych, jest natomiast trudniejszy w odbiorze, gdyż koncentruje się przede wszystkim na pytaniach o sens i moralne prawo człowieka do zabijania, stawianych w tle refleksji nad jego miejscem w świecie przyrody. Tak jak u Gibsona, w „Cienkiej czerwonej linii” okrucieństwo i śmierć kontrastują z pięknem i miłością. Ponadto kontekst gatunkowy poszerzyć mogą m.in. wspomniana już dylogia Clinta Eastwooda (obok „Listów…” tworzy ją „Sztandar chwały”), „Furia” Davida Ayera, a także serial telewizyjny „Kompania braci”. Zestawiona z seansem „Przełęczy ocalonych” lektura wspomnianych wyżej dzieł nie tylko wzbogaci filmoznawczą wiedzę uczniów, ale też poszerzy perspektywę odbioru tekstów kultury dotyczących specyfiki działań militarnych w trakcie II wojny światowej.

Pani z Ukrainy (2002)
tytuł: „Przełęcz ocalonych”
gatunek: akcja, biograficzny, dramat, wojenny
reżyseria: Mel Gibson
scenariusz: Robert Schenkkan, Andrew Knight
zdjęcia: Simon Duggan
muzyka: John Debney, Rupert Gregson-Williams
produkcja: USA
rok prod.: 2016
dystrybutor w Polsce: Monolith Films
czas trwania: 131 min
Wróć do wyszukiwania