Polot (2020)

Reż. Michał Wnuk

Data premiery: 23 października 2020

Grzegorz Nadgrodkiewicz

Od tak zwanych późnych debiutów – a za taki należy chyba uznać Polot w reżyserii Michała Wnuka (rocznik 1980) – zwykło się w sensie odbiorczym wymagać sporo. Można założyć, że nim późni debiutanci zdecydują się pokazać światu swój pierwszy film, zanim będą go mogli sfinalizować także w sensie produkcyjnym (bywa, że walczą o to całe lata), jego ideę noszą w sobie przez dłuższy czas, pozwalają jej dojrzewać i ewoluować. Z tego właśnie względu winniśmy jako widzowie spodziewać się, że prezentowane nam dzieło będzie czymś mocno przemyślanym i dopracowanym. Również tego rodzaju oczekiwania możemy mieć w odniesieniu do pierwszej pełnometrażowej fabuły Michała Wnuka. W wywiadzie udostępnianym w materiałach prasowych do filmu o wyborze tematu i swoich inspiracjach artystycznych reżyser mówi bowiem następująco: „Dobrze się czuję w towarzystwie ambitnych marzycieli w skórze nerdów. Miałem poczucie, że nikt nie tyle nie zrobił filmu o nas, co dla nas. To jest film, którego mi wtedy [w czasie studiów na Wydziale Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego – dop. G.N.] brakowało”. Czy brakowało go także dzisiejszym rówieśnikom głównego bohatera Polotu, dwudziestoparoletniego Karola?

Jego postać poznajemy już w inicjalnej scenie przedstawiającej mistrzostwa Polski w overclockingu, czyli uzyskiwaniu wyśrubowanych wartości taktowania procesorów komputerowych. W tych dynamicznych ujęciach Karol jawi się jako zdeterminowany, utalentowany fachowiec – te właśnie cechy będą go określały przez całą akcję. W jej przebiegu wkrótce poznajemy go również jako fascynata awiacji, czym zaraził go ojciec, instruktor lotnictwa. Kiedy w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach ojciec bohatera ginie w wypadku samolotowym wraz z kursantem, Karol staje wobec konieczności podjęcia pierwszych męskich decyzji. Musi stawić czoło prawdzie o swoim ojcu, a także przejąć na siebie ciężar utrzymania matki i domu. Ma jednak w sobie energię wojownika i zapał do walki oraz – co nie bez znaczenia – duszę wizjonera. Inspirując się pasjami swojego ojca, postanawia skonstruować lekki, innowacyjny sterowiec i dzięki wykorzystaniu patentu zapewnić sobie bezpieczeństwo finansowe. Do spółki zaprasza dwóch swoich przyjaciół – Mariusza i Dionizego. Szybko okazuje się jednak, że do przekształcenia start-upu w dobrze prosperujący biznes potrzebny jest poważny inwestor. Staje się nim makiaweliczny milioner Stanisław Pacak, który swą wizją prowadzenia przedsiębiorstwa podzieli kolegów, zaś jako postać – zainicjuje rozmaite zwroty akcji.

Z tak zarysowaną fabułą Polot jawi się jako opowieść o marzycielu, który niemal bezkompromisowo walczy o swoją przyszłość, stara się sprostać wymaganiom stawianym głowie rodziny, uczy się podejmować dojrzałe decyzje i ponosić ich skutki, ale także być odpowiedzialnym, jeśli chodzi o sferę uczuć. Wszystkie te elementy istotnie daje się w filmie zidentyfikować, jednak pewnego problemu odbiorczego nastręcza ich dramaturgiczne ustrukturowanie. Oczywiście linia fabularna jest zasadniczo klarowna (śmierć ojca jako czynnik inicjujący aktywność głównego bohatera, pomysł na biznes i kłopoty z jego realizacją, dodatkowy wątek miłosny pogłębiający rozterki Karola, rozwiązanie akcji unaoczniające jego przemianę – wyjście z okresu buńczucznej młodości i finalny sukces), jednak jako widzowie nie zawsze możemy być pewni, że kolejne sekwencje zdarzeń w sposób uzasadniony logicznie i psychologicznie wypływają z poprzednich. Przykładem jest tu niedostatecznie wyjaśnione fabularnie poczucie Karola, że finansowy dobrostan jego i matki zależy wyłącznie od niego samego. Wprawdzie dowiadujemy się, że ojciec miał problemy finansowe, a co gorsza, że jego śmierć może się wiązać z koniecznością wypłaty odszkodowania rodzinie zmarłego kursanta (brata Pacaka), jednak nie jest jasne, dlaczego matka sama nie mogłaby zarobić na życie (jest kobietą w sile wieku, a nawet dość operatywną, sądząc choćby po jej wypowiedziach). Na podobnej zasadzie w pewną konfuzję wpędza widza jej nieumotywowane psychologicznie zachowanie, kiedy dzień po śmierci męża – niejako bez oznak przeżywania żałoby – lekko cynicznie zachęca syna do pójścia na ślub i wesele Mariusza. Postać Mariusza jest zresztą w tej gmatwaninie niby-motywacji bodaj najbardziej wiarygodna (to on jako pierwszy przeczuwa niejasne intencje biznesowe Pacaka i konsekwentnie przestrzega przed nim kolegów), ale już Dionizy ponownie dekomponuje układy interpersonalne. W jednej ze scen, gdy pojawiają się problemy konstrukcyjne ze sterowcem, ni stąd, ni zowąd, bez dania racji zarzuca on Karolowi, że znowu (!) ma jakiś idiotyczny pomysł, wszystko zepsuł i niczego nie potrafi doprowadzić do końca (co ma być sygnałem poważnego rozłamu między przyjaciółmi), podczas gdy to właśnie Karol wydaje się najbardziej zdeterminowany w działaniu i to on wniósł najistotniejszy wkład koncepcyjny w cały start-up.

Przy założeniu, że do finalnej wersji filmu nie weszły te sceny bądź ujęcia, które mogłyby dopowiadać czy uzasadniać niedostatecznie jasne zachowania i słowa bohaterów (w sensie dosłownym często także niewyraźnie wypowiadane czy słabo słyszalne, zwłaszcza gdy padają z ust młodych aktorów), za wspomniane wyżej „defekty” należałoby winić koncepcję montażową filmu. Jakkolwiek by jednak było, niektórym widzom braki te mogą przysporzyć dyskomfortu odbiorczego – tym silniejszego, że żywsze, choć słabsze sceny kłótni między bohaterami albo negocjacji i kolejnych rozmów z Pacakiem są w pewnym sensie wyakcentowane świetnymi sąsiadującymi ujęciami o charakterze bardziej „lirycznym” (vide większość scen przedstawiających kolejne etapy pracy Karola nad sterowcem i loty testowe, jego chwile refleksji na łąkach otaczających hangary, a nawet seks z dziewczyną). Co ciekawe, te kontrastujące, miejscami nawet poetyckie ujęcia do pewnego stopnia maskują niedobory dramaturgiczno-psychologiczne filmu (łącznie z nie najlepszymi dialogami, których twórcy często silili się na dowcip i nie szczędzili widzowi przekleństw). W tym kontekście operator Michał Popiel-Machnicki zasługuje na szczególne słowa uznania za zdjęcia plenerowe z szerokim, elegancko zakomponowanym kadrem, utrzymane w chłodnej, chmurnej kolorystyce, w tym zwłaszcza za zdjęcia lotnicze, chociażby w kapitalnej scenie przelotu Karola z ojcem, kiedy i mężczyźni, i wirujący podczas akrobacji krajobraz są fotografowani z kokpitu samolotu.

Tytuł filmu w oczywisty sposób odnosi się do charakterystyki Karola, ale z wykorzystaniem chwytu retorycznego może stać się również pretekstem do postawienia pytania o to, czy sam Polot jest zrealizowany z polotem. Widzowie zapewne sami sobie na nie odpowiedzą (biorąc pod uwagę niedostatki dramaturgiczne filmu, ale także jego niewątpliwe zalety czysto wizualne), choć twierdząco raczej tylko ci, którzy w perypetiach Karola odnajdą ślad swoich własnych doświadczeń, echo niepokojów i emocji z okresu, gdy przekraczali próg dorosłości i podejmowali pierwsze decyzje ważące na ich przyszłym życiu. Być może w kręgu tych właśnie zagadnień należałoby osadzić dyskusję z młodymi widzami dotyczącą filmu. W Polocie warto się bowiem doszukiwać elementów opowieści o kształtowaniu, która odzwierciedla pewien typ doświadczenia pokoleniowego (w przypadku Karola byłby to współczesny, chwilami drapieżny model łączenia studiów z prowadzeniem własnego biznesu), a zarazem pozytywnie waloryzuje postawy aktywistyczne, wizjonerstwo wsparte wiedzą i talentem, wreszcie przedsiębiorczość i konsekwencję w działaniu.

tytuł: Polot
rodzaj/gatunek: dramat, obyczajowy
reżyseria: Michał Wnuk
scenariusz: Michał Wnuk, Kaja Krawczyk-Wnuk
zdjęcia: Michał Popiel-Machnicki
muzyka:
Tomasz Mreńca
obsada: Maciej Musiałowski, Tomasz Włosok, Eryk Kulm Jr, Pola Błasik, Izabela Kuna, Andrzej Konopka
produkcja: Polska
rok prod.: 2020
dystrybutor w Polsce: Next Film
czas trwania: 92 min
odbiorca/etap edukacji: od lat 16/ponadpodstawowa, wyższa

Wróć do wyszukiwania