W poszukiwaniu tożsamości
– „Papusza” Krzysztofa Krauzego oraz Joanny Kos-Krauze [1]
Maciej Dowgiel
„Byłam z taboru, teraz jestem znikąd”
Papusza, Bronisława Wajs
Cygańska wróżba czyli zapowiedź nieuniknionego
Narodziny Papuszy naznaczone zostały proroctwem. Nie sposób potwierdzić jego słuszności, ani mu zaprzeczyć (nawet po lekturze książek dotyczących życia i twórczości tej cygańskiej poetki, ani po obejrzeniu filmu w reż. Joanny Kos-Krauze i Krzysztofa Krauzego). Kim była Papusza? Wybitną romską poetką czy wichrzycielką, która przyczyniła się do zdrady cygańskich tajemnic i zwyczajów oraz nieznanego „gadziom” (nie Cyganom M.D.) języka.
Już podczas magicznego zabiegu zdjęcia pęt z nowonarodzonej Papuszy „coś idzie nie tak”. Choć wydawać by się mogło, że cały tajemniczy proces jest jedynie wymysłem „ciemnego” ludu, to przepowiednia, która pada z ust odprawiającej czary Cyganki, zdaje się być prorocza. Kabalistyczność sceny zostaje podkreślona przez nastrój, w którym się ona rozgrywa. Skraj lasu, ciemna noc. Na niebie świeci księżyc w pełni. Atmosfera jest gęsta, mroczna niczym w dobrym horrorze. Babka i matka Papuszy kołyszą ją w kocu nad wysoko buchającym ogniskiem, a kobieta z sąsiedniej rodziny odprawia czary: „Coś źle idzie, coś przeszkadza. (…) Zobaczysz, nie będzie chodziła po Ziemi lekko niczym piórko (…)”. Jakże są one znamienne w kontekście dalszego losu romskiej poetki. Kolejne sceny filmu, udowodnią, że fatalistyczna wróżba okazuje się tyleż prawdziwa, co tragiczna. „Albo będzie z niej wielka duma, albo wielki wstyd” – wyrokuje Austriaczka, czyniąc słowami swej przepowiedni, pytanie-przekleństwo, na które nie sposób odpowiedzieć ani samej poetce, ani rodakom z jej taboru. Owa ambiwalencja wynika z postawy życiowej, jaką wybrała dla siebie Papusza oraz z cygańskiego zwyczaju, choć malowniczego (bo opartego na kulcie natury, starych wierzeniach i zwyczajach), to ściśle skodyfikowanego i, dla „gadziów” wychowanych w duchu równouprawnienia i demokracji, niesprawiedliwego, niezrozumiałego.
Dwoistość natury Papuszy (Papusza w języku cygańskim znaczy lalka M.D.) zapowiedziana jest już w pierwszej scenie filmu. Symbolicznie zarysowane są w niej jej przyszłe losy i określone miejsce w romskiej społeczności. Matka Papuszy, jeszcze przed jej narodzinami, zatrzymuje się przed sklepem, na wystawie którego dumnie prezentuje się biała, wytwornie ubrana lalka. Łachy ubogiej Cyganki kontrastują z wykwintnością sukni porcelanowej zabawki. Kobieta patrzy na lalkę znajdującą się za szybą, w której odbija się także i jej wizerunek. Szyba, rodzaj lustra, stanowi w tej scenie barierę rozdzielającą dwa światy – świat pięknej lalki, godnej podziwu wystawowej zabawki i świat biednej, pozbawionej nadziei na lżejsze życie Cyganki. To właśnie wtedy rodzi się pomysł na imię przyszłej poetki, w której twórczości odbijać się będzie taborowe życie, a ona sama wyniesiona zostanie na PRL-owskie salony, swoistą wystawę kulturalnych osiągnięć narodu. Sama Papusza zaś, w swym kompletnym obliczu odbitym w lustrze, spostrzec będzie mogła dwie, jakże odmienne od siebie osoby – szanowaną cygańską poetkę i kobietę wyklętą przez swych plemiennych braci.
Proza życia zaklęta w poezji
Można zastanawiać się skąd w poezji Papuszy tyle nieskazitelnego piękna, zawartego w słowach, a jakby fizycznie namacalnego. Wyrazy zapisane na skrawkach papieru: wyrwane życiu wspomnienia, doznania i emocje składające się na twórczość tej poetki, odwoływały się zazwyczaj do przyrody, miłości (szczęśliwej, bądź nie) czy traum i smutków, wywołanych codziennymi przykrościami, wojennymi okrucieństwami, czy złośliwymi przeciwnościami losu, które niczym kłody rzucała jej pod nogi ślepa, zawzięta Fortuna. Owo, niekiedy gorzkie, piękno zawarte w słowie – tworzywie poezji, udało się reżyserom oddać w obrazie, który dość bliski jest ludzkiemu życiu – czarno-białemu, czasami smutnemu, rzadziej radosnemu, jednak niemal w każdym kadrze wysmakowanemu.
Papusza, zgodnie z tym, co widzimy w filmie, zaznała różnego smaku życia. Bawiła gości na przedwojennych, politycznych i kulturalnych salonach, uczyła się czytać i pisać od właścicielki sklepu, a za lekcje płaciła kradzionymi kurami, porwana została przez wojenną zawieruchę Wschodnich Kresów II Rzeczypospolitej, była obywatelką cygańskiego świata, podróżując z taborem po łąkach i lasach, tam gdzie powiodły ją oczy i los, w końcu zaś była poetką docenioną przez Jerzego Ficowskiego – badacza kultury romskiej i poetę oraz Juliana Tuwima. Swe życiowe role: żony, troskliwej matki, na swój sposób wykształconej literatki, odgrywała z godnością. Poddawała się surowemu cygańskiemu prawu zwyczajowemu i znosiła prawne represje władz PRL-u. Jako recydywistka (!) siedziała w więzieniu za wielokrotne kradzieże kur i przyjmowała razy męża, który, czy to trzeźwy, czy pijany, nie szczędził bata, by wymusić jej posłuszeństwo. Kochała poezję. Pieśni, niczym ptaki w lesie, wylatywały „naturalnie” z jej głowy. Szanowała swego męża i pomimo miłości do innych mężczyzn, zawsze pozostawała mu wierna, choć pewnie nie zasługiwał na jej oddanie. Była też troskliwą, choć przybraną jedynie, matką dla swego syna Tarzana, dla którego pisała, żebrała, kradła, wróżyła – robiła wszystko, aby móc go utrzymać, później zaś posłać do szkoły. Była podwójnie zniewolona – przez cygański obyczaj i polskie prawo. A jednak… była artystką wolną, która wolność rozumiała nader dobrze, choć wcale jej nie eksponowała, wręcz przeciwnie, poddawała się codziennym represjom ze strony władzy i taborowej braci. Jej wolność objawiała się w godnym niesieniu swego „cygańskiego krzyża”.
We wszystkich przejawach życia umiała ona odnaleźć piękno, jeżeli tylko otaczała ją przyroda. Las był jej prawdziwym i jedynym domem, ojcem było Słońce, a matką Ziemia. Z nich się zrodziła i do końca swych dni tęskniła za nimi, jak osierocone dziecko tęskni za swymi rodzicami. Jej poczucie szaleńczego wręcz osamotnienia wynikało z odrzucenia: przez cygańską wspólnotę, za zdradę taborowych sekretów, przez odcięcie od przyrody, przez PRL-owski system, który zmusił ją do osiedlenia w rozpadającym się domu. Bezgranicznie pragnęła powrócić na łono rodziny i na łono natury – do podróżnego trybu życia, kiedy była zawsze blisko i lasu, i pola, i rzeki. Jednak za swe odrzucenie zawsze winiła tylko siebie. Uważała, że jej przekleństwem była wiedza, umiejętność pisania i czytania. Gdyby nie jej spisane pieśni, świat nigdy nie poznałby wielu cygańskich tajemnic. Paradoksalnie, choć wielcy polscy poeci docenili jej wiersze (np. Julian Tuwim, z którym przez długi czas pozostawała w kontakcie korespondencyjnym), nigdy nie czuła się artystką. Ze społeczności romskiej została wyklęta przez braci. U kresu swych dni, choć była już przecież znana, czuła się odrzucona przez cygański świat. Do świata sztuki nigdy nawet nie pretendowała.
Cygańska wolność
„Wolność albo jest pełna, albo jej w ogóle nie ma”.
Michaił Bakunin
Jest w filmie „Papusza” piękna scena, której nie powstydziłby się żaden autor, dla którego wolność twórcza ma istotne znaczenie. Choć dotyczy ona wolności cygańskiej, która w kontekście całego filmu jest istotna, stanowi o jego specyfice i fabularnie napędza akcję tego poetyckiego filmu, to sam jej wydźwięk jest uniwersalny i może być odbierany jako filmowa ilustracja wolności samej w sobie. Trudno wyobrazić sobie lepszy obrazowy ekwiwalent wolności zniewolonej, zamkniętej za kratami stereotypu, systemu lub ludzkiego uprzedzenia.
Podczas jednego z koncertów orkiestry Dionizego Wajsa, po problemach z lokalną milicją, jakie pojawiają się w związku z brakiem pozwolenia na muzykowanie, cały zespół, bez względu na wiek, a jest wśród nich także mały chłopiec, zostaje osadzony w areszcie [2]. Milicjanci zachowują się wulgarnie i brutalnie: kopią muzyka, w swych słowach z sentymentem wspominają hitlerowskie czystki, które dotknęły w czasie wojny ludność romską, w końcu zaś aresztowanym odmawiają nawet ognia do odpalenia papierosa. Jednak nie tracą oni woli walki o prawo do życia i bycia wolnymi włóczęgami – takimi, jakimi byli od wieków. Ignorują zachowanie milicjantów i w zamkniętej, ciasnej celi rozpoczynają koncert. Nic nie może ich powstrzymać, ani próby interwencji strażników, ani groźby i zniesławienia. Muzyka wypełnia ciasną przestrzeń aresztu, a Cyganie, kadrowani zza więziennej kraty, grają i tańczą w rytm skocznych dźwięków improwizowanych, ekspresyjnych smyczków.
W scenie tej ujawnia się geniusz operatorski Krzysztofa Ptaka, który zdaje się czuć wolność, jeżeli nie po cygańsku, to na pewno po swojemu. Kompozycja głębokiego planu (osiągnięta przy zastosowaniu dużej głębi ostrości) umożliwia obserwację zachowań rozbawionych Cyganów, znajdujących się w zamkniętej celi (w tylnej części kadru). Skupieni na małej przestrzeni, ograniczonej dodatkowo przez perspektywę widzenia kamery, więźniowie zdają się być jednocześnie stłamszeni (przez przestrzeń) i wyzwoleni (przez towarzysząca im muzykę i taniec). W przedniej części kadru widać zaś rozwścieczonych strażników, którzy pomimo swej pozornej władzy, nie mogą stłumić zawziętej cygańskiej wolności. Ich protagoniści, milicjanci, choć fizycznie wolni, co przestrzennie podkreślone zostało przez swobodę poruszania się po „biurze” oraz przez możliwość „wyjścia z kadru”, okazują się, przez swą wściekłość i bezradność wobec muzyki, bardziej zniewoleni od uwięzionych Romów. Gorzki komizm sytuacji podkreślony zostaje dodatkowo przez grę aktorów drugoplanowych. Milicjant, chcąc uciszyć muzykujących więźniów, wykrzykuje groźby i kopie więzienną kratę od strony służbówki. Mały Cygan, członek kapeli, zachowuje się analogicznie, w tanecznym geście także kopie rozgraniczającą ich kratę. Stróż robi to ze wściekłością, malec zaś z wyjątkową lekkością i swadą. Ta symboliczna, tragiczna i radosna jednocześnie scena, pokazuje, że wolność jest wartością przypisaną wybranym ludziom i choć bywa zniewolona, paradoksalnie nie może być im nigdy odebrana. Wolni pozornie milicjanci, pozostający na usługach PRL-owskiego systemu, owej wolności w swym zacietrzewieniu nigdy nie są w stanie osiągnąć.
Zgodnie z cygańskim powiedzeniem: „Lepszy pieczony ziemniak w lesie niż mięso w więzieniu” [Jerzy Ficowski, „Cyganie na polskich drogach”], Romowie wolność, rozumianą jako wartość przynależną godnemu życiu, umiłowali sobie szczególnie. Jest ona opiewana w ich pieśniach, muzyce, ale przede wszystkim świadczą o niej całym swoim koczowniczym życiem. Wszelkie osiedleńcze ustawy państwowe, próby wysłania romskich dzieci do szkół czy zmuszenia Cyganów do pracy w duchu socjalistycznej propagandy odbudowy powojennej Polski, stanowią zamach na ich wolność – tradycyjną, społeczną i osobistą. Nie chcą obiecywanych mieszkań, domów, gospodarstw, wolą taborowe wozy zaprzęgnięte we własne konie i sen w namiocie, na gołej ziemi i pod gołym niebem, które, zgodnie z rodową mądrością otrzymali od Boga, i które odwiecznie służą im za schronienie. Cyganom nie można zabronić życia, a ich życie naznaczone jest wolnością. Nie można ich osiedlić, zamknąć w więzieniach, zmusić do pracy. Nawet gdy się próbuje, zawsze znajdą jakiś „wymyk” umożliwiający zachowanie swej odrębności i wolności – w muzyce, w tańcu, w zwyczajach, w wierzeniach… w lasach, na łąkach, na polach. Ich niespotykana siła tkwi w starych tradycjach, które, choć dziś pewnie wydają się anachroniczne, stanowią o sile grupy, o sile której nie są w stanie pokonać systemowe ustawy i represje. Sile zakorzenionej w poczuciu własnej wolności (i godności).
Wolność okiełznana
W przypadku Papuszy i zaprezentowanej na jej tle grupy polskich Romów, adekwatne wydają się być słowa Alexis de Tocqueville’a: „Wolność człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka”. Bronisława Wajs, poetka, żona, matka… złodziejka kur i wróżbitka, całe swe życie oddała w służbie rodzinie i cygańskiej braci. Tabor kochała najbardziej i jemu pragnęła pozostawać wierna. Nauczyła się pisać i czytać, posiadała nieprzeciętny „dar poezji”. Umiejętność ta wyniosła ją na szczyt sławy, jako artystkę podziwianą na salonach i podczas koncertów. Ta sama zdolność skazała ją na banicję. Była niczym zdolna i piękna lalka przybrana w cepeliowskie stroje, podziwiana przez „gadziów” zza wystawowej szyby, która jednocześnie odgrodziła ją od rodziny. Była poetką, która opiewając piękno przyrody i cygańskie życie, oddawała hołd wolności – życiu w podróży, pomiędzy leśnym obozem i polnym przystankiem w drodze. Jednocześnie była autorką, która (trudno oceniać celowość jej działania) w imię swej twórczej wolności (raczej nieświadomie, niż z premedytacją) zdradziła niektóre z romskich tajemnic, za co zapłaciła wysoką cenę. Pozbawiona została swej cygańskiej tożsamości, która wcześniej zbudowała jej wizerunek, światopogląd i, paradoksalnie, stała się źródłem jej literackiego sukcesu.
Nota biograficzna
Joanna Kos-Krauze i Krzysztof Krauze, prywatnie małżeństwo, zawodowo zaś duet reżyserski i scenariuszowy odnoszący duże sukcesy twórcze w zakresie polskiego filmu. We wspólnych dziełach poruszają istotne problemy społeczne i obyczajowe, charakterystyczne dla różnych epok powojennej Polski. Ich pierwszy wspólny film pełnometrażowy „Mój Nikifor” (2004) opowiadał historię malarza prymitywisty – Epifaniusza Drowniaka. Był to film biograficzny, który oprócz biografii tego wybitnego artysty, opisywał też kontekst historyczny. Jego fabularna budowa oparta była na opisie przyjaźni Mariana Włosińskiego z Nikiforem. Podobnie jest w przypadku „Papuszy”, gdzie portret poetki naszkicowany został na tle przemian przed- i powojennej Polski, w szczególności zaś społecznych relacji pomiędzy władzą, Polakami a środowiskiem romskim. Analogicznie jak w przypadku „Mojego Nikifora” motorem napędzającym akcję filmu jest m.in. przyjaźń pomiędzy główną bohaterką Papuszą, a poetą i badaczem kultury Jerzym Ficowskim. Małżeński duet Krauzów zrealizował także wielokrotnie nagradzany społeczny dramat „Plac Zbawiciela” (2006), opisujący historię młodego małżeństwa, które w nowej Polsce znalazło się w sytuacji „bez wyjścia”.
Pytania pomocne w dydaktyce
1. Zapoznaj się z dwoma filmami duetu reżyserskiego Joanny Kos-Krauze i Krzysztofa Krauzego: „Mój Nikifor” oraz „Papusza”. Zastanów się jakie cechy wspólne mają sportretowani w nich artyści. Pomocna do tego może okazać się tabela zamieszczona poniżej.
Papusza | Nikifor Krynicki | |
Status społeczny artystów | ||
Status materialny artystów | ||
Typ twórczości (pasjonaci, amatorzy, profesjonaliści) | ||
Miejsce twórczości w ich życiu | ||
Droga do osiągnięcia „kariery” artystycznej | ||
Przyjaciele/promotorzy twórczości/”mecenasi” | ||
Społeczny status po „zdobyciu” sławy i rozgłosu | ||
Stosunek do ówczesnych władz PRL-u | ||
Wygląd | ||
Cechy osobowości i charakteru |
2. Zapoznaj się z wybranym przez nauczyciela wierszem Papuszy. Przeczytaj go głośno, ze zrozumieniem. Niech Twej recytacji towarzyszy interpretacja: rytm czytania, szybkość (pauzy), wysokość tembru głosu, które oddadzą Twoje emocje związane z lekturą wiersza. Zastanów się: Czy rytm filmu „Papusza” w reż. Kos-Krauze i Krauzego jest zbieżny z Twoją interpretacją wiersza? Czy liryczne, malownicze zdjęcia Krzysztofa Ptaka oddają nastrój wierszy Bronisławy Wajs?
Bibliografia
1. Angelika Kuźniak, „Papusza”, Wołowiec 2013.
2. Jerzy Ficowski, „Cyganie na polskich drogach”, WL, 1985.
3. Tadeusz Lubelski, „Czyja Papusza?”, „EKRANY”, nr 6/2013.
4. Andrzej Kołodyński, „Papusza”, „Kino”, nr 11/2013.
Przypisy
[1] Tekst jest analizą filmu Joanny Kos-Krauze i Krzysztofa Krauzego pt. „Papusza”. Do napisania analizy została wykorzystana wiedza z książki Angeliki Kuźniak „Papusza” (wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2013) oraz z fragmentów książki Jerzego Ficowskiego „Cyganie na polskich drogach”, WL, 1985). W tekście staram się naszkicować sylwetkę Bronisławy Wajs oraz odnoszę się do pojęcia wolności, jako wartości ważnej dla Cyganów, ale i ludzi o każdym innym pochodzeniu. Staram się opisać środki artystyczne, którymi osiągnięty został cel przestawienia poetyki i jej grupy narodowościowej oraz autorskie (reżyserskie i operatorskie) podejście do wolności. Analiza nie podejmuje zaś polemiki ze słusznością i formą ukazania Romów w filmie oraz nie odnosi się do zastrzeżeń Romów, które wysuwają wobec filmu Joanny Kos-Krauze oraz Krzysztofa Krauzego. O polemicznym stosunku polskich Romów można przeczytać m.in. w wywiadzie z Don Vasylem, zamieszczonym na blogu „Dziennika Zachodniego” (rozmawiała Katarzyna Spyrka).
http://blogi.dziennikzachodni.pl/poprostupytam/2013/11/28/don-vasyl-jestesmy-zbulwersowani-filmem-papusza-znow-ktos-chce-zarobic-na-kulturze-cyganskiej/ [dostęp 10 maja 2014 r.]
[2] Cygańskie koncerty, oprócz wymiaru kulturowego, miały także pozytywny aspekt społeczno-ekonomiczny. Tak pisze o nich Angelika Kuźniak w książce „Papusza” (Wołowiec, 2013): „Stale koncertują. Na afiszach <>. Prolog zawsze wygłasza Papusza. <>. Za każdym razem część zarobionych pieniędzy przekazują na Społeczny Fundusz Odbudowy Stolicy. Z koncertu w Chełmie Pomorskim – siedemdziesiąt procent, w Świeciu – sześćdziesiąt, niedaleko Bydgoszczy – pięćdziesiąt”. W świetle tych faktów, muzykowanie Cygańskich orkiestr miało paradoksalny charakter. Z jednej strony było bezwzględnie tępione przez milicję, z drugiej zaś, część dochodów z zarobionych na graniu pieniędzy, służyła prawnie, społecznie i państwowo usankcjonowanemu Funduszowi.