Ostatnie prosecco hrabiego
Ancillotto (2017)
Reż. Antonio Padovan
Data premiery: 6 lipca 2018
Anna Kołodziejczak
Czy zdarzyło się Państwu z powodu natłoku zajęć odkładać przeczytanie ulubionych kryminałów na okres wakacyjny? Mieć na półce (a potem już na kilku półkach) wciąż nietknięte, a nadzwyczaj obiecujące książki Joanny Chmielewskiej, Katarzyny Bondy, Marka Krajewskiego, Zygmunta Miłoszewskiego, Harlana Cobena, Stiega Larssona, Camilli Lackberg, Jo Nesbo, Tess Gerritsen…, smakować zimowymi wieczorami samo brzmienie tych znakomitych nazwisk i czekać na moment wakacyjnego błogostanu, podczas którego nic nie zakłóci długotrwałej lektury w hamaku. Albo czy pamiętają Państwo to odczucie, kiedy – będąc gdzieś nad morzem czy jeziorem, w drugim tygodniu deszczowej pogody – udało się Państwu natrafić w kiosku/sklepiku na egzemplarz nieznanego Wam kryminału w miękkiej oprawie i przystąpić do jego natychmiastowej konsumpcji? Jeśli powyższy akapit poruszył jakieś czułe struny w sercach i duszach Czytelników tego tekstu, to zapraszam także na seans Ostatniego prosecco hrabiego Ancillotto Antonio Padovana.
Fabuła filmu została oparta na powieści kryminalnej (z 2010 r.) włoskiego pisarza Fulvio Ervasa, ta zaś na faktach. W niewielkim miasteczku położonym nieopodal Wenecji, które specjalizuje się w produkcji win, samobójczą śmiercią ginie hrabia Desiderio Ancillotto. Jego rodzina od pokoleń słynie jako wytwórcy doskonałego prosecco. Co roku udaje się ta sztuka nie tylko dzięki odpowiednim warunkom atmosferycznym, ale także dlatego, że w familii Ancillotto żywe są tradycje poszanowania ziemi i jej właściwej uprawy. Jednak w malowniczej dolinie, nad którą dotąd górował hrabiowski dwór, pojawiają się dymiące kominy cementowni. Fabryka daje zatrudnienie i pomaga regionowi w rozwoju, ale emituje niebezpieczne dla ludzi i roślin substancje. Ten konflikt stanowi oś fabularną omawianego soft ekothrillera. Wkrótce, już po śmierci hrabiego, dochodzi do serii tajemniczych morderstw popełnionych na miejscowych notablach popierających rozwój cementowni. List Desideria Ancillotto zza grobu, piękna spadkobierczyni jego fortuny, przyjaciółka hrabiego o niezwykle celnym oku, oldschoolowy pistolet przechowywany w ukrytej komnacie, stara służąca we dworze dręczona stratą rodzinną, obłąkany Isacco odwiedzający groby na miejscowym cmentarzu, bractwo winne – to tylko niektóre elementy fabularnej układanki. Stara się ją rozwikłać świeżo upieczony inspektor policji – „Stucky” (w tej roli wystąpił znakomity Giuseppe Battiston).
W sposób zamierzony i wyraźny Ostatnie prosecco hrabiego Ancillotto nawiązuje do tradycji włoskich giallo, czyli popularnych przede wszystkim w latach 70. krwawych filmów grozy, które były wzorowane na tanich powieściach sensacyjnych i filmach, np. Alfreda Hitchcocka, w których motyw szaleństwa (lub braku rozróżnienie co szaleństwem jest) odgrywał znaczącą rolę. Sama nazwa giallo pochodzi od żółtego koloru okładek wydań tych książek. Ostatnie prosecco hrabiego Ancillotto i specyficzną konstrukcją samego tytułu, i plakatem (na posterze, na znajomym żółtym tle, poniżej tytułu napisanego znanym krojem pisma, znajduje się okrąg malowany krwistą czerwienią; w niego wpisane są postacie głównych bohaterów filmu) wprost odwołuje się do tradycji giallo, stanowiąc jednak jej parodię. Ta stylizacja sięga motywów obecnych w klasycznych dziełach gatunku, ale rezygnuje z jego przesadnego, krwawego zabarwienia – zamiłowania do makabry, horroru, ostrych scen erotycznych, elementów mocnego thrillera psychologicznego. Jest to wersja letnia, wakacyjna, budząca łagodny uśmiech, a nie skurcz przerażenia lub obrzydzenia na twarzy widza. Warto nadmienić, że jednym z mistrzów tego gatunku w czasach, kiedy rozwijał się on najprężniej, był Dario Argento. Ten sam reżyser w 2009 roku powrócił do formuły gatunku, realizując Giallo: Kolekcjoner piękna w gwiazdorskiej obsadzie (z Adrienem Brody i Emmanuelle Seigner).
Niezobowiązujący, nieco nonszalancki ton całości opowieści podkreśla (i uosabia) postać głównego bohatera, którym jest policyjny detektyw na dorobku „Stucky”. (Pseudonim inspektora to połączenie imion bohaterskiego duetu Avengersów, czyli Steve’a Rogersa alias Kapitana Ameryki i Jamesa „Bucky” Barnesa vel Zimowego Żołnierza.) I trudno chyba o bardziej zdecydowane zaprzeczenie superbohatera niż postać „Stucky’ego”. To podstarzały kawaler, źle ubrany, o którym jedynie ślepo zakochana kobieta mogłaby powiedzieć: „przystojny”, safanduła mieszkający z wujem – perskim handlarzem dywanów; zapewne bliższy postaci komisarza Columbo niż Serpico czy Brudnemu Harry’emu. Samobójstwo hrabiego Ancillotto to pierwsza sprawa, z którą przyszło mu się zmierzyć samodzielnie. Jednak podczas jej prowadzenia „Stucky” dojrzewa i szlachetnieje, jak wina w tej okolicy, i nie tylko odnajduje swój styl (skórzana kurtka ojca), ale także „zgarnia całą pulę”, jak na najbardziej rasowego detektywa przystało.
Zapraszając letnią porą na sympatyczny, wakacyjny film, pozostaje mi tylko wyrazić ubolewanie, że w ofercie rodzimej kinematografii nie ma tytułów zbliżonych do Ostatniego prosecco, może gdyby doszło do realizacji Ostatniej paróweczki hrabiego Barry Kenta Bogdana Zagajnego…
tytuł: Ostatnie prosecco hrabiego Ancillotto
tytuł oryginalny: Finchè c’è Prosecco c’è Speranza
rodzaj/gatunek: komedia, kryminał
reżyseria: Antonio Padovan
scenariusz: Antonio Padovan, Fulvio Ervas
zdjęcia: Massimo Moschin
muzyka: Teho Teardo
obsada: Giuseppe Battiston, Teco Celio, Liz Solari, Roberto Citran, Silvia D’Amico
produkcja: Włochy
rok prod.: 2017
dystrybutor w Polsce: Aurora Films
czas trwania: 101 min
odbiorca: od lat 12 wzwyż