Operacja Arktyka (2014)
Robert Birkholc
Reż. Grethe Boe-Waal
Data premiery: 8 stycznia 2016
Człowiek sam na sam z naturą, zmuszony do walki o przetrwanie na dzikim, odludnym terenie. Ten klasyczny motyw od zawsze karmił wyobraźnię twórców dzieł przygodowych, czy to literackich, czy filmowych. O atrakcyjności opowieści survivalowych decydują w dużej mierze egzotyczne miejsca akcji: czasem jest to amazońska dżungla, kiedy indziej samotna wyspa na Pacyfiku lub trudno dostępne górskie zbocza. W filmie norweskiej reżyserki Grethe Boe-Waal geograficznym tłem są dla odmiany śnieżne rejony bieguna północnego. Mimo mroźnej scenerii, „Operacja Arktyka” jest ciepłą historią familijną, opowiadającą o nauce odpowiedzialności.
Tym razem z sytuacją ekstremalną zmierzyć muszą się dzieci. Nastoletnia Julia (Kaisa Gurine Antonsen) oraz jej młodsze rodzeństwo, brat Sindre (Leonard Valestrand Eike) i siostra Ida (Ida Leonora Valestrand Eike) mają dosyć ciągłych przeprowadzek, związanych z pracą rodziców. Kiedy nadarza się okazja, dzieci niepostrzeżenie wślizgują się do helikoptera, mającego lecieć do Stavanger, poprzedniego miejsca zamieszkania rodziny, w którym w dalszym ciągu przebywa ich ojciec. Kurs zmienia się jednak niespodziewanie i, zamiast na południe Norwegii, śmigłowiec udaje się na Archipelag Svalbard, położony nieopodal bieguna północnego. Nieświadomi niczego bohaterowie chyłkiem opuszczają helikopter zaraz po wylądowaniu, a piloci, którzy nie zauważyli obecności trojga gapowiczów, chwilę później odlatują, zostawiając dzieci same na bezludnej Wyspie Półksiężyca.
Urzekająca wizualnie, ale pełna niebezpieczeństw przestrzeń Arktyki stanowi świetną scenerię dla opowieści przygodowych, niestety nie do końca wykorzystaną w „Operacji”. Największym atutem norweskiego filmu są malownicze zdjęcia operatora Gaute Gunnariego, eksponujące mroźny i surowy krajobraz. Na tle sinoniebieskich lodowych powierzchni i śnieżnobiałych gór postaci ludzkie wydają się małe i bezsilne, jakby pozbawione możliwości działania. Dziecięcy bohaterowie, wcześniej otoczeni troskliwą opieką rodziców i wychowywani w cieplarnianych warunkach, teraz zdani są prawie wyłącznie na własne siły. „Prawie”, gdyż w walce o przeżycie pomagają im nader często pomyślne zrządzenia losu, co uznać trzeba za wadę scenariusza, rozwiązującego wiele sytuacji mechanicznie, na zasadzie deus ex machina. Film z pewnością byłby ciekawszy, gdyby dzieci pokonywały przeszkody wyłącznie dzięki własnemu wysiłkowi, sprytowi i inteligencji, a nie łutowi szczęścia. Najbardziej emocjonujące momenty pojawiają się właśnie wtedy, gdy bohaterowie muszą samodzielnie radzić sobie z niebezpieczeństwem. Rodzeństwo znajduje co prawda świetnie wyposażoną chatę, w której poprzedni lokator zostawił zapasy jedzenia, ale prowiant szybko zaczyna się kończyć, a próby sprowadzenia pomocy przez radio spełzają na niczym. Na domiar złego w pobliżu domku coraz częściej pojawia się niedźwiedzica.
Samica nęka ludzi, ponieważ nie jest w stanie wykarmić młodych – wskutek globalnego ocieplenia morze nie zamarzło i niedźwiedzie polarne nie mogą przedostać się na kontynent, by zdobyć pożywienie. Dramatyczna sytuacja zwierząt to swego rodzaju lustro, w którym odbija się beznadziejne położenie głównych bohaterów, również odciętych od świata i zagrożonych śmiercią głodową. Funkcję „matki” pełni w tym wypadku najstarsza z rodzeństwa Julia, początkowo zupełnie nieprzygotowana do odgrywania tak poważnej roli. W prologu filmu, kiedy Sindre wdaje się w bójkę z silniejszym chłopcem, dziewczyna nie reaguje i biernie przygląda się rozwojowi wydarzeń. Dopiero podczas pobytu na wyspie, w obliczu śmiertelnego zagrożenia Julia dojrzewa emocjonalnie i bierze na siebie odpowiedzialność za młodsze rodzeństwo. Również Sindre i Ida, początkowo niecierpliwi i lekkomyślni, z czasem coraz bardziej solidaryzują się z siostrą i stają się jej wiernymi pomocnikami. Motyw dojrzewania, samodoskonalenia, hartowania ducha w sytuacji ekstremalnej, to nieodłączny element wszelkich opowieści survivalowych. Podobnie jest i w „Operacji Arktyka”, niestety w filmie Grethe Boe-Waal wątek ten wypada mało przekonująco. Choć w bohaterach zachodzi przemiana, widz nie może jej w pełni doświadczyć – postaci są za mało zindywidualizowane (dotyczy to nawet psa znalezionego na wyspie!), a ich sylwetki psychologiczne zbyt ubogie. W relacji pomiędzy dziećmi brakuje napięć i konfliktów, nie ma dramatu, który mógłby zostać przezwyciężony dopiero wskutek wewnętrznego dojrzewania bohaterów.
Choć „Operacja Arktyka” nie należy do wielkich osiągnięć gatunku, to jednak z powodzeniem może zostać wykorzystana w ramach edukacji szkolnej. Film jest prosty i przystępny, dlatego stanowi dobry punkt wyjścia do wprowadzenia pewnych istotnych treści do nauczania w klasach 4-6. Warto zachęcić uczniów, by postawili się w sytuacji bohaterów i spróbowali odpowiedzieć na pytanie: jak zachował(a)bym się, gdybym został(a) uwięziony w miejscu odciętym od świata? Jak najrozsądniej postępować, by zwiększyć szansę przetrwania? Gdzie szukać pożywienia? W jaki sposób próbować zorganizować pomoc? Dyskusja dotycząca „Operacji Arktyka” może zapowiadać wątki, które pogłębione zostaną przy okazji lektury „Robinsona Crusoe”. Obydwa teksty kultury omawiać można także w perspektywie porównawczej: zarówno w filmie Grethe Boe-Waal, jak i w powieści Daniela Defoe bardzo ważny jest motyw inicjacji. Konfrontacja człowieka z naturą to swego rodzaju próba, dzięki której bohaterowie przechodzą wewnętrzną metamorfozę, uczą się walczyć z przeciwnościami losu i uzmysławiają sobie, co w życiu ma prawdziwą wartość.
Zapraszamy do zapoznania się ze scenariuszem lekcji z wykorzystaniem filmu „Operacja Arktyka” przygotowanego przez dystrybutora VIVARTO [pobierz tutaj].