Nie ma powrotu do Deauville

Tadeusz Szczepański

Dzisiejszym kinomanom nazwisko Claude’a Leloucha prawie nic już nie mówi, nie tylko dlatego, że ze zbiorowej pamięci wymiotła je fala filmów amerykańskich, ale i sam reżyser nigdy już nie powtórzył tego oszałamiającego sukcesu, jakim przeszło pół wieku temu stał się jego kinowy hit Kobieta i mężczyzna (Un homme et une femme, 1966). Nieznany reżyser w wieku dwudziestu dziewięciu lat zdobył wówczas najbardziej prestiżowe laury, jakie filmowa branża rezerwuje dla najlepszych: canneńską Złotą Palmę i dwa Oscary – za scenariusz i za najlepszy film zagraniczny. Tak zaczęła się jedna z najbardziej paradoksalnych karier ówczesnego kina francuskiego. Już przyjęcie werdyktu jury w Cannes pozwalało się domyśleć jej dalszego biegu. Publiczność festiwalowego pałacu podzieliła się na dwa obozy. Zagorzałych wielbicieli niewątpliwego talentu filmowego reżysera i zaciekłych przeciwników, którzy – nie negując jego umiejętności technicznych i stylistycznych – zarzucali mu jednak zamiłowanie do tanich efektów, infantylizm czy wręcz skłonności do kiczu. Należy dodać, że większość krytyki francuskiej, która poprzednie filmy Leloucha traktowała lekceważąco, Kobietę i mężczyznę przyjęła życzliwie. „Przez swą delikatność i prostotę, niezwykły dar poetyckiej transfiguracji rzeczywistości, Lelouch objawił swój wielki talent liryka ekranowego” – pisał krytyk Gilles Jacob, późniejszy dyrektor canneńskiego festiwalu. Główny sekret, a zarazem pewna dwuznaczność sukcesu Leloucha, polegała na połączeniu starej jak świat konwencji melodramatu z ówcześnie arcynowoczesną stylistyką. Claude Lelouch miał do opowiedzenia bardzo niewiele nowego o miłości, prawie nic, ale opowiedział to niezwykle efektownie, z ogromnym wyczuciem poetyckich możliwości filmowego obrazu.

Historia, którą przedstawił, urzekła widzów niezwykłą prostotą. Oto dwoje ludzi po trzydziestce spotyka się w znanym normandzkim kurorcie Deauville, gdzie ich dzieci z poprzednich związków przebywają w pensjonacie. Jean-Louis Duroc jest znanym automobilistą, którego żona popełniła samobójstwo w wyniku głębokiego stresu spowodowanego jego ciężkim wypadkiem na torze wyścigowym. Anna Gauthier pracuje przy produkcji filmów jako script girl i też owdowiała, ponieważ jej mąż-kaskader zginął na planie w trakcie realizacji jakiejś karkołomnej sceny. Coniedzielne odwiedziny u dzieci, romantyczne rozmowy na plaży sprzyjają narodzinom wzajemnego uczucia. Jednakże jego spełnieniu przeszkadza ciężar wspomnień. Anna nie potrafi zapomnieć męża, co przeszkadza jej w zbliżeniu z nowym partnerem. W końcu wahadło sprzecznych emocji zatrzymuje się i Anna decyduje się na związek z Jeanem. Żegnamy się z nimi na paryskim dworcu, kiedy padają sobie w ramiona, aby happy endowi stało się zadość.

Ten banalny schemat udało się Lelouchowi nasycić bardzo sugestywnym klimatem emocjonalnym. Wrażenie naturalności, ludzkiego ciepła i spontaniczności ludzkich zachowań reżyser osiągnął nie tylko dzięki subtelnej grze Anouk Aimée i Jean-Louis Trintignanta, ale także dzięki zmysłowi improwizacji. Aktorzy nie znali scenariusza, nie wiedzieli, w którą stronę potoczy się grana przez nich historia; improwizowali dialogi, dzięki czemu film oddychał szczerością i psychologiczną prawdą. Jednocześnie Lelouch zręcznie manipulował wrażeniem swojskiej bliskości pary bohaterów, ukazując ją od czasu do czasu na dość snobistycznym tle atrakcyjnych środowisk zawodowych o stylu życia niedostępnym zwykłym śmiertelnikom.

Głównym walorem filmu okazała się jednak jego narracja, będąca pomysłową syntezą formalnych osiągnięć Nowej Fali, do której Lelouch nigdy nie należał. Autor filmu był operatorem z zawodu, przed zajęciem się filmem fabularnym nakręcił mnóstwo reklamówek i teledysków, na których szlifował umiejętności dynamicznego posługiwania się kamerą filmową, poetyckiego splatania obrazu z muzyką czy emocjonalnego wykorzystania barwy. Kobieta i mężczyzna przy całym swoim ubóstwie treści pozostaje do dziś efektownym majstersztykiem ekranowej formy, choć łatwo zauważyć, że Lelouch sam niczego nie wymyślił (np. efektowny sposób wprowadzania retrospekcji przejął z klasycznego filmu Alaina Resnais Hiroshima, moja miłość [Hiroshima, mon amour, 1959]), ale rozmaite zapożyczenia potrafił zmontować w spójną stylistycznie całość. Niebagatelnym atutem była nostalgiczna muzyka Francisa Lai – jego filmowy debiut – z głównym szlagierem, słynnym „Sza-ba-da-ba-da…” w refrenie.

Kiedy dziś oglądamy ten film, jego autor, Claude Lelouch, urasta do rangi prekursora kina, które zaczęło dominować na ekranach w latach osiemdziesiątych. Myślę o takich filmach jak np. Dziewięć i pół tygodnia (Nine ½ Weeks, 1986), których głównym celem było wywołanie u widza poczucia pewnej elementarnej przyjemności zmysłowej, jaką daje oglądanie migotliwych, pełnych luksusowego poloru historyjek, skupionych wyłącznie na audiowizualnych efektach, ale pozbawionych jakiegokolwiek głębszego sensu. Takie podejście do kina zapoczątkował właśnie Lelouch, a film Kobieta i mężczyzna, ujrzany ponownie, dzisiaj przypomina rozpisany na sto minut projekcji wideoklip, który podbija wrażliwość widza przede wszystkim liryczną atmosferą.

Po sukcesie Kobiety i mężczyzny kariera Leloucha potoczyła się ze zmiennym szczęściem – krytycy otrząsnęli się z pierwszych fascynacji, a z publicznością też różnie bywało. A zatem nic dziwnego, że podobnie jak Bogdanovich w Texasville zapragnął on zdyskontować niegdysiejszy kult swego legendarnego wyczynu. Doświadczenie uczy, że takie powroty są zawsze wielce ryzykowne. Dwadzieścia lat później zmieniła się publiczność, zmieniło się kino, a i sam Lelouch daleko odszedł od swojego fortunnego debiutu. Film Kobieta i mężczyzna: dwadzieścia lat później (Un homme et une femme, 20 ans déjà, 1986), czyli wątpliwa reanimacja niegdysiejszych wzruszeń nie mogła się powieść, choć Lelouch włożył w nią wiele energii i pomysłowości. Skomplikowany pomysł „filmu w filmie” nie był w stanie zainteresować widza, natomiast pamiętna para daremnie próbuje przeżyć choćby namiastkę niegdysiejszych namiętności. I mimo że samochody w nowej wersji jeżdżą jeszcze szybciej i są filmowane jeszcze efektowniej, powrót do Deauville jest już niemożliwy.