Nasze najlepsze wesele (2017)

Reż. Olivier Nakache i Éric Toledano

Data premiery: 18 maja 2018

Grzegorz Nadgrodkiewicz

Olivier Nakache i Éric Toledano – francuski duet reżyserski znany chociażby z cieszących się swego czasu ogromną popularnością Nietykalnych – tym razem postawili na komedię w czystym wydaniu. Jak mówią w jednym z wywiadów, wobec depresyjności współczesnego kina, będącego odbiciem nastrojów panujących w społeczeństwie, zdecydowali się na realizację filmu, który mógłby przemycić do kina trochę beztroskiej radości. Trzeba przyznać, że z tego zadania – jeśli jako widzowie przyjmiemy konwencję komediową z całym dobrodziejstwem inwentarza – wywiązali się całkiem przyzwoicie.

Ich najnowszy film, skrojony w sam raz na czas wiosenno-letnich kinowych rozrywek, opowiada o perypetiach szefa i pracowników firmy cateringowej zajmującej się organizacją i obsługą przyjęć weselnych. Właściciel firmy, zbliżający się do wieku emerytalnego Max (w tej roli doskonały Jean-Pierre Bacri), jest perfekcjonistą, który przy każdym zamówieniu na zorganizowanie imprezy weselnej musi dla odniesienia sukcesu i zaspokojenia żądań klientów dołożyć najwyższych starań, bowiem zatrudnia ekipę składającą się z – co tu dużo mówić – nieudaczników, narwańców i osób o nie najwyższych kwalifikacjach. Czasy są jednak trudne, konkurencja na rynku spora, obciążenia fiskalne wysokie, więc na dobrą sprawę nie ma innego wyjścia, jak przyjmować ludzi – często przypadkowych – do pracy na czarno. Wszystko to sprawia, że Max czuje się zmęczony i zawodowo wypalony, a wobec nieudolności współpracowników poszukuje chętnego do odkupienia biznesu. Nie spodziewa się jednak, że przyjęcie weselne, które właśnie organizuje – a które jest głównym tematem filmu – będzie największym testem profesjonalności jego firmy. Jak się okaże, będzie to również moment przełomowy w jego życiu.

Akcja Naszego najlepszego wesela zawiązuje się rankiem w dniu imprezy, gdy rozpoczynają się przygotowania do przyjęcia w ogrodach i wnętrzach XVII-wiecznego zamku, rumieńców nabiera z kolejnymi personalno-kulinarnymi przeszkodami stającymi na drodze Maxa i jego pracowników, kulminuje wieczorem, w chwili spektakularnego fiaska pseudo-artystycznego występu pana młodego, a swoiste rozwiązanie znajduje o poranku dnia następnego. Nakache i Toledano stopniują napięcie związane z pojawianiem się rozlicznych problemów, z którymi musi się zmierzyć Max, kolejne sekwencje i sceny oddzielając planszami z aktualną godziną. Z każdą chwilą pojawiają się zatem coraz to nowe punkty zapalne – menedżerka Adèle zatrudnia znajomego, który nie ma pojęcia o fachu kelnerskim, do zamku przybywa Pierre – roszczeniowy pan młody, okazuje się, że James, wokalista zespołu muzycznego, nie zna repertuaru, którego życzyli sobie narzeczeni, zachodzi ryzyko, że dostępna w zamku sieć elektryczna może nie sprostać energetycznemu zapotrzebowaniu kuchni i orkiestry, jeden z kelnerów rozpoznaje w Helenie, delikatnej i lekko egzaltowanej pannie młodej, swą dawną miłość, do ekipy dołącza Guy, zblazowany i szukający przygód miłosnych fotograf itp., itd. Wszystkie te elementy nie sprawiają jednak wrażenia sztucznie nagromadzonych ozdobników, ponieważ reżyserzy zadbali o ich świetne sfunkcjonalizowanie w materii narracyjnej. Każdy z tych potencjalnych punktów zapalnych znajdzie bowiem swą konsekwencję fabularną, a niektóre z nich (jak wiszące na ścianie flety czy plik wydruków przyniesiony przez Pierre’a) w pewnym sensie spełnią nawet funkcję czechowowskiej strzelby.

Rozwojowi wydarzeń towarzyszy oczywiście cały zestaw nieodzownych w tego typu komedii gagów, które wynikają z nieporozumień między pracownikami firmy Maxa a Pierre’m i gośćmi, ale również z lawinowo narastającej złośliwości przedmiotów martwych. Wszystko to zaś jest okraszone dobrze napisanymi dialogami, których śmieszność – jak przystało na dobę e-maili i esemesów – wynika między innymi z pomyłek językowych i wielonarodowego charakteru ekipy Maxa (jedną z ciekawszych ról w tym kontekście jest postać kelnera-lingwisty, który jako były nauczyciel i językowy purysta bezustannie, acz wdzięcznie, poprawia lapsusy swoich kolegów, w tym pakistańskiej części zespołu). Chwilami można odnieść wrażenie, że „niedołężna” kadra całej firmy Maxa jest aż nadto niepozbierana i bezmyślna, ale ostatecznie wszystko usprawiedliwia konwencja komediowa, tym łatwiejsza do zaakceptowania, że poza czysto humorystycznym sztafażem Nakache i Toledano zaoferowali widzowi także pewną „wartość dodaną”.

Nie jest to, rzecz jasna, żadne novum, gdy komedia w sposób ironiczny czy sarkastyczny komentuje rzeczywistość, ale w tym przypadku na pewno na plus należy zaliczyć fakt, że Nasze najlepsze wesele jawi się jako swoisty portret francuskiego społeczeństwa (co zresztą twórcy przyznawali w eksplikacji reżyserskiej). Życzliwym okiem satyryków spojrzymy tu zatem na snobizm wyższej klasy średniej (uosabianej między innymi przez Pierre’a chcącego zadać szyku weselem w barokowych wnętrzach), problemy średnio majętnych biznesmenów (detalicznie wyłożone w żywiołowym monologu Maxa, który wobec domniemanego inspektora urzędu skarbowego wyjawia problemy finansowe swojej firmy i związane z tym powody nielegalnego zatrudniania pracowników), nieprzystosowanie społeczne pokolenia trzydziestolatków i jego niezdolność do usamodzielnienia się (czego przykładem są dwaj kelnerzy – wspomniani lingwista oraz protegowany Adèle – w lekko ckliwym finale filmu odchodzący w dal, poza teren zamkowej posiadłości, równie beztroscy i zapewne tak samo nieodpowiedzialni jak na początku filmu), a wreszcie na całą sferę zagadnień związanych z wielokulturowością francuskiego społeczeństwa i wchłanianiem innych narodowości (co w filmie sygnalizowane jest dowcipnymi ripostami imigrantów z Pakistanu, którzy w swoim kraju byli członkami orkiestry, tu zaś zarabiają na życie jako podkuchenni oraz pomywacze i z humorem wzajemnie się upominają: Nie marudź! Integruj się!).

Uwagę nastoletniej części widowni z pewnością bardziej przykuje w filmie jego oczywisty walor komediowy niż podteksty związane z takim właśnie portretowaniem społeczeństwa. Warto jednak, by dyskusję o filmie ukierunkować także na te – wcale nie tak ewidentne – tematy, bowiem w sporej części dotyczą one nie tylko Francji, ale również innych państw europejskich (w tym w coraz większym stopniu naszego), zmagających się z bolączkami sytego społeczeństwa. Kwestią mniejszej wagi, ale w filmie również ciekawie ukazaną, jest to, jak można uczyć się odpowiedzialności, współpracy i wzajemnego szacunku – nie tylko w związkach (na co reżyserzy położyli nacisk), ale także w sferze najogólniej pojętych relacji społecznych. Być może nazbyt emocjonalnie i lekko pompatycznie, ale z pewnością wymownie Nakache i Toledano ukazali to w ostatnich scenach filmu, gdy Adèle i James wspólnie ratują Pierre’a przed uleceniem w niebo (sic!), zaś ekipa Maxa – ku jego zaskoczeniu – integruje się i zdobywa na zgodne działanie wobec ostatecznej katastrofy przyjęcia. To pointa lekko naiwna, ale mimo wszystko odrobinę pocieszająca.

tytuł: Nasze najlepsze wesele
tytuł oryginalny: Le sens de la fête
rodzaj/gatunek: komedia
reżyseria: Olivier Nakache i Éric Toledano
scenariusz: Olivier Nakache i Éric Toledano
zdjęcia:
David Chizallet
muzyka: Avishai Cohen
obsada: Jean-Pierre Bacri, Jean-Paul Rouve, Gilles Lellouche, Vincent Macaigne, Eye Haidara, Suzanne Clément, Alban Ivanov, Benjamin Lavernhe, Hélène Vincent, Judith Chemla, William Lebghil, Kévin Azaïs
produkcja: Francja
rok prod.: 2017
dystrybutor w Polsce: Kino Świat
czas trwania: 117 min
odbiorca: od lat 16 wzwyż

Wróć do wyszukiwania