Nadczłowiek mocno rozproszony cz. 3.
Poza konwencjami.
Wybrane motywy nietzscheańskie
we współczesnej kinematografii

Tomasz Mazur

Już dwukrotnie podejmowałem próbę odnalezienia prawdziwie nietzscheańskiej w duchu reprezentacji ideału nadczłowieka we współczesnej kinematografii. Najpierw zbadałem różne postaci suberbohaterów – w każdym takim przypadku podobieństwo okazywało się jednak pozorne. Nie w nadludzkiej mocy, nie w intensyfikacji sprawności fizycznej ziszcza się bowiem to, co w ideale nadczłowieka jest kluczowe. Dlatego szukałem dalej, poddając badaniu reprezentacji nazistowskich przedstawicieli „rasy panów” – i tutaj poniosłem fiasko, dochodząc do wniosku, że oficer hitlerowskiej armii jest uzurpatorem, że jest w istocie małym nadczłowiekiem. To ostatnie sformułowanie zaczerpnąłem tu z tytułu książki polskiego pisarza Romana Tomczyka. Jego książka to zbiór esejów, który ukazał się w 1967 r. i opowiada historie ludzi, Polaków, którzy w czasie II wojny światowej w bardzo różny sposób odnaleźli się w warunkach okupacji. Część z nich kolaborowała, w ten czy inny sposób współpracowała z najeźdźcą – do nich przede wszystkim odnosi się ten przewrotny tytuł. Wskazuje on przede wszystkimi na to, że za wyższościową narracją bardzo często, może prawie zawsze, kryją się zwykłe ludzkie emocje i odruchy, jak strach, chciwość czy nienawiść.

Friedrich Nietzsche,
fot. Gustav-Adolf Schultze (1982), Creative Commons

Spośród rzeczy, które Nietzsche wskazywał jako całkowicie sprzeczne z ideałem nadczłowieka, dwie pojawiają się w jego tekstach najczęściej – resentyment i myślenie stadne. Jednak to właśnie te dwa zjawiska zdają się być wspólnym mianownikiem wszelkiej faszystowskiej ideologii. Jej twórców i inspiratorów motywuje poczucie niższości i niechęć do jakiejś grupy, do tego budują wizję narodowej wspólnoty, społeczności ludzi czujących i myślących podobnie, zjednoczonych wokół określonych ideałów. Tymczasem ideał Nietzschego zogniskowany jest wokół skrajnego indywidualizmu, któremu politycznie znacznie bliżej jest do anarchizmu niż wszelkich ideologii narodowo-wspólnotowych. Nadczłowiek szuka swojej drogi samodzielnie, na własną rękę, nie zazdrości nikomu, nie czuje do nikogo nienawiści, kieruje nim spontaniczna afirmacja życia w połączeniu z wysokimi wymaganiami, ale tylko wobec siebie, towarzyszy mu w tym pogoda ducha i lekkość, odrzucenie wszelkich norm, ale nie w imię nicości, buntu dla buntu, lecz w celu znalezienia nowych zasad, które obowiązują tylko jego samego i to dopóty, dopóki ich nie odrzuci w imię jeszcze nowszych zasad.

Z powyższych powodów eksperymentowanie z bohaterami, którzy odrzucają zasady moralne ich społeczności, zasady akceptowane przez wszystkich innych, wydaje się dobrym tropem. Osób takich nie odnajdziemy w łonie ruchów narodowych – one działają tylko we własnym imieniu, tylko dla siebie. Warto wspomnieć, że konstruując swój ideał nadczłowieka, Nietzsche prawdopodobnie inspirował się innym, zapomnianym już dzisiaj filozofem niemieckim, mianowicie Maxem Stirnerem żyjącym i tworzącym w pierwszej połowie wieku XIX, będącym autorem bardzo kontrowersyjnej i obrazoburczej książki Jedyny i jego własność.

Max Stirner, Creative Commons

Dzieło to stanowi manifestację skrajnego egoizmu i immoralizmu, który kwestionuje wszelkie normy, włącznie z zasadą „nie zabijaj”. Jak czytamy:

„Dlatego, precz z wszelkimi sprawami, które nie są Moimi sprawami! Moja sprawa – powiadacie – winna przynajmniej być ‚dobrą sprawą’. Ale czymże jest dobro, czymże zło? W końcu Ja sam jestem Sobie własną sprawą, a nie jestem ani dobry, ani zły. Dla mnie obydwa słowa nie znaczą nic.
To, co boskie, jest sprawą Boga; to, co ludzkie – sprawą ‚Człowieka’. Moją sprawą jednak nie jest ani sprawa Boga, ani sprawa Człowieka; nie jest nią Prawda, Dobro, Prawo czy Wolność – Moja sprawa to tylko to, co Moje. I nie jest nią bynajmniej jakaś wspólna, lecz jedyna sprawa, tak jak Ja sam jestem jedyny”.

Max Stirner, Jedyny i jego własność, przeł. J. i A. Gajlewiczowie

Max Strirner jest pierwszym, który zwraca uwagę na zjawisko, które stało się później jednym z głównych nośników filozofii Nietzschego. Normy i wartości, które nas zniewalają, przemycane są do naszego życia za pomocą różnych sztuczek, w tym za pomocą pojęć abstrakcyjnych, których na poziomie języka używamy, żeby opisać własną kondycję. Stirner uważa, że pojęcia te są nośnikami norm, które nas sobie podporządkują, w efekcie czego nie żyjemy dla siebie, lecz dla nich. Jak czytamy w innym miejscu tego samego dzieła:

„Wprawdzie ‚najwyższa istota’ jest istotą Człowieka, lecz właśnie dlatego, że jest jego istotą, a nie nim samym, to wszystko jedno, czy widzimy ją poza Człowiekiem i uważamy za ‚Boga’, czy też znajdujemy ją w Człowieku i nazywamy ‚istotą człowieka’ lub ‚Człowiekiem’. Ja nie jestem ani Bogiem, ani Człowiekiem, ani najwyższą istotą, ani też Moją istotą, i dlatego w gruncie rzeczy jest mi obojętne, czy ta istota jest we Mnie czy poza mną”.

Max Stirner, Jedyny i jego własność, przeł. J. i A. Gajlewiczowie

Prawdopodobnie to właśnie od Maxa Stirner nauczył się Nietzsche, że żeby iść własną drogą, trzeba najpierw odrzucić wszystkie narzucane nam od tysiącleci normy, wartości, standardy i oczekiwania, wszelkie „powinieneś”, co nigdy nie jest proste, bo te obce nam wartości zakorzenione są bardzo głęboko w każdym aspekcie naszego życia. Nie wystarczy coś odrzucać, by wejść na drogę ku nadczłowieczeństwu. Bohater American Psycho, o ile zdaje się odrzucać część norm społecznych, o tyle wciąż pozostaje zakładnikiem wielu współczesnych bożków, takich jak na przykład prestiż. Nadzwyczaj znamienna jest pod tym względem scena, kiedy on i trzech innych pretensjonalnych maklerów porównują swoje wizytówki, a on z ledwością ukrywa furię, widząc, że nie ma najlepszego biletu wizytowego. Podobną opinię mam o bohaterze Wall Street Olivera Stone’a, Gordonie Gekko, odrzucającym wszelkie normy, ale w imię innej powszechnie czczonej normy – zysku i chciwości. Według Nietzschego to też schemat, który trzeba umieć przezwyciężyć.

American Psycho (2000), reż. M. Harron, materiały prasowe

Jednak Stirnera przytoczyłem tu nie tylko dlatego, żeby wskazać ważną inspirację Nietzschego. Mam jeszcze dwa inne powody. Po pierwsze, żeby użyć go do konstrukcji testu na nadczłowieka, po drugie, żeby wykazać niebezpieczeństwo zatrzymania się w pół drogi. Zacznijmy od tego drugiego.

Pewien nietzscheański eksperyment został niedawno przeprowadzony w cenionym przez krytyków serialu Dereka Simondsa The Sinner (Grzesznica). Doświadczamy tego w trzecim sezonie produkcji. Antagonistą głównego bohatera, detektywa Harry’ego Ambrose’a, jest Jamie Burns – zafascynowany ideałem nadczłowieka. Stosując grę losową, która wskazuje mu kolejne wyzwania, zmuszające go do przekraczanie własnych ograniczeń i skrupułów moralnych, bohater w końcu dokonuje morderstwa. W kolejnych odcinkach obserwujemy jego wewnętrzne zmagania. Widzimy bohatera rozdartego między życiem podług powszechnie przyjętych zasad a całkowitą wolnością, ale za cenę mordu. W jednym z odcinków pojawia się nawet cytat z Nietzschego: „Kiedy spoglądasz w otchłań, ona także patrzy na ciebie”. Cytat ten ma ilustrować proces pogrążania się w otchłani przez głównego bohatera. Co to za otchłań?

The Sinner (2017), reż. D. Simonds, materiały prasowe

Krytycy Stirnera zwracali uwagę, że jego ideał jest czysto negatywny. Co nam zostaje, jeśli odrzucimy wszystkie wartości, wszelkie normy wszelkie ograniczenia? Nihilistyczna pustynia czystego negowania dla samego negowania. Pustyni tej świadom jest Nietzsche. W przypowieści o trzech przemianach ducha każe swojemu bohaterowi udać się na tę pustynię pod postacią lwa, ale po to, żeby ją przezwyciężyć. Na tej pustyni bohater spotyka smoka o tysiącu łusek, a na każdej jest napisane „powinieneś”. Zadaniem bohatera jest pokonanie smoka – ale po to, żeby opuścić pustynię. Jak czytamy u Nietzschego:

„Bracia moi, na cóż potrzeba lwa w duchu? Czemu nie podoła jeszcze zwierzę juczne, co samo w zaparciu i pokorze żyje?
Nowe tworzyć wartości – tego i lew nie dokona; lecz stworzyć sobie wolność nowego tworzenia – temu lwia potęga podoła.
Stworzyć sobie wolność i święte ‚nie’ nawet o obowiązku: na to, bracia moi, lwa potrzeba.
Wziąć sobie prawo do nowych wartości – to najstraszniejszy łup dla jucznego ducha. Zaprawdę, łupieżna to sprawa i drapieżnego zwierzęcia rzecz.
Jako swą największą świętość ukochał on niegdyś swe ‚powinieneś’: teraz oto musi dojrzeć szaleństwo i dowolność nawet w najświętszym, aby swą wolność miłości swej wydrzeć: lwa do tego rabunku potrzeba.
Lecz powiedzcież mi, bracia, cóż zdoła dziecię, gdzie lew nawet nie podołał? Czemu lew drapieżny dziecięciem stać się jeszcze winien?
Niewinnością jest dziecię i zapomnieniem, jest nowopoczęciem, jest grą, jest toczącym się pierścieniem, pierwszym ruchem, świętego ‚tak’ mówieniem”.

Fryderyk Nietzsche, Tako rzecze Zaratustra, przeł. W. Berent

Głównym błędem współczesnej kultury popularnej jest przekonanie, że wielkość przejawia się w sile, w spektakularnych aktach odrzucania norm. Ale według Nietzschego to jeszcze nie jest wielkość, to wciąż jest jeszcze pustynia. Dlatego bohater trzeciego sezonu The Sinner jest postacią stirnerowską, a nie nietzscheańską. Ważne jest to, co zrobimy z naszą wolnością, do czego ją wykorzystamy. Proponuję następujący test na nadczłowieka:

  • umiejętność odrzucenia wszelkich norm, w tym brak jakichkolwiek skrupułów (faza stirnerowska),
  • kreowanie własnych, całkowicie indywidualnych wartości – co zawsze oznacza posiadanie własnego niepowtarzalnego stylu,
  • determinacja w realizacji tych nowych wartości, co zawsze oznacza wysiłek i dyscyplinę,
  • lekkość, dystans i zabawa, jako cechy samorealizacji.

Gdzie znajdziemy te cztery cechy, tam możemy się spodziewać nadczłowieka. Sądzę, że cechy te, z pewnego bardzo dobrego powodu, są we współczesnej kinematografii mocno rozproszone. Albo akcent jest położony bardziej na lekkość dystans i zabawę (jak u Monty Pythona), albo bardziej na immoralizm (jak u wielu bohaterów Tarantino), albo wreszcie na całkowicie niepowtarzalny styl (jak u wielu postaci wykreowanych przez Davida Lyncha). Sądzę, że nadczłowiek, jako jednolita postać, nie może się pojawić w kinie dlatego, że kino ma charakter ikoniczny, tworzy obrazy, które przyciągają, inspirują, nadają się na punkt odniesienia. Tymczasem nadczłowiek jako taki, zawsze pozostaje celem samym dla siebie, nie może być ikoną, idolem, wzorcem dla innych. Nietzsche bardzo wyraźnie podkreślał, że jeśli ktoś go rozumie, to musi go odrzucić. Podobnie więc, jeśli ktoś zobaczyłby na ekranie nadczłowieka, nie chciałby na niego patrzeć. Nadczłowiek nie jest do patrzenia, lecz do robienia.

Ale możemy go skleić z podanych tu już składników. Weźmy więc typowego bohatera skeczy Monty Pythona, na przykład z Ministerstwa dziwnych kroków albo Rozmowy o pracę.

Silly Job Interview (1972), Monty Python, kadr ze skeczu

W obu przypadkach przebojowy John Cleese łamie w humorystyczny i bezkompromisowy sposób najprostsze i najbardziej podstawowe normy, robiąc to dla zabawy, z lekkością, dystansem, kpiną. Dodajmy do tego typowego bohatera filmów Quentina Tarantino, zrywającego z wszelkimi społecznymi konwencjami, w efekcie czego w Pulp Fiction widzimy dwóch mafijnych cyngli, którzy idą na „robotę”, rozmawiając o błahych sprawach codziennego życia, tak jak inni rozmawiają w drodze do pracy kolejką podmiejską. Zestawienie tych dwóch wymiarów stanowi o sile obrazów Tarantino i jest to przekroczenie o znamionach nietzscheańskich, oni robią „złe” rzeczy z lekkością i swobodą, pokazując, że ich one w najmniejszym stopniu jako złe nie dotykają.

Pulp Fiction (1994), reż. Q. Tarantino, materiały prasowe

Na koniec dodajmy do tego jakąś charakterystyczną postać z filmów Davida Lyncha, na przykład kowboja z obrazu Mulholland Drive. Jeden z bohaterów filmu jest zmuszony spotkać się z tajemniczą postacią, która ma przekazać ważną informację. Bohater ten okazuje się przerysowanym kowbojem, którego groteskowość zupełnie nie pasuje do tego, co i jak mówi. Jest to nadzwyczaj charakterystyczne właśnie dla twórczości Lyncha, że zestawia ze sobą bardzo różne cechy, tworząc z nich nową atrakcyjną całość, bohaterów i bohaterki, które wyłamują się z wszelkich konwencji, z najbardziej pod tym względem zamaszyście zbudowaną postacią agenta Coopera (z serialu Miasteczko Tween Peaks), który jest wprawdzie agentem FBI, ale na każdym kroku całkowicie wyłamuje się z tej konwencji, uprawiając magię, filozofując i medytując, tworząc tym samym swój własny niepowtarzalny styl.

Miasteczko Tween Peaks (1990), reż. D. Lynch, materiały prasowe

Moja intuicja jest taka, że kompletny nadczłowiek zawiera w sobie te trzy elementy: Monty Pythona, Tarantino i Lyncha, humor i groteskę, immoralizm i luz, radykalny nonkonformizm i zaangażowanie. Efekty tego połączenia mogą być najróżniejsze, dając zarówno postaci najbardziej szlachetne i prawe (ale prawe w nietuzinkowy sposób), a więc agenta Coopera, ale także osobniki – w potocznym tego słowa znaczeniu – skrajne zdeprawowane, mroczne i demoniczne, jak Hans Landa w Bękartach wojny Quentina Tarantino – postać ta to oficer SS, którego zadaniem jest tropienie ukrywających się Żydów, co przeprowadza jednak nie jak typowy SS-man, ale z estetycznym zacięciem, lekkością, jakby grał na skrzypcach, a nie zabijał ludzi.

Bękarty wojny (2004), reż. Q. Tarantino, materiały prasowe

I ta właśnie dysproporcja, wyjmuje go z klasy nazistów, umieszczając jednocześnie w klasie ludzkich demonów. Wbrew bowiem niektórym interpretatorom, chcącym przedstawić Nietzschego w sposób bardziej łagodnie humanistyczny, u myśliciela tego obecne są elementy, które można zasadnie interpretować jako zachętę do przemocy i po prostu tradycyjnie rozumianego zła. Trzeba o tym pamiętać, fascynując się jego filozofią.