Nadczłowiek mocno rozproszony cz. 2.
Złudzenie siły.
Wybrane motywy nietzscheańskie
we współczesnej kinematografii
Tomasz Mazur
Filozofia Fryderyka Nietzschego wyrasta z poczucia kryzysu i upadku kultury, w efekcie czego zorientowana jest na poszukiwanie nowego ideału. We wczesnej fazie twórczości ideału tego upatrywał Nietzsche w przedsokratejskim modelu człowieka szlachetnego i dobrze urodzonego, przeciwstawionego człowiekowi lichemu i niskiego stanu. W następnych fazach swojej twórczości zaczął go lokować w innych postaciach, w wolnych duchach, filozofach, by wreszcie nadać mu kształt ideału nadczłowieka, najpełniej wyrażonego w Tako rzecze Zaratustra, ale obecnego już w takich pracach jak Wiedza radosna.
Friedrich Nietzsche,
fot. Gustav-Adolf Schultze (1982), Creative Commons
Ideał ten od początku inspirował kulturę i politykę, choć nie zawsze w sposób zgodny z intencjami jego autora. W pierwszym eseju poświęconym temu zagadnieniu starałem się wykazać, że popularne filmowe produkcje przedstawiające superbohaterów o nadludzkich zdolnościach nijak się mają do filozofii Fryderyka Nietzschego. Może jednak, i rozpoznanie tego pola jest celem niniejszej części rozważań, bliższe są jego ideałom produkcje ukazujące losy ideologii nazistowskiej. W poprzedniej części eseju zapowiedziałem, że chciałbym przyjrzeć się trzem produkcjom: Liście Schindlera Stevena Spielberga, Pianiście Romana Polańskiego i Zmierzchowi bogów Luchino Viscontiego.
Każda z tych produkcji pokazuje inną postać mrocznych konsekwencji prób realizacji nowego ideału człowieka. W Zmierzchu bogów widzimy losy niemieckiej arystokratycznej rodziny, która posiada dobrze prosperującą fabrykę i wikła się w skomplikowane rozgrywki o władzę, co wymaga współpracy z właśnie sięgającymi w Niemczech po władzę narodowymi socjalistami. Mamy tu dwa kluczowe nietzscheańskie czynniki, z jednej strony arystokratyczny styl życia, z wystawnymi obiadami, eleganckimi strojami, prywatnymi koncertami, życiem zgodnym z najwyższymi standardami smaku. Z drugiej strony odzywa się dążenie do poszerzenia władzy, wyraźnie korespondujące z nietzscheańską koncepcją woli mocy. Pragnienie mocy i dominacji wyraża się między innymi w powtarzającym się motywie zaczerpniętym z filozofii Georga Wilhelma Friedricha Hegla. Jak stwierdza bowiem oficer Wehrmachtu: „Państwo musi zdeptać mały niewinny kwiatek, jeżeli ten kwiatek stanie mu na drodze”.
Poczucie mocy, panowania i dominacji wydaje się tutaj stanowić wartość nadrzędną, w imię której odrzuca się wszystkie inne priorytety, jako słabe i nieistotne. Wobec przeciwników politycznych i rywali w walce o władzę nie można okazywać słabości, co wydaje się zgodne z wieloma wypowiedziami Nietzschego. Jak czytamy na przykład w Wiedzy radosnej:
„W czym leżą największe twe niebezpieczeństwa? – w litości”.
Fryderyk Nietzsche, Wiedza radosna, przeł. L. Staff
Jednak fabuła filmu pokazuje, że życie wystawia gorzki rachunek za taką postawę. Rodzina von Essenbecków ponosi klęskę. Pragnienie władzy motywujące część z jej członków uruchamia mroczne siły, nad którymi nie są w stanie zapanować, co ma dla nas stanowić przestrogę, że odrzucanie tradycyjnych wartości prowadzi do katastrofalnych konsekwencji.
Drastyczną wersję tych następstw widzimy w Liście Schindlera, w której to produkcji zderzony zostaje świat nazistowskiej elity, pretendującej do roli nowej klasy wyższej, ze skrajnym odczłowieczeniem i odebraniem praw społeczności żydowskiej na terenach okupowanej przez nazistów Polski. Z jednej więc strony widzimy wykwintne kolacje, maniery, wyszukane konwersacji i pragnienie siły oraz dominacji, a z drugiej jesteśmy świadkami odrzucenia podstawowych wartości, chroniących prawa drugiego człowieka do życia.
Czy takie zestawienie stanowi właściwe ujęcie nietzscheańskiego postulatu przewartościowania wszystkich wartości? Przecież w tej samej wiedzy radosnej czytamy:
„Bo zresztą musiało się wiedzieć, że cnoty (jak pilność, posłuszeństwo,
czystość, pobożność, sprawiedliwość) były dla ich posiadaczy przeważnie szkodliwe,
jako popędy, które zbyt gwałtownie i pożądliwie w nich władną i nie pozwalają wcale
rozumowi równoważyć się z innymi popędami”.
Fryderyk Nietzsche, Wiedza radosna, przeł. L. Staff
Nietzsche uważa, że tradycyjne cnoty i tradycyjne wartości szkodzą człowiekowi, nie wspierają pracy nad siłą ducha. Żeby silnego ducha kształtować, trzeba te ograniczenia przezwyciężyć. Uderzające są dla mnie pod tym względem dwie sceny z filmu. Obie mają miejsce w trakcie likwidacji getta żydowskiego w Krakowie. Najpierw widzimy twarz tytułowego bohatera, Oskara Schindlera, kiedy stojąc na wzgórzu, zatrzymany tym widokiem w trakcie przejażdżki konnej, patrzy na drastyczne sceny towarzyszące Zagładzie. Nie jest w stanie powstrzymać wyrazu litości i współczucia dla tragedii, której jest świadkiem. Widzimy zresztą, że podobną walkę toczy przez cały film. Żeby zyskać możliwość pomagania Żydom, musiał odgrywać rolę dobrego i lojalnego Niemca, a więc takiego, który nie odczuwa litości wobec istot gorszego gatunku.
Lista Schindlera (1993), reż. S. Spielberg
Kadr z filmu
Druga scena przedstawia oficera niemieckiego, który podczas likwidacji getta gra na pianinie, odkrytym w jednym z już opuszczonych mieszkań. Dookoła niego rozgrywają się ludzkie tragedie, podczas gdy on, najspokojniej w świecie, gra na pianinie. W drzwiach, w głębi kadru, pojawiają się za chwilę dwaj jego koledzy z oddziału, pytając go, z równym spokojem, czy to Bach, a on odpowiada, że Mozart. Co za nadludzki spokój! Czy to nie jest właśnie przejaw jakiegoś nadczłowieczeństwa?
Lista Schindlera (1993), reż. S. Spielberg
Kadr z filmu
Ostatecznie jednak Lista Schindlera ukazuje moralną porażkę nazistowskiego projektu ideologicznego. Niemieccy oficerowie, dążący do odrzucenia pewnych wartości, jednocześnie tracą człowieczeństwo. To jest cena, którą płacą. Wobec bezmiaru cierpienia, jakiego doświadczył naród żydowski, nie można nie doświadczyć dojmującego współczucia i rozpaczy. Jeżeli stajesz ponad tymi odruchami, to znaczy, że wyrugowałeś nie ograniczające cię wartości, lecz wszelkie wartości, wszystko, co w tobie ludzkie.
Czy jednak oficerowie ci pozbawieni są jakichkolwiek uczuć w stosunku do prześladowanych? Czy nie są zakładnikami bardzo niskiego i nawet – zdaniem Nietzschego – bardzo szkodliwego uczucia, a mianowicie pogardy? Bardzo mi utkwiła w pamięci scena z innego filmu o podobnej tematyce, mianowicie z Życie jest piękne w reżyserii Roberto Benigniego. W pewnej przejmującej scenie starszy mężczyzna, jeszcze tego nie wiedząc, jest przygotowywany do wejścia do komory gazowej – zaczyna się rozbierać, kiedy potyka się przechodząca obok niego niemiecka żołnierka. Starzec wyciąga do niej pomocną dłoń w prostym ludzkim odruchu, który ona odrzuca z wyrazem najwyższej zimnej pogardy na twarzy. Pogarda ta jest lodowata, ale jednocześnie najbardziej namiętna, ukazująca, że nazistowscy „ludzie wyżsi” byli w gruncie rzeczy zakładnikami bardzo silnych emocji nienawiści i pogardy.
Życie jest piękne (1997), reż. R. Benigni
Kadr z filmu
Pytanie o to, co zostaje odrzucenie w imię woli mocy i wielkości, w inny sposób stawia Pianista Romana Polańskiego. Po drugiej wojnie światowej wielu moralistów zastanawiało się nad tym osobliwym zestawieniem zła moralnego i sztuki, jakie miało miejsce w trakcie tych najmroczniejszych momentów XX wieku. Zdarzało się bowiem, że na terenie nazistowskich Niemiec organizowano koncerty beethovenowskie i wystawy sztuki, podczas gdy jednocześnie – o czym co najmniej część uczestników tych imprez musiało wiedzieć – kilkanaście kilometrów dalej, w obozie koncentracyjnym mordowano i palono ludzi. Jak takie dwa światy – doskonałej muzyki i ludobójstwa – mogą obok siebie istnieć? Jak mogą występować na tej samej planecie? Jak to możliwe, że nie zadrżała ręka żadnemu muzykowi? Sądzę, że Pianista włącza się do tej dyskusji, pokazując, że nie chodzi o sztukę, ale o jej narodowość. Nie nadczłowieczeństwo i kult sztuki oraz dobrego smaku motywuje nazistów, lecz prymitywny instynkt plemienny. Beethoven jest nasz i grany przez naszych, nic innego się nie liczy. Najbardziej pod tym względem wymowna jest chyba scena, w której niemiecki oficer natyka się na ukrywającego się w gruzach Warszawy skrajnie wycieńczonego Władysława Szpilmana. Trudno mu uwierzyć, że pod tymi łachmanach kryje się muzyk i prosi go, żeby dla niego zagrał, co tamten czyni. Wydaje się, że w tym momencie niemiecki oficer wygląda poza zasłonę swojego plemiennego świata, dostrzega, że po tej drugiej gnębionej i eksterminowanej stronie też jest dusza świata.
Pianista (2002), reż. R. Polański Materiały prasowe
I to jest też mój główny zarzut do spekulacji na temat nietzscheańskiego charakteru ideologii nazistowskiej oraz sposobu, w jaki rozprawia się z nią kinematografia, o ile taki rozrachunek jest jej celem. Istotą koncepcji Nietzschego jest indywidualizm i zdolność do samoprzezwyciężenia. To prawda, że zachęca on do przewartościowania, ogłaszając:
„W co wierzysz? – W to: że wagi wszystkich rzeczy na nowo trzeba oznaczyć”.
Fryderyk Nietzsche, Wiedza radosna, przeł. L. Staff
Siłę ducha mierzy się według niemieckiego filozofa zdolnością do rozpoznania i skonfrontowania z istniejącymi wartościami, jednak ten proces rozgrywa się przede wszystkimi wewnątrz jednostki, jest to jej całkowicie indywidualny proces. Jak czytamy dalej:
„Gdzie okrucieństwa potrzeba. – Kto jest wielki, jest okrutny dla swoich cnót
i względów drugorzędnych”.
Fryderyk Nietzsche, Wiedza radosna, przeł. L. Staff
Zmagania nadczłowieka, jego okrucieństwo i bezwzględność są skierowane przede wszystkim względem niego samego, jego własnych ograniczeń, w dążeniu do wyższych standardów samorealizacji i bez oglądania się na otoczenie. Taka jest dość częsta interpretacja twórczości niemieckiego filozofa – nadczłowieczeństwo to ideał estetyczny, arystokratyczno-indywidualistyczny, a nawet do pewnego stopnia anarchistyczny. Tymczasem, jak wyżej wspomniałem, nazizm ma charakter plemienny, opiera się na narzuceniu wspólnego standardu całemu narodowi. Prawdziwa wola mocy to ponadto nie panowanie nad innymi, ale raczej zdolność do samoprzezwyciężenia, a więc do panowania nad sobą. W prezentacjach nazistowskich bohaterów widzimy jednak realizację Heglowskiej dialektyki pana i niewolnika, definiuje ich nienawiść i pogarda względem innych, a nie praca nad sobą. W ten sposób są zniewoleni przez potrzebę zniewolenia innych.
Trafne wyrażenie nietzscheańskiego indywidualizmu znajdziemy w jego Zmierzchu bożyszcz, gdzie czytamy:
„Jednostka jest cząstką fatum, do cna, jeszcze jednym prawem, jeszcze jedną
koniecznością dla wszystkiego, co nadchodzi i co będzie. Powiedzieć jej: ‚Zmień
się!’, znaczy tyle, co zażądać, by wszystko się zmieniło, również wstecz…”.
Fryderyk Nietzsche, Zmierzch bożyszcz, czyli jak się filozofuje młotem, przeł. G. Sowiański
Żadna grupa, w imię żadnych ideałów nie ma prawa i nie może narzucać jakiejkolwiek jednostce norm postępowania i celów działania. Nietzsche otwarcie krytykował identyfikację narodową. Człowiek to dla niego jednostka samotnie borykająca się z własnymi ograniczeniami i stawiająca sobie wielkie wyzwania, które sprawiają, że staje się czymś więcej niż była. Tylko ten proces się liczy. Nazizm jest zatem jednym z najgorszych ograniczeń, jakie nadczłowiek może napotkać na drodze do samorealizacji.
Wydaje się wiec, że jeśli mamy szukać realizacji idei nadczłowieczeństwa we współczesnym kinie, powinniśmy szukać gdzie indziej. Trzeciej i tym razem trafnej moim zdaniem próby podejmę się w trzeciej części tego eseju.