Nadczłowiek mocno rozproszony cz. 1.
Opowieść o linoskoczkach.
Wybrane motywy nietzscheańskie
we współczesnej kinematografii

Tomasz Mazur

Pierwsi anglojęzyczni tłumacze twórczości niemieckiego filozofa Fryderyka Nietzschego występujący w tej twórczości termin „nadczłowiek” przekładali najczęściej jako superman. Współcześnie, żeby uniknąć powiązań z komiksowymi i filmowymi postaciami supermenów, chętniej używają określenia overman, które jest znacznie bliższe intencjom autora. Wchodzący w jego skład przyimek „over” dużo lepiej oddaje kluczową dla nietzscheańskiego rozumienia nadczłowieka ideę przezwyciężania, a nawet odrzucania tego, co w nas ludzkie.

Ale może unikanie skojarzeń nadczłowieka z supermenem jest niewłaściwe? Czy współczesna fascynacja komiksowymi postaciami superbohaterów nie reprezentuje uchwyconej właśnie po raz pierwszy przez Nietzschego tęsknoty do przekroczenia ludzkich ograniczeń i do osiągnięcia nadludzkiej kondycji? Czy Marvelowscy herosi nie są ucieleśnieniem przedstawionej po raz pierwszy tak wyraźnie w Tako rzecze Zaratustra koncepcji ewolucji człowieka ku bardziej doskonałym postaciom? A może tropów idei nadczłowieka należy szukać gdzie indziej, na przykład w filmach typu Lista Schindlera Stevena Spielberga, Pianista Romana Polańskiego czy nawiązującym wprost do tytułu jednego z dzieł Nietzschego Zmierzchu bogów Luchino Viscontiego? Właśnie w tych produkcjach reżyserzy ukazują porażkę próby wcielenia ideału nadczłowieka w życie, zwracając przy tym trafnie uwagę, że idea ta wyraża się nie tyle w supermocach, co przede wszystkim w niebezpiecznym immoralizmie, który swe typowe ucieleśnienie znajduje w ideologii nazistowskiej. Może jednak wreszcie należy jeszcze gdzie indziej szukać tropów wieloznacznej wizji niemieckiego filozofa? W przedstawionych tu rozważaniach staram się odpowiedzieć na te pytania.

Friedrich Nietzsche,
fot. Gustav-Adolf Schultze (1982), Creative Commons

Zacznijmy od dość znanego cytatu z Tako rzecze Zaratustra, w którym zawarte są wszystkie istotne wątki, które chciałbym poruszyć w moim eseju. Na samym wstępie wymienionego dzieła Fryderyk Nietzsche wprowadza postać proroka Zaratustry, który przybywa do miasta o nazwie Pstra krowa, żeby głosić nowe prawdy, w tym ideę nadczłowieka. Dociera na rynek miasta tuż po tym, jak zgromadzonej tam gawiedzi zapowiedziano rychły występ linoskoczka. Zaratustra jest rozczarowany tym, że mieszkańcy miasta bardziej zainteresowani są tym występem niż jego słowami. Nietzsche następująco przedstawia ten moment:

„Gdzież jest ten piorun, który was liznął swym językiem? Gdzież jest ten obłęd, który by wam zaszczepić należało?
Patrzcie, ja was uczę nadczłowieka. On jest tym piorunem, on jest tym obłędem.
Gdy Zaratustra tak zakończył, krzyknął jeden z ludu: ‚Słyszeliśmy już dość o linoskoku, pokażcie nam go wreszcie!’ I lud cały śmiał się z Zaratustry. Jakoż linoskok, sądząc, że na niego przyszła kolej, imał się swego dzieła.
Zaratustra jednak spoglądał na lud i dziwił się. Poczem rzekł temi słowy:
Człowiek jest linią rozpiętą między zwierzęciem i nadczłowiekiem, – linią ponad przepaścią.
Niebezpieczne to przejście, niebezpieczne podróże, niebezpieczne wstecz spoglądanie, niebezpieczne trwożnie zachwianie i zatrzymywanie się.
Oto, co wielkie jest w człowieku, iż jest on mostem, a nie celem; oto co w człowieku jest umiłowania godne, że jest one przejściem i zanikiem”.

Fryderyk Nietzsche, Tako rzecze Zaratustra, przeł. W. Berent.

Zwróćmy uwagę na pierwszy trop, mianowicie na zestawienie nadczłowieka z linoskoczkiem – „Jakoż linoskok, sądząc, że na niego przyszła kolej, imał się swego dzieła”. Nietzsche oferuje wizję samoprzezwyciężenia człowieka, podczas gdy gawiedź, wyrażająca tu popularną kulturę, oczekuje popisów zręcznego akrobaty. O ile więc w zarysowanym przez filozofa modelu chodzi o proces duchowy, zlokalizowany w obszarze wartości i przekraczania własnych poznawczych ograniczeń, o tyle kultura popularna szuka reprezentacji wizualnych, automatycznie dokonując przesunięcia w sferę atrakcyjnych zmysłowo wyczynów. Nie chodzi o to, że oni chcą linoskoczka zamiast nadczłowieka, chodzi o to, że nie widzą różnicy.

Sądzę, że Marvelowscy herosi i heroski, supermeni i superwomenki, są właśnie efektem tego zapowiedzianego przez Nietzschego przesunięcia idei nadczłowieka w sferę atrakcyjnych wizualnie wyczynów. Są raczej odpowiednikiem linoskoczka niż nadczłowieka. Nietzsche pyta: „Gdzież jest ten piorun, który was liznął swym językiem? Gdzież jest ten obłęd, który by wam zaszczepić należało?”, a kultura popularna wskazuje na produkcje studia Marvela. Jest to jednak wskazanie nietrafne, bo nadczłowieczeństwo nie realizuje się w nadzwyczajnych wyczynach, supermocach czy supersprawnościach, lecz w czymś innym, co wstępnie sygnalizowane jest tu za pomocą metafory pioruna i obłędu. Istotą idei Nietzschego jest przekroczenie ludzkiej kondycji, a nie nabycie nowych sprawności.

Trzeba nadto podkreślić, że ważnym wyznacznikiem nietzscheańskiej idei jest dyscyplina i wysiłek jako droga ku nadczłowieczeństwu, podczas gdy moce superbohaterów i superbohaterek są zazwyczaj raczej efektem zdarzenia nadnaturalnego, upadku meteorytu, ukąszenia przez pająka czy innej przypadkowej mutacji. Droga prowadząca ku nadczłowiekowi tym się różni od darwinowskiej ewolucji, że o ile u Darwina mamy do czynienia z powolnym biologicznym procesem, procesem niezależnym od woli i świadomości uczestniczących w nim jednostek, a więc zewnętrznym w stosunku do ich woli i postanowień, o tyle u Nietzschego droga ta ma charakter wewnętrzny i świadomy, jest motywowany przez potrzebę samoprzezwyciężenia, a także przez konieczność przełamania krępujących nas norm kulturowych.

Człowiek ze stali (2013) Zacka Snydera, materiały prasowe

Marvelowscy superbohaterowie nie przezwyciężają norm kulturowych, lecz są ich ucieleśnieniem, mianując się nawet zazwyczaj ich strażnikami, obrońcami uciśnionych – występują więc w roli egzekutorów kulturowych standardów dobra i sprawiedliwości. Stąd logiczną kwintesencją tego sposobu myślenia jest koncepcja Ligi Sprawiedliwości, w której nietzscheańscy popkulturowi linoskoczkowie wykorzystują swoje nadzwyczajne zdolności i moce, żeby występować w obronie dobra i walczyć z różnymi wersjami jakiegoś odwiecznego zła, które czyha na zalęknioną ludzkość we wszelkich zakamarkach kosmosu. Nie jest to więc ucieleśnienie nietzscheańskiej koncepcji nadczłowieka, lecz jej zaprzeczenie. Broni się tutaj tego, co w dążeniu do nietzscheańskiego nadczłowieczeństwa należy przezwyciężyć.

Liga Sprawiedliwości (2017) Jossa Whedona i Zacka Snydera, materiały prasowe

Projektując wyzwanie stojące przed aspirującym do nadczłowieczeństwa reprezentantem ułomnego rodzaju ludzkiego, Nietzsche pisze: „Człowiek jest linią rozpiętą między zwierzęciem i nadczłowiekiem – linią ponad przepaścią”. Jednak przepaść i niebezpieczeństwo z nią związane jest przede wszystkim wewnątrz. Żeby jej doświadczyć, nie trzeba się wznosić w odległe przestworza czy wyprawiać w niedostępne górskie odstępy – to wyzwania dla amatorów mocnych wrażeń, którzy mylą ekscytację z duchową głębią, o której pisze niemiecki filozof.

Na czym polega to wewnętrzne zmaganie, to opisuje Nietzsche już w pierwszym kazaniu proroka z Tako rzecze Zaratustra. Jest to kazanie pod tytułem „O trzech przemianach ducha”. W pierwszej kolejności człowiek winien się stać „wielbłądem”, to znaczy zainwestować cały swój czas i energię w rozwój wszystkich swoich zdolności i możliwości, co wymaga stałego wysiłku, dyscypliny, wyczerpującej pracy. W drugiej kolejności człowiek winien stać się „lwem” – znając już swoje możliwości i zdolności, powinien je następnie wystawić na front walki z kulturowymi stereotypami i ograniczeniami, które wyznaczają mu, jaki powinien być, co jest dobre, a co złe, co właściwe, a co niewłaściwe. To zmaganie opisuje Nietzsche pod postacią starcia lwa ze złotym smokiem, smokiem, który na każdej łusce ma wyryte słowo „powinieneś”. Ten smok to współczesna kultura. Żeby stać się nadczłowiekiem, nie walczy się z tradycyjnie rozumianym złem, w jakąkolwiek postać by go nie ubrać, ale z kulturową przemocą, która narzuca nam sposób myślenia o dobru i złu, o słuszności i niesłuszności, o sprawiedliwości i niesprawiedliwości, pięknie i brzydocie, tym, co niskie i tym, co wysokie. Dopiero pokonawszy tego najstraszliwszego smoka, człowiek staje się wolny, a duch jego przechodzi trzecią i ostatnią przemianę, staje się „dziecięciem” – za pomocą tej ostatniej metafory chce Fryderyk Nietzsche wyrazić nieskrępowaną i beztroską twórczość, podobną do tej, jakiej oddaje się radosne i niestrofowane dziecko. W twórczości tej zawiera się także możliwość tworzenia samego siebie, swojego indywidualnego unikalnego stylu życia i dokonywanych wyborów wedle nowych, własnych standardów.

Dlatego nadczłowieka w kinie należy szukać gdzie indziej, nie w popkulturowej mitologii superbohaterów, ale w niejednoznacznych moralnie postaciach, które podejmują się wysiłku myśleć i postępować wbrew utartym standardom moralnym. Na tropie takich eksperymentów są reżyserzy wspomnianych tu we wstępie produkcji poświęconych losom niemieckiego nazizmu.

Lista Schindlera (1993) Stevena Spielberga, materiały prasowe

Czy nazistowski oficer w swym immoralizmie, zdolności do odrzucenia tradycyjnych norm moralnych i spojrzenia na nie z innej perspektywy, perspektywy rzekomo wyższej, zdolny w związku z tym do okrucieństwa i tradycyjnie rozumianego zła, które jednak on rozumie jako innego rodzaju dobro, czy taka postać stanowi bardziej adekwatne ucieleśnienie nietzscheańskiego ideału nadczłowieka? Zbadaniu tego tropu poświęcona jest kolejna odsłona tych rozważań na temat idei nadczłowieka we współczesnym kinie.