Na skrzyżowaniu wichrów (2014)
Maciej Dowgiel, Centralny Gabinet Edukacji Filmowej
Reż. Martti Helde
Data premiery: 11 marca 2016
„Na skrzyżowaniu wichrów” jest filmem wyjątkowym: niewysłowienie pięknym i bezmiernie smutnym. Dwie dominujące cechy tego wizualnego arcydzieła nieustannie się przenikają, tworząc oksymoroniczny tekst kultury, któremu równie blisko do filmowej poezji, jak i do zimnego, północno-wschodnioeuropejskiego fado czy aksamitnej melodii burzy. Opisania widowiska estońskiego twórcy Marttiego Helde jest niezwykle trudne, bowiem wymyka się ono wszelkim klasyfikacjom rodzajowym, a jego odbiór w równej mierze angażuje zmysł wzroku i słuchu, co smaku, węchu i dotyku. Sytuacja odbiorcza jest skomplikowana. Wymaga od widza współuczestnictwa — intelektualnego, zmysłowego i emocjonalnego. I każdy z elementów triady jest tu równoważny, ale i (paradoksalnie) dominujący. W zależności od tego, która z form odbioru okaże się u danego widza silniejsza, ten rodzaj emocji zostanie w nim uruchomiony. A te emocje, znów paradoksalnie, są do siebie tyleż podobne, co diametralnie różne: wściekłość, bezsilność, smutek, radość, nadzieja, miłość, nienawiść, strach, wstyd, poczucie winy… Jednoznaczny opis „Na skrzyżowaniu wichrów” jest niemożliwy, a wielowymiarowość dzieła sprawie, że — z jednej strony — jest trudne do szkolnej analizy i interpretacji, z drugiej zaś — istnieją praktycznie nieograniczone możliwości wykorzystania go w edukacji szkolnej i pozaszkolnej.
Film jest typowym przykładem kontemplacyjnego kina artystycznego, które w przeciwieństwie do filmów popularnych, opiera się przede wszystkim na emocjonalnym i zmysłowym przeżywaniu obrazu. Z tego powodu może okazać się trudny do odbioru przez mniej doświadczonych widzów.
Pokazać wspomnienia
Próbując opisać „Na skrzyżowaniu wichrów”, należy odwołać się do metafory ludzkiego umysłu pojmowanego jako labirynt, w którego zakamarkach ukryte są obrazy zapamiętanych sytuacji, wydarzeń czy zjawisk. Mają one zazwyczaj formę pojedynczych kadrów, slajdów, fotografii pamięci. Nie pamiętamy przecież całych scen czy sekwencji z własnego życia, lecz właśnie statyczne kadry, dzięki którym umysł rekonstruuje konkretne wydarzenia, tworząc płynne wspomnienie. W taki właśnie labirynt umysłu głównej bohaterki (ale i tysięcy jej podobnych przesiedleńców) wkraczają Martti Helde (reżyser) i Erik Pollumaa (operator), wybierając z niego poszczególne zdjęcia, łączące się w logiczną opowieść o ludzkim losie. Z tych zdjęć, zainscenizowanych na planie w formie tableaux vivants (żywych obrazów), powstaje złożony z ludzkich doświadczeń obraz dekretowanych rozkazem Stalina przesiedleń mieszkańców Litwy, Łotwy i Estonii w głąb Syberii. Niemalże w całym filmie nie doświadczymy ruchu wewnątrzkadrowego. Wewnątrz kadru porusza się jedynie kamera, ukazując w zastygłych pozach sytuacje i ludzi. Autorzy rozsądnie sięgając po artystyczne środki, wchodzą w ów obraz, czyniąc go wielowymiarowym i głębokim. Widz zaś odnosi wrażenie, że na jego oczach odbywa się proces rekonstrukcji pamięci. Jeden obraz, kadr, zdjęcie ukazane z różnej perspektywy, dostarcza więcej informacji niż najbardziej rozbudowana dynamiczna scena. Jest to nieczęste doświadczenie odbiorcze, które można w pewnym stopniu porównać do tego, jakiego doświadcza widz filmu „Młyn i krzyż” w reż. Lecha Majewskiego.
Na skrzyżowaniu lekcji…
W najprostszej warstwie fabularnej „Na skrzyżowaniu wichrów” sprawdzi się w szkole ponadgimnazjalnej na zajęciach historii, ukazującej losy mieszkańców krajów nadbałtyckich od przesiedleńczego dekretu Stalina z 1941 roku aż do jego śmierci w 1953. Na zajęciach wiedzy o społeczeństwie można pokusić się o analizę postaw ludzi w obliczu śmierci dyktatora i jej konsekwencji dla obywateli Związku Radzieckiego.
Film będzie także świetnym uzupełnieniem lekcji języka polskiego poświęconej poezji wojennej i obozowej. Forma obrazu bliższa jest właśnie filmowej poezji niż powszechnej w sztuce filmowej prozie. Pozakadrowa narracja estońskiego filmu odwołuje się do najlepszych tradycji epistolarnych. Wykorzystując ten aspekt dzieła, warto pamiętać o charakterystycznej formule listu kobiety zesłanej na Sybir — ma on konkretnego adresata (jej męża), ale nie ma konkretnego adresu (nie wie, gdzie i w jakiej sytuacji znajduje się małżonek). Jeszcze inny kontekst dla „Na skrzyżowaniu…” mogą stanowić treny Jana Kochanowskiego, który, podobnie jak filmowa Erna, opłakuje śmierć ukochanej córki. Tu ciekawe może okazać się zestawienie żałobnego utworu lirycznego ze spokojną, wyważoną, ale i pełną smutku pojedynczą ilustracją śmierci dziecka. Śledzenie wątków kulturowych, obecnych w filmie, sprowadzi się przede wszystkim do motywów: miłości macierzyńskiej, miłości do ojczyzny, miłości pozbawionej granic, tęsknoty za ojczyzną, głodu.
Zajęcia z wiedzy o kulturze (z wykorzystaniem filmu) warto poświęcić możliwościom transpozycji treści w różnych dziedzinach sztuki. „Na skrzyżowaniu…” to cenna lekcja korespondencji rodzajów i gatunków: epistolarnego wspomnienia, liryki, pieśni żałobnej, zdjęcia, filmu, muzyki, dźwięku pozakadrowego, opisu zmysłowego odwołującego się do dotyku, węchu, smaku oraz opisu emocjonalnego (który świetnie sprawdza się w tym hybrydowym dziele, a niemożliwy jest do pełnej realizacji w opisie literackim czy pozbawionym komentarza zdjęciu).
Zajęcia wychowawcze (w tym wychowania do życia w rodzinie) stanowią okazję do omówienia na podstawie filmu zachowań ludzkich w sytuacjach krańcowych, traumatycznych; wartości (i roli) macierzyństwa, godności ludzkiej, ale i prób odarcia z niej człowieka; upokorzenia, zdrady.
Film sprawdzi się też na lekcjach artystycznych, dotyczących malarskości obrazów filmowych (np. w zestawieniu z malarskimi inspiracjami w twórczości Andrzeja Wajdy — np. Matejki, Wyspiańskiego, Malczewskiego). Będzie też doskonałym materiałem ilustracyjnym podczas zajęć koła fotograficznego. Na jego przykładzie można zastanowić się nad sposobami kadrowania, głębią ostrości, kątem widzenia aparatu, oddaniem faktury fotografowanego obiektu, a także funkcją detalu i przestrzeni pozakadrowej (ta ostatnia np. w zestawieniu z filmem „Na wylot” Grzegorza Królikiewicza).