Mężczyzna imieniem Ove (2015)
Reż. Hannes Holm
Data premiery: 14 lipca 2017
Anna Kołodziejczak
Kiedy poczujemy, że przestajemy dostrzegać drobne radości dnia codziennego, denerwują nas, a nie skłaniają do uśmiechu spotkania z przechodniami na ulicy, zaczynamy mieć ochotę kopnąć psa sąsiada, a do każdego niezaparkowanego „pod linijkę” auta chcielibyśmy wezwać straż miejską, to może oznaczać, że mizantrop ukryty w nas zdobywa przewagę nad filantropem czy humanistą. Jeśli przeoczymy moment przejścia z jednego stanu w drugi, to nasze groteskowe zachowanie wkrótce doprowadzi nas tam, gdzie Molierowskich czy Dickensowskich bohaterów – do galerii budzących śmiech i współczucie figur, nie zaś do grona osób, których życie realizuje się wobec innych czy dla innych.
O takim bohaterze – o złotym sercu, ale zmęczonym życiem i zniechęconym do ludzi – opowiada szwedzki komediodramat Hannesa Holma Mężczyzna imieniem Ove, zrealizowany na podstawie powieści Fredrika Backmana pod tym samym tytułem (z 2012 r.). Ove (grany przez znakomitego Rolfa Lassgårda) to zrzędliwy starszy pan. Poznajemy go, kiedy z powodu swojej niechęci do zmian traci pracę w modernizującej się fabryce. Chodzi zawsze w znoszonym garniturze lub paltocie pamiętającym czasy króla Ćwieczka, wciąż naburmuszony, sztywny i nieprzystępny. Mieszka na zamkniętym osiedlu, gdzie bezwzględnie pilnuje ustaleń regulaminu dla mieszkańców. Nie wybacza sąsiadom żadnych uchybień względem czystości czy porządku. Proszony o drobne przysługi albo grzeczności, opryskliwie odmawia. A jednak jego postać góruje nad sylwetkami innych bohaterów. Ove jakby nie mieścił się w kadrach, rozsadzał swoją osobą ciasne przestrzenie niewielkiego domku, w którym mieszka, czy miniosiedla. Postać mężczyzny pojawia się w większości filmowych scen i zajmuje w nich centralne miejsce (wizualnie i w obrębie fabuły). Ove to z pozoru mizantrop i osoba oddalona od głównego nurtu życia, ale w gruncie rzeczy idealista i humanista. Człowiek o sprecyzowanych poglądach i zasadach, który pozostaje niezmienny w szybko zmieniającym się otoczeniu (społecznym, kulturowym). To postać oldschoolowa, nostalgicznie przywołująca dawne czasy, które zawsze są lepsze niż współczesne. Trochę przypominająca bohaterów westernów – samotnik skłócony ze społecznością i stający w jej obronie w trudnych dla niej momentach.
A jeśli kowboj, to i koń… Zapewne nie jest przypadkiem, że w omawianym filmie większość punktów zwrotnych w życiu bohatera związanych jest ze środkami transportu. Ocieplenie w stosunkach ojciec–syn następuje po niedoszłej katastrofie kolejowej lub podczas jazdy samochodem. Ojciec Ovego ginie pod kołami pociągu, a w wagonie kolejowym bohater poznaje miłość swojego życia. Podróż autokarem powoduje kalectwo Sonji, zaś wspólne chwile spędzone w samochodzie, kiedy Ove uczy Parvaneh jazdy, zbliżają do siebie dwoje bohaterów. Widzowie ostatecznie rozstają się z wizją Ovego jako dziwaka nieprzychylnego ludziom, kiedy ratuje on mężczyznę spod kół nadjeżdżającego pociągu. Pasją bohatera są auta, a te szwedzkie uważa za najlepsze, dlatego też w jego garażu przez lata pojawiają się kolejne modele saabów, które prowadzi z wyczuciem i zrozumieniem oraz pielęgnuje z wielką czułością, jakiej nie ma dla większości ludzi.
Z początku wydaje się, że powodem niechęci Ovego do świata jest strata ukochanej żony Sonji, ale retrospekcje, które pojawiają się w scenach, kiedy mężczyzna po raz kolejny próbuje popełnić samobójstwo, przybliżają nam inne, dramatyczne momenty jego życia od czasów wczesnego dzieciństwa poczynając. I, podobnie jak w przypadku Opowieści wigilijnej ze Scroogem, przechodzimy razem z Ove przez pogrzeb jego matki, zimny chów, jaki był sposobem na wychowanie chłopca przez ojca – pasjonata motoryzacji, śmierć taty w momencie wejścia Ovego w dorosłość, bezwzględność urzędników i „kolegów” z pracy… Pojawiają się także obrazy pozytywne: moment poznania Sonji, pierwsza wspólna kolacja pokazująca cierpliwość i zrozumienie dziewczyny dla zamkniętego w sobie i nieśmiałego kawalera, jego determinację w walce o zachowanie domu czy zegarka po ojcu. Zarówno sceny dramatyczne, jak i przybliżające szczęśliwe momenty są ukazane jako nieodzowne i wartościowe. Wszystkie są pełne koloru i emocji. Wszystkie składają się na życie Ovego.
Ten film (i jego bohatera) pokochała nie tylko Ameryka, nominując Mężczyznę imieniem Ove do Oscara w kategorii Najlepszy film nieanglojęzyczny, ale także Stary Kontynent, przyznając mu nagrodę Europejskiej Akademii Filmowej za najlepszą komedię (2016). Pokochają go pewnie i polscy widzowie, bo film bawi, wzrusza i odwołuje się do świata uniwersalnych wartości. W jego recenzjach często eksponowane są wątki dotyczące społecznych problemów współczesności. Wspomina się o poprawnym politycznie ukazaniu emigrantki z Iranu, która układa sobie – z niemałym trudem – życie w Szwecji, o „ciepło” narysowanej postaci młodego geja, o problemach w relacjach międzyludzkich, które dotyczą szczególnie Skandynawii, gdzie nikt nie powinien czuć się zobowiązany do niczego wobec drugiego człowieka (patrz: Szwedzka teoria miłości Erika Gandiniego). Ważnym motywem jest walka w obronie ustalonego porządku i reguł społecznych, które ufundowały i doprowadziły do rozkwitu to społeczeństwo (w kontraście do tych norm stoi np. postać urzędnika z domu opieki, stylizowana na postać diaboliczną) oraz batalia o szwedzkość Szwecji (fantastycznie pokazany zatarg pomiędzy niedawnymi przyjaciółmi o wybór marki samochodu pomiędzy saabem a volvo, który kończy się ostateczną niezgodą w chwili wyboru zagranicznej marki przez Runego). Jednak postać Ovego – osadzona poprzez „kostium” w realiach swojej epoki – w gruncie rzeczy tej epoki nie dotyczy. Jest to bowiem bohater opowieści uniwersalnej, który zawsze jest poza czasem.