McQueen (2018)
Reż. Ian Bonhôte, Peter Ettedgui
Data premiery: 20 lipca 2018
Grzegorz Nadgrodkiewicz
Jednym z bodaj najprzyjemniejszych momentów dla kinomana jest ten, w którym po seansie wychodzi z kina z poczuciem, że właśnie obejrzany film zaskakująco i z naddatkiem spełnił jego oczekiwania. Zwłaszcza jeśli wcześniej spodziewał się dość typowej historii zrealizowanej w oparciu o prawidła gatunku. To właśnie przypadek filmu McQueen – dokumentu biograficznego w reżyserii Iana Bonhôte’a i Petera Ettedgui, którzy w tej formule gatunkowej błyskotliwie naszkicowali historię życia Lee Aleksandra McQueena, jednej z najbardziej ikonicznych postaci świata mody, twórcy luksusowej marki wartej miliony funtów.
Opowieść o życiu i niebywałej drodze do kariery tego genialnego projektanta reżyserzy ujęli w porządku chronologicznym, ukazując kolejno jego praktyki jako nastolatka w zakładzie krawieckim na londyńskiej Savile Row, pierwsze skandalizujące pokazy mody, które zarazem konsternowały i zachwycały brytyjską opinię publiczną, wreszcie błyskawicznie rosnącą popularność i zachwyt celebrytów z całego świata, współpracę z domami mody Givenchy i Gucci już jako dyrektor artystyczny, mistrz i główny projektant, a finalnie jego samobójczą śmierć u szczytu kariery i możliwości twórczych. Ta z gruntu tradycyjna konstrukcja chronologiczna została zaś podzielona na sześć części (tzw. taśm prawdy, czym twórcy nawiązali do jednego z prezentowanych w filmie prywatnych nagrań wideo McQueena). Każdą poprzedza wysmakowana wizualnie animacja przedstawiająca motyw czaszki nawiązujący stylistycznie do danego etapu twórczości projektanta. Tym samym twórcy niejako rozbili klasyczną konwencję dokumentu biograficznego, który zazwyczaj składa się z naprzemiennie zmontowanych materiałów archiwalnych i ujęć z tzw. gadającymi głowami relacjonującymi momenty swej styczności z bohaterem filmu. Taką właśnie metodę (w sumie raczej przewidywalną i mało zaskakującą) przyjął między innymi Kevin Macdonald w mającej swą premierę raptem dwa tygodnie temu (co tym bardziej zachęca do porównań) Whitney (2018) – również dokumencie biograficznym, który choć jest zrealizowany na dobrym poziomie, zwłaszcza jeśli chodzi o robotę montażystów i ciekawe zsynchronizowanie piosenek Whitney Houston z materiałami archiwalnymi, to jednak nie grzeszy wyjątkowością i czymś, co można by określić jako odnalezienie filmowego klucza do tajemnicy życia i twórczości artysty.
Tymczasem Bonhôte oraz Ettedgui dostrzegli w biografii McQueena pewne charakterystyczne pierwiastki i momenty przełomu, które poddali kapitalnemu przetworzeniu zarówno w warstwie scenariuszowej, jak i finalnie w samej materii obrazu. Wyrazistym tego sygnałem są nie tylko wspomniane już sekwencje z animacją komputerową, która w pewnym sensie anonsuje kolejny etap życia projektanta, ale też swą stylistyką i wymową w przejmujący sposób oddaje specyfikę prezentowanych w danej części pokazów mody, a przede wszystkim emocje wiążące się z konkretnym etapem życia McQueena. Owo przepracowanie jego biografii jest również widoczne w wyrazistym unaocznieniu tego, jak konkretne projekty i kolejne pokazy odzwierciedlały meandry psychiki McQueena, momenty jego wzlotów i największych sukcesów, ale również te chwile, w których jako dziecko był wykorzystywany seksualnie, a jako dorosły popadał w depresję, uzależnienie od narkotyków i stany krańcowego wycieńczenia fizycznego. Być może największą zasługą reżyserów jest właśnie to, że w poruszający sposób ukazali bezpośrednią łączność między zakamarkami psychiki tego artysty, między – by użyć wielkich słów – jego duszą a kolejnymi kolekcjami haute couture. To właśnie one, zazwyczaj traktowane jako ekstrawaganckie fantazje senne, są czymś więcej niż tylko modowymi emanacjami geniuszu – znać w nich bowiem ślad tego, jakimi zawiłymi ścieżkami biegło życie projektanta. Jak sam mówił: Moje kolekcje zawsze były autobiograficzne, odnosiły się do radzenia sobie z tym, kim jestem. To jak egzorcyzmowanie własnych demonów. Pokazy to wyraz tego, co drzemie gdzieś głęboko we mnie. Dzięki wskazaniu możliwości takiej interpretacji, do czego zachęcają swym filmem Bonhôte i Ettedgui, wizje artystyczne McQueena jawią się już nie tylko jako artefakty popkulturowe, ale przede wszystkim jako dzieła sztuki, których podłożem była niezwykła wrażliwość i prawdziwy talent.
Ukazaniu wielowymiarowości tego talentu służą oczywiście obficie przywoływane materiały archiwalne – liczne fragmenty jego pokazów mody łącznie z ujęciami z zaplecza sceny, cytaty z jego wypowiedzi dla stacji telewizyjnych, migawki ukazujące McQueena podczas projektowania, krojenia i szycia, found footage przedstawiający go jako nastolatka bawiącego się z psem w zaciszu domowym czy rozmawiającego z matką etc. Całości dopełniają wypowiedzi członków rodziny (między innymi jego starszej siostry i siostrzeńca), przyjaciół, byłych partnerów w życiu prywatnym, licznych współpracowników, innych projektantów oraz ikon świata mody. Wszystkie te materiały są doskonale sfunkcjonalizowane w konstrukcji filmu – nie układają się bowiem w kaskadowo narastającą falę świadectw (jak to często bywa w produkcjach tego gatunku), ale doskonale punktują kolejne przełomy w życiu McQueena. Gdy ujęcia z wybranym pokazem wymagają odwołania się do konkretnej wypowiedzi, reżyserzy przywołują ją w przemyślany sposób, pozwalając, by jej ton niejako rymował się z emocjami wywoływanymi przez daną kolekcję czy z jej dominantą stylistyczną, co tym mocniej świadczy o ich niekonwencjonalnym podejściu do tej formuły filmowej. Twórcy nie szczędzą, rzecz jasna, pochwał bohaterowi swego filmu, ale też nie wystawiają mu za wszelką cenę spiżowego pomnika. Tam, gdzie fakty są bezsporne i świadectwa kilku osób bywają podobne, Bonhôte i Ettedgui muszą to udokumentować – McQueen był artystą wielkiego formatu i tytanem pracy, ale jako taki miewał również swoje fanaberie, bywał kapryśny, a rezygnacje przyjaciół odchodzących z firmy z powodu przepracowania traktował jako osobistą zdradę. Gdy zaś dopadała go depresja lubił ją koić, słuchając kompozycji Michaela Nymana. To właśnie jego muzyka ilustruje ten film i w dojmujący sposób współgra z opowiadaną w nim historią życia Aleksandra McQueena.
W eksplikacji reżyserskiej Bonhôte oraz Ettedgui mówią o swej produkcji: Tak jak McQueen używał krawiectwa i projektowania, by stworzyć własny, wyjątkowy język, tak my chcemy połączyć i wykorzystać narzędzia dostępne nam, filmowcom – ruch i archiwa zdjęciowe, nagrania audio i wywiady, świetne materiały filmowe i muzyczne – by zbudować oryginalny, fascynujący portret McQueena. W moim odczuciu twórcy osiągnęli zamierzony cel. Pytanie, czy film ten zaciekawi również młodego widza? Być może jego walory będzie łatwiej dostrzec przez analizę porównawczą ze wspomnianym wyżej dokumentem Whitney. W każdym razie w obu przypadkach warto zastanowić się nad tym, jak genialni artyści osiągają światową sławę, jak na tej ścieżce kształtują się proporcje talentu i wkładu pracy, a wreszcie jakim ryzykiem i cierpieniami (wiążącymi się choćby z popadaniem w nałogi) może być okupiony sukces. To kwestie warte refleksji na równi z artystycznym wymiarem bezkompromisowych projektów Aleksandra McQueena i twórczości muzycznej Whitney Houston – ikon współczesnej popkultury.
tytuł: McQueen
rodzaj/gatunek: dokumentalny, biograficzny
reżyseria: Ian Bonhôte, Peter Ettedgui
scenariusz: Peter Ettedgui
zdjęcia: Alexander Alexandrov, Will Pugh
muzyka: Michael Nyman
produkcja: Wielka Brytania
rok prod.: 2018
dystrybutor w Polsce: Gutek Film
czas trwania: 111 min
odbiorca: od lat 15 wzwyż
etap edukacji: ponadpodstawowa, wyższa