Małe i wielkie dramaty.
Wybrane filmy z oferty platform streamingowych
(Wykopaliska, Cząstki kobiety,
Judasz i Czarny Mesjasz)

Robert Birkholc

Choć w maju nareszcie otwarte zostały kina, a jesienią czeka nas wręcz zatrzęsienie premier filmów na dużym ekranie, to jednak pandemia niezwykle wzmocniła pozycję serwisów streamingowych i przyspieszyła procesy, które, zdaniem wielu komentatorów, i tak były nieuchronne. Wielkie wytwórnie coraz więcej inwestują w platformy i nawet sceptycy, tacy jak Steven Spielberg, którzy jeszcze niedawno odrzucali tę formę przekazu, podpisują umowy z Netflixem czy HBO. Serwisy, atakowane wcześniej przez obrońców „prawdziwego kina”, zyskują coraz większą renomę w branży, o czym świadczą chociażby tegoroczne Nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej, która przyznała produkcjom Netflixa łącznie 35 nominacji do Oscara. Wakacje są dobrym momentem, by nadrobić zaległości i obejrzeć dostępne na platformach głośne filmy z ostatnich miesięcy, które nie miały dystrybucji kinowej w Polsce. Wykopaliska (2021) Simona Stone’a, Cząstki kobiety (2020) Kornéla Mundruczó i Judasz i Czarny Mesjasz (2021) Shaki Kinga zostały docenione przez krytyków i zdążyły już zdobyć ważne nagrody lub przynajmniej nominacje – od BAFTA do Oscarów. Wszystkie wymienione obrazy przedstawiają życiowe dramaty i opowiadają między innymi o kruchości życia, poświęceniu, traumie i śmierci. Jednocześnie każdy z niech jest jednak zupełnie inny.

Kruchość skamielin, czyli Wykopaliska

Simon Stone, australijski twórca teatralny i filmowiec, dał się już wcześniej poznać jako wielbiciel „małych”, kameralnych dramatów rodzinnych. O ile jednak jego wcześniejszy film – pokazywany także w Polsce Powrót (2015), będący adaptacją Dzikiej kaczki Ibsena – opierał się na mocno zarysowanym konflikcie psychologicznym, o tyle Wykopaliska są opowieścią złożoną z półtonów, zwiewną i eteryczną. Podstawą dystrybuowanego przez Netflixa obrazu jest powieść Johna Prestona z 2007 roku osnuta wokół autentycznego wydarzenia, jakim było odkrycie w 1939 roku anglosaskiego grobu królewskiego z VII wieku przez archeologa-amatora Basila Browna w angielskim Sutton Hoo. Archeologia jest jednak w Wykopaliskach tylko punktem wyjścia do opowieści o ludziach zaangażowanych w pracę nad znaleziskiem, które skłania ich do spojrzenia na swoje życie z innej, szerszej perspektywy.

Film zaczyna się w momencie, kiedy właścicielka dużej posiadłości w Sutton Hoo, wdowa po pułkowniku Edith Pretty (Carey Mulligan) zatrudnia archeologa-samouka Basila Browna (Ralph Fiennes), który ma zbadać wielkie kopce znajdujące się na terenie jej posesji. Mający opinię trudnego człowieka, ale pełen pasji i świetnie znający się na swojej pracy Brown odkrywa w końcu zakopaną w ziemi łódź sprzed ponad 1300 lat, która stanowiła część wielkiego królewskiego grobowca. W spokojnym i opustoszałym miejscu szybko robi się tłoczno, ponieważ każdy chciałby mieć swój udział w wiekopomnym odkryciu. Basil zostaje odstawiony na boczny tor, a pracę kontynuuje grupa pod wodzą wyniosłego archeologa z Cambridge – Charlesa Phillipsa (Ken Stott), który nadzoruje wykopaliska z pewnego dystansu, ponieważ z powodu pokaźnej tuszy musi trzymać się z dala od kruchej łodzi. Najważniejsze w filmie Stone’a są jednak nie tyle wątki fabularne, co relacje między postaciami. Pomiędzy archeologiem-outsiderem a chorą na serce wdową szybko pojawia się nić porozumienia, przy czym Wykopaliska nie podążają ostatecznie w kierunku romansu.

W pewnym momencie wiodące postaci schodzą wręcz na dalszy plan, a film skupia się na innych bohaterach – młodej archeolożce rozczarowanej obojętnością męża czy kuzynie Edith mającym zamiar wstąpić do RAF-u. Można powiedzieć, że kompozycja Wykopalisk podporządkowana jest nie tyle linearnej fabule, co motywowi przemijania, który pojawia się tu w rozmaitych wariantach i wcieleniach. Z jednej strony mamy więc trwałość skarbów przeszłości, które zdołały zachować się przez setki lat, z drugiej – efemeryczność ludzkiego życia, o jakiej przypomina nam nie tylko choroba coraz bardziej niedomagającej Edith, ale też rozpoczynająca się właśnie druga wojna światowa. Świadomi nietrwałości ludzkiego życia, bohaterowie filmu próbują chwytać chwilę, czy to robiąc zdjęcia (jak kuzyn Edith), czy to wdając się w romanse. Nad wszystkimi ciąży jednak pytanie, do którego skłania wielkie archeologiczne odkrycie – co po nas pozostanie? Czy tylko materialne artefakty? A może wykopaliska uzmysławiają nam poczucie ciągłości i więzi z innymi ludźmi, jak chciałby Brown?

Kadr 1. Wymowne ujęcie z Wykopalisk. Małe figury bohaterów na tle monumentalnego znaleziska

Z tematyką filmu Stone’a współgra dość niekonwencjonalna forma dzieła. Ruchoma kamera towarzysząca bohaterom próbuje niejako „chwytać chwilę”, eliptyczny montaż i prześwietlone słońcem zdjęcia nadają całości poetyckiego wymiaru, a kompozycja kadrów przedstawiających niewielkie postaci ludzkie na tle krajobrazów dobrze oddaje napięcie między kruchością człowieka a monumentalnością natury. Wszystkie te zabiegi, wraz z występującą niekiedy desynchronizacją dialogów i obrazu, mogą przywodzić na myśl kino Terrence’a Malicka, przy czym Stone nie jest na szczęście nigdy aż tak patetyczny, jak bywa reżyser Rycerza pucharów (2015). Niestety, twórca Wykopalisk, dbający przede wszystkim o impresjonistyczną tonację filmu, nie potrafi tchnąć życia w bohaterów, którzy – pomimo świetnej obsady – nie są postaciami z krwi i kości. Ostatecznie film Stone’a jest rozczarowaniem, choć niewątpliwie może przypaść do gustu wielbicielom poetycko-filozoficznego kina spod znaku Malicka.

Zrywanie i budowanie mostów, czyli Cząstki kobiety

Znacznie ciekawszą propozycją wydają się dystrybuowane przez Netflixa Cząstki kobiety, anglojęzyczny debiut znanego węgierskiego reżysera Kornéla Mundruczó. Można by pomyśleć, że twórca, który osiągnął pewien sukces w Europie dzięki takim filmom jak Biały Bóg (2014), pragnął zdobyć szerszą publiczność i dlatego rozpoczął współpracę z Amerykanami – Cząstki kobiety to kanadyjsko-amerykańsko-węgierska koprodukcja, której za Oceanem doglądał sam Martin Scorsese. Od razu trzeba jednak zaznaczyć, że najnowsze dzieło Mundruczó nie powstało na zamówienie i jest projektem silnie osobistym. Film został zrealizowany na podstawie sztuki teatralnej reżysera i jego żony Kata Wéber, napisanej pod wpływem doświadczeń obydwojga twórców, którzy zmagali się z traumą po utracie dziecka. Co ciekawe, premiera przedstawienia teatralnego, wyreżyserowanego przez samego Mundruczó, miała miejsce w warszawskim Teatrze TR. Filmowa wersja Cząstek kobiety znacznie różni się pod względem stylistycznym od wcześniejszych obrazów twórcy, takich jak Księżyc Jowisza (2017), które były przeładowane symbolami i alegoriami. Tym razem węgierski twórca postawił na prostotę i minimalizm, co zdecydowanie wyszło na dobre jego dziełu.

Tytuł Cząstki kobiety (w oryginale Pieces of a Woman) pojawia się na ekranie dopiero po trwającej niemal 25 minut (!) dramatycznej scenie porodu. Główni bohaterowie filmu, Martha (Vanessa Kirby) i Sean (Shia LaBeouf), są młodym małżeństwem mieszkającym w Bostonie. Parze powodzi się nieźle, choć ego mężczyzny – pracującego przy budowie mostów – cierpi z powodu ciągłego finansowego wsparcia ze strony niezwykle bogatej matki Marthy Elizabeth (Ellen Burstyn). Życie małżonków wywraca się jednak do góry nogami, kiedy z niewiadomych przyczyn podczas porodu domowego następują komplikacje i dziecko umiera wkrótce po przyjściu na świat. Każdy z bohaterów inaczej reaguje na tę tragedię: podczas gdy Martha samotnie przepracowuje traumę, Sean powraca do używek i szuka zapomnienia w przyjemnościach. Mundruczó znakomicie wygrywa napięcia pomiędzy postaciami – nie tylko między małżonkami, którzy tracą zdolność komunikacji, ale też między Marthą a jej matką. Elizabeth – zdeterminowana, silna kobieta, ocalała z Holocaustu – podejmuje walkę i próbuje udowodnić, że śmierci dziecka winna jest położna Eva (Molly Parker), która nie zareagowała na czas. Martha inaczej podchodzi jednak do sprawy i podąża własną drogą.

Kadr 2. „Budowlana” symbolika w Cząstkach kobiety

Choć na podstawie opisanej fabuły mógłby powstać banalny telewizyjny wyciskacz łez, Mundruczó opowiada historię z dużą wrażliwością. Najmocniejszą sceną filmu jest niewątpliwie wspomniany fragment przedstawiający poród – bardzo długie ujęcia kręcone dynamiczną kamerą, która nerwowo przemieszcza się pomiędzy bohaterami, wywołują w widzu wrażenie uczestnictwa w dramatycznym wydarzeniu. Naturalizm jest wzbogacony w Cząstkach kobiety o symbolikę, choć nie zawsze najwyższej próby. Opowieści o pozornie stabilnych, ale walących się nagle mostach, symboliczny motyw jabłka (ewokujący zmarłe dziecko) czy wreszcie wzrastające kiełki, są aż nadto wymownym komentarzem do sytuacji bohaterów. Pomimo to Mundruczó nigdy nie przekracza granicy kiczu, w czym pomagają mu znakomici aktorzy, przede wszystkim Vanessa Kirby, która zasłużenie dostała za swoją rolę nominację do Oscara i nagrodę w Wenecji. Dzięki temu Cząstki kobiety można śmiało polecić także widzom, którzy nie przepadali dotychczas za kinem węgierskiego twórcy.

Nierewolucyjnie o rewolucji, czyli Judasz i Czarny Mesjasz

Podczas gdy Mundruczó tworzy kameralny dramat, amerykański reżyser Shaka King ukazuje wielką historię. W dostępnym obecnie na kilku platformach streamingowych, w tym na Chili TV, Judaszu i Czarnym Mesjaszu twórca odnosi się do autentycznych wydarzeń, którymi żyła Ameryka pod koniec lat 60. Dramat Kinga przedstawia kulisy funkcjonowania Czarnych Panter – znanej z radykalnych haseł afroamerykańskiej organizacji, walczącej o prawa czarnoskórych obywateli w Stanach Zjednoczonych. Podczas gdy postaci takich przywódców jak Malcolm X (zamordowany w 1965 roku) i Martin Luther King (zamordowany w 1968) już dawno doczekały się filmowych biografii, historia Freda Hamptona, charyzmatycznego przewodniczącego Czarnych Panter z Illinois, nie była dotychczas podejmowana przez filmowców.

King skupia się jednak nie tyle na samym „Czarnym Mesjaszu” (Daniel Kaluuya), co na Williamie O’Nealu (Lakeith Stanfield), ochroniarzu Hamptona, który jako tajny informator FBI zdradził swojego przyjaciela. Niepozostawiający wiele do interpretacji tytuł pojawia się na początku filmu w momencie, w którym O’Neal – wcześniej drobny złodziej samochodów – dostaje propozycję amnestii w zamian za współpracę ze służbami specjalnymi. Główny bohater wchodzi w struktury Czarnych Panter i regularnie donosi o poczynaniach organizacji agentowi Royowi Mitchellowi (Jesse Plemons). O’Neal czuje się jednak wewnętrznie rozdarty – choć czerpie profity jako informator, to jednak w gruncie rzeczy silnie utożsamia się z ideałami partii, działającej na rzecz równouprawnienia Afroamerykanów. Wkrótce mężczyzna zaczyna rozumieć, że władza mocno demonizuje Czarne Pantery, a niechlubne akcje przypisywane organizacji są często dokonywane przez samo FBI.

Choć nadużycia, prowokacje i inne skandaliczne działania amerykańskiej policji federalnej w tamtym czasie pozostają faktem, to jednak Judasz i Czarny Mesjasz wydaje się przedstawiać historię kontrowersyjnego ugrupowania Czarnych Panter w sposób nieco zbyt jednowymiarowy. Z filmoznawczego punktu widzenia problemem nie jest jednak sam brak obiektywizmu – ten niech oceniają historycy – ale fakt, że King, opowiadając o potrzebie rewolucji społecznej, wykorzystuje chwyty rodem z zupełnie nierewolucyjnego kina mainstreamowego. Reżyser unika najbardziej kontrowersyjnych kwestii, ociepla wizerunek bohaterów uciekając się do sentymentalnych klisz i nie pogłębia psychologii postaci, co wydaje się szczególnie rozczarowujące w przypadku protagonisty, który znajduje się w mocno schizofrenicznej sytuacji. Judasz i Czarny Mesjasz to film sprawnie opowiedziany (na uwagę zasługują zwłaszcza zdjęcia, scenografia i kostiumy), jednak można niekiedy odnieść wrażenie, że King robił go „pod Oscary” – dramat dostał zresztą ostatecznie dwie statuetki (za najlepszą rolę drugoplanową dla Daniela Kaluui oraz za najlepszą piosenkę). Choć opowieści przepisujące historię XX wieku z perspektywy wykluczanych wcześniej z dyskursu Afroamerykanów są dziś bardzo potrzebne, to jednak wkładanie rewolucyjnych treści w stare hollywoodzkie formy nie wydaje się najlepszym pomysłem.

Kadr 3. Hampton i jego brzemienna partnerka w Judaszu i Czarnym Mesjaszu

Wszystkie omawiane filmy albo zostały oparte na faktach, albo przynajmniej zainspirowane realnymi doświadczeniami. Twórcy opowiadają jednak o życiowych dramatach w zupełnie odmienny sposób. Wykopaliska to cicha, poetycka historia trochę w stylu Terrence’a Malicka, Cząstki kobiety są mocnym, realistycznym filmem psychologicznym, a Judasz i Czarny Mesjasz społecznie zaangażowaną opowieścią biograficzno-historyczną. Ta różnorodność poetyk i konwencji sprawia, że każdy widz powinien w tym zestawie znaleźć coś dla siebie. Niezależnie od obiekcji, jakie można mieć w stosunku do dramatów Stone’a i Kinga, wszystkie filmy są bowiem warte zobaczenia – chociażby tylko jako punkt wyjścia do polemik i dyskusji.