Maksymiuk. Koncert na dwoje (2018)
Reż. Tomasz Drozdowicz
Data premiery: 12 kwietnia 2019
Kamila Żyto
Film dokumentalny pomyślany jako portret uznanego i rozpoznawalnego artysty jest gatunkiem stawiającym przed reżyserem liczne wyzwania. Jak nakręcić obraz, który nie jest bezkrytycznym hołdem złożonym jego bohaterowi, nie stanowi przesłodzonej laurki czy monumentalnego pomnika artysty? Jak pokazać proces kreacji, intymną relację twórcy ze sztuką, którą ten uprawia? Gdzie takich relacji poszukiwać? Czy należy opowiedzieć o bohaterze tylko jako o twórcy, czy także jako o człowieku? Jak wiele sekretów będzie on chciał nam wyjawić? Ile w jego wyznaniach oraz zwierzeniach jest prawdy, a ile autokreacji? Jak je od siebie oddzielić i nie dać się uwieść mitowi „wielkiego człowieka”? Jak oddać istotę sztuki innej niż filmowa, tej, o której się opowiada? Last but not least, jak opowiadać o ludziach wybitnych w taki sposób, by ich talent, charyzma nie przyćmiły osobowości czy indywidualności twórcy dokumentu, by ten nie stał się tylko biografem, a jego film dziełem pozbawionym autorskiego piętna? Przed tym i wieloma innymi dylematami musiał stanąć Tomasz Drozdowicz, kręcąc dokument muzyczny poświęcony Jerzemu Maksymiukowi – jednej z najbardziej wyrazistych postaci polskiej muzyki poważnej. Zaznaczmy od razu, wynik tej konfrontacji nie zawsze jest dla Drozdowicza pozytywny, obraz nie jest pozbawiony mankamentów, nie jest dziełem wybitnym, ale potrzebnym i podejmującym próbę przełamania konwencji gatunku.
W edukacji szkolnej film Maksymiuk. Koncert na dwoje (2018) może być wykorzystany w kilku kontekstach. Przede wszystkim (co zresztą oczywiste) dokument dobrze będzie funkcjonował jako materiał dydaktyczny uatrakcyjniający lekcje muzyki. Obraz opowiada nie tylko o artyście, ale pokazuje też świat muzyki poważnej z jego cieniami i blaskami. Bohater filmu opowiada o swojej karierze, jej wybranych momentach, podróżach i koncertach, które sprawiły, że zwiedził cały świat oraz stał się rozpoznawalny w wielu krajach. Wraz z nim odwiedzamy najważniejsze sale koncertowe Europy, poznajemy i obserwujemy pracę dyrygenta z orkiestrą, mamy szansę podpatrywać sposób, w jaki ten zdobywa sobie szacunek i sympatię instrumentalistów oraz współpracowników. Jednocześnie zawód, który Maksymiuk uprawia od lat, okazuje się niezwykle wyczerpujący, wiąże się nie tylko ze stresem i koniecznością radzenia sobie z tremą, ale także z licznymi wyrzeczeniami oraz (dosłownie) obrażeniami czy wysiłkiem fizycznym – muzyk narzeka na palce, które poranił batutą, na ręce, które nie mają już takiej sprawności jak dawniej. W filmie pokazane zostają liczne partytury Maksymiuka, które ten pietystycznie i obsesyjnie opracowuje. Całe zapisy nutowe pokryte są notatkami, które tylko dla niego jednego stanowią bezcenne wskazówki. Oglądamy nieustające próby orkiestry, liczne momenty, kiedy muzyk zmaga się z kolejnym utworem, omawia go, analizuje, interpretuje. Ocenia i komentuje także dokonania najwybitniejszych kompozytorów – Prokofiewa, Mozarta, Chopina. Każdy z nich jest dla Maksymiuka z jednej strony mistrzem, z drugiej kimś naprawdę bliskim. Wreszcie bohater dokumentu wraca do czasów, gdy tworzył muzykę filmową, rozwodzi się nad jej specyfiką oraz wyjątkowym charakterem. Maksymiuk jest bowiem nie tylko dyrygentem, ale także – o czym rzadziej pamiętamy – kompozytorem oraz pianistą, który wygrywał prestiżowe konkursy. W rezultacie musiał dokonywać trudnych życiowych wyborów, niektóre z nich z perspektywy czasu nie zawsze okazywały się słuszne. Tak czy inaczej – sztuka jest jego życiem, a on jest sztuką. Widz zyskuje więc możliwość zajrzenia do świata muzyki poważnej od kuchni. Zanurzamy się w rzeczywistość, która z perspektywy melomana wydaje się podniosła, ale bywa też prozaiczna, przepełniona znojem codziennej pracy. Wraz z dyrygentem wkraczamy w hermetyczną przestrzeń, dostępną w tak bliskim oglądzie niewielu. Symfonie, partytury, koncerty, instrumenty, muzycy i światła rampy stają się widzowi bliższe i bardziej dla niego zrozumiałe. Uczniowie za sprawą dokumentu dowiedzą się nie tylko, kim jest bohater filmu, ale będą w stanie lepiej zrozumieć, jakim poświęceniem okupiona jest kariera muzyka.
Ambicją dokumentu muzycznego Drozdowicza jest również naszkicowanie wielowymiarowego portretu psychologicznego człowieka i artysty. Należy więc o filmie rozmawiać z młodzieżą w kontekście założeń filmu faktu i wyzwań, jakie ten rodzaj filmowy stawia przed reżyserem. Maksymiuk. Koncert na dwoje w swojej formule nie jest dziełem ani nowatorskim, ani przełomowym, ale raczej zachowawczym i dość tradycyjnym. Ciekawy wydaje się pomysł wyjściowy i ogólna koncepcja dokumentu, choć realizacja początkowych założeń i końcowy rezultat pozostawiają pewien niedosyt. Autor filmu postanowił stworzyć wizerunek wybitnego muzyka, ale także nieodstępującej go żony, stąd zresztą podtytuł Koncert na dwoje. Maksymiuk jest nieustająco pochłonięty pracą, stojąca u jego boku od lat kobieta wspiera go oraz kontroluje. „Geniusz”, jak każdy zjadacz chleba, aby prawidłowo funkcjonować, musi dobrze się odżywiać, wysypiać, czasami zmagać z prozą życia. W tym pana Jerzego wyręcza żona. Oglądamy więc Maksymiuka prawie zawsze w jej towarzystwie – w trakcie zakupów, w hotelu, w wielu czasami intymnych sytuacjach, kiedy jej pomoc, wsparcie lub po prosu obecność okazują się niezbędne. To nieoceniona żona artysty wie, gdzie zostawił batutę, co ten powinien, a czego nie powinien jeść. Jest jego aniołem stróżem, dobrym duchem, jednocześnie nieugiętym żandarmem. Obdarzana oczywiście miłością i doceniana przez męża Ewa wyraźnie i całkowicie podporządkowuje swoje życie jego pasji, obowiązkom i osobie. Złości się na męża, stara się (nie zawsze z oczekiwanym skutkiem) opanować jego temperament, irytują ją jego liczne natręctwa, ale stoi u boku tego nietuzinkowego artysty-szaleńca. Widzimy strzępy ich starć, momenty, w których są poróżnieni, ale nie burzą one ogólnego wrażenia, jakie film pozostawia – wrażenia kosonansu odmiennych osobowości. Dokument, mimo tego, nie jest „koncertem na dwoje”, pozostawia bowiem widza z przekonaniem, że drugim z koncertujących instrumentalistów, czyli miłością życia Jerzego Maksymiuka, jest muzyka, nie żona. Postać Ewy Maksymiuk (wcześniej Piaseckiej) jest w dużej mierze marginalizowana, nie dowiadujemy się o niej niczego, co nie byłoby związane z jej mężem, bohaterka funkcjonuje całkowicie w jego cieniu i pokazywana jest tylko przez jego pryzmat. Kim jest żona wielkiego kompozytora? Czym zajmuje się zawodowo? Co lubi, a co ją irytuje? Czego od życia chce? Jakie ma cele, marzenia, potrzeby? Pytania te autor dokumentu pozostawia bez odpowiedzi. Brak też w filmie historii miłości Maksymiuków, która rzuciłaby na ten związek inne światło. Kluczowa i znacząca jest scena, w której na ogół cicha i nienarzucająca się Ewa próbuje wymusić na mężu, aby opowiadając o sobie, zwracał się bezpośrednio do niej, a nie do kamery. Przypomina w ten sposób o swojej obecności, o której zapomina nie tylko sam Maksymiuk, ale i reżyser filmu. Sposób, w jaki postać Ewy Piaseckiej-Maksymiuk funkcjonuje w strukturze dokumentu, stanowi doskonały punk wyjścia do rozmowy na temat podziału ról społecznych oraz równouprawnienia kobiet i mężczyzn.
Jerzy Maksymiuk obdarzony jest skomplikowaną, lecz wyrazistą osobowością. Posiada cech wybitnego dyrygenta, o którym sam powie „Ty jesteś wódz”, ale wodzem pozostaje również w życiu prywatnym, a także w każdej sytuacji i roli społecznej, z jaką przychodzi mu się zmierzyć. Dlatego właśnie dokument Drozdowicza został zdominowany przez charyzmatycznego bohatera oraz całkowicie mu podporządkowany. Trudno w nim znaleźć autorski zamysł reżysera, to raczej frenetyczna impresja z trudem podążająca za Maksymiukiem, który mówi zbyt wiele, gestykuluje zbyt namiętnie, nikomu nie daje dojść do słowa, skupia na sobie całą uwagę i – jak się zdaje – wciąż domaga się atencji. Film powstawał wiele miesięcy, a jego produkcja nie była łatwa. Twórcy odwiedzili kilkanaście miast, wciąż ścigając muzyka, próbując przez moment być częścią jego wielkiej życiowej trasy koncertowej. Właśnie dlatego obraz cechuje epizodyczność i chaotyczność kompozycji, materiał zdjęciowy zdaje się przeskakiwać z tematu na temat, kluczyć między wątkami, wciąż zmieniać miejsce akcji, z pewną dezynwolturą traktować czasową chronologię. Dzięki temu jednak Maksymiuk zostaje przedstawiony jako człowiek o wielu obliczach, nie jest postacią pomnikową. Dostrzegamy jego talent, ale też widzimy jego bezradność. W obliczu prostych czynności wydaje się być dzieckiem, czasami nieporadnym i zagubionym, innym razem rozkapryszonym i nieznośnym. Bywa także aktorem, który doskonale wie, jaką rolę ma zagrać. Czasami zaś przeistacza się w showmana, zawłaszczającego spektakl, bezbłędnego prestidigitatora.
Dokument nie udziela jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, jaki jest Jerzy Maksymiuk, ale pozostawia nas z przekonaniem, że to postać barwna, o której z całą pewnością można nakręcić jeszcze kilka filmów i każdy z nich będzie inny.
tytuł: Maksymiuk. Koncert na dwoje
rodzaj/gatunek: dokumentalny
reżyseria: Tomasz Drozdowicz
scenariusz: Maria Nockowska
zdjęcia: Andrzej Wojciechowski, Tomasz Drozdowicz, Krzysztof Gromek, Kamil Hasiuk
produkcja: Polska
rok prod.: 2018
dystrybutor w Polsce: Mayfly
czas trwania: 75 min
odbiorca/etap edukacji: od lat 16/ponadpodstawowa, wyższa