Jak zbudowano nową Warszawę (2015) Rafała Geremka
— garść refleksji historycznych
wokół filmu

Patryk Pleskot

Trudno jest opatrzyć komentarzem historycznym film dokumentalny, który sam w sobie stanowi historyczny opis danego wydarzenia — w tym przypadku chodzi o powojenną odbudowę Warszawy. Poniżej zamieszczam garść uzupełniających refleksji, jakie nasunęły mi się po obejrzeniu tego materiału. Można je uznać za pewne rozwinięcie pojawiających się w nim wątków, które nie ma jednak na celu wyczerpującego omówienia całej wielowymiarowej problematyki związanej z odbudową stolicy…

Trzy fazy zniszczeń

W powszechnym przekonaniu zniszczenie tkanki miejskiej (i niestety w dużej mierze ludzkiej) Warszawy, dokonane rękami Niemców — przy biernej postawie Sowietów, nastąpiło w Powstaniu Warszawskim. Rzeczywiście, w wyniku walk z sierpnia i września 1944 r. znaczna część miasta przeistoczyła się w gąszcz ruin, skrywających tysiące zwłok mężczyzn, kobiet i dzieci. Apokaliptyczne zniszczenia powstańczej Warszawy nieco jednak zaciemniły obraz zniszczeń stolicy dokonanych już we wrześniu 1939 r. Można je określić jako pierwszą, główną fazę agonii miasta. Pamiętajmy, że Warszawa została wtedy zamieniona w twierdzę, a naziści robili wszystko, by jak najszybciej ją zdobyć. Dla ówczesnych obserwatorów — nie przewidujących dramatu z 1944 r. — były one wyjątkowe i bodaj najtragiczniejsze w dotychczasowej historii miasta. Niełatwo było natrafić na rejon, budynek, osiedle czy ulicę, które nie nosiłyby śladów trzytygodniowych bombardowań. Mieszkańców straszył np. kikut okazałego gmachu ministerstwa finansów czy spalony budynek Teatru Wielkiego.

Widok zniszczonej metropolii już wtedy, jesienią 1939 r., wywoływał wstrząsające wrażenie chociażby wśród zagranicznych dziennikarzy. Jeden z nich odnotowywał: „piętrzą się ruiny, stosy kamieni i murów, bryły cementu zmieszane z żelaznymi prętami”. Inny, amerykański korespondent John Raleigh, pisał: „przechadzałem się w ciszy ruinami zabudowanych ulic, które jeszcze dwa miesiące wcześniej były pełne życie i radości. Widziałem rumowiska zarówno pięknych arystokratycznych pałaców, jak i zwykłych domów na przedmieściach. Zwiedziłem rejony robotnicze na Pradze, które zostały dosłownie starte z powierzchni ziemi (…). Mówiono nam o setkach ludzi pochowanych żywcem w piwnicach, w których szukali schronienia, a które zawaliły się i spłonęły (…). Tylko potężne trzęsienie ziemi mogłoby wywołać podobne zniszczenia. Ale jeszcze bardziej przerażające niż widok tej katastrofy były twarze ludzi. Niektórzy włóczyli się bez celu, z oczami wypełnionymi łzami… Warszawa jest miastem duchów”[1].

Wielu mieszkańców, szukając dachu nad głową, własnoręcznie ciągnęło więc mozolnie dwukołowe wózki (albo wózki dziecięce) z uratowanym dobytkiem. Jak odnotowywał słynny „Kurier z Warszawy”, czyli Jan Nowak-Jeziorański, „miasto przypomina rozgniecione mrowisko. Na ulicach góry gruzu ze zburzonych domów, ale przechodnie już zdążyli wydeptać w nich ścieżki. Ludzie poruszają się spiesznie we wszystkich kierunkach. W tej mrówczej, gorączkowej krzątaninie każdy zdaje się całkowicie pochłonięty wyłącznie własnymi sprawami, nie patrząc na to, co się wokół niego dzieje i jakby nie widząc zburzeń i zniszczeń. Każdy coś dźwiga: plecak, koszyk z jedzeniem, walizkę. Jest w tym jakaś instynktowna, samozachowawcza ucieczka od rzeczywistości”[2].

W późniejszych, okupacyjnych warunkach trudno było zajmować się odbudową zbombardowanego miasta. Niemcom wystarczało zapewnienie podstawowych funkcji życia stolicy, ułatwiających sprawowanie nad nią kontroli. Co więcej, sowieckie bombardowania z 1941 r., a zwłaszcza bestialska likwidacja żydowskiego getta w 1943 r. przez hitlerowców, zadawały kolejne ciosy tkance miejskiej (i ludzkiej!). Latem 1944 r. doszło do drugiej, głównej fazy zniszczeń, związanej z Powstaniem Warszawskim. „Miasto Warszawa stoi w większej części w płomieniach. Wypalenie domów jest najpewniejszym środkiem odebrania powstańcom kryjówek”[3] — oceniał już 3 sierpnia gubernator Hans Frank.

Nie był to jednak koniec: zaraz potem naziści, w zemście za niepodległościowy zryw Polaków, rozpoczęli systematyczne wyburzanie Warszawy. Miała podzielić losy starożytnej Kartaginy — stać się zaoranym terenem posypanym solą. Oto trzeci akt agonii miasta. Gdyby nie coraz trudniejsza sytuacja Niemców na frontach wojny, ze stolicy nie zostałoby nic. A i tak jesienią 1944 r. zdołano unicestwić ok. 84 proc. lewobrzeżnej zabudowy miasta. Zniszczono wszystkie mosty, dworce kolejowe, prawie całe uliczne oświetlenie, 90 proc. zabytków, 96 proc. obiektów kultury, 90 proc. obiektów przemysłowych, 85 proc. linii tramwajowych, 65 proc. sieci elektrycznej…

Można tak długo wymieniać. Kiedy w styczniu 1945 r. Rosjanie wreszcie wypchnęli niemieckie niedobitki z miasta, „wyzwolili” co najwyżej sterty gruzu. „Ruiny, ruiny, ruiny” — wspominał jeden z polskich żołnierzy, który oglądał w tym czasie to, co zostało ze stolicy — „i gdzieniegdzie na placykach trupy z biało-czerwonymi opaskami. Wiedzieliśmy, że to byli żołnierze AK. Nasi chłopcy patrzyli odrętwiali, nie wierzyli, nie byli w stanie wydobyć słowa, tylko słyszałem pojedyncze »Boże, Boże«…”[4].

Według Krystyny Kersten w styczniu 1945 r. liczba ludności Warszawy wynosiła w sumie 162 tys. (kilka razy mniej niż przed wojną), z czego 140 tys. mieszkało na niezniszczonej Pradze, a jedynie 22 tys. zasiedlało peryferia ruin na lewym brzegu Wisły. Niemal od razu po ustąpieniu Niemców rozpoczął się jednak napływ ludności do stolicy. „Nikt nie patrzył, że nie ma gdzie wrócić, a oni wracali, w łachmanach, w strasznej nędzy, całe to bractwo wracało do swojego miasta. To było bardzo wzruszające” — wspominał pewien żołnierz. W wyniku tego napływu pod koniec 1945 r. po obu brzegach mieszkało już ok. 477 tys. osób. Zrodziło to nowy, palący problem: mieszkaniowy.

Kataklizm mieszkaniowy

Ta kolejna powojenna „plaga”, która nawiedziła stolicę, została dość szczegółowo przedstawiona w filmie Rafała Geremka. Jak można było normalnie mieszkać w tej dżungli ruin: ciemnej, niebezpiecznej przestrzeni, pełnej niewybuchów, katastrof budowlanych; penetrowanej przez przestępców, Sowietów i coraz liczniejszych przedstawicieli komunistycznego aparatu represji? Panowały fatalne warunki higieniczne, drożyzna. Ludzie nie tylko nie mieli gdzie spać, stłoczeni wśród gruzów. Często nie mogli też się umyć, nie stać ich było na najbardziej podstawowe produkty.

Ilustracją tej rzeczywistości może być wcale nieszczególnie drastyczny raport inspektorów Ministerstwa Informacji i Propagandy, opisujący funkcjonowanie pewnej czytelni i szkoły w budynku przy ul. Kawęczyńskiej (po „lepszej”, jak by się wydawało, bo mniej zniszczonej praskiej stronie miasta). Pod oknami świetlicy tkwiły sterty śmierci i nieczystości. Ustęp, umieszczony przy wejściu, był brudny i z daleka cuchnął. Pracująca tu woźna tłumaczyła ten stan brakiem ścierek i środków czystości. Zaśmiecona była również szkoła. Do problemów higienicznych dochodziły trudności innej natury: do świetlicy uczęszczało dużo nastoletniej młodzieży, która — przy bierności kierowniczki — była odpowiedzialna za akty pijaństwa i łobuzerskie wybryki (m.in. nagminnie tłuczono szyby). W dodatku nieustannie kradziono niezabezpieczone książki. Inspektorzy resortu nie mieli złudzeń: według ich opisu budynek to „niechlujna, brudna, cuchnąca nora, nawiedzana przez opryszków”[6].

Rozpaczliwy stan zrujnowanej Warszawy oznaczał bardzo poważne wyzwanie dla odtwarzanych z mozołem służb opieki społecznej. Grupą wymagającą szczególnie pilnego wsparcia były dzieci. Mimo zakończenia wojny ich położenie wciąż pozostawało tragiczne, co przejawiało się m.in. w olbrzymiej skali umieralności noworodków, np. w marcu 1946 r. na sto urodzeń żywych przypadało blisko dwadzieścia pięć zgonów noworodków. Z kolei dane z kwietnia 1946 r. mówią o liczbie aż 32 tys. dzieci wymagających opieki otwartej (czyli z pominięciem tych, które nadawały się do umieszczenia w prowizorycznych szpitalach). Chodziło głównie o pomoc w postaci dożywiania oraz po prostu zapewnienia podstawowego ubioru.

Codziennym problemem był głód. Obowiązywał system kartkowy, a asortyment towarów był ubogi: chleb, sól, kasza jaglana, ewentualnie cukier, zapałki, mydło — i właściwie nic więcej. Trudno było zdobyć tłuszcze, mięso, nabiał, mąkę, a nawet ziemniaki (o innych warzywach nie wspominając). Zarówno dzieci, jak i dorosłych próbowano więc dożywiać, służyły temu publiczne jadłodajnie, wydające zaraz po wojnie nawet kilkanaście tysięcy skromnych posiłków dziennie. Nie zaspokajało to rzecz jasna wszystkich potrzeb.

Odbudowa jako legitymizacja

Wobec tej katastrofalnej sytuacji nie może dziwić fakt, że nowe władze komunistyczne, instalujące się w powojennej Polsce pod nadzorem Moskwy, uznały odbudowę Warszawy za jeden z najbardziej elementarnych i priorytetowych celów. Oczywistą przyczyną takiego nastawienia był po prostu stan faktyczny: olbrzymie zniszczenie miasta i palący problem mieszkaniowo-aprowizacyjny jego mieszkańców, oznaczające w zasadzie cywilizacyjną katastrofę. Do tego dochodziły jednak czynniki ideologiczne: postawienie na nogi Warszawy kierownictwo partyjno-państwowe postrzegało jako jedno z kilku najważniejszych narzędzi do legitymizacji swojej władzy, czyli uzyskania realnego poparcia społecznego. Trzeba bowiem pamiętać, że nawet najmniej demokratyczne rządy, wykazujące aspiracje totalitarne, nie ograniczają się jedynie do przemocy w narzucaniu swej woli. Dążą również do jakiejś formy akceptacji społecznej. Leży to w naturze ideologicznych systemów, a także po prostu usprawnia proces rządzenia. Historia pokazuje przy tym, że na dłuższą metę owo dążenie kończy się porażką.

Wróćmy jednak do pierwszych powojennych lat. Tymi narzędziami legitymizacyjnymi dla komunistów w Polsce były przede wszystkim: reforma rolna (zapowiedziana w 1944 r.), zabezpieczenie nowych polskich granic zachodnich, zagospodarowanie tzw. Ziem Odzyskanych (właśnie na zachodzie) oraz odbudowa Warszawy. Przynajmniej w tym ostatnim punkcie cele władz zbiegły się na pewien czas z dążeniami większości Polaków, nie tylko warszawiaków. W pozostałych przypadkach sprawa nie była tak jasna: reforma rolna została szybko przesłonięta naciskami na kolektywizację, czyli upaństwowienie rolnictwa (zgodnie z wytycznymi stalinizmu), a kwestie granic i ziem zachodnich przysłaniała utrata Kresów oraz masowe przemieszczenia ludności ze wschodu na zachód.

Za to stolicę naprawdę chcieli odbudować zarówno zwykli ludzie, jak i władze. Odbudowa była odzwierciedleniem powszechnie podzielanego pragnienia powrotu do normalności, wydobycia się z cienia wojny; stała się niemal symbolem odrodzenia się kraju z wojennej apokalipsy. Władze nie mogły nie wykorzystać tego potencjału. Propagandowe hasło „cały naród odbudowuje swoją stolicę Warszawę”, rozlepiane nie tylko po warszawskich ruinach, ale i w innych miastach, nie stało się w tym przypadku jedynie pustym sloganem.

Ideologia kontra odbudowa

W dłuższej perspektywie czasowej taka zgodność powojennych postaw społecznych z dążeniami władz okazała się jednak niemożliwa do utrzymania — zwłaszcza że mniej więcej od 1948 r. „ludowa” Polska zaczęła wkraczać w erę stalinowską, charakteryzującą się zacieśnieniem ideologicznego gorsetu. Stalinizm miał jednak również bardzo wymierny, ekonomiczny wymiar.

Jak się okazało, tylko pierwszy z odgórnych planów gospodarczych, narzuconych przez sowiecki model organizacji państwa, udało się w pełni zrealizować: był to tzw. Plan Trzyletni (formalnie realizowany w latach 1947–1949), którego ważnym punktem była właśnie odbudowa stolicy. Wtedy właśnie wybudowano jedną z najważniejszych warszawskich arterii komunikacyjnych (Trasę W-Z), rozpoczęto wznoszenie osiedla Muranów. Kolejny projekt — tzw. Plan Pięcioletni — został już zdominowany przez instrukcje płynące z Kremla, narzucające Polsce forsowne inwestycje w przemysł ciężki i zbrojeniowy (rzecz jasna na usługi sowieckie). Odbijało się to na podnoszeniu stopy życiowej Polaków i doprowadziło do wyraźnego spowolnienia tempa odbudowy Warszawy.

Wymownym symbolem nadrzędności logiki stalinowskiej nad realnymi potrzebami mieszkańców miasta stała się budowa Pałacu Kultury i Nauki, podjęta zamiast inwestycji mającej na celu stworzenie warszawskiego metra.

„Pekin”

O tym, jak ważną rolę w przestrzeni miejskiej stolicy odegrał ten sowiecki „prezent”, świadczy fakt, że do dzisiejszego dnia trwają polityczne spory o to, czy pałac powinien wciąż stać w samym środku stolicy europejskiego państwa, czy jednak nie. Zwolennicy wyburzenia budynku podają zarówno argumenty merytoryczne („zepsucie” przestrzeni miejskiej, dysfunkcjonalność centrum spowodowana tym wielkim kompleksem), jak i polityczne (potrzeba usunięcia symbolu podległości PRL wobec ZSRR). Przeciwnicy skupiają się na czynnikach logistycznych (wyburzenie pałacu oznaczałoby wielomiesięczny — jeśli nie dłuższy — paraliż miasta), gospodarczych (akcja byłaby bardzo kosztowna, a budynek jest obecnie wykorzystywany przez wiele podmiotów państwowych, handlowych itp.) oraz historycznych (pałac to symbol pewnej epoki).

Spory te nie mogą przesłonić faktu, że dla warszawiaków „podarowany” przez Stalina budynek (jego pełna, pierwotna nazwa brzmiała: Pałac Nauki i Kultury im. Józefa Stalina), wznoszony w latach 1952–1955, stał się głównym symbolem miasta. Dla większości nie był to symbol pożądany. Warto podkreślić, że powstał mniej więcej na granicy murów getta, po usunięciu resztek przedwojennej zabudowy. Był to więc także symbol triumfu nowej władzy nad starym światem. Triumfu niejednoznacznego, bo tylko pieczętującego śmierć dawnego, żydowskiego wymiaru życia stolicy.

Umowę o budowie Pałacu Kultury i Nauki między Rządem RP a Rządem ZSRR podpisano w kwietniu 1952 r. Oficjalnie budowa rozpoczęła się w lipcu 1952 r., jednak już dwa miesiące wcześniej za pomocą radzieckiego sprzętu oczyszczano teren budowy wieżowca oraz przygotowywano zaplecze mieszkaniowe i produkcyjne. Do Warszawy ściągnięto co najmniej 3,5 tys. sowieckich robotników, którzy na parę lat zasiedlili wybudowane specjalnie dla nich osiedle na Jelonkach. Dziś służy ono studentom jako akademik. 1 maja 1953 r. — podczas pierwszego Święta Pracy od momentu rozpoczęcia budowy — sowieccy budowniczowie otwierali pierwszomajowy pochód w Warszawie. Paradowali z makietą przedstawiającą bryłę Pałacu.

Kolejne dziesięciolecia

Mimo politycznej „odwilży” i końca stalinizmu późniejsze ekipy partyjno-rządowe — od Gomułki po Jaruzelskiego — nie zrezygnowały z prób wykorzystywania postępów (nie tak spektakularnych jak w pierwszych powojennych latach) w odbudowie stolicy do celów propagandowych. Szczególnie dbał o to Edward Gierek, usiłujący przedstawić Polskę jako kraj nowoczesny i szybko rozwijający się (dzięki zachodnim kredytom). Miało to swoje dobre strony: zaraz po objęciu rządów Gierek nakazał odbudowę Zamku Królewskiego na Starym Mieście. Surowa bryła budynku została ukończona już w 1974 r., niemniej inwestycja została ostatecznie sfinalizowana i udostępniona publiczności dopiero w następnej dekadzie. Za to w tym samym 1974 r. I sekretarz KC PZPR mógł triumfalnie ogłosić otwarcie Trasy Łazienkowskiej — to właśnie do jej budowy nawiązywano w popularnym serialu Czterdziestolatek. Z kolei w grudniu 1975 r. oddano do użytku (na długo przed pierwotnym terminem, co nagłaśniała reżimowa prasa) Dworzec Centralny, nazywany — z grubą przesadą — „najnowocześniejszym dworcem w Europie”. Zresztą niedługo uwidoczniły się jego mankamenty związane ze zbyt szybkim tempem budowy.

Wszechogarniający kryzys — polityczny, społeczny i gospodarczy, z jakim zmagała się PRL w ostatnich latach swego istnienia, nie pozwolił ekipie Wojciecha Jaruzelskiego na rozgłaszanie równie efektownych (choć nie zawsze efektywnych) sukcesów. Co prawda w 1982 r. — w dobie stanu wojennego — władze podpisały z ZSRR umowę na poprowadzenie w Warszawie budowy metra, ale inwestycji nie udało się ukończyć do 1989 r. i transformacji ustrojowej. Pierwszy odcinek otwarto dopiero sześć lat później, już w demokratycznej Polsce. Zarazem podejmowane w latach 80. inwestycje budowlane stały się co najwyżej symbolem niekompetencji władzy (co uwidacznia np. serial Alternatywy 4).

Komuniści znaleźli się w zupełnie innym miejscu, niż w latach 40.

Nota o filmie (od Redakcji)

W tym filmie, zrealizowanym dla Muzeum Historii Polski, a przygotowanym w ramach 70. rocznicy powołania Biura Odbudowy Stolicy (14 lutego 1945 r.), wykorzystano materiały archiwalne Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych oraz zdjęcia pochodzące ze zbiorów Muzeum Warszawy, Polskiej Agencji Prasowej, Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków oraz prywatnego archiwum Krystyny Zachwatowicz (profesorki sztuk plastycznych, wybitnej scenografki teatralnej i filmowej, reżyserki, córki profesora Jana Zachwatowicza, generalnego konserwatora zabytków w latach 1945–1957). Obrazy zniszczeń powojennej Warszawy — w formie zdjęć i fragmentów filmowych materiałów archiwalnych — zostały opatrzone pozakadrowym komentarzem narratora lub wypowiedziami ekspertów, przybliżających realia tamtych czasów. W filmie pojawiają się autorzy specjalistycznych publikacji na temat różnych aspektów odbudowy stolicy: wspomniana już Krystyna Zachwatowicz, Artur Bojarski — autor książki Z kilofem na kariatydę, Andrzej Skalimowski — badacz biografii architekta Józefa Sigalina, Tomasz Markiewicz — współautor książki Budujemy nowy dom. Odbudowa Warszawy w latach 1945–52, historyk Błażej Brzostek, który napisał pracę Za progiem. Codzienność w przestrzeni publicznej Warszawy lat 1955–1970.

[1]  Hargreaves R., Blitzkrieg w Polsce. Wrzesień 1939, Warszawa 2009, s. 273.

[2]  Nowak-Jeziorański J., Kurier z Warszawy, Kraków 1989, s. 34.

[3]  Podlewski S., Wolność krzyżami się znaczy, Warszawa 1989, s. 523.

[4]  Historyk: to było wejście do miasta ruin. Na wyzwolenie Warszawa czekała w sierpniu 1944, https://www.polskieradio.pl/39/156/Artykul/2246351,Historyk-to-bylo-wejscie-do-miasta-ruin-Na-wyzwolenie-Warszawa-czekala-w-sierpniu-1944

[5]  Tamże.

[6]  Pleskot P., Ślepa (czerwona) uliczka. Stołeczne struktury Ministerstwa Informacji i Propagandy (1944–1947), Warszawa 2016, s. 145.

Nota biograficzna:

Rafał Geremek – publicysta, jego teksty ukazywały się m.in. we „Wprost” i „Newsweeku”, reżyser i scenarzysta, autor filmów dokumentalnych i reklamowych, współautor From Poland with Love: For Great Britain. Prowadzi własne Studio Filmowe Czarny Słoń. Do jego filmów należą m.in. Mitologia czeska (2020), Żołnierze generała Maczka (2020), Luftwaffe ’39 Zbrodnia nieukarana (2019), fabularyzowany dokument Niepokonany. Opowieść o generale Stanisławie Maczku (2019).

Pytania i zadania pomocne w dydaktyce:

  1. Jakie filmy fabularne, seriale telewizyjne ukazujące odbudowę stolicy możesz wskazać?
  2. Czy obraz odbudowy stolicy jest w nich zbieżny z tym, jaki pokazano w filmie Jak zbudowano nowa Warszawę? Zastanów się dlaczego?
  3. Obejrzyj kilka odcinków Polskiej Kroniki Filmowej. Zestaw i przeanalizuj proponowany przez nią przekaz dotyczący odbudowy stolicy z tym zawartym w filmie Rafała Geremka.

Bibliografia:

  1. Bartoszewski W., 1859 dni Warszawy, Kraków 2008 (wyd. 3).
  2. Brzostek B., Za progiem. Codzienność w przestrzeni publicznej Warszawy 1955–1970, Warszawa 2007.
  3. Davies N., Europa walczy, 1939–1945. Nie takie proste zwycięstwo, Kraków 2008.
  4. Majewski J. S., Markiewicz T., Budujemy nowy dom: odbudowa Warszawy w latach 1945–1952, Warszawa 2011.
  5. Piątek G., Najlepsze miasto świata. Warszawa w odbudowie 1944–1949, Warszawa 2020.
  6. Rokicki K., Niechciany dar Stalina, „Pamięć.pl”, nr 7–8, Warszawa 2015, dostępny przez: https://pamiec.pl/pa/teksty/artykuly/50020,NIECHCIANY-DAR-STALINA.html
  7. Skalimowski A., Sigalin: towarzysz odbudowy, Wołowiec 2018.
  8. Szarota T., Okupowanej Warszawy dzień powszedni. Studium historyczne, Warszawa 2010 (wyd. 4).
  9. Wrzesień 1939 w relacjach i wspomnieniach, Śmigły-Rydz E., Stachiewicz W., Jaklicz J. i in.,Warszawa 1989.
  10. Zawistowski A., Stacja „Plac Dzierżyńskiego”, czyli metro, którego Warszawa nie zobaczyła. Budowa warszawskiej kolei podziemnej w latach 50. XX w., Warszawa 2019.
tytuł: Jak zbudowano nową Warszawę
rodzaj/gatunek: dokumentalny
reżyseria:  Rafał Geremek
produkcja: Polska
rok prod.: 2015
czas trwania: 28 min
Wróć do wyszukiwania