Idol (2015)
Anna Kołodziejczak
Reż. Dan Fogelman
Data premiery: 3 lipca 2015
Rozpoczął się okres wakacyjny, który sprzyja wypoczynkowi, rozleniwieniu i ułatwia patrzenie w przyszłość z optymizmem. W takich okolicznościach pozostaje mi tylko polecić film lekki, bezpretensjonalny, dostarczający pozytywnych emocji. I taki właśnie jest „Idol” Dana Fogelmana.
Film opowiada historię pewnego listu, który odmienia życie starzejącego się gwiazdora estrady (w tej roli bardzo dobry Al Pacino). Wzmiankowany list to krótka notatka na temat poszukiwania właściwej drogi życiowej; banalny, a jednocześnie ujmujący i, co ważne, napisany przez Johna Lennona. Bezcenna kartka papieru, pochodząca z początku lat 70., kiedy Danny Collins, bohater filmu, rozpoczynał swoją karierę, a Lennon był u jej szczytu, trafia w ręce adresata dopiero w jego 70. urodziny. Collins jest wtedy człowiekiem „po przejściach”; samotnym – pozostającym w związku z młodą łowczynią posagów – starszym panem, zdystansowanym do siebie, ale zmuszonym do odgrywania roli „ludzkiego evergreena”. Jest zakładnikiem swojego wizerunku. Błaznem do wynajęcia, który za pieniądze zabawia starzejącą się razem z nim publiczność ulubionymi piosenkami, których wykonanie przystoi młodemu chłopakowi, ale w ustach starca przeraża i śmieszy. Los tego filmowego idola nie odbiega od wielu innych portretów starzejących się artystów (narkotyki, alkohol, miłosne podboje, mnóstwo skrzywdzonych osób po drodze), może z tą różnicą, że Collins nadal jest bardzo popularny, uwielbiany, dobrze mu się powodzi, no i zachował prawdziwego przyjaciela, towarzyszącego mu przez lata. A zatem klasyczny portret grzesznika nie jest kompletny. Wciąż istnieją jasne punkty w życiu Danny’ego, list daje impuls do szukania nowych rozwiązań, no i pojawia się Nadzieja.
Wprawdzie fabuła jest schematyczna, styl filmu „zerowy”, wiele wątków i zwrotów akcji widzowie znają z innych kinowych opowieści, ale jest w „Idolu” dużo blasku, ciepła i optymizmu. Jest pogodzony ze swoimi błędami, szukający nowej drogi gwiazdor Danny Collins/Al Pacino. Ciężko doświadczony przez los, smutny smutkiem straconych szans i złudzeń, ale promieniejący światłem nowo odkrytych możliwości. Zdecydowanie wkraczający na nieznaną ścieżkę swojego życia.
Polecam film wszystkim kinomanom jako sympatyczną, budującą rozrywkę. Po jego obejrzeniu nauczyciele mogą także zaplanować ciekawą lekcję, do przeprowadzenia w kolejnym roku szkolnym (bo „Idol” nadaje się do wykorzystania w edukacji na III i IV etapie; uwzględnia bowiem problemy dojrzewania, kariery zawodowej, wartości i znaczenia związków międzyludzkich, marzeń oraz sposobów ich realizacji, porusza zagadnienia gwiazdorstwa i życia jako osoba publiczna), albo… całkowicie zmienić własne życie.