Gwiezdne wojny. Ostatni Jedi (2017)
Reż. Rian Johnson
Data premiery: 14 grudnia 2017
Piotr Sitarski
Najnowsza część cyklu Gwiezdnych wojen, Ostatni Jedi, zrealizowana została w 40. rocznicę premiery początku sagi – wyreżyserowanego przez George’a Lucasa filmu Gwiezdne wojny: Nowa nadzieja. Przez czas, który upłynął od roku 1977 (w Polsce film miał premierę dwa lata później), dorosły dwa pokolenia, nakręcono siedem kolejnych części oraz jeden film zajmujący się wątkiem pobocznym (Łotr 1), powstało też wiele innych utworów, jak filmy animowane, komiksy, powieści, gry komputerowe oraz oczywiście niezliczone ilości zabawek, gadżetów i różnych innych produktów. Dzięki temu Gwiezdne wojny stały się jednym z najpopularniejszych supersystemów rozrywkowych, w którym poszczególne utwory powiązane są ze sobą, zwiększając w ten sposób popularność całego supersystemu. Gwiezdne wojny zasłynęły też z merchandisingu, czyli wykorzystania marki do reklamowania innych produktów, wskutek czego logo „Star Wars” spotkać można na tysiącach rozmaitych towarów.
Kolejne filmy z cyklu Gwiezdnych wojen nie są więc samodzielnymi utworami, ale z konieczności zestawia się je z poprzednimi, a także z różnymi innymi częściami supersystemu. Ułatwia to dyskusje między widzami czy pracę recenzentów, bo stwarza oczywisty i zrozumiały dla większości układ odniesienia. Ci, którzy nie znają innych części sagi, stanowią niewielki ułamek wszystkich widzów. Większa część publiczności oglądała poprzednie filmy, może więc porównać je z aktualną premierą. Ważną grupą odbiorców są też fani, którzy doskonale znają supersystem, są entuzjastyczni, ale i krytyczni, podchodzą do utworów niezwykle emocjonalnie, bo kontakt z nimi stanowi istotny składnik ich życia. Wielu z nich zjawia się na premierze przebranych za postacie z uniwersum Gwiezdnych wojen.
Ostatni Jedi jest ósmym filmem nakręconym w cyklu i drugą częścią tak zwanej trylogii sequeli. Rozpoczęło ją w roku 2015 Przebudzenie mocy (reż. J.J. Abrams), pierwszy film zrealizowany po przejęciu firmy George’a Lucasa – Lucasfilm – przez giganta medialnego The Walt Disney Company. Ta utrata niezależności odbiła się głośnym echem w przemyśle filmowym, gdyż Lucasfilm był jednym z najważniejszych przedsiębiorstw pokolenia movie brats, które w latach 1970. zmieniło oblicze Hollywoodu (do pokolenia tego, oprócz samego Lucasa, należą też tacy reżyserzy jak Steven Spielberg czy Marin Scorsese).
Niezależność w rozumieniu amerykańskim niewiele ma jednak wspólnego z tym, z czym kojarzona jest w Europie, to znaczy z wolnością artystyczną i płynięciem pod prąd głównego nurtu. Lucasfilm jako samodzielna firma też nie był zresztą całkiem niezależny, bo wiązały go umowy, przede wszystkim z firmą 20th Century Fox, która była światowym dystrybutorem jego filmów. Przejęcie przez Disneya nie oznacza więc żadnej radykalnej zmiany w podejściu do Gwiezdnych wojen. Jest nawet wprost przeciwnie: Ostatni Jedi bardzo wyraźnie nawiązuje do początków sagi, różniąc się z kolei od „trylogii prequeli” realizowanej przez Lucasfilm na przełomie wieków (od Mrocznego widma do Zemsty Sithów). Powrót do korzeni zaznaczony jest nawet – dosłownie i symbolicznie – w samej fabule, gdy garstka rebeliantów dociera do starej, od lat nieużywanej bazy, która ma być ich ostatnią twierdzą.
Z najwcześniej zrealizowanymi częściami sagi łączy też Ostatniego Jedi nastrój. Podobnie jak Gwiezdne wojny: Nowa nadzieja z roku 1977, film Johnsona swobodnie miesza powagę i humor, mrugając okiem do widza w najbardziej patetycznych momentach. Właśnie ta cecha, to znaczy balansowanie na granicy komiksowego kiczu, ale bez popadania w niego, zdecydowała przed czterdziestoma laty o niesłychanej popularności filmu Lucasa. Ostatni Jedi przywraca tę lekkość, dzięki czemu doroślejsi widzowie nie muszą już udawać, że naprawdę przejmuje ich los zmagań pomiędzy Imperium Galaktycznym i Nową Republiką albo los zakonu Jedi.
Podobnie jak poprzednie części, także Ostatni Jedi otrzymał jednak amerykańską klasyfikację wiekową PG-13 (wprowadzoną ją w latach 80., więc najwcześniejsze odcinki uzyskały podobną klasyfikację PG), zalecającą rodzicom szczególną ostrożność w stosunku do widzów młodszych niż 13 lat.
Potrzeby dramaturgiczne supersystemu rozrywkowego wymuszają szczególną, gnostycką konstrukcję ideową, w której zło i dobro są w świecie równoważne i pojedynek między nimi toczy się na równych prawach, w nieskończoność. Zwycięstwa dobra nigdy nie są ostateczne, zatem happy end jest tylko chwilowy. Jest to wizja wiecznego konfliktu na śmierć i życie, bowiem zmagające się siły nie mają możliwości porozumienia, muszą się zwalczać i pojedynku tym ginąć będą kolejne pokolenia.
Charakterystyczną cechą sagi Gwiezdnych wojen jest wykorzystanie motywu podróży bohatera, zaczerpniętego z prac antropologa Josepha Campbella. Opowiada on o bohaterze, który musi porzucić dom i wyruszyć na wyprawę, która zmieni go i wzmocni, by mógł stać się oparciem dla całej społeczności. Kolejne filmy cyklu rozmaicie wykorzystują ten mit. W Ostatnim Jedi taką postacią jest Rey, której przygoda zaczęła się jeszcze w poprzedniej części. Dopełnia się też los Luke’a Skywalkera, po którym Rey symbolicznie przejmuje Moc.
Ostatni Jedi nawiązuje też do pierwszej części sagi w sposób bardziej przewrotny i skierowany raczej do widzów, którzy dobrze orientują się w galaktycznym uniwersum. Powtarza bowiem pewne motywy fabularne, ale rozwiązuje je w taki sposób, że zaskakuje widza, który spodziewa się znanego obrotu spraw. Tak dzieje się na przykład w przypadku postaci szulera-włamywacza, wyraźnie nawiązującej do Hana Solo.
Cztery dziesięciolecia, które minęły od premiery filmu Lucasa, są też okazją do obserwowania zmian w obyczajowości i światopoglądzie. Nowa nadzieja była filmem zasadniczo o mężczyznach, a jedyna ważniejsza postać kobieca, czyli księżniczka Lea, najpierw błagała o pomoc, potem była torturowana, a na końcu – uratowana. W Ostatnim Jedi widzimy ją natomiast jako przywódczynię rebeliantów, sprawującą zarówno rząd dusz, jak i faktyczne dowództwo. Wśród najwyższych szarżą oficerów rebelianckich jest też sporo kobiet; armia Nowego Porządku jest pod tym względem dużo bardziej konserwatywna, kierują nią w zasadzie sami źli mężczyźni. Rebelianci-ludzie są też kolorowi pod względem rasowym. W obu armiach występują wprawdzie różne rasy kosmiczne, ale wśród ludzkich rebeliantów spotykamy Murzyna, skośnooką Azjatkę i dzielnego Hindusa, a ta różnorodność ma kojarzyć się z wolnością – w przeciwieństwie do trooperów Nowego Porządku, ubranych w jednolite białe kombinezony.
Wizualnie Ostatni Jedi jest dużo bardziej interesujący niż wszystkie poprzednie części sagi. Efekty specjalne, które zawsze były znakiem firmowym Gwiezdnych wojen, są tu zrównoważone przez efekty operatorskie, szczególnie dotyczące wykorzystania ograniczonej kolorystyki oraz nadanie niektórym scenom nieco „brudnego”, zgaszonego charakteru naturalistycznego filmu wojennego.
Ostatni Jedi przywraca blask dawnych Gwiezdnych wojen. Z przyjemnością mogą obejrzeć go trzy pokolenia: od tych, którzy z wypiekami na twarzach śledzili przygody Luke’a Skywalkera i Hana Solo, aż do ich wnuków (tak, to możliwe), dla których Ostatni Jedi będzie być może pierwszym filmem obejrzanym w kinie.