Czarny węgiel, kruchy lód (2014)
Anna Kołodziejczak
Reż. Yi’nan Diao
Na ekranach Sieci Kin Studyjnych i Lokalnych można obejrzeć chiński „Czarny węgiel, kruchy lód”, nagrodzony na ostatnim Berlinale. Bez entuzjazmu zasiadłam do oglądania tego filmu. Po pierwsze dlatego, że jako fanka kina hollywoodzkiego z niewielką przyjemnością wchodzę w świat filmów z „rozwleczoną akcją”, z założenia głębokich treściowo, alegorycznych opowieści o współczesności oraz obrazów przesiąkniętych „azjatycką melancholią” (a taki wariant zakładałam w przypadku „Czarnego węgla…”). Po drugie, z powodu szumu medialnego, który towarzyszył przyznaniu filmowi nagród w Berlinie. Pisano wtedy, że to wybór związany z okolicznościami pozafilmowym, a także kino mniej udane i wtórne w stosunku do wcześniejszych realizacji Yi’nan Diao. (Inne filmy tego samego reżysera: „Uniform” – debiut z 2003 roku, film także inspirowanym czarnym kryminałem; „Nocny pociąg” z 2007, zdobywca nagrody głównej na Warszawskim Festiwalu Filmowym).Tym czasem film bardzo mi się podobał i rekomenduję go wszystkim miłośnikom kina (no, może od 13–14 roku życia), szczególnie osobom lubiącym zagadki kryminalne i fabuły z dreszczykiem.
Film opowiada kryminalną historię, która rozgrywa się w Chinach, w ciągu kilku lat, na przełomie XX i XXI w. W jednym z dużych miast zostaje znaleziony fragment ludzkiego ciała – przewieziony na furgonetce transportującej czarny węgiel. Niebawem w różnych rejonach kraju pojawiają się kolejne części zdekapitowanych zwłok. Miejscowa policja prowadzi w tej sprawie śledztwo. Historia morderstwa wydaje się bardzo zawikłana, żadne logiczne wyjaśnienia do siebie nie pasują, a jedyny poważny trop prowadzi do „szemranego” salonu fryzjerskiego. Wraz z wywiązaniem się nieprzewidzianej strzelaniny i śmiercią podejrzanych, także ten ślad ulega zatarciu. Policjanci prowadzący śledztwo, to nie eleganccy, przystojni dżentelmeni w czarnych kapeluszach, ale zwykli funkcjonariusze. Źle ubrani, ponurzy, samotni, z problemami osobistymi, niczym niewyróżniający się z pełnego marazmu, brudnego i biednego tła. (W filmie jest wiele obrazków – bazy transportowej, ze starymi modelami furgonetek, liszajowatej pralni, odrapanych domów, pustych ulic – znanych nam z czasów socrealizmu. Tak smutnych i tchnących beznadzieją, że aż się tęskni za światem serialu „Dynastia” i jego problemami). W toku rozwoju wypadków okazuje się jednak, że to rasowi detektywi: z intuicją, gotowi podjąć niebezpieczne wyzwania, definiujący swoje życie poprzez bycie policjantem. Mało tego, doskonale rozumiejący złożoność swojej sytuacji i, jak to w filmie noir, jej egzystencjalny tragizm.
Zawikłana intryga kryminalna wydaje się jeszcze bardziej złożona z powodu sposobu realizacji filmu. Fragmentaryczna, z zaburzoną chronologią, wielowątkowa fabuła nie jest widzowi objaśniana ani w warstwie obrazu, ani na poziomie treści. Realizatorom nie zależy na tym, aby kilkakrotnie powtórzyć istotne dla dalszego przebiegu intrygi informacje. Wydaje się, że w ciemnościach nocy, albo w pokazywanych fragmentach większej całości gubią się istotne detale. Brakuje tu planów pełnych. Nie należą do rzadkości ujęcia, w których kamera, postawiona w jednym stałym miejscu, rejestruje powołany do istnienia świat. Wszelki ruch w kadrze związany jest wtedy z poruszaniem się postaci lub pojazdów.
Postacie w filmie porozumiewają się za pomocą krótkich, zdawkowych zdań. Raczej milczą ze sobą, niż rozmawiają. Nie znajdują się w centrum kadru. Często ukazuje się je bądź za pomocą ujęć z dołu, bądź z góry. Widzimy je z tyłu, z boku lub tylko części ich sylwetek. Wydają się wtapiać w tło, a ich wzajemny dystans podkreślają ujęcia pleców, odwróconych od siebie twarzy, rozmów bez spojrzenia w oczy.
Szczególną rolę pełni takie kadrowanie w odniesieniu do postaci filmowej femme fatale – skutecznie uniemożliwia odczytywanie jej intencji. Kiedy widzimy kobietę po raz pierwszy, podczas policyjnego przesłuchania w jej mieszkaniu, siedzi w fotelu skulona, z twarzą ukrytą w dłoniach. Robi wrażenie żony rozpaczającej po śmierci męża. W innej scenie, drobna i przygarbiona, zakopuje prochy (wydaje się, że tegoż męża). Późniejsze wydarzenia weryfikują ten obraz. Obserwujemy ją wraz bohaterem i jego przyjacielem policjantem (znowu z tyłu), kiedy jedzie na rowerze przez ośnieżone miasto. Tyłem lub bokiem pokazana jest w pralni, gdzie pracuje. Skromna, posłuszna odwraca się wstydliwie od adorującego ją coraz wyraźniej bohatera – teraz już byłego policjanta. W scenach w pralni protagoniści zazwyczaj znajdują się po przeciwnych stronach kontuaru, który szeroką linią oddziela ich od siebie. Kiedy widzimy ją z przodu, ma przymknięte oczy albo zasłoniętą szalem twarz. Jej szare ubrania zdają się przystosowaniem umożliwiającym wtopienie się w tło. (Dopiero pod koniec filmu szarości zamienia na czerwienie – klasyczne atrybuty kobiety fatalnej). Do niej prowadzą tropy wznowionego śledztwa. To ona stanowi największą filmową zagadkę: nie wiadomo, czy jest bezlitosną morderczynią, której występki bierze na siebie rzekomo zmarły mąż, zakładniczką i ofiarą jego przestępczego życia, czy może jednym i drugim. Kontakty z nią przypominają subtelną, finezyjną grę, połączoną ze stąpaniem po bardzo cienkim i kruchym lodzie.
Film obfituje w piękne wizualnie sceny, pozostające w pamięci także z racji napięcia, w jakim trzymają widza. Można wspomnieć chociażby o sennej, „katatonicznej” scenie na lodowisku, kiedy bohater filmu świadomie prowokuje do działania partnerów niebezpiecznej gry, albo o sekwencji, w której były policjant odkrywa, prowadząc obserwację podejrzanego, że jest także przez niego śledzony.
„Czarny węgiel…” można wykorzystać na lekcji języka polskiego, wiedzy o kulturze, na zajęciach koła filmowego, przeznaczonych dla młodzieży szkół ponadgimnazjalnych, ewentualnie ostatnich klas gimnazjum. To godne polecenia kino gatunków: kryminał, thriller, a nade wszystko film noir. Wśród wielu wyróżników filmu czarnego (jak węgiel), o których była już mowa w niniejszym tekście, dodatkowego podkreślenia wymaga fakt umieszczenia akcji filmu w dużym mieście, „asfaltowej dżungli” zasiedlanej przez „anioły o brudnych twarzach”. W filmach noir to miasto staje się metaforą rozpadu moralności, co ma dodatkowe znaczenie w obrazie rozgrywającym się we współczesnych Chinach. W klasykach filmu czarnego, metropolia ukazywana była często w strugach deszczu. Tutaj zastępuje go śnieg, wydobywający wszelkie kontrasty i półcienie oraz zasypujący wszystkie ślady.
Film może być znakomitym źródłem inspiracji do przeprowadzenia zajęć z młodzieżą na temat właśnie schematów gatunkowych obecnych w kinie. Wykorzystując „Czarny węgiel…” można również pokazać nastrój, tematy, a przede wszystkim stylistykę filmu noir czy porównać klasyczne filmy z tego nurtu/gatunku z późniejszymi realizacjami, powielającymi, pastiszującymi, przetwarzającymi na różne sposoby obecne tam motywy i styl (np. „Chinatown”, reż. Roman Polański, 1974, „Żegnaj laleczko” wg Chandlera, reż. Dick Richards, 1975, „Listonosz dzwoni zawsze dwa razy”, reż. Bob Rafelson, 1981, „Żar ciała”, reż. Lawrence Kasdan, 1981, „Śmiertelnie proste” braci Coen, 1984, „Hotel Noir”, reż. Sebastian Gutierrez, 2012).
Więcej informacji na temat filmu noir w dostępnej na naszym portalu analizie „Sokoła maltańskiego”.