Brooklyn (2015)
Anna Kołodziejczak
Reż. John Crowley
Data premiery: 19 lutego 2016
Wchodzący na ekrany kin „Brooklyn” to raczej dramat psychologiczny czy obyczajowy niż melodramat. Film jest wprawdzie stylową i piękną – w warstwie wizualnej – opowieścią o miłości, ale jej subtelny dramatyzm jest raczej wypadkową wyborów głównej bohaterki czy też ich braku niż przeciwności losu, które w klasycznym melodramacie napędzają perypetie kochanków. Co istotne, sprawnie warsztatowo nakreślona historia młodej Irlandki, która wyrusza do Nowego Jorku w poszukiwaniu lepszego jutra, stwarza możliwość barwnego i wiarygodnego zarysowania dwóch wariantów jej życia w dwóch różnych rzeczywistościach społecznych.
Akcja filmu rozgrywa się w latach 50. XX w małym miasteczku w Irlandii oraz w nowojorskim Brooklynie. Młodziutka Ellis, dziewczyna bez wykształcenia, szans na godziwą pracę lub chociażby korzystne zamążpójście, decyduje się opuścić rodzinny kraj i szukać życiowych szans w Ameryce. Wyjazd umożliwia jej katolicki ksiądz, także Irlandczyk, który opiekuje się tamtejszą społecznością emigrantów. Tak rozpoczyna się swoiście i bardzo subtelnie rozegrana „droga do zatracenia” dziewczyny z zasadami. Historia Ellis nie jest naznaczona dramatycznymi wydarzeniami, które mogą czekać na samotną panienkę w obcym miejscu. Wręcz przeciwnie, Brooklyn jest dla niej wyjątkowo gościnny i przyjazny. Barwny, słoneczny, zielony, pełen perspektyw. Ellis jest otoczona w Nowym Jorku nie tylko opieką ojca Flooda (znakomita rola Jima Broadbenta), ale także Madge Kehoe (granej wyraziści przez Julie Walters), starszej damy, w której pensjonacie mieszka wraz z innymi irlandzkimi dziewczętami. Na imigrantkę czeka praca w eleganckim domu towarowym; otoczenie wykazuje zrozumienie dla jej tęsknoty za domem i rodziną. Dziewczyna uczy się Ameryki powoli i komfortowo, wkrótce poznaje sympatycznego Tony’ego (chłopaka włoskiego pochodzenia), z którym zaczyna wiązać poważne plany na przyszłość. Łączy ich los emigrantów, a także pochodzenie i przynależność do tej samej klasy społecznej. Tony jest hydraulikiem i wraz z ojcem i braćmi pracuje w rodzinnej firmie. Ambitna i rozważna Ellis zaczyna stopniowo wyrastać ponad swoją klasę. Podejmuje naukę i kształci się, aby zostać księgową. Dojrzewa, staje się niezależną kobietą. W takim momencie życia zaskakuje ją rodzinna tragedia. Po powrocie do Irlandii okazuje się, że nowa Ellis ma teraz w ojczyźnie inne możliwości – czeka na nią atrakcyjna praca, przeszłość rodziny utorowała jej drogę do miejscowej socjety, a uroda i czar samodzielności – do serca najlepszej partii w miasteczku. Właściwie dziewczyna dokonała już wyboru, ale… rozważna Ellis przeistacza się w Ellis romantyczną. Niespiesznie, niezauważenie, chociaż nie tak subtelnie jak np. w filmach Jamesa Ivory’ego, widz, identyfikujący się z bohaterką filmu, uczestniczy w procesie podejmowania przez nią życiowych decyzji.
Scenariusz filmu został oparty na powieści Colma Toibina, poczytnego irlandzkiego pisarza. W jego książce Brooklyn, gdzie mieszka i buduje nowe życie Ellis, jest kolejnym bohaterem. W filmie nazwa tej dzielnicy Nowego Jorku funkcjonuje jak swoiste zaklęcie, wypowiadane z nadzieją i niepewnością przez przybyszów z całego świata. Miejsce zasiedlone przez różnobarwny, wielonarodowościowy tłum, który w filmie został ciekawie i niemal dotykalnie sportretowany. Znajdziemy tutaj rudych Irlandczyków, upijających się z tęsknoty za krajem przy dźwiękach tradycyjnych piosenek. Poznajemy ich wraz z ich niezrealizowanymi marzeniami, brakiem asymilacji i tendencją do tworzenia swoistej enklawy. Kluczowymi postaciami tej grupy są wspomniani już ojciec Flood, (który ułatwia przybyszom otrzymanie pracy, pomaga w zdobywaniu funduszy na edukację, wspiera w trudnych życiowych momentach) oraz zastępcza matka dla tej społeczności, z pozoru surowa, ale sprawiedliwa i w gruncie rzeczy tolerancyjna, Madge Kehoe. W Brooklynie mieszkają także Włosi. Portret przeciętnej włoskiej rodziny jest w filmie kreślony stereotypowo i oszczędnie (znamy go przecież wszyscy). Jednak obraz Brooklynu to przede wszystkim zbiorowy portret młodych emigrantów z lat 50., którzy pretendują do przyjęcia amerykańskiego stylu życia. Póki co, uczą się, ciężko pracują, uczciwie zarabiają, marzą o małej rodzinnej stabilizacji, wyznają chrześcijańskie wartości. W trudzie, dzień po dniu wykuwają amerykański porządek, a sami umacniają się jako amerykańscy obywatele. Nabierają wiary w siebie i doświadczają amerykańskiego snu.
Jest także w filmie interesująca panorama irlandzkiej społeczności w ojczyźnie: z podkreśleniem jej cech narodowych, z wypunktowaniem biedy, braku pracy czy życiowych perspektyw, z zarysowaniem struktury klasowej tamtejszego społeczeństwa. Zielona Wyspa jest także pokazana jako miejsce tak specyficzne pod względem surowego krajobrazu, że wspomnienia o otaczającym ją morzu, pustych plażach i silnym wietrze budzą nostalgię u każdego Irlandczyka na obczyźnie.
Klamrą spinającą filmową opowieść jest motyw podróży transatlantykiem. Na jego tle widoczna jest swoista sztafeta irlandzkich dziewcząt przybywających do Ameryki. Bohaterka filmu jest nie tylko indywidualnością, ale także wcieleniem przykładowego losu irlandzkiej emigrantki. Kiedy w jednej z pierwszych scen filmu obserwujemy ją na pokładzie transatlantyku, jest nieciekawie ubraną, zagubioną dziewczyną, którą sytuacja w ojczyźnie zmusiła do jej opuszczenia. Wsparcia udziela jej wtedy inna Irlandka, wracająca na Brooklyn – elegancka, bezkompromisowa, gotowa na wiele, aby urzeczywistnić swoje marzenia. Odwrotną funkcję pod koniec filmu spełnia sama Ellis – pomagająca następnej emigrantce, która po raz pierwszy płynie do Ameryki.
W sposób w kinie przyjęty, acz mocno sztampowy, kolorem i światłem zostają podkreślone sytuacja i stan psychiczny trzech bohaterek. Wsiadająca na statek do USA Ellis jest w nijakiej sukience i zielonym płaszczu (to osoba mająca nadzieję na poprawę swojego położenia, stojąca przed wielką życiową szansą, ale i wyzwaniem), to ubranie wyróżnia ją jednak z tłumu całkowicie bezbarwnych i jednolitych pasażerów oraz żegnających ich rodzin. Współpasażerka Ellis jest natomiast w krzykliwym czerwonym płaszczu i pasujących do niej, zindywidualizowanych strojach. Nosi makijaż i ma modnie ułożone włosy. W jednej z końcowych scen filmu, także na statku, bogatsza o doświadczenia Ellis, ubrana w pastelowy modny płaszcz, elegancko i nowocześnie uczesana, udziela cennych rad kolejnej Irlandce – nijakiej, bezbarwnej, jak ona sama przed przyjazdem na Brooklyn.
Film można z powodzeniem wykorzystać w edukacji. Będzie dobrym punktem wyjścia do dyskusji z uczniami szkoły ponadgimnazjalnej na lekcjach języka polskiego, etyki, zajęciach wychowawczych. Mogą po niego sięgnąć także nauczyciele gimnazjalni, ale z uwagi na skróty myślowe obecne w filmie, nie każda klasa będzie mogła w pełni skorzystać z tego tekstu kultury. Film może posłużyć (na lekcji wiedzy o społeczeństwie lub historii) do omówienia powodów i losów kolejnych fal emigracyjnych, które docierają do Ameryki (i nie tylko). Można go zestawić np. z melodramatem „Imigrantka” Jamesa Graya (2013), którego bohaterkami są dwie Polki albo z „300 mil do nieba” Macieja Dejczera (1989), który dotyczy polskiej emigracji do Skandynawii z czasów stanu wojennego. Inną możliwość wykorzystania w edukacji filmu „Brooklyn” daje zestawienie go z „Gangami Nowego Jorku” Martina Scorsese (2002). W tym drugim filmie pokazane są konflikty pomiędzy grupami narodowymi imigrantów w Ameryce w XIX w. Sposób opowiadania i prezentowania ludzkich emocji w „Brooklynie” umożliwia porównanie tego filmu ze wspomnianymi już dziełami Jamesa Ivory’ego, Amerykanina robiącego bardzo „angielskie filmy”. Mam na myśli np. „Okruchy dnia” (1993), „Powrót do Howards End” (1992) czy „Pokój z widokiem” (1985). Na podstawie filmu można poruszyć zagadnienia genologii filmowej, a w szczególności problematykę melodramatu jako gatunku. Można skonfrontować omawiany film np. z takimi klasykami, jak „Titanic” Jamesa Camerona (1997) czy „Rozważna i romantyczna” Anga Lee (1995).