Ból i blask (2019)
Reż. Pedro Almodóvar
Data premiery: 30 sierpnia 2019
Wojciech Świdziński
Ból i blask podczas canneńskiej premiery został przyjęty z entuzjazmem a zarazem pewnym poczuciem ulgi. Pedro Almodóvar przez cztery dekady uwodził publiczność odsłaniając najskrzętniej skrywane namiętności współczesnego mieszczaństwa. Ostatnie jego filmy nie były jednak uznawane za osiągnięcia dorównujące Wysokim obcasom czy Porozmawiaj z nią. Krytyka miała wiele do zarzucenia Przelotnym kochankom, a Julieta przeszła bez większego echa. Ból i blask wydaje się więc powrotem do wysokiej formy twórczej, choć zarazem jest świadectwem ostatecznego porzucenia statusu niepokornego prowokatora i przejścia na pozycję klasyka współczesności. W zestawieniu z wcześniejszymi filmami reżysera widać wyraźnie, że w jego najnowszym obrazie stonowaniu uległy ironiczny humor, balansujący nieraz na granicy dobrego smaku witalizm i skłonność do twórczego ryzyka. Ich miejsce zajęły natomiast konfesyjny namysł oraz mistrzowsko wyważony kształt wizualny.
Nic zresztą dziwnego – z ostentacyjnie autobiograficznej opowieści dowiadujemy się, że reżyser w ostatnich latach cierpiał na szereg dolegliwości, na czele z depresją i chorobą kręgosłupa, utrudniającymi pracę i coraz szczelniej izolującymi od świata zewnętrznego. Pogrążał się wówczas we wspomnieniach, oscylujących przede wszystkim wokół postaci ukochanej matki. Warto przy tym zwrócić uwagę, że obie sfery cierpienia zostały przez Almodóvara poddane przemyślanej estetyzacji. Fizyczny ból przedstawiony został jako otaczająca bohatera głęboka czerwień o ceglanym odcieniu. Z kolei obezwładniający smutek skojarzony został z intensywnym, basenowym błękitem. Klucz ten został wyłożony przez reżysera w pełnej dawnego dystansu sekwencji animowanej, objaśniającej kolejne przypadłości cielesne bohatera. W tym kontekście czołówka filmu złożona z kalejdoskopowych plam barwnych wydaje się zapowiedzią opowieści o skomplikowanym emocjonalnym „gobelinie” ludzkiego życia, splecionym z najróżniejszych doznań-kolorów.
W postać reżysera Salvadora Mallo wcielił się Antonio Banderas, który debiutował w 1982 r. w drugim pełnometrażowym filmie Almodóvara. Od tego czasu spotykał się z nim na planie wielokrotnie i trudno sobie chyba wyobrazić innego aktora, który mógłby jeszcze lepiej utożsamić się z reżyserem. Mimo różnicy wieku, innej budowy ciała i innego typu urody Banderasowi udało się wytworzyć wrażenie głębokiego podobieństwa do Almodóvara, przez co aktor stał się nie tylko jego medium, ale wręcz awatarem.
W jednej z filmowych rozmów dotyczących twórczości głównego bohatera pada termin „autofikcja”. Odsyła on do bliskiej psychoanalizie koncepcji Serge’a Dubrovskiego, w której bohater sfikcjonalizowanej autobiografii staje się przedmiotem analizy, zaś narrator – analitykiem. Jednocześnie należy podkreślić, że najnowszy film hiszpańskiego reżysera, mimo oparcia na szeregu autentycznych elementów, ma też wyraźną sferę fikcyjną. Moment śmierci matki reżysera został zmieniony, z retrospekcji dotyczących dzieciństwa zniknęło rodzeństwo Almodóvara, zaś tytułu zrekonstruowanego filmu, w którego ponownej premierze ma uczestniczyć bohater, nie da się raczej utożsamić z konkretnym jego dziełem.
Niemniej jednak to zanurzenie się we własnym „ja” w momencie psychicznego i twórczego kryzysu wieku dojrzałego wydaje się nie tylko autoterapią, ale też próbą zmierzenia się z koronnym tematem kina autorskiego, którego niedościgłym wzorem pozostaje Osiem i pół Federica Felliniego. Almodóvar podąża jego szlakiem, splatając wątek depresji współczesnego filmowca z rozpamiętywaniem dzieciństwa w prowincjonalnej Paternie, a z kryzysu twórczego czyniąc temat obrazu, którego finalną wersję właśnie oglądamy. Trzeba jednak przyznać, że zestawienie z arcydziełem Felliniego niekoniecznie służy najnowszemu filmowi Almodóvara, który nie jest aż tak wieloznaczny ani skomplikowany. Ból i blask nadrabia za to kameralnym skupieniem i wspomnianą już warstwą wizualną, wykraczającą daleko poza rolę estetycznego tła.
Jak zwykle w filmach hiszpańskiego reżysera mamy też szansę podziwiać kunszt wypróbowanego zespołu aktorskiego. Antonio Banderas zasłużenie został uhonorowany w Cannes, choć jego rola polega przede wszystkim na odpowiednim przedstawieniu człowieka umęczonego niedającym się wytłumić bólem. Znakomity jest także Asier Etxeandia w roli aktora – niebieskiego ptaka, dobiegającego mocno dojrzałego wieku. Choć Ból i blask – obok Złego wychowania – należy do najbardziej skupionych na męskich bohaterach i ich kryzysach filmów reżysera, to oczywiście role kobiece zostały również znakomicie wykreowane. Autentyczna i charyzmatyczna jest Penelopa Cruz jako matka reżysera w scenach retrospekcji. Aktorski triumf odnosi także Nora Navas w niewielkiej roli niewzruszonej asystentki, a w istocie zastępczej matki Salvadora.
Filmy Pedra Almodóvara adresowane są do dojrzałych, wyrobionych odbiorców. Nie tylko z uwagi na transgresywną tematykę i wątki LGBTQ+ obecne immanentnie w całym jego artystycznym dorobku, ale nade wszystko ze względu na prowokacje moralne oraz estetyczne, wymagające dystansu i zdolności czytania artystycznego tekstu nie tylko wprost. Kto z takim podejściem ogląda jego filmy, ten ma szansę dostrzec w nich nie tylko gatunkowe pastisze i specyficzny portret współczesności, ale także głęboki krytycyzm i humanizm. W przypadku Bólu i blasku wszystkie te „progi dostępu” są wyraźne, a do tego pojawiają się kolejne – mniej dotąd obecne. Tematem filmu staje się starość i związane z nią kryzysy opadające głównego bohatera. Ból i blask na tle innych dzieł reżysera jawi się przy tym jako utwór bardzo wyciszony i powolny, którego skupienie i doloryczny nastrój można pomylić z nudą.
Nie znaczy to jednak, że najnowszego filmu Almodóvara nie warto polecać młodszym – choć dojrzałym – odbiorcom. Przeciwnie, wyprzedzając pod względem jakościowym kilka ostatnich dokonań reżysera, może stanowić on ambitny początek przygody z jego twórczością, będącą przecież jednym z najciekawszych zjawisk kina przełomu stuleci. Ból i blask może się również stać znakomitym przykładem w rozważaniach na temat autobiografizmu w sztuce. Zestawienie z Osiem i pół Felliniego może przynieść szereg interesujących konstatacji, tak samo jak z W poszukiwaniu straconego czasu Marcela Prousta. Porównania te są zaproponowane nieco na wyrost, ale szereg zbliżonych tematów i nastrojów uprawnia je w zupełności.
tytuł: Ból i blask
tytuł oryginalny: Dolor y gloria
rodzaj/gatunek: dramat
reżyseria: Pedro Almodóvar
scenariusz: Pedro Almodóvar
zdjęcia: José Luis Alcaine
muzyka: Alberto Iglesias
obsada: Antonio Banderas, Asier Etxeandia, Leonardo Sbaraglia, Nora Navas
produkcja: Hiszpania
rok prod.: 2019
dystrybutor w Polsce: Gutek Film
czas trwania: 113 min
odbiorca/etap edukacji: od lat 16/ponadpodstawowa, wyższa