Body/Ciało (2014)
Anna Kołodziejczak
Reż. Małgorzata Szumowska
Data premiery: 6 marca 2015
Pierwsza scena oglądanego filmu jest bardzo istotna, to pierwszy kontakt z danym dziełem, pierwsze odczucia na jego temat. Moment wejścia w jego swoisty świat. Starszy mężczyzna (prokurator Janusz, grany przez Janusza Gajosa) w deszczowy, zimny ranek przyjeżdża nad brzeg rzeki. To ustronne miejsce w pobliżu Warszawy. W oddali widać mosty i inne charakterystyczne budowle stolicy. Nawet wyrwany ze snu, prokurator jest przygotowany na wszystko, bo wszystko, co może zdarzyć się w realnym świecie, już widział. Zwłoki wiszące na drzewie, teren oznakowany jako miejsce zabezpieczone przez policję, zmarzniętych techników, beznamiętnie referującego sprawę asystenta, świadectwo zgonu wystawione przez któregoś ze współpracujących lekarzy. Odcięte ciało denata upada na ziemię. Po chwili wisielec podrywa się i rozchwianym, niepewnym krokiem, odchodzi – w tym samym ciele. Zmartwychwstanie? – nie pierwsze przecież; pomyłka medyka? – zawsze możliwa, w końcu „czynnik” ludzki, to często najsłabsze ogniwo. Ludzką rzeczą jest wątpić, ale także mieć nadzieje i złudzenia.
Na ekranach naszych kin jest już „Body/Ciało” Małgorzaty Szumowskiej. Jako widzowie przywykliśmy już chyba do tego, że każdy kolejny film tej autorki jest wydarzeniem. Jak kiedyś na Kieślowskiego czy nadal na Zanussiego, chodzi się na Szumowską. Ja chodzę. I tym razem odnalazłam w Jej filmie elementy, które wcześniej polubiłam. Konstrukcję, która zakłada niedopowiedzenia, sceny urwane w pół rozmowy czy wydarzenia, zawieszone emocje bohaterów, niewygrane do końca konflikty, niepodjęte decyzje. A jednak uruchamiające u widza cały zasób doświadczeń własnych i kinowych (związanych z rozwojem znanych schematów fabularnych). Wywiad, którego udzieliła Szumowska Tadeuszowi Sobolewskiemu (za: wyborcza/pl), dotyczył także formy filmowej:
Tadeusz Sobolewski: (…) Wszystko to jest wyrażone w niuansach, między wierszami. Właściwie nie opowiadasz w tym filmie fabuły. To są takie…
Małgorzata Szumowska: – …plamy. Jak mówił nam w szkole Karabasz: trzeba opowiadać autonomicznymi plamami. Do dziś to pamiętam. Tak właśnie opowiedziany jest ten film.
Podczas seansu filmu Szumowskiej można doświadczyć wrażenia podobnego, jak w czasie oglądania „Powiększenia” Antonioniego. Im dłużej i bardziej uporczywie przyglądamy się problemowi (zagadce życia po śmierci), próbujemy dociec prawdy, tym mniej staje się ona wyraźna i jednoznaczna. Ulega pikselizacji.
„Body/Ciało” to zestaw pytań i nieskończony zbiór odpowiedzi, jeśli chodzi o temat śmierci, „życia”, które istnieje poza nią, wiecznej niespójności duszy i ciała, a może niemożności doprecyzowania, gdzie jedno się kończy a zaczyna drugie – śmierć/i życie i dusza/i ciało. Podobnie jak nie wiemy, jako widzowie filmu, które z osób mijanych na ulicy przez Annę okażą się żywe i widzialne dla wszystkich, tak możemy się zastanawiać, jaki jest status Janusza, Władysława czy Olgi. Czy zaliczyć ich do świata żywych czy umarłych? Po śmierci żony życie prokuratora utknęło w martwym punkcie. Rutyna, zobojętnienie, znieczulanie się alkoholem. Jego córka Olga, po śmierci matki, nie znalazła u ojca wsparcia i przypłaciła to głęboką depresją połączoną z bulimią. Jej ciało/dusza jest puste, jałowe – na granicy fizycznej śmierci i emocjonalnego rozpadu. Władysław, sąsiad Janusza, żyje w swoim starym mieszkaniu, w starej kamienicy w sposób taki, jak zawsze. Powtarzają razem z prokuratorem te same zestawy słów i treści, mijając się na korytarzu. Terapeutka Anna żyje w bezpiecznym, ale nierealnym świecie wymyślonych istnień. Niemodna fryzura, stare ubrania, które defasonują figurę – czuje się zapach preparatu w formalinie.
Nieprzypadkowo bohaterowie filmu (nie wszyscy) noszą imiona aktorów, którzy grają te postacie. Jest więc Janusz, Ewa (bardzo odważnie kreowana przez Ewę Dałkowską) i wymieniony już Władysław (w tej roli świetny Władysław Kowalski). Mimo całej wiedzy widza na temat zawodowstwa, wcielanie się aktora w rolę, niemożliwy jest do wyeliminowania czynnik związany z ciałem odtwarzającego daną postać aktora. Janusz Gajos jako prokurator Janusz, to wciąż jednak do pewnego stopnia Janusz Gajos. Jego ciało/…
Od początku filmu przez ekran przesuwa się swoisty korowód (danse macabre) ciał, powłok, trupów, zwłok… Od wzmiankowanego wisielca poczynając, poprzez widok umęczonego ciała Olgi, wynędzniałych dziewczynek-anorektyczek w szpitalu. Poprzez naszkicowany słowami doświadczonego prokuratora opis mordu na noworodku, który dokonany został w szalecie publicznym i resztki ciała żony Janusza w trumnie. Poprzez brawurowy taniec Ewy, przyjaciółki prokuratora, jego samego zbolałego w wannie, aż po obraz Ani, po śmierci synka zastygłej w pozie wiecznego zrozumienia…
Film Małgorzaty Szumowskiej dotyka również kwestii wiary w różnych aspektach, m.in. chodzi o wiarę w życie pozagrobowe i możliwość kontaktu z umarłymi.
(M.S.) – Gajos pytał, jak ma to zagrać. Mówiłam: „Nie wiem, może zagraj tak, że trochę się boisz, a trochę w to wierzysz”. On na to: „Nie, ja cały czas będę grał, że nie wierzę!”. I miał rację. To wtedy dopiero wychodzi. Człowiek mówi: „Nadal nie wierzę”, ale to przestaje być ważne. Ważne, że ludzie chcą w coś wierzyć.
(T.S.) – Wierzą w wiarę – jak mówił Gombrowicz. I wybierają sobie pośredników, jakich chcą. Nie muszą słuchać się jednej religii. Nie chodzi o to, czy duchy są czy ich nie ma – tylko o to, co pozwala żyć, przynosi ulgę. Robisz kino „postreligijne”.
(M.S.) – Wiara wiarą, a jednak mnie wkurza, że ludzie stale muszą budować sobie jakieś iluzje. Lubię innych – i siebie też – odzierać ze złudzeń. (Ibidem)
W filmie dominują ujęcia, pokazujące korytarze, okna, drzwi – zamknięte. Wydaje się, że bohaterowie żyją w hermetycznej przestrzeni, ograniczonej ścianami mieszkań, sal i nieotwartymi oknami. Z czasem okna w domu Janusza zaczynają się otwierać, potem mieszkanie wypełnia jasne światło i głośna muzyka. Za oknami może coś być, wystarczy je otworzyć, żeby się przekonać. Sceptyk i realista Janusz wątpi, wolałby żelazne dowody, boi się śmieszności i fiaska swoich nadziei. Jednak po przywiezieniu ledwie podleczonej córki do domu, nie pamięta o zapewnieniu jej jedzenia, ale zabiera ją nad Wisłę, tam, gdzie widział zmartwychwstałego wisielca.
Natomiast Anna w wierze w kontakty ze zmarłymi znajduje ukojenie po osobistej tragedii. Generuje świat, który pozwala jej uspokoić lęk związany z losem zmarłego dziecka. Chce także nieść podobne ukojenie innym zbolałym ciałom/duszom.
(M.S.) – (…) Pani Ania (…) wierzy w te swoje duchy, bo uważa, że w ten sposób może pomóc. Jednak kiedy wychodzi na jaw oszustwo, to nie zbija jej z tropu. „Nic nie szkodzi” – mówi. Cuda i duchy są tylko tłem dla tego, co ma nastąpić między ludźmi. I właśnie następuje. (Ibidem)
Film „Body/Ciało” stwarza wiele możliwości interpretacyjnych. Można go wykorzystać na lekcjach religii, etyki, filozofii. Myślę, że może stanowić wyjątkowo dobry materiał do dyskusji z uczniami, także dlatego, że obfituje w elementy komediowe, które dodatkowo podkreślają dystans do problemu i ludzką niemoc, jeśli chodzi o przenikanie zagadek bytu.