Błąd systemu (2019)
Reż. Nora Fingscheidt
Data premiery: 24 stycznia 2020
Dominik Wierski
Pobieżna lektura streszczenia Błędu systemu i kilka pierwszych sekwencji filmu mogą uśpić czujność widza. Wyreżyserowana przez Norę Fingscheidt opowieść sięga bowiem do bardzo dobrze znanego schematu o trudnym przypadku z pogranicza pedagogiki i medycyny. Jest zatem problem, którego źródło to nieprzystająca do społecznych reguł jednostka, jest coraz większa bezsilność ze strony jej otoczenia i wreszcie – wkraczający na scenę nieszablonowy pedagog, któremu udaje się nawiązać więź z podopieczną. Czy zatem wszystko ułoży się tak, jak nakazywałyby scenariuszowe reguły utrwalone przez niejedną tego typu historię?
Trudny przypadek to Bernadette, która nie lubi swego imienia w pełnym brzmieniu i nazywana jest przez wszystkich Benni. Dziewczynka ma dziewięć lat i delikatną urodę. Drobna blondynka mogłaby być jedną z ulubienic nauczycielek i przyjaciółek, a niebawem pewnie też chłopięcych adoratorów. Jej niepokojące spojrzenie zdradza jednak, że jest inaczej. Benni cierpi na niekontrolowane ataki werbalnej i fizycznej agresji. Gdy dziewczynka wpada w szał, bez opamiętania bije rówieśników i dorosłych, z ogromną siłą rzuca znajdującymi się w zasięgu jej rąk przedmiotami i wykrzykuje najbardziej wulgarne przekleństwa. Nie kontroluje własnych emocji i ciała, stąd też bardzo często moczy w nocy łóżko. Takie zachowanie to efekt zdarzeń sprzed kilku lat, gdy była ofiarą fizycznego znęcania się, najprawdopodobniej ze strony jednego z partnerów matki. Szczególnie wrażliwym obszarem dla Benni jest jej twarz – nie pozwala, by ktokolwiek jej dotykał. Opiekę nad dziewczynką sprawuje pracowniczka socjalna, która usiłuje znaleźć jej zastępczy dom. Formalne przeszkody i ekstremalne trudności, jakie powoduje charakter podopiecznej, sprawiają jednak, że każda próba kończy się fiaskiem. Dla Benni kolejne rodziny zastępcze i domy dziecka to tylko frustrujące przymusowe przystanki przed wymarzonym powrotem do rodzinnego domu, w którym czekają na nią brat, siostra i matka. Czy może raczej – w to Benni usilnie wierzy, że naprawdę na nią czekają. Przejmująco wiarygodny portret bohaterki jest w ogromnej mierze zasługą wcielającej się w tę postać jedenastoletniej Heleny Zengel, potrafiącej zaskakująco dojrzale udźwignąć emocjonalny i fizyczny ciężar wielu bardzo trudnych aktorsko scen.
Postępującą bezsilność ze strony otoczenia ukazują sceny z kolejnych domów dziecka, do których kierowana jest Benni. Zatrudnieni w nich specjaliści są bez wątpienia oddani swej pracy, co Fingscheidt pokazuje w szeregu trafnych mikroobserwacji, ale bezradni, gdy pojawi się przypadek tak radykalnie łamiący wszystkie reguły i niepozwalający się okiełznać. Wówczas nie wystarczy doświadczenie, dobra wola, a nawet emocjonalne zaangażowanie pedagogów. I trudno za to kogokolwiek winić. Zwłaszcza że agresja Benni to nie tylko cierpienie jej samej, ale też innych wychowujących się obok niej dzieci, bitych i obrażanych przez nieprzewidywalną dziewczynkę. Bezradna wobec takiego stanu rzeczy jest też matka bohaterki. Kobieta wiąże się z niebudzącymi zaufania partnerami i nie potrafi odnaleźć życiowej stabilizacji. Lęka się o negatywny wpływ Benni na dwójkę jej pozostałych dzieci, a przy tym sama nie jeden raz wykazuje się nieodpowiedzialnością. Potrafi na przykład pozostawić wieczorem dzieci same w domu przed telewizorem, z prawie pustą lodówką, a sama wychodzi w tym czasie do miasta z konkubentem. Ukazując pozbawioną obustronnej bliskości i miłości relację córki i matki, twórcy Błędu systemu podejmują motyw poszukiwania przez dziecko więzi z rodzicem, silnie obecny w najnowszym zaangażowanym społecznie europejskim kinie o młodzieży. Chorobie Benni i wynikającej z niej sytuacji nadany zostaje w ten sposób poniekąd symboliczny aspekt, podkreślający bardziej ogólny współczesny problem trudności w zbudowaniu prawidłowej relacji międzypokoleniowej, narażonej na szereg niekorzystnych wewnętrznych i zewnętrznych czynników.
Nieszablonowy pedagog to Michael. Jeździ starym Volkswagenem Passatem trzeciej generacji, trenuje kickboxing, a na ciele ma blizny. Jest bezpośredni i szorstki, ale podopiecznych traktuje z szacunkiem. Jego ulubiony piłkarz to najprawdopodobniej (słyszymy tylko odpowiedź na zadane przez Benni pytanie) Mario Basler, co odczytać można jako interpretacyjną podpowiedź – Michael jest krnąbrny i kieruje się zawsze swoimi zasadami, nawet jeśli nie są one w zgodzie z tymi dominującymi w środowisku. Jego niekonwencjonalne rozwiązania przynoszą jednak często zdumiewające efekty – niczym strzały na bramkę bezpośrednio z rzutu rożnego w wykonaniu dawnego gwiazdora Werderu i Bayernu. Michaelowi udaje się zbudować więź z podopieczną, a osiąga to m.in. dzięki kilkudniowemu biwakowi w lesie czy wizycie w kickbokserskim gymie. Michael zyskuje w oczach Benni wiarygodność dzięki swej bezpośredniości i dotrzymywaniu danego słowa. Z drugiej strony jednak pedagog ma też nowy, przytulny dom, w którym każdego wieczoru czekają na niego piękna żona i dwoje małych dzieci. Mężczyzna próbuje zbudować swą prywatność na bezpiecznych fundamentach. Czy jest tu zatem miejsce dla Benni, zwłaszcza od momentu, w którym Michael sam zda sobie sprawę z tego, że niezbędny w takim przypadku zawodowy dystans został tutaj naruszony? Klarownie rozwijany schemat opowieści o reintegracji niedostosowanej społecznie jednostki zaczyna przybierać inny od spodziewanego kierunek.
Trudny temat filmu Nory Fingscheidt ujęty został w interesującą formę. Narracja zdominowana jest przez dobrze znany z europejskiego kina artystycznego zdystansowany sposób opowiadania, pozostającą w niemal nieustannym ruchu kamerę „z ręki” i chłodną kolorystykę. Na tle szarości, bieli, zieleni i błękitów odcina się jednak krzykliwy róż – kolor przypisany głównej bohaterce. Jej różowa kurtka pozwala na to, by od razu wyłowić ją z każdego kadru, także z tych skomponowanych w dalekich planach. W ten sposób zasugerowana zostaje inność i samotność Benni, ale też szczególna energia, która nieodpowiednio ukierunkowana staje się narzędziem destrukcji i autodestrukcji. Róż to smutny, daleki odblask niedostępnego dla bohaterki życia większości dziewczynek, upływającego na dziecięcej zabawie w księżniczki i pastelowych marzeniach. W przypadku Benni to także kolor bólu i chaosu, co podkreślają migotliwe barwne plamy zalewające nagle ekran w scenach ataków szału, kiedy to narracja zostaje wyraźnie zsubiektywizowana.
Błąd systemu oparty jest na emocjonalnym diapazonie rozpostartym właśnie między takimi atakami a chwilami wyciszenia. Jednym z lejtmotywów filmu jest ujęcie małej bohaterki odurzonej silnymi lekami uspokajającymi, leżącej na szpitalnym łóżku i bezwiednie patrzącej w stronę szyby oddzielającej jej salę od korytarza. Zresztą, struktura filmu Fingscheidt wydaje się być przemyślana i konsekwentna, choć zarazem – co jest słabością kilku innych bardzo dobrych niemieckich filmów z ostatnich lat – trochę zanadto rozciągnięta i powtarzalna. Mocny początek od razu wprowadza widza w samo centrum problemu, w dalszej części filmu jednak pojawić się może odczucie pewnej przewidywalności, a rytm opowieści trochę się gubi. Na szczęście dla dramaturgii całości, reżyserce udaje się w odpowiednim momencie odzyskać przenikliwą świeżość spojrzenia, a przy tym kilkakrotnie wręcz skonsternować widza. Błąd systemu kończy się stopklatką, niczym nowofalowy obraz z lat 60. Choć tego typu zabieg formalny zdołał przez ostatnich pięć dekad spowszednieć, to jednak film Nory Fingscheidt pokazuje, że wciąż może w nim tkwić ogromna siła wyrazu. Na tym należy poprzestać, by nie zdradzać już zbyt wielu szczegółów fabuły. Po ostatnim ujęciu trzeba jednak zostać na miejscu i do ostatniej nuty wysłuchać przyprawiającej o dreszcze piosenki Ain’t Got No, I Got Life w wykonaniu Niny Simone. Bo trudno będzie ot tak, jeszcze na napisach końcowych ubrać kurtkę, wyrzucić kubek po kawie i wyjść z kina.
Nagrody przyznane Błędowi systemu m.in. na Berlinale i łódzkim Transatlantyku stanowią dowód uznania dla umiejętnego połączenia artystycznej inwencji z ważnym społecznym przekazem. Film niemieckiej reżyserki jest boleśnie aktualny, o czym przypominają choćby przekazywane za pośrednictwem mediów, alarmujące informacje o przepełnionych szpitalnych oddziałach psychiatrycznych dla dzieci. Niesamowicie zdolna Helena Zengel wciela się w przypadek ekstremalny, tym niemniej lektura filmu prowadzić może do bardziej uniwersalnej rozmowy – podczas lekcji, spotkania ze szkolnym pedagogiem czy w domu – na temat występujących wśród współczesnej młodzieży problemów psychicznych, powodów ich ujawniania się oraz działań, które mogą w takiej sytuacji pomóc. Odnosząc się do treści filmu, warto zastanowić się nad zagrożeniami, jakie dla prawidłowego rozwoju psychicznego młodego człowieka może mieć życiowa trauma czy środowisko, z którego się wywodzi, ale też choćby nadmierna presja na osiąganie sukcesów, jakiej często bywa dziś poddawany. Właściwemu zdiagnozowaniu niebezpieczeństwa pomoże też określenie rodzajów zaburzeń typowych dla wieku dziecięco-młodzieżowego, a także towarzyszących im symptomów. Przypadek Benni skłonić może również do zastanowienia się nad zagadnieniem stygmatyzacji osób dotkniętych zaburzeniami natury psychiatrycznej, także w kontekście ich funkcjonowania w społeczności szkolnej. I wreszcie – do zadania pytania o to, kiedy i u kogo szukać pomocy?
tytuł: Błąd systemu
tytuł oryginalny: Systemsprenger
rodzaj/gatunek: dramat
reżyseria: Nora Fingscheidt
scenariusz: Nora Fingscheidt
zdjęcia: Yunus Roy Imer
muzyka: John Gürtler
obsada: Helena Zengel, Albrecht Schuch, Gabriela Maria Schmeide, Lisa Hagmeister, Melanie Straub, Victoria Trauttmansdorff
produkcja: Niemcy
rok prod.: 2019
dystrybutor w Polsce: Aurora Films
czas trwania: 118 min
odbiorca/etap edukacji: od lat 15/ponadpodstawowa, wyższa