Biuro Detektywistyczne Lassego i Mai: Pierwsza tajemnica (2018)

Reż. Josephine Bornebusch

Hanka Arend, Maciej Dowgiel

Hanka: Podobno „kłamstwo ma krótkie nogi”…, jednak fabuła filmu Biuro detektywistyczne Lassego i Mai zdecydowanie temu przeczy. Tutaj kłamstwo ma wyjątkowo długie i niesympatyczne nogi. Czyje to „nogi”? – oczywiście nie zdradzę na początku opowieści, bo jak przystało na prawdziwy film detektywistyczny, mamy tu do czynienia z bardzo tajemniczą historią, fałszywymi tropami, wieloma podejrzanymi, niesłusznymi oskarżeniami, dramatycznymi wydarzeniami, policją, no i oczywiście z dwojgiem młodych detektywów i ich sprytną pomocnicą – panią Anderson (mądrą, małą myszką). Jak by tego było mało, rzecz się dzieje na terenie szkoły, tak więc podejrzani to uczniowie i nauczyciele poczynając od surowego dozorcy, poprzez trochę dziwacznego nauczyciela wf-u, ekscentryczną bibliotekarkę, roztrzepanego nauczyciela angielskiego w rękawiczkach, a kończąc na samej dyrektorce szkoły!

Historia zaczyna się, kiedy jeszcze główni bohaterowie nawet nie wiedzą o swoim istnieniu. Lasse to samotny intelektualista, którego nikt nie zauważa, dobry uczeń, ale nieśmiały i wycofany, w skrytości zerkający na jedną z najpopularniejszych dziewczyn w szkole. Dla młodej buntowniczki Mai to pierwszy dzień w nowej szkole i szansa na „nowe rozdanie”, bo kłopoty to jej specjalność (niestety, tak jest i tym razem). On – metodyczny i poukładany, ona – spontaniczna i nieprzewidywalna, wspaniały duet stworzony do tego, by rozwiązać najtrudniejszą historię, której początki sięgają daleko, daleko w przeszłość.

I tak jak było to w odległej przeszłości, kiedy dwie niezwykłe siostry Hammarabi po mistrzowsku rozstrzygały konflikty, tak nasza dwójka sympatycznych przyjaciół poradziła sobie z tajemniczą kradzieżą i kłamstwem, które do niej doprowadziło. Zło zostało naprawione, fałszywe oskarżenia zdemaskowane, a krzywdy częściowo odpłacone. Było to możliwe, bo młodzi detektywi potrafili połączyć to, co ich różniło. Ciekawska, impulsywna Maja i ostrożny, przewidujący Lasse polubili się, chociaż początki ich znajomości nie należały do najbardziej udanych. Bo musicie przyznać, że zdrada to kiepski początek przyjaźni – przecież zaufanie to podstawa każdej głębszej relacji! To tylko pokazuje, że jeżeli potrafimy przeprosić i do tego jeszcze przebaczyć, przyjaźń jest możliwa. To, co na pewno pomaga w relacjach z ludźmi, to umiejętność rozwiązywania konfliktów. Niestety, czasami można mieć wrażenie, że to sztuka nadal zamknięta w zagubionej księdze sióstr Hammarabi, a przez to dla wielu z nas niedostępna. Konflikty towarzyszą nam od zawsze, są tak naturalne jak fakt, że każdy z nas jest inny i może mieć odmienne cele oraz potrzeby. Może warto, przykładem szkoły z Valley, poświęcić im trochę czasu i w naszych placówkach.

Biuro detektywistyczne Lassego i Mai to film o przyjaźni i lojalności, o zasadach, których należy przestrzegać i wyjątkach od zasad. To film o dzieciach, za którymi (pomimo starań, żeby to zmienić) ciągną się krzywdzące etykiety, które działają jak samospełniająca się przepowiednia.

To, co pozostaje w pamięci widza, to idea dotycząca wagi prawdomówności, umiejętności przyznawania się do błędów (bo każdy z nas je przecież popełnia) i przede wszystkim brania za nie odpowiedzialności. To opowieść, z której płynie wyraźne przesłanie: Młody Widzu, mów prawdę (chociaż się boisz), broń siebie (nawet w sytuacjach z pozoru beznadziejnych) i bądź uczciwy w przyjaźni (bo raz stracone zaufanie bardzo trudno odzyskać).

Na koniec – nawet pani Anderson wychodzi zwycięsko z piętrzących się tarapatów, przekonując do siebie największego wroga zwierząt.

Maciek: bycie detektywem to nie bułka z masłem. Nie jest to zawód dla niecierpliwych, podejmujących pochopne decyzje i mało odpornych psychicznie. Wbrew temu, jaki wizerunek detektywa pojawia się w kulturze popularnej, nie jest też dla pijaków, outsiderów i wykolejeńców po przejściach. Detektywem może, a nawet powinien być ten, w kim drzemie potrzeba rozwiązywania tajemnic i elementarne poczucie sprawiedliwości. Gdy śledczy się pomyli i źle wytypuje przestępcę, karę ponosi niewinna osoba. Podobnie jest z dziećmi niesłusznie oskarżanymi przez rówieśników, ale i dorosłych. Ponoszą one niezasłużoną karę, co wpływa znacząco na ich postrzeganie sprawiedliwości i związane z tym trwałe poczucie rozgoryczenia.

Właśnie o tym jest film Biuro Detektywistyczne Lassego i Mai: Pierwsza tajemnica – prequel znanej i lubianej serii dla dzieci i młodszych nastolatków. Poruszona w nim problematyka dotyczy właśnie niesprawiedliwości. Fałszywych podejrzeń, pomówień i nieuprawnionych sądów. Film pokazuje, co dzieje się, gdy dziecko zostanie pomówione przez dorosłych o coś, czego nie zrobiło – taka opinia wpływa na poczucie zagubienia, niepewność i bezsilność najmłodszych. Film ukazuje także konsekwencje niewyjaśnionych w dzieciństwie konfliktów i kłamliwych oskarżeń. Niezagojone rany powstałe w dzieciństwie jątrzą się przez całe życie, szczególnie gdy wyrządzona nimi krzywda była niezwykle dotkliwa.

Gdy oskarżenie pada z ust dorosłych, a tak dzieje się w stosunku do filmowej Mai oskarżonej o kradzież cennej księgi Hammarabi, dziecko jest praktycznie bezsilne. Jeżeli zaś owym dorosłym jest ktoś, kto pełni rolę autorytetu – dyrektor szkoły, nauczyciel, policjant – dla młodego człowieka sytuacja staje się beznadziejna. Poczucie bezsilności związane jest wówczas z rozczarowaniem wobec świata dorosłych, którym dotychczas można było zaufać, gdyż w duchu szacunku i ufności zostali przecież wychowani. Nie ma kto stanąć w ich obronie. W końcu to dzieci mają skłonności do fantazjowania, konfabulowania. Pozostawienie dziecka w takiej sytuacji samego sprawia, że albo zamknie się w sobie, pielęgnując rozczarowanie, poczucie niesprawiedliwości i osamotnienie w zaistniałej sytuacji, albo postanowi szukać sprawiedliwości na własną rękę. Bohaterowie Biura detektywistycznego… wybierają tę drugą opcję, z czym związane są ich przygody. W codziennej rzeczywistości zazwyczaj kończy się na wstydzie, który niewyjaśniony, pojawia się we wspomnieniach przez całe życie. Stąd przestroga dla wszystkich rodziców, dziadków, opiekunów, nauczycieli… zanim rzucicie podejrzenie: kłamiesz, zgubiłeś, ukradłeś, uderzyłeś itd., zastanówcie się nad sensem takich sądów. Krzywda, jaką możecie wyrządzić, może okazać się trwalsza niż myślicie.

Nieco inaczej jest, gdy oskarżenie pada z ust przyjaciela lub przyjaciółki. Osoby, w których pokładamy największe zaufanie, zawodzą niekiedy w najmniej oczekiwanych okolicznościach. Ni stąd, ni zowąd pojawiają się sytuacje, w których dla ochrony własnej skóry działamy na zasadzie „to nie ja, to on/ona”. Dzieci idealistycznie wychodzą z założenia, że przyjaciel to ktoś na całe życie, ktoś, kto nigdy nie zawodzi i zawsze stanie po ich stronie. Jak wielkie musi być ich rozczarowanie, gdy taka osoba rzuca oskarżenie. Porozmawiajmy więc po seansie Biura detektywistycznego… o pochopnym oskarżaniu innych, choćby w tak błahych sytuacjach jak te, które dotyczą worka z kapciami, piórnika czy stroju na wf. Czasami bezmyślny sąd, np. „to on ukradł mi kapcie”, „to ona schowała mi piórnik”, mogą spowodować rysę na psychice dziecka, którą będzie starało się zasklepić przez całe swe życie. Także już to dorosłe.