Dzieci jako ofiary wojny – jak mówić o obozach koncentracyjnych w kontekście doświadczeń dziecięcych? „Bajka o Jasiu i Małgosi” w reżyserii Daniela Zagórskiego
Piotr Kopka
Zespół Szkół im. Henryka Sienkiewicza w Kołobrzegu
Cele lekcji
cel ogólny
- uczeń analizuje i interpretuje różne teksty (tekst źródłowy, reportaż, tekst literacki, film animowany) poświęcone cierpieniom dzieci w niemieckich obozach podczas II wojny światowej
cele szczegółowe
Uczeń:
- potrafi dokonać analizy formy wypowiedzi poświęconej ofiarom niemieckich obozów koncentracyjnych
- potrafi skomentować zasadność wyboru formy tekstu poświęconego ofiarom obozów
- uczeń potrafi dokonać analizy wiarygodności tekstu kultury traktującego o Zagładzie
- potrafi zanalizować warstwy tekstu kultury, które decydują o wiarygodności relacji
Środki dydaktyczne
|
Formy pracy
Metody pracy
|
Przebieg lekcji
I. Prezentacja filmu:
Nauczyciel wprowadza uczniów do tematu zajęć (który może być kontynuacją cyklu lekcji poświęconych Holocaustowi lub tematyce obozowej), zapowiada krótko tematykę filmu: będzie to współczesna animacja, wykorzystująca autentyczne zdjęcia więźniów obozu koncentracyjnego dla dzieci polskich, utworzonego na obszarze łódzkiego getta, poświęcona traumie doświadczeń dzieci podczas drugiej wojny światowej. Należy wyjaśnić, że choć film jest poświęcony obozowi dla dzieci polskich, to jednak wpisuje się w całość dyskusji o zbrodniach nazistowskich, może zatem być omawiany wraz z tekstami poświęconymi Zagładzie Żydów – dzieci z łódzkiego obozu były zmuszane do pracy ponad siły, miały numery zamiast nazwisk, wiele z nich umarło z głodu, zimna i wycieńczenia, po ukończeniu 16. roku życia były przewożone do Auschwitz. Po wprowadzeniu następuje projekcja „Bajki o Jasiu i Małgosi”.
II. Analiza i interpretacja filmu:
1. Nauczyciel wprowadza uczniów do interpretacji poprzez rozmowę o filmie. Prosi uczniów o nazwanie uczuć towarzyszących filmowi (strach, lęk, poczucie bezsilności, poczucie niesprawiedliwości, zgroza?). Następnie uczniowie ustalają, które elementy filmu (warstwa fabularna, kolory, dźwięki, muzyka, montaż) podkreślają i potęgują te uczucia, a także sposób, w jaki się to odbywa.
2. Uczniowie dokonują czynności analitycznych: omawiają wszystkie warstwy znaczeniowe (fabuła, tytuł, symbole) oraz formalne (montaż, rodzaj animacji, warstwa dźwiękowa) filmu. Należy tego dokonać poprzez analizowanie i interpretowanie następujących elementów filmu:
- w jaki sposób ukazane zostały postaci bohaterów?
- w jaki sposób reżyser nawiązał do treści bajki o Jasiu i Małgosi?
- czemu służy osadzenie historii o doświadczeniach dzieci uwięzionych w obozie koncentracyjnym w kontekście bajki o Jasiu i Małgosi?
- do jakich wyobrażeń kulturowych (i popkulturowych) nawiązują postaci esesmanów i jakie znaczenia konotują?
- w jaki sposób montaż filmu wpływa na jego wymowę?
- w jaki sposób warstwa dźwiękowa filmu wpływa na jego wymowę?
- czemu służy użycie autentycznych zdjęć dzieci z łódzkiego obozu w kreacji animowanych postaci?
- czemu służy użycie współczesnych technik animacyjnych do opowiadania historii o obozie koncentracyjnym?
Uczniowie tworzą samodzielną notatkę z analizy i interpretacji filmu.
III. Praca z tekstami:
Nauczyciel wręcza uczniom wydrukowane uprzednio fragmenty tekstów (w załącznikach), każdy uczeń powinien zaznajomić się ze wszystkimi tekstami. Po lekturze fragmentów nauczyciel dzieli uczniów na pięć grup. Każda grupa będzie zajmowała się innym tekstem:
- Grupa I – „Bajką o Jasiu i Małgosi”;
- Grupa II – relacjami ocalałych z Zagłady Romana Haltera i Ryfki „Rene” Salt;
- Grupa III – fragmentem prozy Jaume Cabre;
- Grupa IV – fragmentem „Losu utraconego” Imre Kertesza;
- Grupa V – relacją Zofii Nałkowskiej
Każda z grup musi wybrać lidera, który będzie prezentował wnioski z pracy. Nauczyciel zleca uczniom wykonanie następujących zadań:
- rekonstrukcja opowiedzianej w tekście (lub filmie) historii;
- określenie cech gatunkowych tekstu – relacji o obozie/Zagładzie;
- określenie wiarygodności tekstu i odpowiedź na pytanie, jakie elementy tekstu decydują o stopniu jego wiarygodności (pytania pomocnicze: kto mówi w tekście? Jakie są jego intencje? Dlaczego mówi o obozie/Zagładzie? W jaki sposób mówi o obozie/Holocauście?);
- określenie, czym były getto/obóz/Zagłada w omawianym tekście;
- określenie, w jaki sposób zostały w tekście ukazane dzieci.
Każda z grup otrzymuje ok. 15 minut na przedyskutowanie zagadnień i sformułowanie wniosków, które następnie są prezentowane przez liderów grup na forum klasy. Wszyscy uczniowie sporządzają samodzielną notatkę.
IV. Dyskusja
Nauczyciel inicjuje dyskusję dotyczącą sposobów ukazywania dzieci jako ofiar ludobójczej polityki hitlerowskiej przez twórców literackich i filmowych. Pyta uczniów o odczucia, jakie wywołuje lektura przywołanych fragmentów tekstów i projekcja filmu. Uczniowie zastanawiają się, czy przywołane teksty kultury mówią o obozach i Zagładzie we właściwy sposób – czy w wystarczającym stopniu oddają hołd ofiarom? Czy zastosowana w tych tekstach forma jest adekwatna do tak trudnego tematu? Które z omawianych tekstów najlepiej przemawiają do współczesnego odbiorcy i co o tym decyduje? Czy omawiane teksty kultury mogą zostać niewłaściwie odebrane?
V. Podsumowanie
Nauczyciel przywołuje raz jeszcze najważniejsze tezy poruszone przez prelegentów wyłonionych z każdej grupy oraz sformułowane podczas dyskusji. Uczniowie uzupełniają notatki o brakujące tezy. Nauczyciel wystawia oceny prelegentom i uczniom, którzy brali aktywny udział w dyskusji.
Praca domowa
Sporządź krótką analizę wybranego przez siebie materiału dokumentalnego (literackiego, telewizyjnego, filmowego) dotyczącego Holocaustu. Zanalizuj problemy poruszane podczas pracy w grupach.
Załączniki
ZAŁĄCZNIK 1
Roman Halter
Młody polski Żyd, getto w Łodzi
W którymś momencie przyszedł esesman i powiedział Rumkowskiemu (przewodniczącemu gminy żydowskiej), że musi dostarczyć dużo dzieci. Rumkowski zwołał spotkanie, w którym musieliśmy uczestniczyć. Stał w Łodzi na placu i mówił: Apeluję do was, żebyście oddali dzieci. Takie jest żądanie – aby przeżyć, trzeba oddać dzieci”. Stał i mówił. Ta mowa Rumkowskiego była straszna. W pewnej chwili trzeba powiedzieć: „Nie, nie zrobię tego, nie powiem tego”.
[Smith Lyn, „Holokaust. Prawdziwe historie ocalonych”, przeł. Anna Puziewicz, Wydawnictwo RM, Warszawa 2011, s. 124]
Ryfka „Rene” Salt
Polskie dziecko pochodzenia żydowskiego, getto w Zduńskiej Woli
W sierpniu 1942 roku zaczął się prawdziwy koszmar. Wcześnie rano obudziły nas wrzaski: „Wszyscy Żydzi wynosić się! Na ulicę!”. Musieliśmy się szybko ubrać. Doszły do nas plotki, że będą zabijać starych ludzi i dzieci, więc ukryliśmy dziadków i małego, trzyletniego kuzyna na poddaszu, myśląc, że do nich wrócimy. Wyszliśmy na ulicę już wypełnioną ludźmi i szliśmy za wszystkimi aż na wielkie pole. Tam kazano nam usiąść. Po chwili przez megafony zażądano od rodziców oddania dzieci poniżej osiemnastego roku życia. Nikt, kto nie widział tej sceny, nie jest w stanie wyobrazić sobie płaczu matek: „Boże Wszechmocny, pomóż nam!”. Małe dzieci biegły do oficerów, większe niosły mniejsze rodzeństwo na rękach. W tym czasie matka próbowała mnie ukryć po jednej stronie, a moją małą siostrę po drugiej. Wkrótce złapali moją siostrę, a matka została silnie uderzona. Siostra, wtedy dziesięcioletnia, powiedziała do oficera: „Proszę jej nie bić, to moja mama”, po czym, jak mi powiedziano, uciekła zapłakana.
Po zabraniu wszystkich dzieci ustawili nas w piątki i poprowadzili na miejscowy cmentarz żydowski, gdzie zrobili selekcję: na prawo życie, na lewo wywózka. To trwało do zmroku. Siedzieliśmy na grobach przez trzy dni i trzy noce. Zamontowali elektryczne lampy wokół cmentarza i dalej robili selekcję. Ludzie próbowali mnie postarzyć – ktoś dał mi szal do założenia, ktoś inny puder. Jednak na chwilę przed naszym odejściem zauważył mnie niemiecki oficer: „Ty, zostań! Ile masz lat?” Ze zdenerwowania nie mogłam odpowiedzieć. „Och, ona ma osiemnaście, znam ją”, odpowiedział mój ojciec. Oficer stał i patrzył na mnie – miałam dwanaście lat, a wyglądałam na osiem – obejrzał mnie od stóp do głów i mógł zobaczyć, że nie mam osiemnastu lat. Wreszcie powiedział: „Ona może usiąść”. Nikt nie mógł w to uwierzyć, to była łaska Boga. Kiedy wyszliśmy z cmentarza, zostało tylko troje dzieci – byłam jednym z nich. Nie mogę tego zapomnieć: tego poczucia winy, że złapali moją siostrę, a nie mnie.
[Smith Lyn, „Holokaust. Prawdziwe historie ocalonych”, przeł. Anna Puziewicz, Wydawnictwo RM, Warszawa 2011, s. 128-129]
ZAŁĄCZNIK 2
Opuścić dom na zawsze, w takt rytmu wybijanego przez żołnierskie kamasze, opuścić swoje życie razem z pobladłą żoną w panice, przerażonymi dziewczynkami, teściową bliską omdlenia i moją bezradnością. Kto na nas doniósł, przecież mieszkaliśmy w chrześcijańskiej dzielnicy. Dlaczego. Skąd wiedzieli. Jak wywąchali Żydów. (…) Berta zaczęła krzyczeć, gdzie jest Amelia, Amelietje, córeczko, gdzie jesteś, nie zgub się, Amelio, i mała rączka przecisnęła się między ludźmi i uczepiła się nogawki moich spodni, i wtedy biedna Amelia, przerażona, jeszcze bardziej przerażona po tym, jak znalazła się przez chwilę sama, spojrzała na mnie z dołu, błagając o ratunek, ona też chciała, żebym ją wziął na ręce, ale nie prosiła o to, bo Truu była młodsza, i tego spojrzenia nie mogłem nigdy zapomnieć, przez całe życie, nigdy, ratunek, o który błaga cię twoja córka, którego ty nie potrafisz, nie możesz jej udzielić, i pójdziesz do piekła, bo nie pomogłeś w potrzebie swojej córeczce. Przyszło mi tylko do głowy, żeby dać jej serwetkę w biało-niebieską kratkę, a ona chwyciła ją obiema rączkami i spojrzała na mnie z wdzięcznością, jakbym jej podarował cenny skarb, talizman, który sprawi, że nigdy się nie zgubi, dokądkolwiek pójdzie.
Talizman nie spełnił swojej roli, bo kiedy już wytrzęsła nas jazda ciężarówką, kiedy przeżyliśmy dwa, trzy czy cztery dni w dusznym, śmierdzącym, zapieczętowanym wagonie towarowym, mimo mojej desperacji wyrwali mi z rąk Truu, i kiedy dostałem w głowę cios, który mnie całkiem ogłuszył, mała Amelia gdzieś zniknęła, chyba przepłoszona przez psy, które bez przerwy ujadały. Nie wiem, gdzie się podziewała Berta z małą Juliet w ramionach, i nawet nie mogliśmy wymienić ze sobą ostatniego spojrzenia, choćby po to, żeby sobie przekazać niemą rozpacz, w którą zamieniło się nasze tak ciężko zapracowane szczęście. Gdzie była matka Berty, która ciągle kaszlała, kurczowo przyciskająca do siebie skrzypce, i Trude, gdzie jest Truu, którą pozwoliłem wyrwać sobie z rąk. Nie zobaczyłem ich nigdy więcej. Chwilę po tym, jak wypędzili nas z wagonów, straciłem na zawsze moje kobiety. Rzrzrzrzrzrz. I chociaż mnie popychano i wykrzykiwano rozkazy nad uchem, wykręcałem szyję, zrozpaczony, rozglądając się, gdzie one mogą być, i wtedy zobaczyłem, jak żołnierze z papierosem w ustach wyrywali matkom z rąk niemowlęta, takie jak moja Juliet, i uderzali nimi o ściany wagonu, żeby wreszcie, kurrrwa, do kobiet dotarło. Wtedy zdecydowałem się zaprzestać rozmów z Bogiem Abrahama i z Bogiem Jezusa.
[Jaume Cabre, „Wyznaję”, przeł. Anna Sawicka, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2013, s. 626-627]
ZAŁĄCZNIK 3
Kiedy zobaczyli nas, chłopaków, całkiem wyraźnie się podniecili. Zaraz zaczęli pospiesznie szeptać i wtedy dokonałem zdumiewającego odkrycia, że język żydowski to nie tylko hebrajski, jak dotychczas sądziłem: – Redst du jidysz, redst du jidysz, redst du jidysz? – zrozumiałem wreszcie ich pytanie. Odpowiedzieliśmy im: – Nejn. Widziałem, że nie byli z tego zadowoleni. Wtedy, co z łatwością zrozumiałem na podstawie mojej znajomości niemieckiego, zaciekawili się nagle naszym wiekiem. Mówiliśmy: Vierzehn, fünfzehn, zgodnie z prawdą. Natychmiast zaprotestowali, rękami, głowami, całym ciałem: – Zechcn – szeptali ze wszystkich stron. – Zechcn. – Zdziwiłem się i zapytałem jednego z nich: – Warum? – Willst du arbeiten? – czy chcę pracować, zapytał, wpijając we mnie puste spojrzenie okolonych zmarszczkami oczu. Powiedziałem mu: – Natürlich. – Naturalnie, przecież w końcu, jak pomyśleć, po to tu przyjechałem. Na co on nie tylko chwycił mnie za ramię żółtą, kościstą, twardą ręką, ale jeszcze mocno mną potrząsnął i powtórzył: w takim razie zechcn… fersztejst du?… zechcn!… Widziałem, że jest zły, a poza tym odniosłem wrażenie, że ta sprawa jest dla niego bardzo ważna, więc omówiwszy ją naprędce z chłopakami, trochę rozśmieszony, zgodziłem się: mogę mieć i szesnaście. Dalej, ma nie być wśród nas – mówcie, co chcecie, niezależnie od prawdy – rodzeństwa, a zwłaszcza – ku memu wielkiemu zdumieniu – bliźniaków; przede wszystkim jednak: jeder arbeiten, nist kajn mide, nist kajn krenk.
[Imre Kertesz, „Los utracony”, przeł. Krystyna Pisarska, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2002, s. 80-81]
ZAŁĄCZNIK 4
Dzieci w Oświęcimiu wiedziały, że mają umrzeć. Do uduszenia w gazie wybierano mniejsze, nie nadające się jeszcze do pracy. Selekcji dokonywano w ten sposób, że dzieci przechodziły kolejno pod prętem zawieszonym na wysokości jednego metra i dwudziestu centymetrów. Świadome powagi chwili, te mniejsze, zbliżając się do pręta, prostowały się, stąpały wyprężone na palcach, by zaczepić głową o pręt i uzyskać życie. Około 600 dzieci, przeznaczonych na uduszenie, trzymano w zamknięciu, nie mając jeszcze kompletu potrzebnego do wypełnienia komory. Też wiedziały, o co chodzi. Rozbiegały się po obozie i chowały, jednak SS-mani zapędzali je z powrotem do bloku. Słychać było z daleka, jak płakały i wołały o ratunek.
– My nie chcemy do gazu! My chcemy żyć! Do jednego z doktorów zastukano nocą w okno jego lekarskiego pokoiku. Gdy otworzył, weszło dwóch chłopców zupełnie nagich, skostniałych na mrozie. Jeden miał dwanaście, drugi czternaście lat. Udało im się zbiec z samochodu w chwili, gdy podjeżdżał do komory gazowej. Lekarz ukrył chłopców u siebie, żywił ich, zdobył dla nich ubranie. Na zaufanym człowieku przy krematorium wymógł, że ten pokwitował odbiór dwu trupów więcej, niż otrzymał. Narażając się każdej chwili na zgubę, przechował u siebie chłopców do czasu, gdy mogli znów ukazać się w obozie nie wzbudzając podejrzenia.
Doktor Epstein, profesor z Pragi, przechodząc ulicą między blokami oświęcimskiego obozu w pogodny poranek letni, zobaczył dwoje małych dzieci jeszcze żywych. Siedziały w piasku drogi i przesuwały po nim jakieś patyczki. Zatrzymał się przy nich i zapytał:
– Co tu robicie, dzieci? I otrzymał odpowiedź:
– My się bawimy w palenie Żydów.
[Zofia Nałkowska, „Medaliony”, Wydawnictwo Siedmioróg, Wrocław 2005, s. 60-61]
Bibliografia
- Cabre Jaume, „Wyznaję”, Przeł. Anna Sawicka, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2013.
- Kertesz Imre, „Los utracony”, Przeł. Krystyna Pisarska, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2002.
- Nałkowska Zofia, „Medaliony”, Wydawnictwo Siedmioróg, Wrocław 2005.
- Smith Lyn, „Holokaust. Prawdziwe historie ocalonych”. Przeł. Anna Puziewicz, Wydawnictwo RM, Warszawa 2011.
- Witkowski Józef, „Hitlerowski obóz koncentracyjny dla małoletnich w Łodzi”, Wydawnictwo Ossolineum, Wrocław 1975.