Alicja po drugiej stronie lustra (2016)
Robert Birkholc
Reż. James Bobin
Data premiery: 26 maja 2016
Tytuły wyprodukowanych przez wytwórnię Disneya filmów „Alicja w Krainie Czarów” (2010) i „Alicja po drugiej stronie lustra” (2016) mogą być mylące. Wysokobudżetowe dzieła fantasy, łączące technikę animowaną z żywym planem, niewiele mają bowiem wspólnego ze słynnymi dziewiętnastowiecznymi książkami Charlesa Dodgsona, piszącego pod pseudonimem Lewis Carroll. Motyw przejścia bohaterki do baśniowej rzeczywistości pozostaje ten sam, ale konwencja, problematyka i fabuła opowieści są zupełnie inne. Nawet Alicja (Mia Wasikowska) nie jest już siedmioletnim dzieckiem, lecz niepokorną dziewiętnastolatką, wchodzącą w dorosłe życie. Aktualizacja klasyki jest potrzebna, szkoda tylko, że reżyser „Alicji w Krainie Czarów” Tim Burton, nie tyle twórczo zmodyfikował oryginał, ile zamienił go w rozbuchane wizualnie, lecz martwe widowisko. Wydawało się, że skoro fantastycznego świata nie potrafił ożywić sam Burton, nie uda się to również twórcy sequela, Jamesowi Bobinowi, znanemu przede wszystkim z realizacji pełnometrażowej wersji „Muppetów”. „Alicja po drugiej stronie lustra” wydaje się jednak pod wieloma względami znacznie ciekawsza od pierwszej części filmowej dylogii.
Alicja z najnowszych filmów Disneya to energiczna i pomysłowa dziewczyna, która nie odnajduje się w sztywnej i skostniałej strukturze społecznej dziewiętnastowiecznej Anglii. W finale dzieła Burtona bohaterka powracała z Krainy Czarów do rzeczywistości i odrzucała zaręczyny bufonowatego i pozbawionego wyobraźni lorda Hamisha (Leo Bill). Alicja mogła zapewnić sobie dostatnie życie w arystokratycznej rodzinie, ale wolała kontynuować drogę zmarłego ojca, wielkiego przedsiębiorcy, żyjącego zgodnie z dewizą, że nic nie jest niemożliwe – i wyruszyła w podróż do Chin. Sequel filmu zaczyna się podczas powrotu dziewczyny z Azji, kiedy statek zostaje zaatakowany w Cieśninie Malakka przez piratów. Dzięki odwadze i inteligencji kapitana – czyli samej Alicji – udaje się uniknąć katastrofy, jednak problemy nie kończą się wraz z dopłynięciem do Anglii. W czasie nieobecności córki matka popadła w długi i wydaje się, że jedynym wyjściem z beznadziejnej sytuacji jest sprzedaż statku Hamishowi. Zrozpaczona Alicja nie wie, co robić i po raz kolejny ucieka do baśniowego świata, tym razem nie przez króliczą norę, ale – lustro.
W Kranie Czarów zobaczymy postaci, które znamy z pierwszej części: pociesznych bliźniaków Dyludyludiego i Dyludyludama (Matt Lucas), zwariowanego Kapelusznika (Johny Depp), znikającego Kota, czy znanego z ciętego języka Absolema. Choć Alicji udało się podczas poprzedniej wizyty przywrócić porządek w baśniowym świecie, kraina znowu pogrążyła się w smutku. Wszystko za sprawą Kapelusznika, który dowiedziawszy się, że jego zaginiona przed wielu laty rodzina być może jeszcze żyje, zamknął się w swoim domu w kształcie kapelusza i myśli wyłącznie o tym, jak odnaleźć bliskich. Alicja, przekonana, że krewni załamanego mężczyzny już dawno zmarli, znajduje tylko jedno rozwiązanie: postanawia, że wykradnie Czasowi (Sacha Baron Cohen) chronosferę i przeniesie się w przeszłość, by zapobiec wydarzeniom, które doprowadziły do tragedii. Aby odnaleźć przyczyny zniknięcia bliskich przyjaciela, bohaterka będzie musiała podróżować coraz dalej wstecz. Jak się okaże, rodzina Kapelusznika nie zaginęłaby, gdyby nie konflikt pomiędzy dwiema siostrami, Białą (Anne Hathaway) i Czerwoną (Helena Bonham Carter) Królową, który rozpoczął się już w ich dzieciństwie. Pytanie tylko, czy bieg czasu można jakoś zmienić?
Charles Dodgson, z zawodu matematyk, wzbogacił fabułę powieści o Alicji rozmaitymi problemami logicznymi i filozoficznymi, które spotkały się z zainteresowaniem tak wybitnych osobistości, jak James Joyce czy Ludwig Wittgenstein. To, co stanowiło największą wartość książek, nie znalazło się w filmie Tima Burtona, w którym głębia paradoksów została zastąpiona głębią 3D. Refleksje bardziej ogólnej natury pojawiają się natomiast w „Alicji po drugiej stronie lustra” Bobina, choć mają inny charakter niż w powieściach Dodgsona. Twórców sequela interesuje przede wszystkim zagadnienie czasu, który zostaje spersonifikowany w postaci zagadkowego jegomościa, zamieszkującego w mrocznym zamczysku-zegarze.
Określenie „czas” funkcjonuje w dziele Bobina jako abstrakcyjne pojęcie, ale też jako nazwa własna konkretnej postaci, co staje się punktem wyjścia do wielu zabawnych dialogów, opartych na grze językowej z takimi zwrotami, jak „być na czasie”, „ścigać się z czasem” czy „poświęcić komuś trochę czasu”. Jest to całkowicie zgodne z duchem książkowego oryginału, wypełnionego lingwistycznymi zabawami. Na uznanie zasługuje także wizualna reprezentacja chronosu. Podwładnymi Czasu są niewielkie i, wydawałoby się, bezbronne, zmechanizowane istoty zwane Sekundami, które potrafią się łączyć, tworząc większe i znacznie groźniejsze jednostki – Minuty. Wbrew pozorom, wątki związane z czasem nie są jednak wyłącznie pretekstem do zaprezentowania efektów specjalnych i można z nich wyłuskać pewne przesłanie. Próbując pomóc Kapelusznikowi, Alicja kradnie chronosferę i zanurza się w coraz dalszej przeszłości. Ingerencja dziewczyny w dawne wydarzenia niewiele jednak ostatecznie zmienia. Bohaterka pojmie jedną ważną rzecz: nie da się odwrócić przeszłości, ale można z niej wyciągnąć pewne wnioski.
„Alicja po drugiej stronie lustra” przedstawia kolejny etap ewolucji wchodzącej w dorosłość dziewczyny. W pierwszej części dylogii Alicja dzięki pobytowi w Krainie Czarów zyskiwała niezależność, pewność siebie i siłę. Na początku sequela bohaterka dumnie wchodzi na bal do pałacu Hamisha, nie dość, że niezaproszona, to jeszcze ubrana w kolorową suknię przywiezioną z Chin, i domaga się, by dawny narzeczony, a zarazem właściciel firmy handlowej, finansował jej kolejną podróż. Alicja otwarcie sprzeciwia się skostniałemu światu mężczyzn i w niczym nie przypomina nudnych, ograniczonych i uległych matron z brytyjskiej socjety. Druga wyprawa do Krainy Czarów nie stępi odwagi i kreatywności bohaterki, ale nauczy ją jednak pewnej pokory. Alicja zrozumie, że pycha nie popłaca i czasem trzeba iść na pewne ustępstwa, aby nie stracić bliskich.
Produkcja Disneya to przede wszystkim sprawnie zrealizowane kino rozrywkowe. Duże wrażenie robi zwłaszcza strona wizualna filmu: sugestywna kolorystyka oraz świetne wykorzystanie technik animacyjnych i efektów 3D. Niestety, podobnie jak w przypadku dzieła Burtona, oglądając „Alicję”, można odczuć pewien przesyt spowodowany nadmiarem atrakcji. Przesłanie filmu gubi się, zdominowane przez efektowne (a czasem efekciarskie) sztuczki techniczne. Podczas omawiania dzieła Bobina w szkole warto wydobyć te wątki, które mogą umknąć uczniom podczas seansu. Jaki jest finał wyścigu bohaterki z czasem? Co Alicja wynosi ze swojej przygody? Jaka jest relacja pomiędzy Krainą Czarów a rzeczywistością? Interpretując znaczenia filmu, warto odwołać się do utrwalonej w kulturze symboliki lustra. Na przykładzie „Alicji” warto także zastanowić się, w jaki sposób o abstrakcyjnych pojęciach, takich jak czas, można opowiadać za pomocą baśniowej konwencji.