Cudowne dzieci Hollywoodu
Kinga Dyndowicz
Historia kina składa się z niezliczonych przykładów młodocianych gwiazdorów, którzy w miarę upływu lat i osiągnięcia dorosłości odeszli w zapomnienie. W zbiorowej wyobraźni już na zawsze pozostali cudownymi dziećmi. Ta sama historia powtarza się od pokoleń, niemal od samego początku istnienia kinematografii. Jackie Coogan, partner Charliego Chaplina z niemego filmu Brzdąc z 1921 roku, nigdy później nie osiągnął takiego sukcesu. Podobnie Tatum O’Neal, która w 1973 roku znakomicie debiutowała w Papierowym księżycu Petera Bogdanovicha u boku swojego ojca Ryana.
Bolesna problematyka starzenia się gwiazd kina i ich odchodzenia w niepamięć jest ciągle aktualna. I na tyle ważna, że stała się przedmiotem autotematycznej refleksji. Wystarczy wspomnieć genialny dramat psychologiczny Co się zdarzyło Baby Jane z 1962 roku. Jego główna bohaterka to starzejąca się hollywoodzka aktorka. Jane Hudson była jako dziecko wielką gwiazdą kina. Kilka dekad później ciągle żyje w świecie iluzji. Od lat nie gra w filmach i nie potrafi pogodzić się z upływem czasu. Obraz Roberta Aldricha w pewnym sensie przypomina Bulwar Zachodzącego Słońca Billy’ego Wildera, a wielka kreacja Bette Davis jest analogiczna do bohaterki granej przez Glorię Swanson.
Przykłady, które przywołałam, dotyczą filmów z przeszłości, ale czy współcześnie aż tak wiele się zmieniło? Mam wrażenie, że zmieniły się wyłącznie nazwiska. Na naszych oczach wyrosły kolejne gwiazdy i tylko niektóre z nich kontynuują swoje filmowe kariery jako osoby dorosłe. Jednym z najbardziej interesujących przykładów może być tutaj kariera Daniela Radcliffa – Harry’ego Pottera z ośmiu ekranizacji bestsellerowych powieści J.K. Rowling. Radcliffe ma dzisiaj 28 lat i mimo wielu prób, nie odniósł jak na razie spektakularnego sukcesu jako aktor dorosły. Jego kolejne kreacje to ciągle jeszcze reminiscencje występów w roli młodego czarodzieja. Radcliffe zdecydowanie bardziej potrzebuje dziś ról w kinie realistycznym niż w takich filmach, jak Kobieta w czerni czy Victor Frankenstein. Co ciekawsze, najlepszą rolą adresowaną do dojrzałego odbiorcy stała się dla Radcliffa kreacja w sztuce teatralnej Equus na podstawie Petera Shaffera. Teatralny debiut młodego aktora miał miejsce dokładnie 10 lat temu, w 2007 roku. Właśnie wtedy, na oczach całego świata słynny chłopiec stał się mężczyzną.
Spektakl, który zagościł na deskach West Endu pod koniec lutego 2007 roku opowiadał historię Alana Stranga. Chłopaka trafiającego do psychiatry po okaleczeniu kilkunastu ukochanych koni. Jednak nie tematyka sztuki okazała się najbardziej kontrowersyjna. Nietypowa rola wymagała bowiem od gwiazdora pojawienia się na scenie nago. Wprawiło to w konsternację zarówno producentów Pottera ze studia Warner Bros., jak i całe rzesze fanów młodego czarodzieja. Wszyscy uznali, że decyzja ta wpłynie bardzo niekorzystnie na wizerunek uwielbianego i nieskazitelnego Harry’ego. Przypominam, że aktor ciągle jeszcze związany był wówczas kontraktem z Warnerem, a na ekranach kin gościła piąta część filmu. Jednak wszelkie wątpliwości wynagrodziły Radcliffowi entuzjastyczne recenzje krytyków teatralnych. Official London Theatre Guide uznał kreację w Equusie za odważną i pozostawiającą niezatarte wrażenie. Co najważniejsze, otwierającą młodego ambitnego aktora na dialog z dorosłym widzem. Przyjęciem tak trudnej roli Radcliffe udowodnił wówczas dojrzałość i umiejętność przewidywania przyszłości. Zupełnie jakby miał świadomość, że rola Pottera w pewnym momencie zacznie go ograniczać.
A jak było z innymi dziecięcymi aktorami? Cudownym dzieckiem pozostał już na zawsze Macaulay Culkin (ur. w 1980 r.), niezapomniany Kevin sam w domu z filmów Chrisa Columbusa. Był największą dziecięcą gwiazdą lat 90. Wystarczy wspomnieć, że za role w familijnych przebojach Synalek oraz Richie Milioner otrzymał w sumie 13 milionów dolarów. Co ciekawsze, we wspomnianym The Good Son z 1993 roku Culkin zerwał ze swoim dotychczasowym wizerunkiem „słodkiego chłopczyka”. Wcielając się w psychotycznego dziesięciolatka, pragnącego śmierci rodziny i przyjaciół, ujawnił potencjał, który odpowiednio rozwijany mógł zaowocować w przyszłości, co nigdy nie nastąpiło. Ale w Synalku mogliśmy podziwiać jeszcze jedno niezwykłe hollywoodzkie odkrycie. Elijah Wood (ur. w 1981 r.) od początku miał tę przewagę nad Macaulayem, że równie często pojawiał się na ekranie w obrazach adresowanych do dorosłej widowni. Najbardziej spektakularny przykład to znakomita rola w dramacie Paradise u boku Melanie Griffith i Dona Johnsona. Wood grał ośmiolatka, który odwiedza w wakacje dawnych znajomych swojej matki, wyobcowane małżeństwo, naznaczone tragicznym wypadkiem sprzed lat – nagłą śmiercią trzyletniego synka. Niepostrzeżenie, dzięki małemu Willardowi, bohaterowie na nowo uczą się miłości, akceptacji goryczy życia, wzajemnego przebaczania i zrozumienia.
Raj nie był jedynym obrazem, w którym Wood był uczestnikiem rodzinnego dramatu. Kilka lat później z powodzeniem partnerował Kevinowi Costnerowi, wcielającemu się w rolę zniszczonego wojną weterana z Wietnamu w obrazie The War. Elijah Wood od samego początku dorastał razem ze swoimi ekranowymi bohaterami. W bolesnym dla wielu nastolatków okresie dojrzewania ani na chwilę nie przestał grać. Podobnie zresztą jak Radcliffe napotkał w pewnym momencie przeszkodę, która na kilka lat zdeterminowała jego ekranowy wizerunek. Niełatwo było zerwać ze stereotypem szlachetnego i prawego Froda Bagginsa z trylogii Władca Pierścieni Petera Jacksona. Na szczęście dzisiaj ten etap kariery Elijah Wood ma już za sobą.
Mnożące się przykłady fascynujących karier na samym życiowym starcie dopełnia Haley Joel Osment (ur. w 1988 r.) i bezprecedensowy przypadek wyróżnienia chłopca nominacją do Oscara w kategorii Najlepszy aktor pierwszoplanowy. Nominacje do najbardziej prestiżowych nagród światowego przemysłu filmowego były owocem niezwykłej roli w Szóstym zmyśle debiutującego w Hollywood M. Knight Shyamalana. Obraz miał premierę w 1999 roku. Oglądany po latach, ciągle robi niesamowite wrażenie. Z rzadko spotykaną w dzisiejszym kinie psychologiczną prawdą Osment ukazał dramat chłopca dźwigającego ciężar nadprzyrodzonego daru. Ciężar straszliwy. Na fali popularności Szóstego zmysłu pojawił się w jeszcze kilku dramatach potwierdzających skalę jego niezwykłego talentu. Wątkiem polskim był udział w koprodukcji Boże skrawki Yurka Bogayewicza, gdzie Osment grał rolę żydowskiego chłopca ukrywanego przez nazistami w katolickiej rodzinie. Ale najbardziej wzruszył rolą robota w A.I. Sztucznej inteligencji. Steven Spielberg, opowiadając futurystyczną historię, wykorzystał klasyczny motyw Pinokia. Sztucznego chłopca marzącego o byciu człowiekiem i doznawaniu miłości rodziców. Chłopca skazanego na przekleństwo wiecznego trwania…
Haley Joel Osment, Daniel Radcliffe czy Elijah Wood to bohaterowie i indywidualne historie bez zakończenia. Młodzi aktorzy ciągle jeszcze mogą nas zaskoczyć. Z pewnością nie zrobi tego Macaulay Culkin, którego decyzje wydają się nie mieć nic wspólnego ze światem kina. I jako widzowie musimy to uszanować. Powinniśmy bowiem pamiętać, że każdy z nas ma prawo wybrać własną drogę. Mamy też prawo do poszukiwań tej właściwej. Tym bardziej, że nikt z nas nie ma sprawdzonej recepty na sukces, spełnione życie, właściwe decyzje. Nie ma też obiektywnej definicji sukcesu. Możemy natomiast być pewni, że każdy ze wspomnianych aktorów zdążył się przekonać, iż cienie i blaski sławy wydają się koegzystować.