Mali mężczyźni (2016)
Reż. Ira Sachs
Hanka Arend, Maciej Dowgiel
Hanka: Tym razem zapraszamy na „męskie kino”. I bynajmniej nie chodzi o twardzieli na ekranie, bijatyki i pościgi samochodowe. Męskie — bo opowiedziane z perspektywy młodych (trzynastoletnich) i trochę starszych mężczyzn. Nie oznacza to oczywiście, że na seansie Panie nie są mile widziane — są. To film o trudnym okresie dorastania, kiedy to już nie jest się dzieckiem ale jeszcze nie jest się dorosłym. Film, który stawia przed widzem wiele pytań. Między innymi o rolę ojca w domu. Stereotypowo, to mężczyzna „utrzymuje” swoją rodzinę. A co się dzieje kiedy rodzice zamieniają się rolami i to kobieta zarabia więcej? Jak sobie z tym radzi mężczyzna? Czy mężczyzna może być wrażliwy i zagubiony? Czego uczy swojego syna? To wszystko w tle. Główny wątek stanowi historia chłopięcej przyjaźni wystawionej na próbę przez zawiłości finansowe rządzące światem dorosłych.
Jacob, który wraz z rodzicami wprowadza się do domu odziedziczonego po zmarłym dziadku — raczej zamknięty w sobie, wrażliwy chłopak, który niełatwo nawiązuje relacje z rówieśnikami, ale za to lubi rysować — zaczyna przyjaźnić się z Antonio, który na zasadzie przeciwieństwa, ma sporą grupę znajomych, kopie piłkę i chciałby zostać aktorem. To, co chłopaków łączy, to ich artystyczne dusze, spotkania teatralne i wspólne marzenie o liceum LaGuardia, które ukończył, między innymi, Robert De Niro. Ale życie nie zawsze układa się po naszej myśli. Na szczerej przyjaźni zaczynają pojawiać się pierwsze rysy. Rodzice Jacoba i matka Antonia (wynajmująca u nich pomieszczenie na sklepik) wikłają się w konflikt dotyczący opłaty za lokal. Obie strony mają swoje racje, z których nie chcą rezygnować. Na początku mali mężczyźni dzielnie i dość ostentacyjnie radzą sobie z zaistniałą sytuacją, wychodząc z założenia, że: Nasi rodzice zamieszani są w sprawy finansowe. Coś się popsuło i teraz wyżywają się na nas. Ale konflikt przybiera na sile, żadna ze stron nie chce zrozumieć drugiej, żadna nie zamierza ustępować…
Konflikty stanowią nieodłączną część naszego życia. Nie zawsze dadzą się rozwiązać tak, żeby wszyscy byli zadowoleni. Film przygotowuje młodych ludzi do prawdziwego życia, w którym pewnie niejednokrotnie będą zadawać sobie pytanie: walczyć czy współpracować? Ponosimy konsekwencje każdej podjętej decyzji i każdego wyboru. Dotyczy to też naszych bohaterów.
Dorastanie kojarzy nam się z sytuacjami, w których to dzieci stwarzają problemy swoim rodzicom. A co kiedy to rodzice sprawiają kłopoty swoim dzieciom? Jedna z najtrudniejszych rzeczy gdy jest się dzieckiem, to zrozumienie, że twoi rodzice to też ludzie, popełniają błędy, starają się robić to, co słuszne — mówi ojciec Jacoba. I chłopcy starają się zrozumieć: jeden wspiera swoją matkę, drugi akceptuje decyzję rodziców. A co z przyjaźnią? No cóż… Nasz bohater Jacob idzie swoją drogą, rysuje, realizuje swoje marzenia. Duża w tym zasługa ojca, który wierzył w swego syna i mówił mu o tym. Uczył o tym, jak ważna w życiu jest równowaga, że trzeba wiedzieć kiedy się uprzeć, a kiedy odpuścić. Więź ojca z synem to szczególna więź. Nie ma drugiej takiej!
Dla rodziców ten film to również powrót do dzieciństwa „na podwórku”. Spotkania i rozmowy z przyjaciółmi, rolki, gra w piłkę, hobby, imprezki — i wszystko w świecie realnym, a nie wirtualnym.
Ale przede wszystkim to film na majówkę dla ojca z synem.
Maciek: Podczas oglądania filmu Iry Sachsa Mali mężczyźni, natrętnie męczyła mnie melodia piosenki Kazika Staszewskiego pt. Jeszcze Polska… Szczególnie trzy ostatnie wersy trzeciej zwrotki: O czym chciał powiedzieć pisarz? — pyta pani od polskiego | Chciał pokazać nierówności kapitalizmu wczesnego | To bogaci i biedni, bogaci i biedni, bogaci i biedni. Kazik opisuje w niej ekonomiczne konsekwencje przełomu 1989 roku w Polsce. Piosenki, mimo że mogłaby stanowić uniwersalny komentarz do filmu, z dziećmi ze szkoły podstawowej nie powinno słuchać się ze względu na obyczajową drastyczność i wulgarny język. Jednak te nierówności (niekoniecznie wynikające z konkretnego systemu gospodarczego), podział na bogatych i biednych to jeden z ważniejszych tematów, jakie warto poruszyć w rozmowach z dzieckiem po seansie Małych mężczyzn.
Świat dorosłych w filmie Sachsa to świat finansów umożliwiających codzienny byt — brzmi banalnie. Jednak nie do końca tak jest. Mali mężczyźni to Jake Jardine i Tony Calvelli – pierwszy pochodzi ze średniozamożnej rodziny z klasy średniej, drugi jest synem samotnej emigrantki z Chile. Jake należy do rodziny posiadającej nieruchomość mieszkalno-usługową, Tony i jego matka wynajmują od Jaride’ów lokal na sklep i jednoosobową pracownię krawiecką. Chłopców łączy prawdziwa, męska przyjaźń. Wspierają się w swych działaniach, wspólnie planują wybór szkoły. W końcu razem próbują stawić opór sytuacji, w której pieniądze doprowadziły do konfliktu pomiędzy ich rodzinami. Metodą sprzeciwu jest milczenie…
Niestety, tam gdzie pojawia się kasa, zazwyczaj kończy się przyjaźń. Trudno zrozumieć to zarówno młodym bohaterom filmu, jak i dzieciom przed ekranami. Dysproporcje ekonomiczne, zawsze związane z nierównościami społecznymi, istnieją i istniały we wszystkich systemach, choć czasami bywają mniej lub bardziej zakamuflowane. Dzieci uczą się w tych samych szkołach, bawią się na tych samych podwórkach, przesiadują na tym samym Facebooku. A jednak… Jedni mają szansę na korepetycje i dodatkowe zajęcia u wziętych profesorów, inni – ze względów ekonomicznych – nie. Jedni bawią się na Karaibach, inni przed blokiem. Nierówności wciąż istnieją i być może warto tę prawdę uświadamiać młodym ludziom. Może pozwoli to zahamować roszczeniową postawę niektórych młodych ludzi i ich oczekiwania, trudne przecież do zaspokojenia przez mniej zamożnych rodziców. A może przyczyni się do wzmocnienia przeświadczenia o konieczności walki o lepszy byt, w której nikt nie może nas zastąpić? Uświadomi, że tam gdzie zaczyna się interes, zazwyczaj kończy się przyjaźń? W końcu przekona, że mezalians, jako zjawisko społeczne, wcale nie został zapomniany wraz z twórczością Elizy Orzeszkowej, Heleny Mniszkówny i Jane Austen. Funkcjonuje i… być może ma się lepiej niż niegdyś.
Oglądając ten film z młodym człowiekiem, który stoi przed wyborem swej życiowej kariery zawodowej, a planuje związać ją z działalnością artystyczną, można zastanowić się nad konsekwencjami takiej decyzji (poniekąd także przecież natury ekonomicznej). Marzenia o byciu wielkim artystą tylko czasem się spełniają. Poza tym potrzebny jest silny charakter, niezłomność w dążeniu do celu, odporność na stres, a także umiejętność odpuszczenia w mniej ważnych kwestiach. Ojciec Jake’a mówi o tym wprost. I tu znowu w głowie rozbrzmiewa niezbyt optymistyczna nuta, pozornie nieprzystająca, a jednak… I tym razem Kazik (na żywo) z utworem Las Maquinas de la Muerte: Bo artysta syty nie ma nic do powiedzenia | Chce picia i jedzenia, nie chce nic zmieniać | Artysta głodny jest o wiele bardziej płodny…