Selma (2014)
Anna Kołodziejczak
Reż. Ava Duvernay
Data premiery: 10 kwietnia 2015
„Selma” i „Malcolm X”
Pewnie wielu kinomanów pamięta (a jeśli nie, to zdecydowanie warto wrócić do tego tytułu) „Malcolma X” Spike’a Lee (1992). Jest to filmowa biografia radykalnego w swoich poglądach bojownika o równouprawnienie czarnej ludności w USA. Tytułową rolę w tym filmie gra Denzel Washington. Dzięki jego znakomitemu (czasem oszczędnemu, czasem brawurowemu) aktorstwu widz śledzi z wielkim zainteresowaniem wiarygodną przemianę Malcolma Little, chłopaka z prowincji, spragnionego uroków „wielkiego świata”, w okrutnego, szalonego gangstera, a następnie, pod wpływem nauk islamu, w religijnego bojownika oddanego sprawie równouprawnienia Murzynów. Film zrobiony przez utalentowanego czarnoskórego reżysera jest szczery i odważny w ocenie minionych wydarzeń, a postać głównego bohater nie jest w nim gloryfikowana, co stanowi pokusę dla wielu twórców filmowych biografii, ale odtworzona z dużym autentyzmem psychologicznym. Lata „służby publicznej” Malcolma X, to czas pełen drobnych sukcesów, płomiennych mów, ale i rozczarowań. To dla niego okres podejmowania nie tylko właściwych decyzji – samodzielnych, a także wynikających z manipulacji szefów organizacji Nation of Islam, cynizmu, niebezpiecznego radykalizmu poglądów, osamotnienia… Ot, wielka polityka: swoiste prawa, różne racje, wiele osobistych interesów. I pojedynczy człowiek pozostawiony własnym wyborom. Potem rozliczany z nich przez ludzi i historię.
„Malcolm X” powracał przez cały czas oglądania „Selmy”. Ta sama problematyka związana z jednostką uwikłaną w historię, ten sam burzliwy czas (film pokazuje historyczne wydarzenia: od momentu, kiedy w 1964 r. Marin Luther King odbiera pokojową Nagrodę Nobla do marszu z Selmy do Montgomery, który odbył się w marcu 1965 r., a przygotowany został przez Ruch na Rzecz Swobód Obywatelskich), bohaterowie obu filmów znali się dobrze, istniał pomiędzy nimi konflikt na tle stosowania/nie stosowania przemocy w walce o równouprawnienie czarnych obywateli (postać Malcolma pojawia się także na krótko w „Selmie”). Zimny, stalowy Malcolm X i spokojny, rozważny doktor Martin Luther King. Z tym, że „Malcolm X” skupiał się na postaci głównego bohatera, osadzając go w konkretnej sytuacji społeczno-politycznej, natomiast „Selma” jest filmem o wielu ludziach. O poszczególnych losach i postawach wobec problemu dyskryminacji rasowej. O narodzie amerykańskim, którego znaczną grupę stanowią Afroamerykanie, jak mówią bohaterki filmu, potomkowie założycieli pierwszych cywilizacji, ci, którzy przeżyli wielomiesięczne podróże przez oceany, ci, w których żyłach płynie krew odważnych ludzi.
Jednak w „Selmie” We, the People, to nie tylko Murzyni, to ludzie sprawiedliwi i bogobojni. Mieszkańcy Ameryki – bez względu na kolor skóry. Ci, którzy rozumieją i czują, na jakich wartościach ten kraj został ufundowany i co jest jego największą siłą. Przewodzi im znający uwarunkowania polityczne i społeczne pastor baptysta, socjolog z doktoratem, wierny mąż swojej żony, ojciec dzieciom, człowiek elegancko ubrany i o świetnych manierach. Z własnego wyboru poświęcający się dla Sprawy. Równy partner w dialogu z prezydentem Johnsonem. Dżentelmen ucieleśniający marzenie o mężu opatrznościowym czarnej Ameryki. Kieruje ruchem walki o równouprawnienie non violence, stosując bierny opór, marsze i manifestacje pokojowe. Jest nieugięty w swoim dążeniu do poprawy sytuacji czarnych obywateli. Rozumie, że prawo wyborcze jest jednym z głównych kół zamachowych zmian. W odróżnieniu od Malcolma X wie, że przelana krew ludzi stanowi granicę, której nie wolno przekraczać, a swoje decyzje powierza boskiej opatrzności. Właśnie jego marzenie, sen o równości i sprawiedliwości ludzi spełnia się.
Amerykański sen
„Selma” jest obrazem wyreżyserowanym przez Afroamerykankę Avę DuVernay. To istotne, bo filmy poświęcone podobnej tematyce, ale tworzone przez białych (np. filmy S. Spielberga „Amistad” czy „Kolor purpury”), prezentują zupełnie inne spojrzenie na problemy rasowe. Operują wieloma schematami dotyczącymi ekranowej prezentacji murzyńskich bohaterów, a także traktują problemy rasowe z pobłażliwością, która przystoi ojcu sprawiedliwemu, mądremu, stojącemu ponad zagubionymi „dziećmi”. W ujęciu białych, tym nieomylnym ojcem dla Murzynów jest właśnie biały człowiek (warto przeczytać na ten temat artykuł: Tomasz Jopkiewicz, Koszmar to tylko sen, „Kino”, 4/2015).
„Selma” to film o wielkim Amerykaninie. O przywódcy narodu, który respektuje najistotniejsze dla niego wartości. To w jakimś sensie film „ku pokrzepieniu serc”, podnoszący morale i przypominający o pryncypiach w dobie walki z terroryzmem, wielką Rosją i kryzysem ekonomicznym. To film mówiący o chwale Ameryki, momentami podniosły i wzruszający, jak oscarowy utwór „Glory”. W wielu recenzjach pojawia się zarzut pod adresem twórców, że „Selma” została skrojona na miarę Oscara. A może na miarę jedności i świadomości amerykańskiego społeczeństwa?
Jedna scena
Jest w filmie scena, jedna z pierwszych. Bohaterka grana przez Oprah Winfrey po raz kolejny wchodzi do biura rejestrującego wyborców. Decyzja co do przyznania jej prawa do głosowania zależy od mydłkowatego, złośliwego urzędniczyny. Mimo znakomitej znajomości konstytucji oraz ordynacji wyborczej, znowu uzyskuje odpowiedź odmowną. Z wielką godnością, ale i ogromnym, przytłaczającym ją żalem kobieta odchodzi. Widzimy ją w kolejnych scenach, jak przyłącza się do pokojowych manifestacji, w trakcie których zostaje pobita przez policję.
Trudno uciec od zestawiania Annie Lee Cooper z Oprah Winfray. Zmieniły się czasy, Oprah jest miliarderką i dziennikarką prowadzącą talk-show telewizyjny, zaliczany do najbardziej znanych w USA. To kobieta, która może w USA wszystko. Jej siłą i trampoliną do sukcesu były nie tylko osobiste predyspozycje, ale także sprzyjające okoliczności społeczne. Jednak kiedy przypominamy sobie dramaty dziejowe, do których należała np. II wojna światowa, nieuchronnie powraca myśl o jednej chwili, która dzielić może każdą Oprah od każdej Annie Lee.
foto: filmweb.pl
foto: http://celebrityofficial.com/oprah-winfrey/http:/
Film w dużym stopniu nadaje się do wykorzystania w edukacji. Na zajęciach historii i społeczeństwa można zestawić postacie dwóch omawianych bojowników o wolność i równouprawnienie Afroamerykanów, pokazując plusy i minusy siłowych rozwiązań oraz biernego oporu i niestosowania przemocy. Warto połączyć postać pastora Kinga z sylwetkami Nelsona Mandeli czy Mahatmy Gandhiego. Można sięgnąć po film „Gandhi” Richarda Attenborough z 1982 r. lub „Mandela: Droga do wolności” Justina Chadwicka z 2013 r. Na zajęciach etyki można podjąć temat odpowiedzialności osób, które kierują społeczeństwami za grupę. Lekcję języka polskiego można poświęcić obrazowi osób rasy czarnej w literaturze, malarstwie i filmie, a na wiedzy o kulturze można mówić o wartościach, które są fundamentami zachodniej cywilizacji.