Pionierzy marzyciele (2015)

Maciej Dowgiel, Centralny Gabinet Edukacji Filmowej

Reż. Natalya Kudryashova

Data premiery: 11 grudnia 2015

„Uczyć się, uczyć i jeszcze raz uczyć”
– Lenin

„Lenić się, lenić i jeszcze raz lenić”
– Uczeń[napis na drzwiach toalety w jednej z łódzkich szkół, 1990 rok]

„Если любят труд ребята
Значит это oктябрята!”

„Jeśli dzieci kochają pracę,
to znaczy, że są oktabrystami (zuchami)!”[napis nad tablicą w klasie szkolnej bohaterów filmu]

„Pionierzy marzyciele” to film pod dwoma względami nietypowy. Po pierwsze, ze specyficznym, iście „unioeuropejskim” wizerunkiem współczesnych trzydziestolatków w „Putinowskiej” Moskwie i ich rzeczywistości, znanych z wielu ambitnych produkcji ze stolic kina europejskiego. Nie ma w „Pionierach…” tego, do czego przyzwyczaiło nas kino zza wschodniej granicy, czyli skrajnej nędzy lub ostentacyjnego bogactwa, reżimowego zniewolenia, rodzinnych patologii, krytyki systemu, manipulacji, których dopuszcza się władza, spokoju prowincji czy wielkiego dramatu człowieka (post)sowieckiego — w znaczeniu tradycji kulturowej — poszukującego swego miejsca w starej (nowej) rzeczywistości. Jest za to chłód obserwacji zwykłych ludzi, którzy nie zaakceptowali w stopniu dostatecznym, że dziecięce marzenia nie spełniły się w ich życiu… Po drugie, mamy w nim do czynienia z ocieplonym wizerunkiem czasów pierestrojki, w których dogorywa niegdyś silna i dumna wiara w idee towarzysza Lenina. Tego zaś widzowie z naszego kraju niemalże nie potrafią sobie wyobrazić, przede wszystkim ze względu na powszechnie przyjętą myślową kliszę o nowej Polsce po 1989 roku, w której wszystko jest lepsze, doskonalsze, sprawiedliwsze i uczciwsze niż w czasach „zgniłego socjalizmu”. Choć przecież dla wielu były to czasy życiowej prosperity, zdecydowanie wygodniejsze niż po przewrocie Okrągłego stołu, czasy dzieciństwa i młodości, które ze względu na swój charakter kojarzyć powinny się z beztroską i miłością. Ci, dla których „za komuny było lepiej”, zepchnięci zostali dziś do stereotypowych komedii o „czasach słusznie minionych” lub na margines współczesnego dyskursu społeczno-historycznego.

W „Pionierach marzycielach” mamy do czynienia z nowym obrazem Rosjan zakorzenionych w ich specyficznej kulturze uwarunkowanej historią i teraźniejszością. Oglądając film, pamiętajmy zatem, że nie został on stworzony w Polsce (czy w Europie Zachodniej), ale w Rosji, w kraju, w którym z sentymentem wspomina się władzę silnej ręki, a pomniki Lenina i Stalina upadają, by zaraz powstać jak wańka-wstańka targana podmuchami wiatrów historii. To zaś nas, współczesnych humanistów w pełni otwartych na inne tradycje i kultury, może jedynie dziwić; nie powinno szokować i „wołać o pomstę do nieba”.

Już sam tytuł wydaje się paradoksalny. Bo czy pionierzy, czyli dzieci należące do Wszechzwiązkowej Organizacji Pionierskiej imienia W.I. Lenina krzewiącej ideę komunizmu, mogą mieć marzenia? Jakie one mogą być, skoro wychowywani są na praworządnych obywateli określonego systemu, a zatem „mentalnie zniewoleni”? Można by powiedzieć: „jakie czasy, takie marzenia”. A jednak po chwili refleksji pojawia się zdziwienie. Okazuje się bowiem, że duch Związku Radzieckiego kreował pragnienia większe niż oferuje kapitalistyczno-korporacyjna Rosja. Wychowanie zgodnie z określonym systemem wartości ugruntowało w młodych ludziach potrzebę służenia swemu krajowi, a zatem także jego obywatelom. Dzieci pragną więc wymyśleć lek na nieśmiertelność, stać się wzorcowym „gierojem” odnoszącym rany na polu chwały czy tropicielem szpiegów działających na pohybel ukochanej ojczyźnie. Zadania, jakie sobie stawiają, są szczytne, godne pochwały. Polemiczna jest najwyżej idea, w imię której chcą je realizować. I tu właśnie pojawia się zasadniczy problem dzisiejszych trzydziestoletnich populus sovieticus (w rozumieniu ks. Józefa Tischnera, mniej zaś Leszka Kołakowskiego). Wychowani na wielkich przodowników Komsomołu, później Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, w dorosłym życiu w nowej Rosji zostali pozbawieni idei, w której imię mieli zostać bohaterami. Całkiem dobrze radzą sobie jako przedstawiciele klasy średniej — mają dochody, wykonują pracę: analityków politycznych, aktorek serialowych czy korporacyjnych sprzedawców towarów luksusowych, mają niezłe samochody, co prawda brakuje im pieniędzy na budowę domów, ale posiadają własne mieszkania. Mają też frustracje, nerwice i poczucie permanentnego niespełnienia. Choć osiągają codzienne sukcesy, brakuje im idei, dla której pracują. Choć żyją na dobrym poziomie materialnym, brakuje im codziennego bohaterstwa, do którego zostali przysposobieni oraz poczucia udziału we władzy (w tej dziedzinie życia, której poświęcili swe życie). Nie mogą pogodzić się z rolą drobnego trybiku w olbrzymiej maszynie korporacyjnej. W końcu ta zwyczajność negatywnie wpływa na ich samopoczucie (a więc także na poczucie własnej godności).

Film „Pionierzy marzyciele” powinni zobaczyć przede wszystkim nauczyciele, wykładowcy i studenci, którzy w przyszłości mają zamiar nauczać i wychowywać dzieci i młodzież. Odnajdą w filmie przestrogę przed zbytnim ideologizowaniem młodzieńczych marzeń i pragnień. Przed stawianiem im zbyt wysokiej poprzeczki osiągnięć, której nigdy nie będą w stanie przeskoczyć. Ostrzeżenie przed, co jest paradoksalne, nadmiernym humanizowaniem w imię szczytnej idei. Jeśli wziąć pod uwagę ten aspekt „Pionierów…”, po oczyszczeniu ich z uwarunkowań ideologicznych i kulturowych, jest to film o uniwersalnych prawdach wychowania i jego wpływach na dorosłe życie człowieka.

Film polecam do wykorzystania w ostatniej klasie szkoły ponadgimnazjalnej, do pracy z uczniami zainteresowanymi historią i przemianami społecznymi. Uczniów młodszych lub niezainteresowanych historią, kulturą bądź pedagogiką projekcja może szybko znudzić. Sprawdzą się zatem „Pionierzy…” na lekcjach historii i społeczeństwa oraz wiedzy o społeczeństwie. Na zajęciach języka polskiego (np. dla uczniów szczególnie zainteresowanych kulturą literacką i filmową) można przedstawić go jako kontekst dla osoby wzorowego pioniera Pawlika Morozowa, którego historię opowiada film Siergieja Eisensteina pt. „Łąki Bieżyńskie” (zrekonstruowany w latach 60.). Film może posłużyć też jako kontekst do wątku dziecka donoszącego na swojego rodzica w „1984″ George’a Orwella. Wątek dziewczynki, która przeżywa traumę, nosząc się z zamiarem donosu na własnego dziadka bimbrownika, jest przedstawiony w „Pionierach marzycielach” w sposób tyleż zabawny, co celowo przejaskrawiony, ukazany w manierycznym, Kafkowskim oniryzmie, co posłużyć może zaprezentowaniu formalnych i fabularnych autorskich sposobów ukazania sennej wizji rzeczywistości. Na zajęciach z historii sztuki, na podstawie obrazów budowli ukazanych w filmie, można wskazać cechy architektoniczne socrealistycznego monumentalizmu schyłkowej epoki Związku Radzieckiego.

Pani z Ukrainy (2002)
tytuł: „Pionierzy marzyciele”
gatunek: dramat
reżyseria: Natalya Kudryashova
scenariusz: Natalya Kudryashova
zdjęcia: Ruslan Gerasimenkov
produkcja: Rosja
rok prod.: 2015
dystrybutor w Polsce: Aurora Films
czas trwania: 116 min
Wróć do wyszukiwania