Dokąd zmierza Bilbo Baggins
„Hobbit: Niezwykła podróż” Petera Jacksona
Jadwiga Mostowska
Film pod tytułem „Hobbit: Niezwykła podróż” w reżyserii Petera Jacksona wszedł na ekrany w 2012 roku, a więc nieco ponad dekadę po tym, jak swą premierę miał pierwszy z trzech filmów będących adaptacją powieści fantasy „Władca Pierścieni” autorstwa J. R. R. Tolkiena. Zrealizowany w oparciu o chronologicznie wcześniejszą wobec „Władcy Pierścieni” powieść Tolkiena pod tytułem „Hobbit, czyli tam i z powrotem”, jest pierwszym z kolejnej serii aż trzech filmów, które razem stanowić będą swego rodzaju prequel wobec poprzedniej filmowej trylogii. Choć w tym wypadku literacki pierwowzór nie jest obszernym dziełem, a jedynie niezbyt pokaźnych rozmiarów książką, która postrzegana jest przede wszystkim jako lektura przeznaczona dla młodego czytelnika, także i tym razem widz otrzyma trzy filmy.
Ciąg dalszy nastąpi
Jako że „Hobbit: Niezwykła podróż” to ledwie pierwszy z trzech kolejnych filmów, które razem złożyć się mają na całość przygód Bilbo Bagginsa, zaś jego akcja odpowiada, mniej więcej, pierwszym dziewięćdziesięciu stronom literackiego pierwowzoru, próba analizy tego pojedynczego filmu może okazać się zadaniem trudnym. Ciężko bowiem z całą pewnością stwierdzić co twórcy filmowej wersji „Hobbita” zechcą zaprezentować widzom w kolejnych częściach i czy w świetle tego, co dopiero poznamy, podjęte dziś tropy interpretacyjne nie będą musiały zostać całkowicie odrzucone lub też istotnie zweryfikowane. Co więcej, biorąc pod uwagę, iż w pracy nad filmową adaptacją „Hobbita” autorzy scenariusza postanowili wykorzystać nie tylko samą powieść Tolkiena, ale także szereg innych dostępnych materiałów (na przykład dodatki do ostatniego tomu powieści „Władca Pierścieni”, zatytułowanego „Powrót króla”), można przypuszczać, iż w kolejnych filmach nowej serii pojawią się rozmaite elementy (sceny, postacie), których próżno szukać w samej tylko powieści „Hobbit, czyli tam i z powrotem”. Już zresztą w pierwszym filmie wyraźnie widać istniejące na płaszczyźnie fabularnej różnice pomiędzy utworem filmowym a jego literackim pierwowzorem. W filmie pojawia się, na przykład, postać orka Azoga oraz wątki z nim związane, odbywa się również zebranie Białej Rady z udziałem bohaterów, którzy nie występują na kartach „Hobbita” – Galadriela, Saruman. Jak można przypuszczać, owe zmiany służyć miały przede wszystkim zachowaniu jak najdalej idącej łączności pomiędzy filmami o hobbicie Bilbo a poprzednią trylogią. Miały też sprawić że widz, dzięki obu filmowym seriom, otrzyma bardziej całościowy i pełny ekranowy obraz tolkienowskiego świata.
Czy zatem w świetle tego, co już znane oraz tego, co jeszcze nieznane, analiza filmu „Hobbit: niezwykła podróż” jest dziś możliwa? Wydaje się że tak, albowiem można podjąć próbę takiej refleksji, poszukując interpretacyjnych tropów, które nie wymagają bezwzględnie wglądu w pozostałe części tej nowej trylogii. Interesującym tropem, który zdaje się w tych okolicznościach wciąż dobrze funkcjonować, może być potraktowanie pierwszego z nowych filmów Jacksona jako opowieści inicjacyjnej – jako utworu, którego bohater przebywa pierwszy, kluczowy etap swej podroży ku dojrzałości. Na trop ten zdaje się, do pewnego stopnia, wskazywać również literacki pierwowzór, powieść „Hobbit, czyli tam i z powrotem”. Jeśli bowiem spojrzeć ponad fantastycznym światem wykreowanym przez Tolkiena na kartach jego książki, okaże się że i tu mamy do czynienia z adresowaną do młodego odbiorcy opowieścią o dojrzewaniu oraz o tym, do czego owa dojrzałość na końcu zobowiązuje. Podróż powieściowego Bilba jest niczym innym jak drogą ku dojrzałości, podczas której bohater przełamuje swoje słabości, poznaje świat oraz samego siebie, przekonuje się czym się odwaga, przyjaźń, lojalność i współczucie. Kolejne etapy wędrówki Bilba i jego towarzyszy to kolejne fazy inicjacji – próby, którym zostaje poddany hobbit. Najważniejszą z nich zdaje się być spotkanie z Gollumem. Biblio i z tej próby wychodzi zwycięsko. Ratuje swoje życie, a jednocześnie życie darowuje. Wchodzi też w posiadanie magicznego Pierścienia, którego stanie się powiernikiem przez kolejne lata. Po spotkaniu z Gollumem hobbit Baggins jest już inną osobą. W kolejnych etapach podróży z marudera i outsidera przeradza się w lidera, od którego zależą ostatecznie nie tylko losy wyprawy krasnoludów, ale także przyszłość Śródziemia. To za jego sprawą udaje się zjednoczyć zwaśnione strony, toczące spór o bogactwa Samotnej Góry. Dzięki temu elfy, krasnoludy oraz ludzie łączą siły i wspólnie stają do walki w bitwie Pięciu Armii. Bilbo, choć mały i niepozorny, odegra więc – jak przewidział to Gandalf – niezwykle ważną rolę w historii całego fantastycznego świata Śródziemia. Nim jednak tak się stanie, hobbit musi przebyć długą drogę i pomyślnie przejść wszystkie próby, jakie przed nim stoją.
Powieść Tolkiena można zatem odczytywać nie tylko jako barwną historią z gatunku fantasy, jako swoisty wstęp do poznawania fantastycznego świata Śródziemia (z jego topografią, genealogią, językami, rasami oraz całą skomplikowaną mitologią). „Hobbit, czyli tam i z powrotem” to także utwór o charakterze inicjacyjnym, gdzie motyw podróży głównego bohatera służy ukazaniu jego osobistej przemiany. W taki sam sposób można odczytywać również pierwszy z trzech filmów Petera Jacksona. „Hobbit: Niezwykła podróż” to obraz drogi głównego bohatera, która prowadzi go aż do momentu, w którym staje się on jednostką dojrzałą, gotową do wzięcia na siebie odpowiedzialności. Takie spojrzenie na film Jacksona nie usuwa zatem z pola widzenia literackiego pierwowzoru, a jedynie przenosi nieco środek ciężkości z refleksji nad fantastycznym, jedynym w swoim rodzaju tolkienowskim uniwersum, w obszar rozważań mających swoje źródło w wątkach i motywach obecnych nie tylko w utworach z gatunku fantasy.
Motyw wędrówki, podróży – także jako swoistej inicjacji (wtajemniczenia) – jest w kulturze niezwykle popularny. W tekstach kultury, począwszy do czasów antyku, odnaleźć można różne wersje tego motywu – podróże przymusowe, wynikające z konieczności oraz te dobrowolne, rodzące się z potrzeby ducha; podróże realistyczne, fantastyczne oraz symboliczne. Wędrowcami są Odyseusz, Dante, Don Kichote, Guliwer, Mały Książe, Dorotka z „Czarnoksiężnika z Krainy Oz”, a także Holden Caulfield, bohater „Buszującego w zbożu”. W podróż udają się hipisi z filmu „Swobodny jeździec”, kelnerka i gospodyni domowa z filmu „Thelma i Louise” oraz tytułowy bohater „Forresta Gumpa”.
Powieść Tolkiena oraz film Jacksona wpisują się w ten szeroki nurt utworów, w których obecny jest temat wędrówki. Jej sensem jest nie tyle osiągnięcie celu podróży, ile to, co wydarza się w trakcie zmierzania do niego oraz wpływ tych doświadczeń na głównego bohatera, który na końcu owej drogi zwykle musi wykorzystać zdobyte doświadczenia i potwierdzić zmianę, jaka w nim zaszła. Mamy tu więc do czynienia z pewnym wariantem zarówno powieści („Hobbit, czyli tam i z powrotem”), jak i kina drogi („Hobbit: Niezwykła podróż”).
Od zera do bohatera
Pierwsza część filmowej trylogii „Hobbita” jest zarazem pierwszym etapem podróży Bilba w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie kim i jaki jestem. Dzięki temu, iż w filmie narratorem jest sam Bilbo, którego oglądamy (już jako starszego hobbita wraz z młodym Frodo, bohaterem z „Władcy Pierścieni”), w otwierających obraz scenach, nawet widz nie znający ani książek Tolkiena, ani poprzednich filmów Jacksona wie, że główny bohater powróci z niej zdrów i cały. Opowieść przedstawiona w „Niezwykłej podróży” kończy się w chwili, gdy uratowani przez orły bohaterowie filmu stoją w obliczu rozpoczęcia dalszego, o wiele trudniejszego etapu podróży. Tymczasem jednak dotychczasowe perypetie uczyniły z nich drużynę, zaś niepozorny Bilbo stał się pełnoprawnym jej członkiem. Hobbit wykazał się odwagą, sprytem i zaradnością, przełamał swoje słabości, a także udowodnił sobie i innym, jak wiele jest wart. Zyskał szacunek oraz akceptację krasnoludów, które dotąd odnosiły się do niego z rezerwą. Zamykając ten etap wędrówki Bilbo przebył pierwszy, kluczowy odcinek swej drogi ku dojrzałości. Jest zarazem gotowy na etap kolejny, w którym zarówno jego pozycja w grupie, jak i jego rola w całej opowieści stawać się będzie coraz istotniejsza.
Z początku zarówno książkowy, jaki filmowy Bilbo Baggins to kwintesencja drobnomieszczanina. Ceni wygodę, bezpieczeństwo, rutynę, nie pragnie sławy ani przygód, hołduje zasadzie „nie wychylać się”. A jednak także w nim tkwi gdzieś głęboko potrzeba, której on sam nie umie nazwać. To ona, na przekór zdrowemu rozsądkowi, każe mu porzucić wygody (ich symbolem jest chustka do nosa, której Bilbo zapomina zabrać, gdy w pośpiechu opuszcza swój dom) i wyruszyć w podroż w nieznane, w towarzystwie grupy krasnoludów i czarodzieja. Wędrówka ta na zawsze odmieni jego życie.
Zmiana, jaka zachodzi w filmowym Bilbo, jest tym wyraźniej widoczna, że w „Niebezpiecznej podróży” pojawiają się sceny i rozwiązania fabularne, które ową przemianę bohatera podkreślają, a zarazem nie znajdują swego odzwierciedlenia w literackim pierwowzorze. W filmie to właśnie Bilbo ratuje swoich nowych kompanów przed trollami, podejmując się „gry na czas” tak, aby świt, a wraz z nim wschodzące słońce zaskoczyło potwory i zamieniło je w głazy. To hobbit odważnie rzuci się do walki z orkiem, który zamierza skrócić o głowę Thorina przed chwilą powalonego przez Azoga. Jego waleczna postawa zadziwi orków oraz samego Azoga, którego Biblo także się nie ulęknie, zmobilizuje również do walki drużynę krasnoludów. Postawa Hobbita po raz kolejny uchroni grupę wędrowców przed niechybną śmiercią.
Trzeba również zwrócić uwagę, iż w filmie to nie tytułowy bohater, ale sam Gandalf, tuż po tym, jak sprytny Bilbo przechytrzył trolle, znajduje i wręcza Bagginsowi sztylet wykonany przez elfy. Sztylet posłuży małemu hobbitowi jako miecz, którym walczyć on będzie w obronie Thorina i którego ostatecznie nie użyje, by zgładzić nieszczęsnego Golluma. W ten sposób epizod ten nabiera dodatkowego znaczenia, staje się swego rodzaju symbolicznym momentem pasowania Bilba na „rycerza”. Dodatkowym podkreśleniem wagi tego momentu fabuły jest dialog pomiędzy Gandalfem a Bilbo, w którym czarodziej poucza hobbita, iż prawdziwą odwagą jest wiedzieć kiedy oszczędzić komuś życie, a nie je odebrać.
Poprzez ową modyfikację i dodany dialog scena ta łączy się w filmie bezpośrednio z kluczową dla losów głównego bohatera (mającą już swoje bezpośrednie źródło w literackim pierwowzorze), znakomitą sekwencją spotkania z Gollumem. Dzięki bystrości umysłu oraz sprytowi hobbitowi udaje się przechytrzyć stwora podczas gry w zagadki. Wiedziony współczuciem oraz naukami Gandalfa nie zabija go jednak, mimo iż ma ku temu sposobność.
Przywołane przykłady nowych, różniących film od literackiego pierwowzoru, rozwiązań fabularnych wskazują, iż w filmowej opowieści o przygodach hobbita jeszcze dobitniej i wyraźniej akcentowane są motywy związane z wędrówką głównego bohatera jako jego drogą ku dorosłości, odpowiedzialności oraz ważnym zadaniom, jakie zostaną przed nim postawione w przyszłości. „Hobbit: Niezwykła podróż” przedstawia widzowi Bilba jako bojaźliwego mieszczucha i żegna się z nim w momencie, gdy ów mieszczuch przerodził się w świadomie podejmującego ważne decyzje, odważnego członka drużyny zmierzającej na spotkanie Smauga.
Nowy film – sprawdzona formuła
Film „Hobbit: Niezwykła podróż” niewątpliwie różni się nieco w swym stylu oraz formie od bardziej mrocznej i monumentalnej filmowej trylogii „Władcy Pierścieni”. Ów lżejszy ton ma oczywiście swe źródło w charakterze literackiego pierwowzoru – utworu lżejszego, pogodniejszego w tonie. Jednak twórcom „Hobbita” bardzo zależało na zachowaniu łączności tego filmu ze zrealizowaną wcześniej trylogią. Ową łączność starali się osiągnąć nie tylko za sprawą zaproponowanych rozwiązań fabularnych, ale także poprzez pewne rozwiązania formalne i stylistyczne. Peter Jackson także w tym obrazie wprowadza – tam, gdzie jest to możliwe – obecny w poprzednich trzech filmach epicki rozmach. Widowiskowe sceny batalistyczne oraz szereg efektownych scen plenerowych, których tłem jest nowozelandzki krajobraz, realizowano w podobny sposób. Zwraca w nich uwagę przede wszystkim dynamiczna praca kamery (najazdy, odjazdy, panoramy). Patosu dodaje im ilustracyjna muzyka Howarda Shore’a, który był również kompozytorem muzyki do filmowej trylogii „Władca Pierścieni”. W „Hobbicie” ponownie pojawiają się zresztą niektóre motywy muzyczne znane już z tych poprzednich filmów. Powraca nie tylko muzyka. Także reżyser ponownie korzysta ze stałego, sprawdzonego już zestawu ujęć, sposobu aranżacji i rozgrywania poszczególnych scen (na przykład przeplatanie zrealizowanych z rozmachem scen zbiorowych z kameralnymi scenami dialogowymi). Wedle względnie stałego schematu rozgrywane są choćby sceny pojedynków filmowych antagonistów.
Dobrym przykładem może być, nieobecna w literackim pierwowzorze, scena potyczki Thorina z Azogiem. Jest ona demonstracją męstwa Thorina, który jako lider grupy, w obliczu niebezpieczeństwa jej zagrażającego, decyduje się stanąć do walki z odwiecznym wrogiem. Sposób realizacji tej sceny, wszystkie jej elementy podporządkowane są budowaniu wizerunku lidera krasnoludów jako dzielnego wojownika. Scena rozpoczyna się zbliżeniami twarzy obu przeciwników, którzy mierzą się wzrokiem. Potem Thorin powoli schodzi z drzewa i rusza do boju. Filmowany nieco z dołu krasnolud zyskuje nagle na sile i wzroście. Przedzierając się przez płomienie zmierza w stronę przeciwnika. Moment starcia jest celowo opóźniany, a tempo sceny rośnie bardzo powoli (pojawia się szereg ujęć w zwolnionym tempie). Rozwiązanie to buduje napięcie sceny, podbijane dodatkowo patetyczną muzyką (podobną w swym brzmieniu do utworów znanych już z „Władcy Pierścieni”) oraz przebitkami ukazującymi zbliżenia zatrwożonych twarzy towarzyszy krasnoluda (Gandalfa, Balina), wściekłego Azoga, a także gotującego się do walki Thorina. Tuż przed samym starciem pojawiają się również ujęcia Azoga widzianego z perspektywy samego Thorina. Gdy ostatecznie dochodzi do walki krasnolud zostaje powalony już pierwszym ciosem Azoga – silniejszy i potężniejszy ork spada na przeciwnika wraz z wargiem, którego dosiada. Thorin po chwili podnosi się jeszcze, jednak – ku rozpaczy jego towarzyszy – Azog zadaje decydujący cios. W kolejnej scenie, przed niechybną śmiercią z rąk orków, krasnoluda uratuje nie kto inny, jak dzielny Bilbo Baggins.
Całość sceny zrealizowana jest zatem dość schematycznie. Podobne i w podobny sposób realizowane sceny są widzom doskonale znane z trylogii „Władca Pierścieni”. Jednak wobec poważniejszego tonu i daleko mroczniejszego klimatu owych wcześniejszych filmów, nadmierny patos oraz nieco sztuczny dramatyzm takich ujęć nie wydaje się tam tak rażący. Natomiast w „Hobbicie”, owa bombastyczność jest dość jaskrawa, a niekiedy nawet, tak jak w przypadku przywołanej powyżej sceny, może wydać się odrobinę komiczna.
Technologia w służbie fantazji?
Sam Tolkien nigdy nie dążył do tego, by jego utwory zostały zekranizowane. Uważał, iż fantastycznego świata z jego książek nie da się pokazać w filmie, a obraz nie zastąpi słowa oraz wyobraźni – najpierw autora, a potem czytelnika. Nie ulega wątpliwości, iż wykreowanie na ekranie magicznych światów Tolkiena stanowiło prawdziwe wyzwanie, a kino wraz z jego technicznymi możliwościami długo nie było w stanie mu sprostać. Dopiero pojawienie się technologii komputerowych sprawiło, iż filmowcy otrzymali narzędzia umożliwiające podjęcie próby zmierzenia się z tego rodzaju zadaniem. Dzięki temu możliwe stało się nie tylko sugestywne przedstawienie fantastycznych, urzekających krain oraz pełnych rozmachu scen bitew, ale także powołanie do życia postaci takich, jak Gollumm, które swoje ekranowe istnienie zawdzięczają niezwykle udanemu mariażowi aktorskich umiejętności z techniką komputerową (morion capture i jej bardziej zaawansowana wersja performance capture).
Nowoczesne technologie, a więc owo „dobrodziejstwo”, które uczyniło filmowe adaptacje utworów Tolkiena w ogóle możliwymi, stały się jednocześnie największym przekleństwem wszystkich filmów opartych o prozę angielskiego mistrza fantasy. Filmy te bowiem, w sposób nieunikniony, stają się swoistym poligonem dla rozmaitych technicznych eksperymentów, które nie zawsze wypadają pomyślnie i sprawiają, że tolienowskie uniwersum momentami traci ducha, gdyż widowiskowość oraz efekty przysłaniają sensy i idee stanowiące o istocie twórczości J. R. R. Tolkiena.
Wydaje się, iż spośród wszystkich dotychczasowych adaptacji utworów Tolkiena, które wyszły spod ręki Petera Jacksona i jego zespołu, „Hobbit: niezwykła podroż” jest w największym stopniu „ofiarą” technologii. W filmie tym część postaci (orkowie, gobliny) to już niemal wyłącznie twory generowane sztucznie, nie zaś odpowiednio ucharakteryzowani aktorzy. Tak daleko idące wykorzystanie techniki komputerowej z pewnością ułatwiło twórcom filmu pracę, uczyniło łatwiejszym realizację scen, w których pojawiają się ci bohaterowie. Jednak same owe postacie straciły nieco ze swego charakteru, stały się mniej wiarygodne, mniej realistyczne.
Jednym z najważniejszych i najszerzej dyskutowanych technicznych eksperymentów przeprowadzonych w trakcie realizacji tego filmu było nakręcenie go przy użyciu kamer cyfrowych umożliwiających rejestrację obrazu w szybkości 48 klatek na sekundę (zamiast standardowych 24). Dzięki temu film oglądany w wersji 3D miał zyskać na ostrości i realizmie, a widzowie wybierający wariant projekcji 48-klatkowej 3D mieli doświadczyć nowych, fantastycznych wrażeń. Mimo entuzjazmu, z jakim do owego rozwiązania odnosił się sam Peter Jackson, uważający standard 24-klatkowy za anachronizm, a jego preferowanie przez widzów jedynie za wynik przyzwyczajenia, wydaje się, iż eksperyment nie przeniósł spodziewanych rezultatów, zaś sam film, miast zyskać, ostatecznie stracił. Oglądany w tej wersji bliższy staje się komputerowej grze. Niektóre dynamiczne sceny i sekwencje (na przykład retrospektywne sceny bitwy z Azogiem) zyskały być może w nowym standardzie 48 klatek nieco na spektakularności, inne z pewnością wypady słabiej. Obraz aż nazbyt doskonały, sterylny, a przed to nienaturalny i niewiarygodny, nie pozwala bowiem widzowi uwierzyć w istnienie świata filmowych bohaterów, tworzy dodatkowy dystans, który uniemożliwia odbiorcy satysfakcjonującą „lekturę” tekstu z gatunku fantasy. Tymczasem fantastyka, mimo iż potocznie rozumiana bywa jako dziecinne bajanie i kojarzona raczej z oderwaniem od rzeczywistości, w praktyce opiera się na budowaniu spójnej, prawdopodobnej wizji alternatywnych światów. To właśnie wiarygodność przedstawionego uniwersum stanowi jeden z kluczowych warunków powstania godnego uwagi utworu z tego gatunku, czego twórczość J. R. R. Tolkiena jest przecież najlepszym potwierdzeniem.
Nota biograficzna
Peter Jackson (ur. 31 października 1961 w Pukerua Bay) – nowozelandzki reżyser, scenarzysta i producent filmowy. Swoją karierę rozpoczynał od kręcenia krwawych horrorów komediowych, takich jak „Zły smak” czy „Martwica mózgu”. Przełomem w jego karierze okazały się „Niebiańskie istoty” (1994) – dramat psychologiczny nagrodzony Srebrnym Lwem na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji oraz nominowany do Oscara za najlepszy scenariusz oryginalny. Jackson znany jest przede wszystkich ze swoich filmowych adaptacji prozy J. R. R. Tolkiena: „Władca Pierścieni: Drużyna pierścienia” (2001), „Władca Pierścieni: Dwie wieże” (2002), „Władca Pierścieni: Powrót króla” (2003) – trzecia cześć tej filmowej trylogii otrzymała, za rok 2003, aż 11 statuetek Oscara, w tym za najlepszy film, najlepszą reżyserię i najlepszy scenariusz adaptowany. W 2012 roku na ekrany wszedł „Hobbit: Niezwykła podróż” (2012) – pierwszy obraz z kolejnej trylogii filmowej Jacksona, której literackim pierwowzorem jest powieść Tolkiena pt. „Hobbit, czyli tam i z powrotem”. Stałą współpracowniczką Jacksona (współscenarzystą i współproducentką) jest jego żona – Fran Walsh.
Pytania pomocne w dydaktyce
- Spróbuj przyjrzeć się „Hobbitowi” w kontekście obecnego w nim motywu podróży/ wędrówki i wędrowca. Wskaż utwory literackie oraz filmowe, w których motyw ten jest motywem dominującym.
- Czy motyw podróży/wędrówki jest powszechny czy raczej rzadko spotykany w literackich i filmowych tekstach kultury? Co może być przyczyną jego powszechności lub jej braku?
Bibliografia
J. R. R. Tolkien, „Hobbit, czyli tam i z powrotem”, tłum. Maria Skibniewska, Warszawa 1988
Michael Coren, „Tolkien. Człowiek, który stworzył Władcę Pierścieni”, tłum. Agnieszka Sylwanowicz, Poznań 2002
Joseph Pearce, „Tolkien: człowiek i mit”, tłum. Joanna Kokot, Poznań 2001
Ewa Kotulska, „Hobbit czyli wielka przygoda z lekturą”, Kraków 1998
Wywiad z Peterem Jacksonem: http://stopklatka.pl/-/35489543,peter-jackson-nudnosci-mozna-dostac-od-tych-recenzji-
„Gazeta Wyborcza” nr 302, z 28 grudnia 2012, zawiera kilka tekstów poświęconych filmowi „Hobbit: Niezwykła podróż” (krótki wywiad z Peterem Jacksonem, recenzja Jacka Szczerby) oraz Tolkienowi i jego twórczości.