Berlin 36. W zasięgu ręki, ale nierealne…
Agnieszka Ciochoń
Publiczne Gimnazjum nr 1 w Woli Rzędzińskiej
Pewnego wakacyjnego popołudnia, gdy znudzona przeglądałam telewizyjny kanał po kanale, natrafiłam na film pt. „Berlin 36″, powstały w 2009 roku dramat niemiecki, w reżyserii Kaspara Heidelbacha. Autorem scenariusza tej filmowej produkcji jest Lothar Kurzawa, muzyki zaś – Arno Steffen, a zdjęcia wykonał Achim Poulheim.
Akcja filmu toczy się w latach trzydziestych XX wieku.
„Berlin 36″ wzrusza, ukazuje problemy i zmartwienia ludzi żyjących w owych czasach na terenie Niemiec.
Zagrożone są Igrzyska Olimpijskie w Berlinie, USA grozi ich bojkotem, jeżeli z reprezentacji gospodarzy wykluczeni zostaną niemieccy Żydzi. Powodem tego są rasistowskie, antyżydowskie poglądy Hitlera i jego popleczników.
Amerykanom szczególnie zależy na występie wybitnej zawodniczki w skoku wzwyż Gretel Bergmann (Karoline Herfurth). Naziści nie chcą jednak do tego dopuścić i za wszelką cenę starają się utrudnić dziewczynie przygotowania do olimpiady.
Czy uda im się sprawić, że faworytka zawodów zostanie pokonana? Czy kłamstwo zniszczy talent?
Wbrew sobie, w intrygę wciągnięta zostaje Marie Ketteler (Sebastian Urzendowsky), mężczyzna, który z polecenia niemieckich władz, udając kobietę, ma za zadanie zdobyć olimpijskie złoto…
Tematyka filmu, zresztą może mało oryginalna, bo wielokrotnie poruszana, skłania do refleksji: jak niepozorny, chory psychicznie człowiek dostał od swego narodu pozwolenie na zniszczenie świata? W filmie człowieczeństwo wygrywa, a przyjaźń okazuje się mocniejsza.
Film ten bardzo mi się podobał. Nie cieszy się on zbyt wielką popularnością na świecie, jednak uważam, że wart jest polecenia.
Jeżeli interesujesz się historią i chcesz dowiedzieć się, jak zakończyła się rywalizacja Marie i Goetel, sięgnij po „Berlin 36″!