26 minut strachu
Jarosław Basaj
Nauczyciel w Zespole Szkół Budowlanych im. Kazimierza Wielkiego w Radomiu
W filmie Sławomira Fabickiego pt. „Męska sprawa” jest tyle bezradności, zalęknienia i rozpaczliwej potrzeby bliskości, a jednocześnie agresji i poniżania, że nie sposób obok tego 26-minutowego dzieła przejść obojętnie.
Trzynastoletni uczeń jednej z łódzkich podstawówek uwielbia grać w piłkę. Jest kapitanem szkolnej drużyny, koledzy go cenią, trener widzi w nim talent sportowy. Życie chłopaka nie jest jednak kolorowe. W szkole ma problemy z nauką, na boisku nauczyciel mu ubliża, a dyrektor w gabinecie straszy. Bartek mieszka w ciasnym mieszkaniu z bratem i rodzicami. Za najmniejsze przewinienie, a nawet gdy go brak, dostaje od ojca lanie. Mężczyzna wychowuje swojego syna pasem albo metalową rurką. Dba w ten sposób, by dziecko nie zeszło na złą drogę, by się uczyło sumiennie i szanowało tatę… Pręgi na plecach chłopaka dowodzą, jak bardzo ojciec stara się o dobro swojego dziecka, które każdą nauczycielską uwagę w dzienniczku przyjmuje jak wyrok.
Chłopiec codziennie odwiedza schronisko dla zwierząt, gdzie mieszka jego przyjaciel – stary pies Bukiet, zmęczony i chory. Ludzie nie chcą mu pomóc. Nie merda ogonem do uśmiechniętych właścicieli, nie chodzi na spacery z nastolatkami. Ktoś pewnie podrzucił go do schroniska. Nie jest nikomu potrzebny. Samotny, opuszczony, bezbronny i… niewinny. Czeka go niepewny los. Dzieciak karmi psiaka kanapkami. Podkrada je specjalnie z tornistrów swoich kolegów. Tuli zwierzę i rozmawia z nim. Daje mu to, czego sam nie ma – bezpieczeństwo, miłość, zaufanie i ciepło. Na koniec chowa się w klatce i nie chce z nikim innym mieć do czynienia.
Jak powinno wyglądać życie, kiedy ma się trzynaście lat? Beztroska, wesołość, zabawa – to właśnie kojarzy się z tym czasem. Człowiek dopiero się wtedy kształtuje, poznaje piękno świata, od autorytetów uczy się, jak żyć, niczym się nie przejmuje, nie martwi… A może jednak jest inaczej? Może świat jest tylko czarno-biały – jak w filmowej opowieści o Bartku? Oby nie, bo wtedy trzeba by się bać dłużej niż 26 minut.
Nie wolno jednak pozostawać w strachu. Fala zła, którą reżyser ukazał w filmie, cały czas zalewa nas zewsząd. Zamiast się bać, należałoby raczej wytoczyć działa przeciw przemocy w rodzinie i pomagać jej ofiarom takim jak mali bohaterowie i ich matka. Jak walczyć? To proste. Nie być obojętnym. Reagować. Dla Bartka „męską sprawą” było ukrywanie prawdy o swoim ojcu przed światem. Dla nas warunkiem zachowania honoru jest jej obnażenie.
Pisząc o filmie Sławomira Fabickiego, należy zwrócić uwagę także na to, jak jest zrealizowany. Reżyser charakteryzuje bohaterów, nie upiększając żadnego z nich, nawet Bartek niekiedy zachowuje się agresywnie wobec kolegów. Jakby przejmował wzorce od mężczyzn, którzy go otaczają. Postacie używają wulgaryzmów, prowadzą dosadne dialogi, zachowują się naturalnie, są autentyczne. Dzieło to, mimo że w całości jest fikcyjną opowieścią, sprawia wrażenie dobrze zrealizowanego dokumentu, w którym autor oddał beznadziejność położenia głównego bohatera. Czarno-białe zdjęcia podkreślają ten efekt.
„Męską sprawę” nominowano w 2001 roku do Oskara za najlepszy film krótkometrażowy, ale nie jest to najważniejszy powód, dla którego warto dzieło zobaczyć. Ukazane w filmie rzeczy dzieją się obok nas i, jeśli chcemy, żeby świat był lepszy, koniecznie trzeba mieć na nie otwarte oczy.