Warszawa, jakiej już nie ma na mapie
— telewizyjny Kabaret Starszych Panów (1958–1966)
Jeremiego Przybory i Jerzego Wasowskiego
Anna Kołodziejczak
„Czy ty nie możesz zrozumieć, że normalne życie skończyło się w XIX wieku?”[1]
Tak miał powiedzieć Jerzy Wasowski, kabaretowy Starszy Pan A, do Edwarda Dziewońskiego podczas nagrywania jednego z odcinków telewizyjnego Kabaretu Starszych Panów. Życie „normalne” to znaczy — zdaje się — przewidywalne, ułożone, toczące się według jasno określonych reguł dotyczących międzyludzkich i społecznych zachowań. Na pewno do tej XIX-wiecznej „normalności” było coraz dalej w miarę upływu lat, a w okresie po II wojnie światowej tamta „normalność” mogła wydawać się już tylko odległym, coraz mniej realnym wspomnieniem. Drugi z duetu Starszych Panów — Jeremi Przybora, w kabarecie Pan B — w poświęconym mu filmie dokumentalnym[2] tak skomentował powojenną sytuację stolicy: „Warszawa się gwałtownie urwała właściwie wraz z powstaniem. Ja uważam, że nic absolutnie nie zostało z Warszawy przedwojennej (…). Pamiętam moje powojenne spotkanie z Łazienkami, jako z takim jedynym azylem, w którym się jeszcze mieściły jakieś resztki przedwojennej Warszawy (…)”. Tej Warszawy, którą znali obaj Starsi Panowie z lat swojej młodości tu spędzonych (Wasowski rocznik 1913, Przybora 1915, obaj urodzeni w syrenim grodzie), po prostu już nie było. Nie tylko dlatego, że stolica została doszczętnie zniszczona podczas II wojny światowej i przez długie lata wznoszona była trudem całego narodu (a nie były odosobnione opinie, iż budowa nowych osiedli dostarczała rdzennym warszawiakom nawet więcej cierpienia niż brodzenie w gruzach dawnego miasta), ale również z tego powodu, że nie odradzał się klimat i styl dawnej Warszawy. Nie było już warszawskich salonów z ich skonwencjonalizowanym trybem życia, eleganckich sklepów, a w nich wytwornych klientek, zanikał warszawski folklor miejski, kawiarnie oraz kabarety — tętniące życiem i przyciągające konkretną, zdefiniowaną klientelę — zamieniały się w bary mleczne, a za warszawskimi cwaniakami można było tylko tęsknić i żałować odchodzenia w niepamięć kultywowanego przez nich etosu. Miasto w swoim dotychczasowym kształcie umarło, a w jego miejsce powstawała inna już Warszawa, obca, odległa, skarlała — na pewno dla tych, którzy znali ją dobrze z lat minionych. Możemy w tych rozważaniach uwzględnić także to, że pamięć o tym, co kochaliśmy, akceptowaliśmy, czym nasiąkaliśmy za młodu, podsuwa nam wspomnienia doskonalszej, barwniejszej, nieco wyidealizowanej minionej rzeczywistości.
We wzmiankowanym już filmie Maria Wasowska (żona Jerzego, aktorka), mówiąc o genezie Kabaretu, wspomina o tym, że dla Starszych Panów tworzenie kolejnych odcinków programu było zakładaniem „osłony na rzeczywistość”, stwarzaniem sobie i innym azylu, lepszego świata, takiego jakim go zapamiętali, jakim chcieli go widzieć i w jakim sami żyli do końca swoich dni mimo zmian zachodzących wokoło. Obaj bowiem Starsi Panowie w codziennym życiu funkcjonowali podobnie jak w swoim kabarecie (no, może w kabarecie zdecydowanie mocniej podkreślana była i wygrywana groteskowość tej sytuacji) — kultywowali zwyczaj picia herbatek, stosowali się do zasad bon tonu, prowadzili humorystyczne dialogi, wymyślali pure nonsensowne sytuacje z udziałem zbankrutowanych hrabin, serdecznych i ciepłych Tanich Drani, pięknych i melancholijnych Jesiennych lub Wiosennych Dziewczyn. Ponoć nawet na plaży potrafili pojawiać się w garniturach, bo tak powinien być ubrany elegancki mężczyzna, i delikatnie napominali recenzentów swoich programów, że ich strój kabaretowy składa się z żakietu, a nie fraka, który jest po prostu strojem pośrednim pomiędzy wizytowym a balowym. Nade wszystko byli serdeczni i życzliwi, dla każdego mając czas, zainteresowanie, zrozumienie, a nawet wybaczenie — stąd w kabarecie tylu uroczych i tylko troszeczkę draniowatych typów spod ciemnej gwiazdy, a także pań niepozbawionych wad, które damom nie przystoją.
Kim byli Starsi Panowie? Jerzy Wasowski wywodził się z rodziny inteligenckiej, zdobył wykształcenie politechniczne, szybko ujawnił rozliczne talenty w zakresie konstruowania najróżniejszych przedmiotów, grafiki, gry na instrumentach, pedagogiki (podczas wojny był wychowawcą dzieci hrabiów Zamoyskich, po wojnie prowadził kursy dla realizatorów dźwięku), aktorstwa, a wreszcie komponowania muzyki — był samoukiem, którego kunszt i precyzję doceniali wybitni twórcy. Okazał się on człowiekiem utalentowanym w sposób właściwy geniuszom, łączącym umiejętności techniczne z wyobraźnią matematyczną oraz zmysłem artystycznym. Jak wspominają nie tylko jego bliscy, ale także osoby, które z nim współpracowały zawodowo, odznaczał się punktualnością, dobrymi manierami, kulturą osobistą przejawiającą się nie na poziomie powierzchownym, ale manifestującą się szacunkiem i życzliwością dla każdej istoty. Jako Pan A stanowił punkt odniesienia dla całego mikrokosmosu Kabaretu Starszych Panów, był w jakimś sensie jego filarem, jego nadrzędną zasadą. Pana B nazywał swoim Przyjacielem, a Jeremi Przybora odwzajemniał mu się tym samym. Ten drugi z duetu starszych panów — a może właściwie pierwszy jako pomysłodawca i spiritus movens nie tylko telewizyjnego kabaretu, ale i wielu innych wspólnych przedsięwzięć — pochodził z zamożnej rodziny szlacheckiej, wywodzącej się z Witebszczyzny. Stąd kresowe akcenty w Kabaretach. Kształcił się w Szkole Głównej Handlowej oraz studiował anglistykę, co przyszło mu spożytkować, kiedy pracował w Polskim Radiu jako spiker, np. odczytując, w języku angielskim, 30 września 1939 r. oficjalne pożegnanie rozgłośni radiowej Warszawa II ze światem przed wkroczeniem doń hitlerowców. To właśnie Pan B zasiedlał warszawskie mieszkanko (a może kameralny, unowocześniony salon warszawski?), które mogli odwiedzać telewizyjni widzowie w wieczory emisji programu, najbardziej nietypowymi, ale niezwykle barwnymi postaciami, takimi jak zdeklasowana arystokratka, hrabina Tyłbaczewska, doktorowa Praszczadkowa, żona przy mężu, która po jego śmierci, z uwagi na niezwykłe do niego podobieństwo, podjęła praktykę lekarską i „szczerze polubiła tę dziedzinę, a kiedy się pracę kocha, to można sobie wybaczyć to i owo…”[3], czy spekulant Kuszelas, który z wdziękiem zarządzał samowolnie cudzymi dobrami. I to Pan B miał chroniczną słabość do płci pięknej, którą w wielu przypadkach potrafił natchnąć swojego Przyjaciela, by wespół w zespół wzdychać do obiektu swojej adoracji, a przy tej okazji stworzyć wiele zabawnych scenek i szlagwortów. Ten jego nieuleczalny romantyzm i delikatna uczuciowość pomagały Starszym Panom w uzyskaniu odpowiedniego efektu dramaturgicznego oraz kreowaniu interesującej fabuły.
Kiedy nadawano kolejne odcinki kabaretu, pustoszały ulice. Program cieszył się powodzeniem na miarę wielkiego widowiska sportowego. Ludzie w latach 50. i 60. potrzebowali pewnego rodzaju membrany, służącej oddzieleniu niedawnego czasu wojny i tworzącej się obecnie socjalistycznej realności od rzeczywistości przedwojennej, która w nich trwała. Wielką traumę społeczną spowodowała II wojna, pogłębiał ten efekt niezrozumiały dla wielu brak powrotu do „normalności”. Polacy tęsknili za łagodnością i kulturą, oczekiwali ciepłego, przyjaznego traktowania i zrozumienia dla swoich słabości, które dodatkowo eksponował panujący system społeczno-polityczny. To wszystko oferował im fenomen telewizyjny, jakim był, i jest do dzisiaj, Kabaret Starszych Panów.
Warszawa widziana z okna mieszkania Jeremiego Przybory.
Kadr z filmu K. Raczyńskiego Czas Starszych Panów.
Warszawa obecna i nieobecna
Wizja życia „normalnego” według Starszych Panów przypadła do gustu wielu widzom, a kabaretowy mikrokosmos stał się synonimem i pewnym uogólnieniem dobro- i błogostanu. Czy ich Arkadia to Warszawa? I tak, i nie. To kraina wyobraźni stworzona przez Starszych Panów na podbudowie autentycznego, ale nieistniejącego już miasta, jego tradycji i kultury. Stolica jest w kolejnych odcinkach Kabaretu i obecna, i nieobecna jednocześnie. Ujawnia się w manierach gospodarzy, typach odwiedzających ich gości — warszawskich „fachowców”, apaszy, pań z wyższych sfer, wielkomiejskich dziewcząt — w ich strojach, sposobie bycia. Postacie przewijają się przez salonik w porze herbatki, o czym informuje widza każdorazowo sygnał programu (melodia z refrenu piosenki Herbatka), wzywając bohaterów kolejnego odcinka do stawienia się na spotkanie. Podobnie nęceni obietnicą miłego wieczoru w doborowym towarzystwie są widzowie przed telewizorami. Jeśli decydują się na obejrzenie programu, to znaczy, że należą do grona osób, które postrzegają świat podobnie jak Panowie A i B. Słowa Herbatki, wszystkim widzom doskonale znane, funkcjonujące na prawach hymnu czy manifestu, a jednocześnie zaproszenia formalnego, brzmią:
Dopóki Ciebie, Ciebie nam pić,
Póty jak w niebie, jak w niebie nam żyć
Herbatko, Herbatko, Herbatko
lub w innym wariancie:
I po co, i po co nam żyć,
Kiedy nie będzie, nie będzie nam wolno już pić
Herbatki, Herbatki…
Po cóż żyć poza tym uniwersalnym światem wykreowanym przez Kabaret? Jak odnaleźć się we współczesności, nie należąc do grona przyjaciół i oddanych widzów kabaretowych Wieczorów? Przynależenie do tego grona to pewnego rodzaju wtajemniczenie, poczucie bycia wybranym, współtworzącym ten sam eteryczny świat.
Często bohaterami Wieczorów są pory roku lub zjawiska przyrodnicze — zaobserwowane w wielkim mieście: w pobliskim parku, na skwerku, w ulubionej alei, oddane nie naturalistycznie, ale poetycko, nastrojowo. Stylizowana ławeczka na skwerku, pojedyncze jesienne liście, kwiaty, którym — każdemu z osobna — poświęca się uwagę, duży, spacerowy parasol są to nieodłączne elementy kabaretowej scenerii i atrybuty wielkiego miasta, a w nim spotkań ludzi stęsknionych za swoją bliskością.
Do rzadkości w skali wszystkich odcinków kabaretu należy tak jawne odniesienie się do Warszawy realnej, a także tak czytelna deklaracja antysystemowa, jak ta przytoczona poniżej. Pochodzi ona z Wieczoru IV, z wstępnych Kupletów:
Tu Przyjaciel w czas zamieci ruszył śmiało,
Aż go wzięło pod Pałacem zasypało…
Ta ulica to Książęca — widać stąd,
Jak przyjaciel po odwilży prze pod prąd.
Cykl miniatur literackich (zamienionych potem w słuchowiska radiowe) napisanych przez Jeremiego Przyborę w latach 1961–1970, pt. Listy z podróży, uzupełnia mikrokosmos tworzony przez Starszych Panów. Listy działają synergicznie z Kabaretem, nie tylko podbijając zainteresowanie i programem telewizyjnym, i słuchowiskiem radiowym, ale przede wszystkim współtworząc proponowaną przez nich elegancką, poetycką wizję świata — tożsamego u swoich podstaw z Warszawą. Listy to rozpisane w formie dialogu scenki dziejące się podczas spacerów po stolicy, dotyczą m.in. Żoliborza, Bielan, Mokotowa, Ogrodu Saskiego. Rozmawiające postacie (w słuchowisku radiowym występują Wasowski i Przybora) stanowią przeniesienie Pana A i Pana B z programu telewizyjnego. Natomiast ich dialogi są jakby wyjęte z Kabaretu Starszych Panów, a jednocześnie nie mają z nim wiele wspólnego tematycznie. „Tym samym stają się one — nie tylko w formie literackiej, ale i aktorskiej — kolejnym potwierdzeniem tezy, że Jeremi Przybora swoim piórem stworzył autonomiczny, własny świat. I niezależnie od tego, w którym kręgu tego świata się znajdziemy — napotkamy na bliskie i znane nam z różnych innych jego przestrzeni postaci”[4].
„Proszę Państwa, proszę nas nie pytać, na jakim gruncie stoimy, bo my w każdej chwili możemy usiąść”[5]
Jak opowiadali w niezliczonych wręcz wywiadach prasowych i radiowych, jak deklarowali w swoich wspomnieniach[6], do osławionego powojennego spotkania Jerzego Wasowskiego i Jeremiego Przybory, które wkrótce zaowocowało Kabaretem, doszło w 1948 r. Ich drogi przecinały się wielokrotnie od 1938 r., kiedy to obaj panowie, wtedy dwudziestoparoletni, rozpoczynali swoje kariery zawodowe w Polskim Radiu. Pierwszy jako inżynier, drugi jako spiker. Jednak to właśnie podczas spotkania powojennego uznany już autor tekstów Jeremi Przybora postanowił powierzyć raczkującemu jako kompozytor Jerzemu Wasowskiemu pisanie muzyki do piosenek tworzonego przez siebie Radiowego Teatrzyku Eterek. Teatrzyk ten, który był cyklicznym satyrycznym słuchowiskiem nadawanym w latach 1948–1956, cieszył się ogromnym uznaniem odbiorców. On właśnie stał się protoplastą telewizyjnego Kabaretu Starszych Panów, który w znacznej mierze bazował na piosenkach Eterkowych (np. Jak słodko mieć własne mieszkanko, Tango „Kat”, Prysły zmysły), czerpał ze skarbnicy radiowych bohaterów, adaptując te barwne typy postaci na audiowizualny grunt oraz korzystał ze znakomitych aktorów, którzy w wymienionym teatrzyku występowali, dorabiając sobie na poletku lżejszej muzy po występach na największych krajowych scenach teatralnych (m.in. Irena Kwiatkowska, Tadeusz Fijewski).
Wprawdzie narodziny telewizyjnego cyklu Kabaretu Starszych Panów miały związek z okresem liberalizmu w polskiej kulturze, czego przejawem było powstawanie dużej liczby teatrzyków i kabaretów młodzieżowych (np. STS, warszawski Studencki Teatr Satyryków, który działał w latach 1954–1975 czy gdański, także studencki, Bim-Bom, funkcjonujący w latach 1954–1960), to jednak Kabaret stał w dużej mierze w kontrze do nich. Początki emisji programu przypadały także na okres poszukiwań artystycznych i technologicznych stawiającej pierwsze powojenne kroki telewizji[7]. Pomysł na stworzenie telewizyjnego programu pn. Kabaret Starszych Panów zrodził się w 1957 r., kiedy jeden z kolegów radiowych Jeremiego Przybory, Zbigniew Byrski, przeszedł do pracy w telewizji. U renomowanego już twórcy radiowej satyry został wówczas zamówiony bliżej nieokreślony program, którego kolejną opiekunką redakcyjną stała się Ryszarda Lankiewicz. Pierwszy odcinek kabaretu, Popołudnie Starszych Panów, został zaprezentowany widzom 16 października 1958 r., ostatni — Zaopiekujcie się Leonem — 22 lipca 1966 r. Ukazało się w tym czasie szesnaście Wieczorów premierowych, trzy spektakle z wyborem piosenek z przedstawień już emitowanych (Piosenka jest dobra na wszystko), jeden spektakl powtórkowy oraz jeden sylwestrowy minikabarecik. W sumie dwadzieścia jeden spektakli.
Co do formy tego programu telewizyjnego, jak wspomina Jerzy Wasowski: „(…) po drugim czy trzecim Wieczorze Kabaretu zostaliśmy zaproszeni na rozmowę do kogoś tam z kierownictwa Telewizji Polskiej, ów dyrektor czy redaktor, nie pamiętam już dokładnie, rozwodził się szeroko nad telewizyjnością naszego Kabaretu i gratulował serdecznie Przyborze, że tak wspaniale opanował specyfikę sztuki telewizyjnej. No i ja patrzę, a do Przyjaciela mojego to wszystko nie dociera, ponieważ jest wpatrzony w ekran dyrektorskiego telewizora, na którym coś się porusza, przy ściszonej naturalnie fonii. Ponieważ obawiałem się, że ta nieuwaga Przyjaciela może zostać poczytana przez naszego gospodarza za nieuprzejmość, zwróciłem się do niego po cichu: — No cóż ty wyprawiasz? Pierwszy raz widzisz telewizję? — A na to on odpowiada: — A żebyś wiedział — pierwszy raz”[8].
Autorzy przygotowywali swoje programy w nieregularnych odstępach czasu, średnio po 2 odcinki uwielbianego cyklu w roku, nad każdym pracowali około 3 miesięcy. Nigdy nie uważali swojego dzieła za zamknięte, wciąż wprowadzali poprawki do funkcjonujących już w kulturalnym obiegu piosenek, skeczy, krótkich opowiadań czy dialogów, bo właśnie te formy składały się na hybrydową, niepowtarzalną formułę kabaretu.
Borykali się z trudnościami finansowymi i technicznymi, co obrazuje anegdota przytaczana przez rodzinę Jerzego Wasowskiego[9], który został poproszony telefonicznie o okrojenie składu wykonawców muzyki w kolejnym programie o jeden instrument, chociaż nie zgłosił wcześniej zapotrzebowania dotyczącego liczebności wykonawców. Zastanawiał się wówczas, co stałoby się w sytuacji, gdyby napisał muzykę jedynie na fortepian. Kolejne Wieczory emitowane były na żywo z warszawskiego studia telewizyjnego przy placu Powstańców Warszawy[10] zwykle w soboty, późnym wieczorem, co stanowiło też niekiedy pierwsze wykonanie danego programu w całości, czyli de facto jego próbę generalną. Kabaret powtarzano w niedzielę w godzinach popołudniowych — częstokroć już po poprawkach poczynionych przez autorów. Piosenki z Kabaretów Starszych Panów nagrywane były w radiowym studiu przy ulicy Myśliwieckiej i emitowane w programie telewizyjnym z playbacku. Kabarety ukazywały się także w formie słuchowisk radiowych, które rejestrowano w Polskim Radiu z wykorzystaniem tej samej „fabuły” i z tą samą, znakomitą, obsadą aktorską (Irena Kwiatkowska, Barbara Krafftówna, Kalina Jędrusik, Aleksandra Śląska, Krystyna Sienkiewicz, Zofia Kucówna, Wiesław Gołas, Mieczysław Czechowicz, Wiesław Michnikowski, Edward Dziewoński, Tadeusz Olsza, Czesław Roszkowski, Bohdan Łazuka, Jarema Stępowski, Zdzisław Leśniak i Bronisław Pawlik). Dzięki temu w ogóle zachowały się pierwsze Kabarety, ponieważ nagrania telewizyjne (w technice telerecordingu i ampexu) wprowadzono dopiero od połowy nadawania cyklu. Gdyby nie te zapisy radiowe, Kabaret Starszych Panów miałby jeszcze więcej wspólnego ze swoim protoplastą Eterkiem.
Oprócz korzeni radiowych ma Kabaret Starszych Panów znakomite powinowactwa literackie. Kazimierz Kutz odnosi go do międzywojennych skamandrytów[11], sami twórcy powoływali się natomiast na związki i inspiracje K.I. Gałczyńskim. Na pierwszy powojenny kabaret działający w Krakowie w latach 1946–47, czyli Siedem Kotów, wykorzystujący teksty Gałczyńskiego, które niejednokrotnie w tych programach estradowych osobiście odczytywał (gwiazdami byli tutaj także artyści współpracujący w późniejszym okresie ze Starszymi Panami, czyli Irena Kwiatkowska i Tadeusz Olsza) i jego podszyte absurdem miniatury dramatyczne, Teatrzyk Zielona Gęś (ukazujące się cotygodniowo w „Przekroju” od 1946 r. do 1950). Utwory autorstwa Gałczyńskiego „opierają się na koncepcie i żarcie językowym. Nierzadko wykorzystują też komizm sytuacyjny”. Podobnie jest w Kabarecie Starszych Panów. Natomiast w przypadku Gałczyńskiego „niektóre miniatury odwołują się ściśle do realiów historycznych i społecznych ubiegłego wieku”[12] i właśnie ta aktualność, potrzeba komentowania przywar typowo narodowych i spraw bieżących, podskórna chęć kształtowania prawidłowych postaw odróżniają działania Kabaretu od utworów poety.
Wielokrotnie podejmowana była kwestia nazwy kabaretu. Mówi Jeremi Przybora: „Dlaczego tak właśnie nazwałem (za aprobatą Jerzego) ten ewentualny cykl (bo wówczas brakowało przecież przesłanek na to, że będzie to cykl), już nie pamiętam. Ja nie skończyłem jeszcze czterdziestu trzech lat, Jerzy dopiero co skończył czterdzieści pięć, więc przymiotnik »starsi« niespecjalnie odnosił się do naszego wieku, chociaż Gustaw Morcinek napisał o nas: »Nie rozumiem, kogo mogą bawić ci dwaj mizdrzący się, autentycznie podstarzali faceci?« Nie była to też z naszej strony kokieteria. Nawiązywaliśmy wprawdzie tą nazwą do czasów i środowisk, z których obaj się wywodziliśmy, do przedwojennego sposobu bycia i obyczajowości tamtego czasu, ale bynajmniej nie do wzorców przedwojennej klasyki kabaretowej”[13].
Ich praca nad poszczególnymi programami rozpoczynała się od napisania przez Jeremiego Przyborę tekstów piosenek, które następnie prezentował Jerzemu Wasowskiemu i jego żonie Marii (w ich warszawskim mieszkaniu przy Wilczej 11), następnie Wasowski zasiadał do pianina i tworzył muzykę oraz ukierunkowywał interpretację danego utworu, śpiewając go w określony sposób i prezentując to jego kabaretowemu wykonawcy. Potem powstawały dialogi i skecze, które nadawały niezbędną dramaturgię całemu programowi i w naturalny sposób spajały następujące po sobie piosenki. Niebagatelną rolę w tworzeniu tej dramaturgii odgrywali sami autorzy i jednocześnie gospodarze programu.
U podstaw koncepcji kabaretu jako programu telewizyjnego legł dystans w stosunku do otaczającej rzeczywistości. Odgradzała od niej skutecznie Panów A i B humorystyczna formuła spotkań — zawieszona gdzieś pomiędzy teatrem absurdu a kabaretem — gdzie właściwie nie było miejsca na aktualną satyrę polityczną, a jedynie na ponadczasowy pure nonsense i groteskę. Obroną przed socjalistyczną codziennością i zarzutami o szerzenie wrogiej ideologii stawały się nieco śmieszne w tych okolicznościach stroje/zbroje — pełne, od stóp do głów, ubiory dżentelmenów, od getrów i sztuczkowych spodni, poprzez żakiety i plastrony, aż po cylindry. Podobnie jak przypominające niegdysiejszy salon eleganckie mieszkanko, okraszone rekwizytami z minionych epok (róg myśliwski, obrazy w rubensowskim stylu, świeczniki, kominek, broń biała i palna) — muzealne-nierealne. Od nowomowy i tworzonej przez nią wizji siermiężnej, zdziczałej rzeczywistości dzieliła Starszych Panów ponadczasowa kultura języka, znajomość klasyki i światowych trendów w kulturze. Swoiste désintéressement dla spraw bieżących pozwalało im na dużą swobodę w sferze powoływania do życia minionego świata warszawskich salonów.
Kabaret właściwie nigdy nie miał problemów z oficjalną cenzurą, funkcjonował niejako na odrębnych zasadach, w nieco innej rzeczywistości. Klasyfikowany był jako przejaw realizmu komicznego[14], chociaż po emisji pierwszego programu opinie decydentów na jego temat były podzielone[15]: „Kabaret przypadł mu [dyrektorowi Jerzemu Pańskiemu — przyp. red.] wprawdzie do gustu, ale pod presją tych, którzy uważali, że ten program to jakiś antyproletariacki, może nie jawny, ale kryptoantyproletariacki twór — no bo jak można w ogóle występować w cylindrach i żakietach w ludowej telewizji?! — zaczął się wahać, ulegać tej presji. Bo to rzeczywiście zdumiewające, że w Telewizji Polskiej, która dopiero co wyszła z waciaka — to były przecież początki Gomułki — można było tak się ubierać. Ale wtedy [Adam — przyp. red.] Hanuszkiewicz jakoby powiedział Pańskiemu: »Niech Pan zatrzyma ten program chociaż jeszcze na dwa przedstawienia, a zobaczy Pan, że będzie tak popularny i zdobędzie sobie taką sympatię, że nikt go już nie ruszy«”[16]. I tak się stało, pasmo sukcesów Kabaretu zakończył Jerzy Wasowski, podejmując, u szczytu powodzenia programu, decyzję o zakończeniu nad nim pracy. Bez jednego z Przyjaciół cykl nie istniał. Ponieważ Panowie A i B byli nie tylko jego twórcami, a w kabarecie konferansjerami, ale także awersem i rewersem jednej monety, jedną kompletną postacią rozbitą na dwa głosy.
Po powrocie po wielu latach do Kabaretów Starszych Panów, odbieram te programy (a głównie poszczególne piosenki) jako nieprzebrany zasób tematów i pomysłów na zajęcia dla dzieci oraz młodzieży. Od najmłodszych poczynając, np. z wykorzystaniem utworów: Pieśń o wiośnie, Addio, pomidory!, W czasie deszczu dzieci się nudzą lub Wesołe jest życie staruszka, poprzez uczniów nieco starszych (Tango Rzepicha, Bo we mnie jest seks, Pieśń o lecie), aż po filozoficzne rozważania, które można zaproponować młodzieży (Mambo Spinoza, O, Romeo!, O, Julietto!, Rodzina, ach, rodzina). „Paradoksalnie eksterytorialna kraina, której drzwi nam uchylił [Jeremi Przybora — przyp. red.], kraina właściwego zachowania i wychowania, pewnych norm i obyczajów łączy coraz młodsze pokolenia z przeszłością o wiele bardziej niż traktowana intelektualnie, wymóżdżona z wartości tzw. poważna historia”[17]. Zatem przypominajmy na zajęciach Kabaret Starszych Panów.
[1] Za: Wasowscy M. i G., „Kabaret Starszych Panów”. Życiorys nieautoryzowany, WAM, Kraków 2018, s. 235.
[2] Film Czas Starszych Panów (2001) w reż. Krzysztofa Rzączyńskiego.
[3] Wieczór VII kabaretu, doktorowa w wykonaniu Ireny Kwiatkowskiej.
[4] Drozda T., Listy z podróży Jeremiego Przybory, Strefapiosenki.pl, https://www.strefapiosenki.pl/plyty/item/1310-listy-z-podrozy-jeremiego-przybory
[5] Wypowiedź prowadzących podczas Wieczoru I.
[6] Do kilku pozycji odsyłam w bibliografii.
[7] Telewizja wznowiła działalność 25 października 1952 r., w pierwszym okresie funkcjonowania Telewizja Polska emitowała sporadyczne pogramy tylko z Warszawy, w 1958 r. stworzono wspólne pasmo ośrodków regionalnych także w Łodzi i w Katowicach.
[8] Wasowscy M. i G., „Kabaret Starszych Panów”…, dz. cyt., s. 178.
[9] Tamże, s. 164.
[10] Na tym budynku od strony ulicy Jasnej 14/16 wmurowana jest tablica informująca, że w tym gmachu w latach 1958–1966 powstawał słynny Kabaret Starszych Panów.
[11] Wypowiedź reżysera w przywołanym już dokumencie Czas Starszych Panów.
[12] „Teatrzyk Zielona Gęś” Gałczyńskiego — bohaterowie, Lekcjaliteratury.pl, https://lekcjaliteratury.pl/teatrzyk-zielona-ges-galczynski-bohaterowie/
[13] Przybora J., Przymknięte oko opaczności. Memuarów część II, Wydawnictwo Tenten, Warszawa 1998, ss. 196–197.
[14] Termin Jeremiego Przybory. Tegoż, Dzieła (niemal) wszystkie, Wydawnictwo Znak, Kraków 2015.
[15] Władysław Gomułka ponoć programu nie znosił.
[16] Wasowscy M. i G., „Kabaret Starszych Panów…, dz. cyt., s. 131.
[17] Dziewoński R., Starszy Pan, „Wprost” 14.03.2004, https://www.wprost.pl/tygodnik/57355/Starszy-Pan.html
Nota biograficzna:
Jeremi Przybora (1915–2004) — poeta, pisarz, satyryk, aktor, współtwórca radiowego teatrzyku „Eterek” oraz telewizyjnego Kabaretu Starszych Panów i Kabaretu Jeszcze Starszych Panów, a także cyklu audycji telewizyjnych Divertimento, autor libretta do musicalu Piotruś Pan. Wydał prozą m.in. opowiadania, kolejne części swoich wspomnień Memuarów oraz zebrane teksty swoich wierszy Piosenki prawie wszystkie.
Jerzy Wasowski (1913–1984) — dziennikarz i twórca radiowy, kompozytor i reżyser, aktor, inżynier. Współtwórca radiowego teatrzyku „Eterek”, telewizyjnego Kabaretu Starszych Panów i Kabaretu Jeszcze Starszych Panów. Kompozytor piosenek estradowych, komedii muzycznych (Stokrotki ogrodnika Barnaby 1965, Gołoledź 1973), musicalu Machiavelli (1975).
Pytania pomocne w edukacji:
- W 1965 r. swoją działalność zainaugurował inny warszawski kabaret, którego przedstawienia odbywały się w kawiarni Nowy Świat, był to założony przez Edwarda Dziewońskiego Kabaret „Dudek”. Obejrzyj kilka fragmentów programów tego kabaretu (dostępnych na YouTube). Zastanów się, jakie tradycje przedwojennego kabaretu kultywował „Dudek”, a jakie Kabaret Starszych Panów.
- Propozycja dla pełnoletnich uczestników zajęć. Czy znasz Króla Szczepana Twardocha i serial przygotowany na podstawie tej powieści? Wskaż inne filmy i książki, które portretują przedwojenną Warszawę — styl jej salonów, blichtr kabaretów i dancingów, ale i koloryt stołecznego półświatka.
- Przeczytaj znakomite utwory Tadeusza Dołęgi-Mostowicza — felietony Abstynenci z premedytacją czy powieść Kariera Nikodema Dyzmy. W jakim świetle utwory te stawiają przedwojenne elity?
- Porównaj teksty K.I. Gałczyńskiego z Teatrzyku Zielona Gęś (ukazujące się cotygodniowo w „Przekroju” od 1946 r. do 1950) z tymi pochodzącymi z Kabaretu Starszych Panów. Co je łączy, a co różni?
Bibliografia:
- Dziewoński R., Kabaretu Starszych Panów wespół w zespół, Prószyński i S-ka, Warszawa 2002.
- Dziewoński R., Starszy Pan, „Wprost” 14.03.2004, https://www.wprost.pl/tygodnik/57355/Starszy-Pan.html
- Dziewoński R., Wasowscy M. i G., Ostatni naiwni: leksykon Kabaretu Starszych Panów, Wyd. Świat Książki, Warszawa 2005.
- Kijonka J., Absurd i rzeczywistość: panopticum postaw i typów w Kabarecie Starszych Panów, „Pisma Humanistyczne” 5, 222–244, 2003.
- Michalski D., Starszy Pan A. Opowieść o Jerzym Wasowskim, Iskry, Warszawa 2005.
- Michalski D., Starszy Pan B. Opowieść o Jeremim Przyborze, Iskry, Warszawa 2019.
- „Piosenka jest dobra na wszystko”. 60 lat temu w TVP zadebiutował Kabaret Starszych Panów, https://www.tvp.info/39488819/piosenka-jest-dobra-na-wszystko-60-lat-temu-w-tvp-zadebiutowal-kabaret-starszych-panow
- Przybora J., Divertimento, Czytelnik, Warszawa 1976.
- Przybora J., Przymknięte oko opaczności. Memuarów część II, Wydawnictwo Tenten, Warszawa 1998.
- Wasowscy M. i G., Starsi Panowie Dwaj. Kompendium niewiedzy, Znak, Warszawa 2014.
- Przybora J., Dzieła (niemal) wszystkie, Wydawnictwo Znak, Kraków 2015.
- Przybora J., Listy z podróży, Wydawnictwo Polskiego Radia, 2016 (książka i audiobook).
- Wasowscy M. i G., „Kabaret Starszych Panów”. Życiorys nieautoryzowany, WAM, Kraków 2018.