A star is born
Najpierw usłyszałem muzykę.
Piosenkę „Evergreen” usłyszałem pierwszy raz na pewno na liście American Top 40. To był drugi numer jeden dla Barbry Streisand w Stanach Zjednoczonych. Przepiękny temat miłosny.
Film „Narodziny gwiazdy” kojarzy mi się z latem ’77. Oglądany w Łodzi, ale nie pamiętam, w którym kinie. Barbra Streisand i Kris Kristofferson piękni i młodzi. Grali i śpiewali brawurowo. Piękna opowieść o trudnej miłości. Uwielbiam Barbarę w tej roli. Ma w sobie taką radość, takie światło. Jest piękna… Jak dobrze, że to było w czasach, kiedy kobiety nie poprawiały sobie nosów.
Soundtrack do filmu kupiłem w Holandii. Płyta analogowa była pięknie wydana. Barbra (Ester Hoffman) i Kris (John Norman Howard) na okładce wyglądają jak „dwa miliony dolarów”. Piosenki są trzecim bohaterem tego obrazu. Napisali je, poza Barbarą Streisand, tacy giganci amerykańskiej muzyki, jak: Rupert Holmes, Paul Williams, Leon Russell, Kenny Loggins, Alan & Marylin Bergman. Muzykę ilustracyjną skomponował Roger Kellaway. W całej ścieżce dźwiękowej do filmu czuć i słychać gust Barbry Streisand. Chciała to zrobić po swojemu. Cudownie Jej się udało. Z piosenkarki śpiewającej reklamówki przeistacza się w filmie w gwiazdę estrady. Zniewalającą, czarującą. Z uczuciami ma problem, ale kiedy wychodzi na scenę – jest boginią. Prawie tak, jak w życiu.
Piszę te słowa słuchając płyty z muzyką z filmu. Wersję na CD kupiłem też w Holandii… Ballady świetnie się bronią. Za „Evergreen” Barbra i Paul Williams dostali Oscara i Golden Globe (za piosenkę oryginalną napisaną do filmu). Barbra otrzymała także Grammy za Song Of The Year. Ponoć chciała, żeby rolę Johna Normana Howarda zagrał… Elvis Presley.